Nasze projekty

Franciszkanin w trampkach

Pierwszą Eucharystię udało mi się przeżyć spokojnie, ale był moment wzruszenia podczas śpiewania prefacji o Duchu Świętym. Nagle poczułem, że jestem już po drugiej stronie ołtarza, że jako kapłan uczestniczę w czymś większym.

Reklama

Z o. Kamilem Kurasiem OFM, tegorocznym neoprezbiterem, rozmawia Agnieszka Huf.


Agnieszka Huf:  Od Ojca święceń kapłańskich minął miesiąc. Jak to jest być księdzem?

o. Kamil Kuraś: Bardzo dobrze! Czuję, że sprawuję coś ważnego. Kiedy staje się tam, po drugiej stronie ołtarza, zmienia się patrzenie na świat oraz na Kościół. Uczestniczymy w czymś większym niż nam się tylko wydaje.

Reklama

Śluby wieczyste, czyli ostateczną decyzję o związaniu się z Zakonem Franciszkańskim, złożył Ojciec w październiku 2018 roku. Czy teraz, przed święceniami, pojawiły się jeszcze jakieś wątpliwości, trzeba było podjąć na nowo decyzję, czy to była już naturalna konsekwencja drogi wybranej podczas ślubów?

Wydaje mi się, że większe wątpliwości były właśnie przed święceniami niż przed ślubami. Do ślubów przystępowałem trochę z marszu, chyba byłem nie do końca świadomy wielkości tego aktu. Natomiast święcenia przeżyłem już bardzo głęboko. Było sporo rozmyślań przed święceniami, ale od kiedy 8 maja obroniłem pracę magisterską, aż do chwili, kiedy zostałem kapłanem, nie miałem już wątpliwości, że idę we właściwą stronę.

Reklama

Jaka była Ojca droga do zakonu?

Wszystko zaczęło się w szkole. Chodziłem do liceum prywatnego, które prowadzą ojcowie franciszkanie w Wieliczce. To jest taka wyjątkowa szkoła, do której chodzą sami chłopcy, mieszkają wszyscy razem w internacie. I właśnie tam poznałem ojców franciszkanów i tam zrodziła się pierwszy raz myśl, aby zostać kapłanem. Myślałem jeszcze o świeckich studiach, dziennikarstwie albo historii, ale nie dostałem się na uczelnię i poszedłem do zakonu. Oczywiście ludzie mogą uznać, że wybrałem zakon jako opcję drugiej kategorii, co jest błędnym myśleniem. Trzeba pamiętać, że w powołaniu, tak jak mawiał św. Cyryl Jerozolimski „Motyw początkowy jest zupełnie nieistotny, jeżeli powołanie zmierza w kierunku miłości” i tak trzeba na to patrzeć.

Reklama

A czy teraz, po miesiącu, wszystko wygląda tak jak Ojciec sobie wyobrażał czy jednak inaczej?

Jest wcześnie, żeby wyciągać wnioski, myślę, że trzeba poczekać co najmniej jeszcze rok. Na razie miałem urlop, przede wszystkim przebywałem w swoim domu rodzinnym, odprawiając głównie Msze prymicyjne. Na razie jest bardzo pięknie, miło, ludzie się cieszą. Będę mógł to ocenić, kiedy zderzę się z tą prawdziwą rzeczywistością kapłańską, na pierwszej placówce – jeszcze nie wiem, gdzie to będzie.

Jak Ojciec wspomina swoją pierwszą sprawowaną przez siebie Eucharystię?

Pierwszą Eucharystię sprawowałem w Zesłanie Ducha Świętego, 31 maja, na Reformackiej w Krakowie. Udało mi się ją przeżyć spokojnie, ale był moment wzruszenia podczas śpiewania prefacji o Duchu Świętym oraz gdy bliski mi kapłan głosił homilię. Nagle poczułem, że jestem już po drugiej stronie ołtarza. Ja już oczywiście wcześniej byłem diakonem, służyłem prezbiterom, ale jednak teraz jako kapłan czuję, że uczestniczę w czymś większym. Sprawowanie Eucharystii jest darem i zarazem tajemnicą.

Na Twitterze określa się Ojciec jako „franciszkanin w trampkach”. Skąd taki pomysł?

Trampki kojarzą się ze swobodą, z wolnością. W seminarium często na Eucharystię czy na wykłady chodziłem w trampkach. Często zwracano mi uwagę, że to obuwie nie pasuje do habitu. Ale ja się tym nie przejmowałem i trampki stały się chyba moim znakiem rozpoznawczym. Może to już jest czas dla Kościoła, żeby zdjąć lakierki i koszule na spinki? Bo może one dzisiejszym kapłanom nie są już potrzebne?

Jest Ojciec bardzo aktywny na Twitterze, ale ani w samej nazwie konta, ani na zdjęciu nie widać, że jest Ojciec zakonnikiem. Skąd taki wybór?

Myślę, że to z czasem się zmieni. Na Twitterze jestem obecny od lat, ale tak naprawdę zrozumiałem na czym polega ten portal na jesieni 2018 roku. Zauważyłem, że wiele osób prowadzi tam de facto drugie życie, że tworzą się tam relacje, ludzie są w grupach, piszą o swoim życiu… no i że są też tam księża. Ja przez długi okres nie ujawniałem, kim jestem. Pisałem trochę w takim stylu kończącego studia studenta, nigdy nie mówiąc jakie to są studia. Podejmowałem tematy piłki nożnej czy muzyki. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy stali się moimi znajomymi, a jedną osobę mogę nawet nazwać przyjacielem. Wiedziałem, że kiedyś trzeba będzie się ujawnić, kim jestem. Bałem się reakcji, ale 8 maja, w dniu obrony pracy magisterskiej, napisałem, że przygotowuję się do święceń kapłańskich.

Jak Ojca deklaracja została odebrana?

Napisałem, że jestem franciszkaninem, diakonem, za niedługo zostanę kapłanem i mam obawy, dlatego proszę o modlitwę i dobre słowo. I właśnie ten tweet został źle odczytany przez wiele osób, bo padło słowo „obawy”. Pisząc o obawach miałem na myśli to, że kapłaństwo jest wielką sprawą, jest czymś bardzo poważnym, jest służeniem Bogu, Kościołowi i ludziom. A ludzie to odczytali jakbym po prostu bał się przyjmować święcenia. Dostałem dużo wsparcia, ale też kilka niemiłych słów, zwłaszcza od osób związanych z Kościołem.

Teraz wrzuca Ojciec dużo ciekawostek o Kościele, ale pisze też Ojciec bardzo swobodnie – pyta o dyskoteki, pisze „To co dziś wieczorem, Bajlando czy Majorka?”. Jaki jest Ojca pomysł na obecność w świecie mediów społecznościowych?

Kapłan powinien być przede wszystkim z ludźmi, dla nich… a nie ponad nimi. Dlatego moja rola na Twitterze jest taka, żeby być z ludźmi, żeby tweeterowicze mogli się pośmiać, powygłupiać i odpocząć od codzienności i wylewania swoich frustracji.

Reakcje odbiorców są różne, od wyrazów uznania do krytyki. Czy Ojciec już się uodpornił na te przykre słowa?

Jestem coraz mocniejszy, ale ciągle jeszcze mnie to trochę dotyka, dlatego staram się tonować. Pilnuję się, bo przez mój niewyparzony język mógłbym napisać coś bardzo krzywdzącego i być źle odebranym, więc staram się nie z każdym wchodzić w polemikę.

Wśród Ojca „followersów” są też osoby, które wprost określają się jako niewierzące. Jakie były ich reakcje na ujawnienie się Ojca jako przyszłego kapłana?

Ich reakcje były raczej pozytywne, bo mamy dobre relacje. Jedna z dziewczyn przyznała, że jest agnostyczką, ale w naszych rozmowach nigdy tego nie widać – zawsze jest bardzo duża sympatia, życzliwość. Mam duże wsparcie od tweeterowego małżeństwa, w którym jedno z małżonków jest osobą niewierzącą, a jednak podchodzą do mnie z dużą otwartością. Chciałbym w sieci pokazać, że ksiądz to też człowiek, że ma swoje zainteresowania. Każdy kapłan musi w internecie znaleźć swoją drogę, zdecydować, jak ludziom przekazywać siebie i przekazywać Ewangelię.

Jeden z zarzutów, który pada pod Ojca adresem, dotyczy muzyki. Bo „jak kapłan może słuchać Kultu”?

Tak, Kazik Staszewski antyklerykał i zdeklarowany ateista jest jednym z największych bohaterów mojego życia. Moja sympatia oczywiście sięga jeszcze czasów przed zakonnych. Kazik jest fantastycznym artystą, uważam, że jest największym piosenkarzem przełomu XX i XXI wieku w Polsce. W jego twórczości widać różne etapy, także poszukiwania. Często w swojej twórczości sięga po tematy religijne. W latach 80. przeżywał fascynację Świadkami Jehowy, których poznał po ogłoszeniu stanu wojennego. Wtedy powstały bardzo antykościelne utwory jak „Babilon”, „Patrz” czy „Post”. Ale sięgał także do tekstów biblijnych np. w piosenkach „4 jeźdźcy” czy „Zabierz mu wszystko”. W ostatnich latach często powtarzał, iż marzy o tym, by wiara znów do niego powróciła. Na płycie „Prosto” z 2013 roku, pojawiają się piosenki: „Modlitwa moja”, „Twoje słowo jest prawdą”, gdzie śpiewa, że wiary chce mieć znów pod dostatkiem.

Nie ma Ojciec zgrzytu słuchając kogoś, kto w swoich piosenkach atakuje Kościół – rzeczywistość, która jednak dla Ojca, jako kapłana, powinna być najświętsza?

Słuchając tych piosenek porównuję to, o czym śpiewa, z rzeczywistością. Czy Kazik ma rację, czy jego zarzuty są słuszne? Nie zgadzam się z niektórymi jego opiniami. Na przykład Staszewski ma pretensje, że kler jest „pazerny”, tymczasem ja jako zakonnik mogę stwierdzić, że nie wszyscy tacy są. Wydaje mi się, że w życiu Kazika brakło kogoś, kto by go dobrze ukierunkował na wiarę katolicką, pokazał mu Kościół tak, żeby mógł się w nim odnaleźć.

A gdzie Ojciec chciałby się odnaleźć w Kościele? Jakieś wymarzone miejsce posługi, marzenie na swoje kapłańskie życie?

Bardzo chciałbym dalej studiować, marzy mi się historia. Jeżeli chodzi o pracę duszpasterską, to chciałbym być przede wszystkim dobrym, normalnym kapłanem, który przez swoją działalność będzie kształtował ludzi w wierze. Moim najważniejszym celem jest pokazać ludziom prawdziwość wiary.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę