Nasze projekty

Każdy dzień jest start-upem

To nie jest tak, że co dziesięć czy pięć lat musi się zdarzyć w naszym życiu coś nowego. Każdy dzień jest nowy

Reklama

Siostra Eliza Myk, dominikanka, na co dzień zajmuje się niepełnosprawnymi chłopakami. Wspólnie z innymi Siostrami uruchomiła jeden z największych start-upów, na który zebrano już dzisiaj 6,8 mln zł. Siostra Eliza przekonuje nas, że najważniejsze w życiu to pójść za pragnieniem serca.

Rozmowę prowadzi Judyta Syrek

Reklama

Jak się robi dobry start-up?

W samotności i z dużym pragnieniem w sercu.

To znaczy?

Reklama

Kiedy człowiek musi się zmierzyć z rzeczywiście dużym problemem, z którym sam nie może sobie poradzić, to taka sytuacja wymaga znalezienia kogoś, kto pomoże. W naszym przypadku zawiedli urzędnicy, zawiodły nawet osoby kościelne, na które liczyłyśmy, że pomogą. Ale wiedziałyśmy też z Siostrami, że nad wszystkim, co robimy jest Pan Bóg, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Zaufanie Jemu dodawało nam sił, żeby wystartować z nowym projektem, czyli nowym innowacyjnym Domem dla Chłopaków.

Samo zaufanie to chyba za mało. Jakiś krok trzeba na start wykonać.

Wykonałyśmy. Otworzyłyśmy Pismo święte i Pan Bóg dał nam obietnicę w Słowie, przez bardzo konkretny fragment: Szukajcie a znajdziecie.

Reklama

I już? I tyle?

Znajdziecie – to słowo obietnica. Tego się uczepiłyśmy.

Mógł się otworzyć inny fragment.

Nie myślałyśmy nawet o tym, który fragment ma się otworzyć. Ja widziałam wtedy tylko ciemność, potrzebę żebrania na chleb, do której dołączyła jeszcze potrzeba zbudowania nowego domu. To może dziwnie zabrzmi, ale kiedy człowiek jest w czarnej dziurze i dostaje Słowo od Boga, że będzie dobrze, to równocześnie z tym dostaje siłę na start.  

Zanim usiadłyśmy do czytania tego fragmentu myślałyśmy sobie jako kobiety, że jeżeli my same chcemy walczyć o niepełnosprawnych chłopaków, to o ile bardziej Pan Bóg będzie chciał się zatroszczyć i pomóc. Ten Bóg, którego my znamy, Miłosierny, pochylający się nad tym, co najsłabsze. Stąd chyba szła nasza zuchwała ufność. Chwilami szantażowałam Pana Boga tymi myślami. Bo to nie było tak, że otworzyłyśmy Pismo, przeczytałyśmy Słowo i na następny dzień znalazłyśmy 5 milionów, które były nam potrzebne, by wybudować nowy dom. Przeszłyśmy długą drogę. Zdarzały się też ponaglenia. Przynajmniej z mojej strony. Mówiłam: “Obiecałeś, że znajdziemy. Mija rok, a za te pieniądze, które mamy nie wybudujemy całego domu”. Bezustannie przypominałam się Bogu i mówiłam na modlitwie: Ty jesteś Bogiem osób ostatnich, tych najuboższych, sierot, więc okaż się tym Bogiem wobec nich.

Próbowała Siostra wjechać Panu Bogu na ambicję?

Nie wiem, czy Pan Bóg ma ambicję (śmiech). Ale to była typowa rozmowa kobieco męska. Facetowi trzeba najechać na ambicję. Mówiłam, że On wie więcej i nie daje znaku. Traktowałam Boga bardzo na serio i myślę, że On chce być tak traktowany: jako Osoba dialogu. To ważne, żebyśmy nie mieli tylko takiej postawy, że przytakujemy, czekamy i nie mówimy Bogu konkretnie, o co nam chodzi. To moje wykłócanie się z Bogiem wynikało też z pewnej nieporadności. Przed nami było wielkie dzieło, musiałyśmy zbudować duży dom, a my? Jak małe, chude “kurki”, ledwo żywe, nie znające się na budownictwie, nie mające na koncie ani złotówki. To naturalne, że kobieta w takich momentach zwraca się do mężczyzny, prosi o pomoc. W ten dialog w naszym przypadku wszedł Pan Bóg. A potem im bardziej wzrastała nasza niecierpliwość, tym bardziej On na nią odpowiadał. Ostatni rok przed zakończeniem budowy wydarzyło się najwięcej. Jeżeli miałabym to przełożyć na tempo, to ostatni rok równoważył poprzednie, jeżeli chodzi o wpłaty na budowę. Działanie Boga jest namacalne i to, że spełnia obietnicę wobec tych najmniejszych.

A nie miała Siostra takiego myślenia, że jednak sporo w tym jest Waszej zasługi i Waszego wysiłku?

Na początku naszej drogi miałam pewność, że jeżdżąc na kwesty znajdziemy biznesmena, który wyłoży 4 miliony na szczytny cel. A milion same nazbieramy. Jednak tak się nigdy nie stało. I ten dom powstał z mniejszych lub większych kwot, ale nigdy nie z milionowych wpłat. Oczywiście pytałyśmy Boga, dlaczego nas tak “przeczołguje”, skąd mamy mieć siłę, by jeździć na kwesty a pomiędzy nimi mamy ciężką pracę. Wiedziałyśmy, że nasze kobiece siły są ograniczone. Mając dzieci niepełnosprawne nie da się odpoczywać. Miałyśmy świadomość, że Pan Bóg nie oszczędza nam trudu, ale pokornie jeździłyśmy. I nagle ten biznesmen, o którym “marzyliśmy” został zastąpiony mediami. Dzisiaj myślę, że gdyby nam Pan Bóg postawił na drodze biznesmena, który dałby nam te 4 miliony, nigdy nie poznałybyśmy tylu ludzi i nie doświadczyły takiej miłości. Gdybym miała dzisiaj wybrać, która droga jest lepsza, wybrałabym tę samą. Zyskałyśmy nie tylko środki na nowy dom, ale Pan Bóg nam podarował tak ogromną rodzinę ludzi życzliwych, sprzymierzonych z nami. Bez nich w różnych sytuacjach kryzysowych, nie finansowych, nie poradziłybyśmy sobie.

Czyli Pan Bóg pokazał Wam, że zaczynając coś od nowa, nie potrzebne są tylko pieniądze, ale przede wszystkim ludzie i wspólnota.

Właśnie. To dla nas najważniejsze odkrycie. Nie da się kupić dobrego człowieka. Ludzi, którzy mają hojne serca nie znajdzie się samemu, musi ich przyprowadzić Pan Bóg.

Ile razy w życiu Siostra już zaczynała coś od nowa?

Tak życiowo, po raz pierwszy kiedy wstępowałam do zakonu. Ale w zakonie są etapy formacyjne i każdy z nich jest nową drogą. Każda zmiana placówki jest start-upem. Poza tym parę razy w życiu Pan Bóg mnie zaskoczył, dał mi się poznać na nowo i za tym też szło moje nowe życie. W sumie to kilkanaście razy już chyba zaczynałam od nowa. Choć nie liczyłam dokładnie.

A poda nam Siostra takie “abc”, co zrobić, by zaczynanie od nowa było rzeczywiście tworzeniem czegoś dobrego?

Myślę, że Ojcem tak zwanej nowości życia jest Pan Bóg. On ją inspiruje w sercu każdego człowieka. Każdy z nas czuje tak zwane pchanie, by iść dalej, jedni mocniej, drudzy mniej, ale każdy ma swoje pragnienia i kiedy się odważymy za nimi pójść, to one nas wprowadzają w życie od nowa. Ja po raz pierwszy pomyślałam w nowy sposób o Bogu dzięki pewnemu księdzu w szkole, który mnie zachwycił dobrym tonem. To było na katechezie. Kiedy on się tak do mnie dobrze odezwał, to po raz pierwszy pomyślałam o Bogu, który jest dobry, serdeczny. Nie byłam blisko związana z Kościołem, ale wtedy sposób prowadzenia rozmowy przez tego Księdza sprawił, że zaczęłam myśleć: skoro ten ksiądz jest taki, to jaki dobry musi być Bóg? Tamta chwila sprawiła, że chciałam spróbować też taka być. To pragnienie dało początek mojej nowej drogi. Później miałam też pragnienie pomagania ubogim, jak Matka Teresa, która mnie fascynowała. I praca z osobami niepełnosprawnymi była dla mnie kolejnym nowym etapem.

Cieszę się, bo trafiłam do tych najuboższych, do dzieci niepełnosprawnych. Oni zmieniają nie tylko moje życie, ale też widzę, jak wolontariusze pracujący z nimi się zmieniają. Była u nas jedna dziewczyna, która zaczęła nowe życie widząc radość jednej z naszych podopiecznych. Tamta wolontariuszka zawsze myślała o sobie źle, że ma krzywe nogi i kilka takich innych myśli jeszcze miała. Gdy zobaczyła u nas dziewczynę z powykrzywianymi z powodu choroby obiema nogami, cieszącą się mimo to z każdego poranka, przeżyła zupełną przemianę. W jeden dzień postanowiła zostawić wszystko i poświęcić się dzieciom.

Wróćmy do tego pytania, co jest potrzebne, by dobrze realizować swój start-up?

Św. Jan od Krzyża mówił, że Pan Bóg daje po to pragnienia, żeby je w nas wypełnić. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć że start-upy zaczynają się od pragnienia, które Pan Bóg daje w sercu. Tak samo było z budową domu. Czy z pójściem do zakonu. Idąc za pragnieniami, zawsze zaczynam nową przygodę życia. W moim przypadku jest to pójście za tym, co Pan Bóg przygotował. Pragnę być świadkiem Boga. A jeżeli idzie się za pragnieniami serca, to ma się taką pewność, że nie robi się własnego “widzimisię”, tylko to, czego Pan Bóg chce. Warto dlatego iść za pragnieniami, które dyktuje serce.

Siostra się nie boi ryzyka?

Nie wiem. Czasem tak, to zależy jak wielka niewiadoma jest po drugiej stronie. Myślę, że przy każdym ryzyku jest lęk.

Każdy start-up jest ryzykiem.

Kto nie ryzykuje, ten nie świętuje. To świeckie powiedzenie, ale myślę, że coś w nim jest mądrego. Są ludzie którzy boją się ryzykować i wpadają w marazm życia. Na pewno zawsze w każdym człowieku jest lęk przed ryzykiem, ale warto go pokonać.

Gdy ktoś będzie czytał naszą rozmowę i myślał sobie: – Tej Siostrze dobrze się mówi, jest w zakonie, który ją chroni, ma inne siostry do pomocy, projekt prawie na finiszu, a ja?…

Kiedy patrzę wstecz, to we mnie też była rozpacz, czy rzeczywiście ryzyko się uda. Nie wiedziałam, jak się zakończy nasza decyzja. Gdy patrzyłam na fundamenty powstającego Domu dla Chłopców, równocześnie wierzyłam i byłam przestraszona, czy się uda. Był taki czas, kiedy myślałam: ogłosiłyśmy całemu światu, że budujemy dom, a to może nam się nie udać i możemy zostać tylko z parterem domu. Nigdy się nie ma stuprocentowej pewności na drodze, na którą się wkracza. Ale jest Pan Bóg. Ja w trudnych momentach przywoływałam wszystkie te fragmenty, które mówią o Bogu, że nie opuszcza potrzebujących, że jak Jemu się zaufa to się dostaje skrzydeł. Taki sposób jest chyba dobry. Kiedy człowiek chce zaufać jakieś firmie, czyta rekomendacje o niej, wpisy na forach. Ja osobiście o Panu Bogu musiałam wiele się naczytać przez ten okres, żeby zaufać i żeby być pewnym, że ta moja nadzieja nie zostanie zawiedziona. Musiałam kilka razy potwierdzić, że się uda.

Nikt nie jest pewny, nie wiem, kim musiałabym być, żeby mieć pewność zupełną, chyba aniołem. W głębi serca czułam pewność, ale okoliczności życia czasem ją podważały. Miały być pieniądze, a ich nie było. Wszyscy mieli bić brawo, że zajmujemy się dziećmi niepełnosprawnymi, a nie bili. Nagle na nowej drodze pojawiło się wielu wrogów, chyba nigdy tylu nie miałam. Musiałam się zmierzyć z ludźmi nieprzychylnymi, nieżyczliwymi, którzy mnie posądzali o inne rzeczy niż te, które mi towarzyszyły. To było dla mnie zaskoczeniem. Podejrzewano mnie na przykład o pychę. Myślałam, że weszłam na drogę nieskazitelną, bo pomoc niepełnosprawnym, wydawała mi się czymś bardzo czystym, za czym chciałam się skryć. Myślałam, że te dzieci będą moim płaszczem ochronnym. A musiałam się skonfrontować z ludźmi, którzy myśleli inaczej. Nigdy jednak nie wątpiłam, choć nie wiedziałam jakimi drogami dojdziemy do celu.

A Wasze Chłopaki? Jaka była ich postawa?

Oni pierwsi uwierzyli, że się wszystko uda. Wybierali sobie pokoje już w chwili, kiedy ledwo fundamenty wychodziły z ziemi. Ich postawa dodawała nam dużo siły. Oni mieli pewność, że dom powstanie. Mają taki dar od Pana Boga, że pewne trudności ich nie dotyczą. My im często zazdrościmy. Ta prostota nam pomagała, no bo skoro chłopaki mówią, że tu będzie ich pokój, to musi być.

Wydaje się, że niepełnosprawność nie ma nic wspólnego ze start-upem, bo start-up to rozwój a niepełnosprawność to wyłącznie ograniczenia.

Ich życie ogólnie jest skazane na porażkę, ale oni pokazują w bardzo prosty sposób, że każdy dzień to start-up. Budzą się, już są zafascynowani i ciekawi, co się dzisiaj wydarzy. Chwytają życie bez lęku. Czasem ich lęk jest ukryty, wynika z tego, co przeszli. Na przykład kiedy ja czy Tymka wsiadamy do samochodu, Jarek, nasz podopieczny boi się, że nie wrócimy. To absurdalne, ale tak się dzieje. A z drugiej strony cieszy się na widok kogoś, kto go kocha, kto pójdzie na spacer. Nieraz myślę, że mogłoby im się nie chcieć wstać, bo jest im ciężej. Na przykład Damian, dla którego każdy krok jest trudny, wstaje i nigdy nie marudzi, że ciężko mu się chodzi. Dla nich każdy dzień jest start-upem.

Może właśnie tego powinniśmy się od nich uczyć?

Myślę że tak. Że każdy dzień jest wyzwaniem. To nie jest tak, że co dziesięć czy pięć lat musi się zdarzyć coś nowego, ale każdego dnia może pojawić się coś nowego w relacji z człowiekiem, w przyrodzie. Oni nas tego uczą. Są tak skonstruowani, że prościej już chyba nie można. Myślę, że Pan Bóg bardzo ich ceni. Chyba dlatego chciał, żebyśmy byli jak dzieci w przyjmowaniu Jego miłości i w relacji do innych. Bo w życiu dziecka prawie codziennie coś się zmienia: a to nowy ząbek wyjdzie, a to pozna nowe słowo. Fajnie, gdyby nasze życie codziennie było czymś nowym.

 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę