Nadzieja tylko w Bogu
„Gdybyśmy cierpliwie wyliczyli wszystkie wojny trwające w tej chwili na świecie, to z pewnością zajęłoby nam to parę ładnych stron”
Muszę przyznać, że te słowa mnie ogłuszyły. Może bym je nawet zignorowała myśląc, że mówca łasi się na tanią sensację i podbija emocje. Wypowiedział je jednak Franciszek przywołując obraz dzieci umierających z głodu, podczas gdy handlarze bronią świętują na salonach. Zaczęłam weryfikować i to, co odkryłam było przerażające. Od zakończenia II wojny światowej nie toczyło się na naszym globie tak wiele konfliktów… Jest ich aktualnie 414 !!!
Wojna podeszła pod nasze granice. Sytuacja na Ukrainie i Krymie napawa niepokojem. Wiemy o Syrii i Iraku, ostatnio polscy misjonarze sprawili, że zdaliśmy sobie sprawę z dramatu Republiki Środkowoafrykańskiej, a gdzie reszta? Wzięłam do ręki ostatnie wydanie watykańskiego dziennika L’Osservatore Romano, o którym można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że epatuje przemocą. I strona za stroną czytałam: „Ostatnia szansa dla Krymu”, „Była kiedyś Syria”, „Dziesiątki niewinnych ofiar w Nigerii”, „Potrzebne siły stabilizacyjne dla Sudanu Południowego”, „Ataki izraelskie w Gazie”, „Terroryści atakują w Egipcie”, „Niekończące się zamachy w Iraku”, „Nowe negocjacje w Mali”, „Porozumienie w sprawie Kanału Panamskiego”, „Przemoc w Caracas – 28 zabitych”, „Zabici w fawelach Rio de Janeiro”, „Argentyńska walka z przemytnikami narkotyków”, „Dialog dla dobra Nikaragui”. Dla uzupełnienia obrazu zajrzałam na stronę Radia Watykańskiego: „Indie: wciąż trudno o sprawiedliwość po antychrześcijańskich pogromach”, „Haiti: kolejna runda rozmów o pojednanie narodowe”, „Republika Środkowoafrykańska: międzyreligijna delegacja w ONZ”, „Bp Bernacki: dla Krymu nie ma już nadziei, tylko w Bogu, proszę o modlitwę”. „Darfur: atak rebeliantów, 50 tys. uchodźców w kilka dni”, „Pakistan: kolejne ataki”, „Syria: trzy lata wojennej gehenny, nie traćmy nadziei!”.
To nie jest przegląd wojennych kronik ostatnich miesięcy, tylko wiadomości z jednego dnia! Te tytuły nie mówią o sztucznym świecie seriali, jakich dziesiątki codziennie serwują nam telewizje na całym świecie. Mówią o prawdziwym życiu, o realnych krwawych starciach. Tyle, że zabici, ranni i zmuszeni do ucieczki wydają się wchodzić w skład codziennej buchalterii. Przyzwyczailiśmy się czytać o tych rzeczach. Przyzwyczailiśmy się do tego, że nie poruszają już naszych serc i nie sprawiają, że płaczemy nad biedą innych.
Przeczytaj również
„Wydaje się, że duch wojny w nas zapanował. Upamiętnia się stulecie Wielkiej Wojny i miliony zabitych… I wszyscy zgorszeni! A przecież dzisiaj jest to samo! Tylko że zamiast jednej wielkiej wojny mamy wszędzie małe wojenki, podziały narodów… I w imię własnego interesu ludzie mordują się wzajemnie” – mówił Franciszek w jednej ze swych improwizowanych homilii w Domu św. Marty. I dodał: „Wciąż trwa ukryta wojna światowa, w której tak wielu ginie o kawałek ziemi, w imię jakichś ambicji, przez nienawiść czy zawiść rasową. Także rutynowo, gdy mamy do czynienia z jakimś konfliktem, znajdujemy się w ciekawej sytuacji: by go rozwiązać, reagujemy kłótnią, językiem wojny. Do głowy nie przychodzi najpierw język pokoju. A skutki? Pomyślcie o dzieciach cierpiących głód w obozach dla uchodźców… Pomyślcie tylko o tym: to przecież owoc wojny! A jeśli chcecie, to pomyślcie o salonach, o przyjęciach dla właścicieli przemysłu zbrojeniowego, dla producentów broni, która trafia właśnie tam. Dziecko chore i głodne, obóz dla uchodźców, a z drugiej strony przyjęcia i wygodne życie tych, którzy produkują broń…”.
Te 414 konflikty o których wcześniej wspomniałam mają różne natężenie, różny zasięg, różną liczbę ofiar i uchodźców, wykorzystuje się też w nich różne rodzaje broni, to właśnie decyduje o tym, jak dany konflikt jest klasyfikowany. Jednak, jak wynika z dorocznego raportu „Barometr 2013” opracowanego przez Uniwersytet w Heidelbergu (całość na http://www.hiik.de/en/), w ubiegłym roku na świecie toczyło się 20 wojen (dwie więcej niż rok wcześniej), a 45 konfliktów zaklasyfikowano jako „o wyjątkowej sile”.
Po ludzku patrząc pójście drogami pokoju w wielu sytuacjach wydaje się wręcz niemożliwe. Tak było jesienią ubiegłego roku, gdy doszło do eskalacji przemocy na Bliskim Wschodzie. Wydawało się, że jesteśmy o krok od globalnej wojny. Franciszek zaproponował wówczas post i rzucił nas na kolana, byśmy błagali o pokój. Nie doszło do eskalacji konfliktu. Ktoś wówczas powiedział: wygrała dyplomacja kolan. Dyplomacja, która niejednokrotnie wydaje się pustym frazesem. A jednak.
Ostatnio wiele było na Stacja 7 o Republice Środkowoafrykańskiej. I pierwsze, o co prosili nas misjonarze to nie było wsparcie materialne, ale modlitwa. Także teraz ordynariusz obejmującej Krym diecezji odesko-symferopolskiej błaga byśmy padli na kolana. „Po ludzku rzecz biorąc dla Krymu nie ma już nadziei. Dlatego apeluję do wierzących na całym świecie o modlitwę” – mówił bp Bronisław Bernacki w dramatycznym apelu do świata o powstrzymanie agresywnych planów Federacji Rosyjskiej.
„Sytuacja jest tragiczna. Przedtem Krym był różnorodny, wszyscy żyli spokojnie, nikt nikogo nie prześladował, a dzisiaj przyjeżdżają ludzie z zagranicy, namawiają, prowokują mieszkańców Krymu. Jest strach na ulicach. Widać rosyjskie wojska – mówił bp Biernacki. – Coraz więcej ludzi ucieka. Wyjechały już siostry franciszkanki, zamknięto konsulat polski, nawet Tatarzy uciekają. Nadziei już nie ma, bo 16 marca będzie referendum. Wiemy, jakie ono będzie. Co Rosja wzięła, tego już nie odda. Nikt się nie będzie liczył z głosem ludzi. Wyniki będą takie, jakie mają być. Ludzie są zastraszeni. Odbiera się im paszporty ukraińskie. Palą te paszporty, drą. Wszystko ma być rosyjskie. Skłócić jest łatwo, a co potem? I nie dotyczy to tylko Krymu. Tak samo jest w Odessie, Doniecku, Ługańsku, w tych wschodnich obwodach. Dlatego proszę o modlitwę. Bo po ludzku biorąc, trudno znaleźć rozwiązanie, ale po Bożemu… Nie wiemy, jak Pan Bóg pokieruje”.
W czasie watykańskiego czuwania modlitewnego w intencji Bliskiego Wschodu Franciszek jako drogowskaz na drodze prowadzącej do pokoju wskazał krzyż Chrystusa.
„Jakże bardzo chciałbym, aby przez moment wszyscy ludzie dobrej woli popatrzyli na Krzyż! Tam można przeczytać odpowiedź Boga: tam na przemoc nie odpowiedziano przemocą, na śmierć nie odpowiedziano językiem śmierci. W ciszy Krzyża milczy zgiełk broni i przemawia język pojednania, przebaczenia, dialogu, pokoju” – mówił papież.
Wpatrzeni w ten krzyż wołajmy w tych godzinach szczególnie o pokój dla Krymu, nie zapominając jednak, że dar Pokoju potrzeby jest w 414 zapalnych zakątkach globu… Ja szczególnie będę też pamiętać o Demokratycznej Republice Konga. Ten afrykański konflikt pochłonął już więcej ofiar niż II wojna światowa.