Przyzwyczaiła nas wiara, że Duch Święty szczególnie strzeże papieża i daje mu łaskę mądrości. Przyzwyczaiła nas pewność, że jego decyzja jest w Kościele najważniejsza, a gdy chodzi o kwestię wiary i moralności – nawet nieomylna. I nagle teraz, gdy papież z tą samą asystencją Ducha, podejmuje decyzję o zrzeczeniu się urzędu, nie wiemy gdzie wiara, a gdzie przyzwyczajenia.
Po tym, jak papież Benedykt XVI zrzekł się urzędu, świat obiegło słowo „abdykacja”. A razem z nią mnóstwo nieporozumień, historycznych odniesień i fałszywych etykiet. Powstał mit o abdykacji.
Benedykt XVI to osoba niezwykle ciepła i serdeczna. Największe jednak wrażenie robi jego skromność.
To jest historia o zwycięstwie sumienności nad gwiazdorstwem. O sile tradycyjnych sposobów, które okazały się skuteczniejsze niż pogoń za nowościami. Newsa o zrzeczeniu się urzędu przez papieża zdobyli tylko ci dziennikarze, którzy odrobili swój codzienny obowiązek i przyszli do pracy do Sala Stampa, na nic nie znaczące medialnie niby wydarzenie: konsystorz kardynałów w sprawie kanonizacji.
Papież nie umiera, sam ogłasza decyzję o zrzeczeniu się urzędu. Wygłasza ją w obecności kamer i dziennikarzy, ale nikt nic nie rozumie, bo Papież mówi to… po łacinie. Jedna jedyna dziennikarka włoskiej agencji ANSA, Giovanna Chirri zna łacinę, rozumie co mówi papież.
Zaskoczenie i niedowierzanie, to zapewne reakcje większości z nas na wieść o decyzji papieża Benedykta XVI o abdykacji, ogłoszonej dziś, 11 lutego 2013 r. podczas Konsystorza w Watykanie.
Pierwszy biskup Rzymu nie złożył rezygnacji nawet w obliczu śmierci (choć jak twierdził Henryk Sienkiewicz – rozważał to, uciekając), dziś papieże rezygnują z powodu kłopotów z entuzjazmem i chodzeniem – usłyszałem dziś od mojego średnio wierzącego znajomego.
Kilka tygodni temu spacerując po ogrodach watykańskich chciałam tradycyjnie zajść do malutkiego klasztoru Mater Ecclesie. Okazało się jednak, że furtka jest zamknięta, a zamiast modlących się sióstr, uwija się tam tłum robotników. Nawet nie pomyślałam wówczas, że sprawcą całego tego zamieszania jest… Papież. Właśnie w tym miejscu zamieszka po swej abdykacji, a dokładnie po wyborze swojego następcy, Benedykt XVI
Nie przepadam za kardynałem Sodano, ale tym razem zgadzam się z nim w całej rozciągłości – wiadomość o abdykacji papieża to grom z jasnego nieba.
To nie jest zwykły news, to jest news historyczny. Choć w historii Kościoła papieże abdykowali przynajmniej sześć razy, z różnych powodów, to nie było jeszcze abdykacji w takich okolicznościach. Chciałoby się dodać – w tak zwykłych okolicznościach.
Prymas Kościoła, w którym w pełnych świątyniach ludzie spijają każde słowo z ust księdza, miał też być Prymasem w czasach, gdy – często ci sami ludzie – na Kościół pluli ile wlezie, a księży traktowali jak upierdliwych talibów.