Nasze projekty

Strzały na misji polskich Kapucynów

Seleka napadła na misję w Ngaoundaye w Republice Środkowoafrykańskiej (RCA)! Słychać strzały, także z broni ciężkiej. Płoną budynki mieszkalne - alarmuje nas w krótkich smsach i rozmowie o. Benedykt Pączka, polski kapucyn i misjonarz. Sytuacja w tej jednej ze środkowowafrykańskich misji jest tragiczna.

Pierwszy dramatyczny sms przyszedł do nas tuż przed północą. „Strzelają już od 20 minut. Ja z siostrami w centrum. 3 braci na misji. Zostali. Co z nimi nie wiemy”. – napisał nam ojciec Benedykt. Dzwonimy do niego natychmiast. Mówi szeptem. „Jesteśmy w centrum edukacyjnym. Słychać strzały, także z broni ciężkiej. Słychać wybuchy. Nasi współbracia, Włoch i dwóch Środkowoafrykańczyków zostali w misji. Stamtąd dochodzi strzealanina” – opisuje nam zakonnik.

 

Od domów misji dzieli ich tylko kilometr. Ojciec Bendykt i polskie siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza schronili się w centrum edukacyjnym. Kapucyn próbuje dodzwonić się do swoich współbraci, ale ich telefon milczy… Za to dobrze słychać strzelaninę. Polski zakonnik boi się najgorszego.

Reklama

 

„Jeżeli selekowcy zetrą się z ludnością naszego miasta, krew będzie lała sie strumieniami” – mówi polski misjonarz.

Ojciec Benedykt w rozmowie z Patrycją Michońską Dynek w Radiu Plus (3 lutego 2014) alarmował, że ich życie jest w ciągłym zagrożeniu. Od kilku tygodni muszą chować się i uciekać przed Seleką. Misjonarze i misjonarki są pozbawieni pomocy, ale nie chcą zostawić swoich podopiecznych samych – m.in. sierot i niewidomych. Muzułmańska Seleka, bojówki które topią we krwi Republikę Środkowoafrykańską, mają przewagę. Są uzbrojeni w broń maszynową i granatniki.

Reklama

 

 Uzbrojenie mieszkańców Ngaoundaye to noże, maczety, kusze własnej produkcji. Kapucyni i miasto są pozbawieni ochrony wojsk pokojowych. Według relacji o. Benedykta, dzisiaj po raz pierwszy dzwonili do nich Francuzi – dyplomata z konsulatu i wojskowy. Żołnierz pytał m.in. jak dojechać do misji. Dyplomata dał do zrozumienia, że Ngaoundaye i misja kapucyńska są za małe, by dostać wsparcie – tak wynika z relacji zakonnika.

 

Reklama

Na razie misjonarze i misjonarki, a także ich podopieczni z misji i mieszkańcy małego miasteczka są wystawieni na pastwę muzułmańskich bojówek. „Jeżeli Seleka wezwie posiłki, może się tu zjawić nawet kilkuset uzbrojonych bojówkarzy” – mówi nam o. Benedykt. Kończymy rozmowę i czekamy co dalej… Kilkanaście minut później przychodzi kolejny dramatyczny sms od naszego misjonarza. „Bracia są żywi. Seleka strzela w domy ludzi. Domy płoną…” Z smsa wynika także, że trzej współbracia o. Benedykta nadal sa w strefie walk. Próbowaliśmy ponownie zadzwonić do o. Benedykta i sióstr. Ale ich telefon tym razem milczy. Czekamy… Będziemy próbowali połączyć się  później.

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę