Federico Lombardi SJ: pochodzę ze zwykłej rodziny
O rodzinie, młodości, wychowaniu, roli ojca i matki oraz o konieczności konsekwencji w wychowaniu mimo przeciwności specjalnie dla Stacji7 opowiada Ojciec Federico Lombardi SJ
Ojciec Federico Lombardi SJ przez dziesięć lat był rzecznikiem prasowym Watykanu. Towarzyszył papieżom Benedyktowi XVI oraz Franciszkowi, tłumaczył wydarzenia w Kościele, był łącznikiem między mediami a Stolicą Apostolską. Dzisiaj, w wyjątkowej rozmowie, opowiada Patrycji Michońskiej-Dynek o swojej rodzinie i o tym, jak ważny jest przykład codziennego życia.
Jako rzecznik prasowy Watykanu stał się Ojciec osobą znaną na całym świecie. Nazwisko Lombardi jest rozpoznawalne i kojarzone z papieżem. A mimo to pozostał Ojciec postacią tajemniczą – niewiele wiemy o życiu prywatnym i rodzinie ojca Lombardiego…
Moja rodzina jest zwykłą, bardzo katolicką rodziną. Pochodzimy z Piemontu, regionu północnych Włoch. Miałem dwoje rodziców i trzy siostry. Teraz zostały mi dwie siostry, trochę starsze ode mnie… Zaś moja trzecia siostra zginęła wiele lat temu w wypadku samochodowym. Miałem zwykłe proste życie, uczęszczałem do szkoły prowadzonej przez jezuitów. Dosyć wcześnie poznałem ten zakon i być może także moje powołanie ma jakiś związek z tą edukacją. Jako uczeń byłem bardzo aktywnym skautem. Brałem żywy udział w życiu mojej parafii, bardzo się angażowałem. Do jezuitów wstąpiłem jako 18-letni chłopak. Jak wspomniałem, moja rodzina była bardzo wierząca, praktykująca. Bardzo ważny dla mojego chrześcijańskiego życia był świetny – niezwykle szczery przykład moich rodziców, ich postępowania i wiary.
Przeczytaj również
Co w takim razie, z perspektywy czasu, uważa Ojciec za najważniejsze w kształtowaniu charakteru, w kształtowaniu swojego powołania? Rodzina, szkoła, a może harcerstwo?
Nie da się wybrać jednego tylko czynnika – to było wszystko jednocześnie. Dodałbym do tego jeszcze przyjaciół. Wśród moich znajomych byli chłopcy, którzy przygotowywali się do wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie, ponieważ dali mi do myślenia – że taki chłopak jak ja, także może odnaleźć powołanie zakonne, do poświęcenia się Panu Bogu. Ale oczywiście fakt, że wychowywałem się w chrześcijańskiej rodzinie miał ogromne znaczenie. Przykład moich rodziców miał znaczenie fundamentalne.
Czy rodzice mieli jakiś wpływ na wybór drogi zakonnej?
Nigdy nie namawiali mnie do pójścia do zakonu. Myślę, że to wzięło się raczej ze szkoły i obserwowania moich przyjaciół. Byłem także w dobrych relacjach z moimi wychowawcami i ich przykład mnie pociągał. Pomyślałem sobie: Tak, mogę stać się taki, jak oni.
Ojciec mówi o przykładzie we własnej rodzinie. Co takiego pokazali Ojcu rodzice ?
Byli bardzo głęboko praktykującymi ludźmi. Mój tata uczestniczył we Mszy świętej każdego dnia o poranku, przed prac ą. Moja mama była bardzo pobożna. Odwiedzaliśmy sanktuaria maryjne… ale tak naprawdę najważniejsze było codzienne życie, żywa wiara, która łączyła się z codziennymi obowiązkami. Moi rodzice prowadzili najzwyklejsze, szczęśliwe życie. Także inni, dalsi członkowie mojej rodziny byli zaangażowani w Kościół. Chciałbym podkreślić również to, że dawali świadectwo chrześcijańskiego życia na zewnątrz – w pracy, w relacjach z innymi ludźmi. Byli świadkami. Podobnie z moimi dziadkami, którzy byli tacy sami.
Ale kiedy dzisiaj rozejrzymy się wokół, nie widzimy zbyt wielu takich rodzin. Co się stało?
Hmm. To prawda… Trzeba powiedzieć o sekularyzacji, którą widać i w małych grupach i w całych społeczeństwach – coraz mniej w nich chrześcijańskiej wiary. Mniej ludzi chodzi na Mszę. Dlaczego? Między innymi dlatego, że kultura gender ma coraz większy wpływ na ludzi, a media nie mówią o religii, o chrześcijańskiej wierze, jako ważnym elemencie życia. Niewiele jest mediów, które wzmacniałyby nasza wiarę i jedność w rodzinach. Od lat obserwujemy fale krytycyzmu skierowane przeciwko Kościołowi oraz rodzinie jako takiej. Pamiętam, kiedy byłem młody, pod koniec lat 60-tych czy na początku lat 70-tych, bardzo silna była także ideologiczna krytyka tradycji. Mnie samemu raczej łatwo było bronić chrześcijańskich wartości, ponieważ moje doświadczenie wiary i Kościoła było prawdziwe i głębokie – i w mojej rodzinie i w całym życiu. Opierałem się tym tendencjom bez najmniejszego problemu. Ale pamiętam, że wiele osób, młodych ludzi wokół mnie, było zafascynowanych ideologiami, które były przeciwne wierze chrześcijańskiej.
Czy to dlatego, że młodym ludziom dzisiaj proponuje się łatwiejsze życie, bez wartości?
Na pewno także. W mojej młodości krytyka pochodziła często z lewej strony sceny politycznej. To były czasy, kiedy marksizm i rewolucyjne ideologie przeżywały rozkwit, odrodzenie w społeczeństwie. Nie zostawiły po sobie praktycznie nic, więc ludzie stracili wiarę, ale nie znaleźli nic w zamian. Pojawił się także materializm, silny komponent tej sekularyzacji.
Co według Ojca jest dzisiaj najważniejsze w wychowaniu, czy miałby Ojciec przesłanie do rodziców?
Musicie być jednoznaczni i konsekwentni. Próbujcie żyć swoją wiarą każdego dnia, bez strachu. Warto próbować, warto działać mimo wszystko i z odwagą. Nawet, jeśli macie wrażenie, że dzieci wcale was nie słuchają. One widzą. I wrócą.