Nasze projekty
Fot. Fot. Archiwum s. Kolbeny

Siostry od dzieci ulicy

Dziewczynka z opuchlizną głodową, której groził los dziecka ulicy - takie spotkanie natchnęło polskie siostry misjonarki w Kamerunie do budowy Centrum Dziecka w tym kraju. O budowie domu i tamtejszej codzienności rozmawiamy z s. Kolbeną Frąckiewicz, pasjonistką, misjonarką.

Reklama

Jak wygląda codzienność dzieci w Kamerunie?

S. Kolbena Frąckiewicz: Zależy czy jest to wioska czy miasto. W wiosce dzieci rano szukają wody, muszą przynieść wodę do domu, znaleźć drzewo na opał. Dzieci, które nie chodzą do szkoły, idą z mamą do pola, gdzie razem pracują. Te, które mają taką możliwość idą do szkoły i wracają z niej około godziny 17.00, a o 18.00 godzinie, gdy już jest ciemno, znów idą po wodę, jedzą wspólny posiłek. W wiosce, gdzie nie ma światła, często wspólnie bawią się na zewnątrz przy ognisku. W mieście są rodziny, które mają wszystko i mogą dać dzieciom wszystko co potrzeba – wykształcenie, rozrywkę. Ale są rodziny, gdzie dzieci bardzo cierpią, nie mogą się dobrze odżywiać, nie chodzą do szkoły, mają pragnienie zjedzenia cukierka, chleba. Cukierki są sprzedawane pojedynczo, kostka cukru pojedynczo, żywność można powiedzieć na sztuki, małe ilości, a mama przygotowuje cokolwiek, aby dziecko mogło coś włożyć do ust.

Jak zetknęłyście się z ich problemami?

Reklama

We wrześniu 2012 roku zamieszkałyśmy w Yaounde, aby w Messasi pracować w szkołach. Zaczęłyśmy szukać stałego miejsca pod nową placówkę. Pan miał jednak inny plan. Znalazłyśmy nowe miejsce w dzielnicy położonej niedaleko od centrum miasta, ale bardzo się od niego różniącej. Gdy szukałyśmy tego terenu prosiłyśmy o znaki – czego Pan od nas chce. I wtedy przyprowadzono nam dziewczynkę, która miała opuchliznę głodową. Szukałyśmy dla niej miejsca pomocy i okazało się, że takiego nie ma. W tym samym czasie miało miejsce także inne zdarzenie, kiedy to chłopcy z ulicy wtargnęli do mojego samochodu i grożąc mi zabrali rzeczy. To był znak, że trzeba się zająć dziećmi, aby nie stały się dziećmi ulicy. By miały szkołę, okazję do znalezienia pracy. I stąd wzięła się myśl aby zbudować Centrum Dziecka.

Czym ono będzie się zajmować i jak będzie wyglądać?

Naszym pragnieniem jest najpierw zbudowanie zespołu szkół dla dzieci: przedszkola, szkoły podstawowej, średniej i wyższej, ale potrzeba nam do tego bardzo dużo środków finansowych. Jesteśmy w trakcie dokupienia terenu, bo obecny jest za mały. Chcemy, aby była możliwość zbudowania szpitala z myślą o dzieciach, aby pomóc także matkom oczekującym na dzieci z różnymi trudnościami, chorobami. Myślę, że uda nam się zrobić pomieszczenie na dole, gdzie miał być dyspenser dla młodych matek samotnie wychowujących dzieci, aby nauczyły się szycia, żeby również one znalazły środki do życia. Obecnie czekamy aż dotrą do nas zakupione w Polsce maszyny do szycia. Więc plany są duże, idzie to powoli w związku z brakiem finansów, ale myślę, że z czasem… nie można od razu stworzyć wszystkiego. To, co będzie możliwe, zaczniemy robić od razu.

Reklama
Fot. Archiwum s. Kolbeny

Kto jest zaangażowany w budowę domu?

Bardzo dużo osób… (śmiech). Przede wszystkim siostry, nasze zgromadzenie i darczyńcy, których szukam wszędzie. Wiele osób nam pomaga, aby to dzieło powstało. Są zatrudnieni również Kameruńczycy. Za budowę odpowiedzialny jest inżynier z Kamerunu, który jest naprawdę oddany tej sprawie i daje z siebie wszystko, abyśmy mogły jak najszybciej tam zamieszkać. Otrzymałyśmy także fundusze na zrobienie studni głębinowej.

Reklama

Na jakim etapie jest budowa?

Dom jest w tej chwili w trakcie budowy, są fundamenty i dwa piętra, z tym, że parter nie jest jeszcze wykończony, nie mamy funduszy, abyśmy mogły tam już zamieszkać. Staramy się obecnie wykończyć pierwsze piętro. Następnie w planie jest dach i zorganizowanie właśnie na parterze miejsca dla dziewcząt albo małego dispenseru tymczasowego w oczekiwaniu na budowę szpitala.

Koszt zapewne nie jest mały…

Nie możemy się przerażać sumami, po prostu każda złotówka jest ważna oraz modlitwa w tej intencji. Nie jesteśmy w stanie znaleźć funduszy, ale jeżeli się modlimy, to Pan Bóg znajduje ludzi, którzy mogą się podzielić swoim dobrem i to czynią. Każda złożona ofiara, każda modlitwa, każde cierpienie złożone w tej intencji, w intencji misjonarzy jest bardzo ważne, i jest bardzo owocne. Bo to właściwie Pan Bóg znajduje fundusze, otwiera serca ludzkie przez naszą modlitwę.

W Kamerunie posługuje siostra już 34 lata. Jak znalazła się siostra na misji, jak wyglądały początki?

Moment przyjazdu do Kamerunu i same początki to było mocne bicie serca i dziękczynienie za to, że mogłam przybyć na misje, że spełnia się moje pragnienie serca. Szczęście, pomimo wszelkich trudności, które napotkałam. Były one związane szczególnie z nieznajomością języka francuskiego – znałam trochę język angielski. To była olbrzymia bariera braku możliwości porozmawiania z ludźmi, nie znałam ich tubylczego języka, ale mimo tego, że ludzie mówili “siostra tylko umie się uśmiechać a nie mówi”, nawiązywałam kontakty z ludźmi, prowadziłam katechezy, i zaczynałam moją pracę z dziećmi. To od nich nauczyłam się bardzo wiele, nawet mówić po francusku! To były początki – pragnienie aby poznać ludzi, aby im w jakiś sposób pomóc. To właśnie wtedy spędziłam pierwsze Boże Narodzenie na misjach.

Jak wyglądały pierwsze święta w Kamerunie?

To było w 1986 roku. Pierwsza Msza święta rano była odprawiana przez samego księdza biskupa pod drzewem mangowym. Później był wspólny obiad. Razem z siostrami przygotowałyśmy jasełka z dziećmi, zrobiłyśmy nawet skrzydełka dla aniołków. Ale chcę jeszcze opowiedzieć o Wigilii. Było tradycyjnie, po polsku – był opłatek, było wolne miejsce przy stole i kiedy zaczęłyśmy śpiewać kolędy po polsku, bo jeszcze po francusku dobrze nie potrafiłyśmy, wiele ludzi zaczęło pukać do drzwi, wchodzić i wszyscy siadali i cały dom był napełniony ludźmi, jak również innymi misjonarzami, którzy przyjechali razem z nami spędzić wigilię.

Fot. Archiwum s. Kolbeny

Ile sióstr posługuje na misji w Yaounde  i jakie są obszary waszej działalności?

W Yaounde w tej chwili nie mamy jako takiej pracy duszpasterskiej, dlatego, że trwa budowa. Wynajmujemy mieszkanie, w którym mieszkają siostry chodzące do szkoły, studiujące lub przygotowujące się do pracy. Więc wychodzą wcześnie rano na Mszę świętą, wracają gdzieś około godz. 17.00/18.00, uczestniczą we wspólnej modlitwie. Siostry mają kontakt z dziećmi w części anglofońskiej, gdzie włączają się w pracę duszpasterską. W tej chwili nasza praca to właśnie budowa Centrum Dziecka. Żeby je stworzyć, potrzeba środków. Gdy już będziemy na miejscu nowej placówki misyjnej, myślę, że jak najszybciej rozpoczniemy pracę z dziećmi, z młodzieżą, z kobietami, matkami samotnie wychowującymi dzieci.

Do jakich celów dąży wspólnota sióstr posługująca na misji? 

Do Kamerunu przybyłyśmy w 1986 roku, te 34 lata to dość duży okres czasu. Kamerun bardzo się zmienił. Yaounde, które było bardzo małym miastem, mimo, że było stolicą, obecnie jest to gigant, dosłownie gigant, gdzie jest trudno znaleźć teren pod budowę, gdzie prawie wszyscy ludzie z Kamerunu starają się mieć miejsce zamieszkania w stolicy. Samo nasze pierwsze miejsce, gdzie mieszkałyśmy to były sawanny, trawy. Obecnie niemożliwym jest znaleźć wolny teren. Sporo dzieci już chodzi do szkoły, szkolnictwo się zmieniło. Zaczynałam w przedszkolu w Bertoua z bardzo małą ilością dzieci, była ogromna walka o to, aby dzieci chodziły do przedszkola, szkoły podstawowej. Po latach widzę duże rezultaty. Przedszkole jest wciąż za małe, mimo, że przedszkoli jest coraz więcej, czyli świadomość rodziców zmienia się. Ci, którzy sami ukończyli już szkołę średnią, chcą żeby również ich dzieci kończyły, są to dobre znaki. Jeżeli chodzi o Yaounde, Kaélé ilość analfabetów jest bardzo duża, część dzieci chodzi do szkoły, jednak jest spora część dzieci, która nie chodzi. Trudności są bardzo złożone, myślę, że z powodu finansów, jak również potrzeby pracy z tymi ludźmi, przebywania i ciągłego uświadamiania potrzeby wszystkiego. Obecnie młodzież, która ukończyła studia nie znajduje pracy. Myślę, że za dziesięć lat naszej pracy, dzięki pomocy Bożej będziemy mieć już zespół szkół i to zmieni okolice. Bo nawet to, że rozpoczęłyśmy budowę naszego domu, że jest studnia, że jest woda już zmieniło nawet spojrzenie ludzi na nas. 

Najciężej zapracować na zaufanie…

Na początku ludzie nie chcieli, żebyśmy tam przybyły. Wiedzieli, że będą zmiany, jednak teraz już oczekują naszego przyjścia, i chcą żebyśmy przybyły. Myślę, że dzięki temu Centrum ta dzielnica się zmieni nie tylko pod względem cywilizacji, ale również pod względem wiary, żeby zwiększyć wiarę w ludziach, i to ogromne zaufanie do Pana Boga. Jest to miejsce gdzie były różne religie, sekty, myślę, że właśnie powstanie Centrum Dziecka sprawi, że ludzie nie tylko znajdą pracę, będą mogli odzyskać zdrowie i szkołę, wykształcenie, ale również pogłębią wiarę. Wiem, że po prostu to Centrum Dziecka jest to nasze wspólne dzieło, Polski razem z Kamerunem i z Włochami, z których również otrzymujemy dużą pomoc. Myślę, że wspólnie będzie możliwe zbudowanie tego Centrum Dziecka i zmiany jakości życia w tej dzielnicy.

Rozmowę przeprowadzili Krzysztof Piekarski oraz Oliwia Cechelt.
Opracowanie redakcyjne: Zofia Świerczyńska, Anna Druś/Stacja7


Działalność sióstr na misji w Kamerunie oraz budowę Centrum Dziecka można wspomóc finansowo poprzez wysłanie ofiary na konto: PKO BP S.A. 79 1020 1013 0000 0902 0112 1490

Zgromadzenie Sióstr Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa,
ul. Husarii 55/57, 02-951 Warszawa

Z dopiskiem:
1. Budowa Centrum Dziecka
2. Odżywianie
3. Adopcja na odległość (prośbę o adopcję należy kierować na e-maila: [email protected])

Można też odliczyć 1% od podatku KRS 0000331212 z dopiskiem: „Na budowę Centrum Dziecka w Kamerunie – K11”

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę