Nasze projekty

#1 Monika Przybysz: Kościół małych wspólnot

Wśród różnych tematów, spraw i problemów, jakie z dużą wyrazistością wybrzmiały w ostatnich dniach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, jest jeden, który wart jest szerokiej debaty w Kościele. Brzmi on tak: Wielu katolików nie podziela moralnej nauki Kościoła. Jaka to skala? Jak duży to problem? Jakie są tego przyczyny? I w końcu - co dalej? Chcemy przyjrzeć się “nietożsamej” tożsamości katolików. Dziś pierwszy tekst, autorstwa Moniki Przybysz.

Reklama

Kryzys społeczny, który dotyka Polskę falą strajków, jest obecny w rodzinach, w pracy, w wolnym czasie, w mediach, wśród znajomych, w różnych relacjach. Wywołuje silne emocje i niezwykle trudno będzie tę sytuację rozwiązać. Tu nikt nie będzie zwycięzcą. Co dalej…?

Krzyk o miłość

Rodzina to najważniejsza naturalna przestrzeń życia dla człowieka. Miłość, dom, poczucie bezpieczeństwa, szacunek, wzajemna pomoc, troska… W czasie strajku kobiet to właśnie w rodzinie pękają obecnie różne granice, weryfikują się relacje, wypalają jak w ogniu wartości. W wielu domach gorący temat prowadzi do kłótni, stawiania warunków, emocjonalnych reakcji, gwałtownych decyzji o wyprowadzce, zakazach, niewybrednych słów, które ranią, być może na całe życie, a nawet – niestety – rękoczynów.

Reklama

Rodzice nie zauważyli, że internet „porwał” dziecięce emocje, zaangażowanie, aktywność i relacje, zaczął młodych ludzi wychowywać, ograbił ze wspólnego czasu z biskimi i pozbawił w części młodych serc wrażliwości na bezpieczeństwo dziadków oraz bliskich z chorobami współistniejącymi. Rodzice pochłonięci robieniem kariery, pracujący po godzinach i wracający późnym wieczorem do domów zajmują się dziś dziećmi średnio przez 67 minut w ciągu całej doby, a rozmawiają jedynie przez 4,5 minuty na dobę! Czas zajmują im media (telewizja, radio, prasa), zabierana do domów praca zawodowa, rozrywka w postaci przeglądania mediów społecznościowych oraz gry i inne aktywności w sieci. Rodzice przestali pytać głębiej o to, czym żyją młodzi, a dzieci przestały o tym już dawno mówić. Uwaga młodzieży pochłonięta jest po lekcjach oglądaniem filmów na Netflixie, słuchaniem muzyki na Spotify oraz YouTube, nieustannym pisaniem ze znajomymi na Messengerze i przeglądaniem treści na TikToku, Instagramie i Snapchacie. Nie chodzi tu o demonizowanie tych platform, ani ich potępianie. Są na nich także treści pozytywne, wartościowe, ciekawe, angażujące.

Nie ma ideologii Netflixa, są raczej rozluźnione więzi rodzinne, albo ich brak. Pod jednym dachem zamieszkują czasem osoby, które nie znają się zbyt dobrze, ponieważ nie rozmawiają ze sobą o wartościach, przeżyciach, nie dzielą głębią duszy. Większością ważnych wydarzeń z życia dzielimy się coraz częściej z osobami spoza rodziny. Małżonkowie mają coraz mniej czasu dla siebie, nie wiedzą jak zachować równowagę pomiędzy wielością zajęć, także tych rozwojowych dodatkowych dla dzieci, a rozciąganiem przez pracodawców godzin dostępności dla celów zawodowych oraz czasem dla rodziny. Coraz bardziej przestajemy być sobie bliscy, a czas marnujemy na media społecznościowe, aby choć trochę oderwać się od problemów.

Nie rozmawiamy ze sobą w rodzinach o planach, marzeniach, bolesnych wydarzeniach, rzadko wspólnie się modlimy. A jednocześnie zmieniamy się nieustannie pod wpływem obejrzanych filmów, rozmów, lektur, przemyśleń. I tych zmian nie zauważamy w naszych bliskich. Zmienia się hierarchia wartości, spotykają nas nowe problemy, wyzwania, a poziom stresu wcale nie opada. Więzi rodzinne są mocno nadszarpnięte. Niełatwe dyskusje o udziałach w strajkach, ochronie seniorów, zaangażowaniu w politykę przeradzają się w rodzinne kłótnie, podziały, prowadzą do emocjonalnego rozpadu relacji.

Reklama

Jako rodzice mamy za co bić się w piersi – nie przekazaliśmy naszym dzieciom wartości, którymi żyjemy, troski o rodzinę za wszelką cenę i odpowiedzialności za nią. Młodzi wykrzykują więc na ulicach swój ból i żal. Krzyczą o miłość i uwagę. Poranieni wyrzucają z siebie rozczarowanie rodziną, grzechami Kościoła, błędami hierarchii, państwem, polityką, rządem, szkołą i ograniczeniami… Krzyk ten jest skuteczny i nie ucichnie wraz z wypalającym się na ulicach strajkiem. Ci, którzy liczą na to, że za chwilę się to wszystko skończy – jakże daleko są od prawdy.

I-granie z życiem

Nie jest łatwo opisać krótko powody zmian społeczno-kulturowych, które nastąpiły w ostatnich latach. Nie wiem, czy nie ważniejsze zresztą od diagnozy są próby działań, które mają wesprzeć przynajmniej część grup osób, które wyszły na ulice. To bardzo niejednorodny tłum. Niektóre z osób strajkujących zupełnie nie chcą dialogu, nie chcą rozmawiać z nikim. Inna grupa to wandale niszczący budynki, także sakralne, ale nie tylko – biura poselskie, przystanki, krzyże, pomniki, chodniki, samochody. Kolejną grupą są młodzi ludzie siedzący w domach na zajęciach online oraz tęskniący za kolegami i przyjaciółmi, chcący aby się coś działo, szukający wspólnoty, dobrej zabawy, poczucia przynależności, rozrywki, czasem sławy, po prostu atencji, źle rozumiejący wolność, niemający wiedzy o aborcji, ochronie życia od poczęcia, nieinteresujący się postulatami przywódczyń.

Reklama

Dla wielu dzisiejszych młodych najważniejsza jest wygoda, własny komfort życia, „moje ja” i dobra zabawa. Dobra muzyka, bębny i instrumenty, poczucie wspólnoty młodych ludzi, których w dojmujący i bolesny sposób przez zajęcia odbywające się metodą online – młodym po prostu brakuje. Dla wielu z nich wyrwanie się z domu i bycie w szkole z kolegami i przyjaciółmi jest obecnie głównym sensem życia.

Ma być też tak, jak chce młody człowiek. Wolność wyboru jest priorytetem. Nikt nie ma prawa ograniczać wolności. Łamanie prawa dla tych młodych ludzi to coś powszechnego, podważanie wszelkich autorytetów jest na porządku dziennym, a troska o seniorów to nie ich problem. Tym mają się zająć inni, rodzice, państwo, instytucje. Dla wielu młodych ludzi, którzy boją się już raczej tylko niepełnosprawności, braku komfortu życia i ograniczeń, a nie śmierci własnej czy bliskich, igranie w życiem jest wyzwaniem, czasem zabawą z nutką ryzyka, ponieważ to nie oni zachorują ciężko lub umrą. Apele o ochronę życia poczętego, a także życia seniorów, tłumaczenie, że pod sercem matki rośnie człowiek, że nie jest to płód, organ, zlepek komórek – wszystko to nie stanowi wartości nadrzędnej.

Komfort – to słowo klucz do pokolenia młodych, wychowanych w tzw. porządnych rodzinach. Zaopiekowani we wszystkie rzeczy materialne, wożeni na dodatkowe zajęcia, wychowani w kulturze chrześcijańskiej, pozbawieni czasu i uwagi rodziców, młodzi pokazali co tak naprawdę myślą o wartościach, jaką mają o nich wiedzę. Musieli się opowiedzieć po jednej ze stron. Oczywiście, w tym samym czasie wielu młodych ludzi troszczy się o seniorów, angażuje w wiele akcji charytatywnych, służy drugiemu człowiekowi, jednak medialny rozgłos zyskują jedynie krzyczące tłumy, a nie cisi bohaterowie.

Inną podgrupą na marszach są polityczni aktywiści, którzy wyraziście krzyczą swoje niezadowolenie, chcą obalenia rządu, rozszerzają protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego na walkę o legalną aborcję na życzenie, nawołują do nienawiści w stronę partii rządzącej i w wulgarny sposób odnoszą się do polityków także w sieci. Różne podgrupy można wyliczać długo, jednak mieszanka wybuchowa wielu środowisk nie zmniejszy agresji, poczucia ograniczenia wolności ani faktu, że nigdy tak wiele osób nie określiło swoich poglądów publicznie, także w przestrzeni wirtualnej. Nie można lekceważyć tego buntu, tego wzburzenia i tych emocji. Aby próbować cokolwiek zmieniać, wszyscy obecnie musimy w Kościele wyjść ze strefy komfortu – biskupi, kapłani, siostry zakonne i wierni świeccy.


 

 

 

Więcej podobnych tekstów znajdziesz w CATOLICO – serwisie specjalnym, który zawiera pogłębione, eksperckie artykuły w formie analiz, raportów oraz podsumowań.

 


 

Niewysłuchani

Dużym tąpnięciem dla Kościoła był pierwszy film braci Sekielskich, potraktowany przez wielu jako atak na Kościół i dość szybko wyparty ze świadomości, a obejrzany przez 23 miliony osób. W ilu domach udało się porozmawiać o nim w spokojny sposób, a w ilu przyjęto postawę – nie oglądam, nie będę się mierzyć z tymi treściami? To nie był już wyreżyserowany „Kler”, który opisuje w krzywym zwierciadle, ale jednak sporo wyzwań i problemów Kościoła w Polsce. Drugi film braci Sekielskich zlekceważony przez niektórych duchownych i hierarchów, a pokazujący prawdziwe dramaty prawdziwych pokrzywdzonych, postawił kolejne pytania o wiarygodność Kościoła i jego transparentność. Kolejne filmy – o kardynale Dziwiszu, jego wywiad z Piotrem Kraśko – wszystko to pracuje na podważanie kolejnych autorytetów i świętości.

Nierozwiązany problem pedofilii w Kościele w Polsce prowadzi do kolejnych toczących się postępowań przeciwko biskupom, kapłanom, unaocznia z jak wielkim problemem się mierzymy i jak wyglądają owoce nie tylko w tym co się stało. Unaocznia „festiwal błędów” w działaniach, decyzjach i braku realnej chęci zmiany przez część hierarchii. Niewysłuchane wystarczająco pozostały osoby pokrzywdzone, w wielu diecezjach nie zmieniła się mentalność Kościoła oblężonej twierdzy, a w miejsce głoszenia Ewangelii z mocą i zaangażowaniem weszła rutyna i pasywne oczekiwanie na „święty spokój”. Utraciliśmy jako Kościół zaufanie społeczne w wielu środowiskach.

Niewysłuchane przez parafie i hierarchów oraz państwo pozostały rodziny dotknięte problemem niepełnosprawności i mają słuszny żal o brak wsparcia. Łatwo jest zmienić nakładkę na zdjęcie profilowe na Facebooku czy Instagramie, nagrać filmik, wrzucić posta czy tweeta o poparciu lub nie dla strajku, bądź powiedzieć płomienne kazanie o ochronie życia poczętego. Trudniej regularnie 3 godziny w tygodniu poświęcić matce sparaliżowanego dziecka, by odciążyć ją od opieki nad nim, zorganizować regularną pomoc wspólnoty parafialnej dla takich rodzin, dyżury w odciążeniu rodziców tych dzieci, a potem przecież dorosłych osób. Słuszny jest żal tych rodzin i rozgoryczenie. Zawiedliśmy w naszych małych wspólnotach parafialnych te rodziny. Wdowy, samotne matki i sieroty – to szczególnie ważna grupa osób bez regularnego wsparcia nas jako Kościoła. Tu nie ma usprawiedliwienia.

Kościół prowadzi niezwykle wiele instytucji pomocowych i to dla różnych grup dotkniętych brakiem:

92 domy dziecka, 27 domów matki i dziecka, 27 burs, 378 świetlic terapeutycznych, 30 centrów interwencji kryzysowej, 105 podwórkowych klubów, 257 ośrodków kolonijnych, 21 telefonów zaufania, 65 funduszów stypendialnych.

Dla osób starszych instytucje kościelne prowadzą 160 domów pomocy społecznej, 69 klubów seniora, 67 środowiskowych domów samopomocy.

Dla osób uzależnionych prowadzonych jest: 62 punkty konsultacyjne dotyczące problemu alkoholowego, 21 ośrodków terapii uzależnień dla dorosłych, a 10 dla dzieci.

Dla osób niepełnosprawnych: 116 wypożyczalni sprzętu rehabilitacyjnego, 108 warsztatów terapii zajęciowej, 18 zakładów aktywności zawodowej, 81 gabinetów rehabilitacyjnych, 16 centrów opieki dziennej, 34 ośrodki wychowawcze.

Dla bezdomnych: 302 punkty pomocy doraźnej, 286 punktów wydawania odzieży, 121 mieszkań chronionych, 61 schronisk dla kobiet i mężczyzn, łaźnie, przytuliska, ogrzewalnie i noclegownie.

Dla bezrobotnych istnieje 8 centrów aktywizacji, 12 klubów integracji społecznej, 6 świetlic, 20 spółdzielni socjalnych.

Dla migrantów i uchodźców istnieje 15 diecezjalnych centrów pomocy migrantom i uchodźcom, 2 domy dla repatriantów, 12 innych ośrodków pomocowych.

Ponadto instytucje kościelne prowadzą: 122 stacje opieki medycznej, 63 zakłady opiekuńczo-lecznicze, 61 hospicjów domowych, 40 hospicjów stacjonarnych, 270 jadłodajni, 19 aptek, 21 poradni środowiskowych. Działa również 110 magazynów w ramach programu dystrybucji nadwyżek żywności PEAD, 92 magazyny do przechowywania ubrań i sprzętu.

Zgromadzenia żeńskie prowadzą 30 zakładów opiekuńczo-leczniczych, 17 gabinetów lekarskich, 8 zakładów rehabilitacyjnych, 2 hospicja, 65 ośrodków wychowawczych, 65 domów dziecka, 54 domy pomocy społecznej dla dzieci, 62 dla dorosłych, 14 placówek zapewniających całodobową opiekę niepełnosprawnym, 8 domów dla matek z małymi dziećmi, 2 przytuliska dla bezdomnych, ponad 80 stołówek dla biednych, 31 okien życia. Siostry zakonne pracują w 121 szpitalach, 20 przychodniach i 23 hospicjach.

Zakony męskie również prowadzą działalność charytatywną, w tym 6 szpitali, 12 hospicjów, 8 przychodni i ośrodków zdrowia, 24 domy opieki, 14 młodzieżowych ośrodków wychowawczych, 13 ośrodków terapii dla osób uzależnionych. 

I to dobro jest nieprzeliczalne w żadne liczby. Jednocześnie wielu wiernych świeckich regularnie wspiera istnienie tych ośrodków. Na co dzień nie zawsze jednak potrafimy wysłuchać ich potrzeb, towarzyszyć dobrym słowem, wziąć na siebie trud wysłuchania cierpienia tych osób.

Po 30 latach prowadzenia katechezy w szkołach i niemal 1000 h w całej edukacji młodego człowieka czy potrafimy dziś z miłością do Kościoła uderzyć się w piersi i jasno powiedzieć: zawiedliśmy tych, którzy krzyczą na ulicach jako rodzice, katecheci, kapłani, rodzeństwo, dzieci, chrześcijanie? Programy katechetyczne tworzą często zza biurka ludzie od kilkudziesięciu czasem lat nieuczący w szkole. I co z tego, że spełniają wszystkie wymogi naukowej teorii? W kuriach nie zawsze katecheta świecki i duchowny otrzyma wsparcie w przypadku konfliktu w szkole.

Zmniejsza się liczba katechetów, a co za tym idzie liczba godzin religii. Narasta liczba apostazji i agresji w kancelarii parafialnej. Spada liczba małżeństw katolickich. Mimo coraz lepszego i ciekawszego organizowania spotkań dla bierzmowanych, czy tych przygotowujących dzieci do pierwszej komunii – spada gwałtownie liczba osób korzystających z tych sakramentów. Wierni już nie wrócą w większej liczbie niż obecnie. Nie rozumiejąc, co się wydarzyło, jakie procesy społeczne nastąpiły, tłumaczymy wszystko koronawirusem. Zdziesiątkowani pandemią seniorzy pozostaną w domach, a część z nich umrze. Będzie nas tak mało, jak to widzimy obecnie w świątyniach, nie czekajmy więc na pozostałych. Warto jednak postawić kilka pytań.

Czy potrafimy rozmawiać z tymi młodymi, z którymi w końcu dane nam jest przecież wciąć pracować, mieszkać, znać się, przyjaźnić, spotykać na Mszy świętej? Czy potrafimy podejść na marszach strajku kobiet na obrzeża i głosić Ewangelię choćby jednej osobie i z odwagą bronić życia uzbroiwszy się w wiedzę i argumenty, ale bez potępiania, osądzania, z miłością do bliźniego? Ilu biskupów poza ks. bp. Zbigniewem Zielińskim stanęło z wiernymi w obronie świątyń wobec przechodzących marszów? W ilu z nas pojawiła się pogarda dla osób biorących udział w strajku kobiet, a może pokusa odwetu lub nawet nienawiści do osób niszczących świątynie, bijących kapłanów, zakłócających nabożeństwa lub demolujących pomniki świętych i krzyże?

Tej pokusie nie można ulec. To jest właśnie doświadczenie spotkania z Bożym Miłosierdziem w sakramencie pojednania, aby dzielić się nim ze strajkującymi, a pokusę od siebie odsunąć. Zło dobrem zwyciężać możemy pomagając z zaangażowaniem tym instytucjom, które pomagają w naszym imieniu osobom potrzebującym w sposób finansowy, ale także jako wolontariusze dając coś chyba najcenniejszego dziś – własny czas.

Przyszłość Kościoła

Już od wielu lat jesteśmy znacznie mniejszą wspólnotą ludzi wierzących w Chrystusa, niż to widać było w świątyniach. O Kościół jako człowiek wierzący się nie martwię. Stoi na Chrystusie i przetrwa. Kościół się oczyści. Część osób dotychczas było praktykującymi, ale niewierzącymi ludźmi, obrzędowo podchodzącymi do wiary, wychowanymi w tradycji chrześcijańskiej i ograniczającymi swoje zaangażowanie do święconki i pasterki. Mała trzódka, o której pisał papież Benedykt XVI, wspólnota małych wspólnot to dziś wyzwanie dla kapłanów, wiernych świeckich, ale największa chyba dla hierarchii kościelnej w Polsce. Przyzwyczajeni do triumfalizmu, tłumów na zgromadzeniach religijnych dziwimy się, co się dzieje, zadajemy pytania: gdzie zawiedliśmy?

Rodzice już od wielu lat widzieli swoje dzieci wychowane w wartościach chrześcijańskich, które zaraz po usamodzielnieniu się zrywają kontakt z Kościołem i wiarą. Bierzmowani noszą maseczki z piorunami, katecheci pozostają zaskoczeni wielością nakładek popierających strajk kobiet w serwisach społecznościowych, uczniowie w szkołach katolickich uczestniczący na marszach otwarcie manifestują swoje poglądy popierające aborcję – także tę na życzenie. Wulgarność, z którą zwracają się do siebie na Messengerze została wykrzyczana, przetworzona na kartony niekiedy w kreatywne hasła także przeciwko Kościołowi. Rozwiązaniem są głębokie zmiany w naszym funkcjonowaniu na różnych poziomach w Kościele, a probierzem – aktywne czyny miłosierdzia.


Monika Przybysz – dr hab. prof. UKSW, specjalista ds. public relations, crisis management, reklamy i marketingu medialnego, medioznawca. Kierownik sekcji public relations w Polskim Towarzystwie Komunikacji Społecznej. Od 2016 roku członek Grupy Roboczej ds. etyki i standardów odpowiedzialnego prowadzenia biznesu w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju; od 2018 r. członek Grupy Roboczej ds. Społecznej Odpowiedzialności Uczelni w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. Od 2019 r. przedstawiciel Rzeczypospolitej Polskiej w zespole roboczym Social Dimension w pracach Bologna Follow-Up Group w ramach Bologna Process.


To pierwszy głos w debacie Catolico “Nietożsama tożsamość”. Zapraszamy do tej debaty katolików zaangażowanych w życie Kościoła: świeckich i duchownych, publicystów i naukowców – oraz oczywiście zainteresowanych Czytelników.

Nie chcemy koncentrować się wyłącznie na kwestii ochrony życia od poczęcia, choć ten temat – i to w trudnym aspekcie, bo dotyczącym nienarodzonych obciążonych ciężkimi wadami – jest obecnie najgłośniejszy i niewątpliwie będzie stanowił ilustrację szerszego trendu obecnego w Kościele na całym świecie. Nie chcemy też podejmować innego – choć również wartego uwagi – tematu o miejscu Kościoła w pluralistycznym społeczeństwie, o dialogu ze współczesnym światem itp. Chcemy przyjrzeć się wyłącznie “nietożsamej” tożsamości katolików. Pytanie o tożsamość Kościoła trzeba sobie postawić również teraz, gdy analizujemy bardzo aktualny kryzys dotykający Kościół – głośne w ostatnich dniach sprawy kard. Gulbinowicza, kard. McCarricka czy kard. Dziwisza.

Nie chodzi nam o wskazywanie winnych i win, ale o sformułowanie diagnozy i wskazanie przyczyn: tych zależnych od Kościoła, jak i tych niezależnych: ogólnoświatowych trendów, złych strategii, popełnionych zaniedbań, przegapionych szans. Spróbujemy również zaproponować lekarstwo – albo inaczej, odpowiedzieć na pytanie: co zrobić z tą sytuacją.

Zapraszamy do lektury kolejnych tekstów.

[email protected]

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę