Nasze projekty

Zaczęło się od obiadu

Właściwie każdego ranka, kiedy przychodziłem, najpierw było przywitanie, padało kilka słów przyjaznego zapytania, jak minął dzień. A potem Ojciec Święty siadał przy biurku, zamykał oczy, modlił się i dyktował, zaglądając od czasu do czasu do tekstów liturgicznych czy do Pisma Świętego...

Reklama

– mówi ksiądz Paweł Ptasznik, który od 1994 roku, po tym jak Jan Paweł II złamał rękę, pisał wszystkie jego dokumenty, przemówienia, towarzyszył papieżowi podczas pielgrzymek. Obecnie jest kierownikiem Sekcji Polskiej Watykańskiego Sekretariatu Stanu.

 

Rozmawia Judyta Syrek

Reklama

Zaczęło się od obiadu

Ci, którzy blisko współpracowali z Janem Pawłem II podkreślają, że w jego gabinecie, w apartamentach panowała bardzo rodzinna atmosfera i rodziła się ciepła, ojcowska relacja. Ksiądz też tak to czuł?

 

Reklama

Moja współpraca z Janem Pawłem II zaczęła się od obiadu. Zostałem zaproszony do jego apartamentu i siedzieliśmy przy stole, rozmawiając tak, jakbyśmy się już kiedyś spotkali. Ja rzeczywiście czułem się jak syn, a on rozmawiał ze mną jak ojciec. I tak to już potem było, w trakcie pracy. Oczywiście, miałem głęboki respekt i na początku pewien lęk, ale Ojciec Święty przełamywał to bardzo szybko. Właściwie każdego ranka, kiedy przychodziłem, najpierw było przywitanie, padało kilka słów przyjaznego zapytania, jak minął dzień. A potem Ojciec Święty siadał przy biurku, zamykał oczy, modlił się i dyktował, zaglądając od czasu do czasu do tekstów liturgicznych czy do Pisma Świętego. To dyktowanie było pełne pokoju. Od czasu do czasu prosił, żeby przeczytać mu fragment. I potem kontynuował. A na zakończenie zazwyczaj pytał, co ja o tym sądzę. Na początku było to dla mnie trudne, bo cóż ja – młody ksiądz, dopiero co po doktoracie, mogłem sądzić o tekstach podyktowanych przez papieża, wybitnego teologa, filozofa. Ale potem widziałem, że to jest zaproszenie do współpracy, więc od czasu do czasu nabierałem odwagi, by zadać pytanie, coś zasugerować.

 

A czuł Ksiądz czasami wzruszenie, zapisując nie raz mocne słowa Jana Pawła II?

Reklama

 

Czułem wzruszenie nie w chwili pisania, bo to była praca z jednej strony techniczna, a z drugiej wymagająca napięcia intelektualnego. Ale duże wzruszenie czułem słuchając tych tekstów wtedy, kiedy papież je wygłaszał. Zwłaszcza w momentach, gdy wierni reagowali na jego słowa. To było wzruszające, bo pokazywało, jak bardzo papież wyczuwał ludzi, ich potrzeby. I przygotowując teksty z dużym wyprzedzeniem już miał przed oczami tych, którzy będą go słuchać. Myślę, że poza głębią, właśnie wyczucie człowieka stanowiło o tym przekazie, który był tak nośny i tak uderzający.

O co Jan Paweł II zazwyczaj pytał? Były to kwestie teologiczne, czy bardziej społeczne?

 

To zależało od tego, co przygotowywał. Jeżeli przygotowywał teksty na swoje pielgrzymki, pytał o sprawy danego kraju i trzeba było się zapoznać z tą tematyką. Natomiast jeżeli chodzi o homilie, to raczej nie pytał. Czasem były tylko wątpliwości. Pamiętam, że jak pisał „List do osób w podeszłym wieku” już sam tytuł stwarzał problem. Bo Ojciec Święty nie bał się słowa „stary” i od początku pisał ten tekst, jako List do ludzi starych. A potem zwyciężyła idea zmiany nazwy i myślę, że to może jest łagodniejsze, chociaż papież nawiązywał do języka biblijnego, gdzie starzec to mądry człowiek, żyjący blisko Boga, który ma dużo do powiedzenia swojej wspólnocie. Osoba w podeszłym wieku wskazuje tylko na upływ czasu i brakuje właśnie tego innego odniesienia.

 

Ojciec Święty widział ten okres życia człowieka jako swego rodzaju przygotowanie do spotkania z Panem. W trakcie naszych rozmów starałem się podpowiedzieć, że rola takiej osoby w społeczeństwie jest bardzo ważna. I nawet na podstawie biblijnych obrazów, chociażby Symeona, można było pokazać właśnie tę wartość.

 

Pamiętam też list do artystów, który Ojciec Święty pisał z dużą przyjemnością. Nam jednak sprawiał kłopot, bo Papież bawił się słowem Stwórca i twórca. W języku polskim te dwa wyrazy mają taki sam rdzeń, ale w przekładzie na inne języki mieliśmy z tym kłopot.

 

Zaczęło się od obiadu

Czyli Jan Paweł II pisał po polsku?

 

Papież zawsze pisał po polsku. Być może w prywatnej korespondencji z osobami innych narodowości odpisywał w ich ojczystym języku. Ale wtedy, gdy przygotowywał zarys listu, pisał w ojczystym języku i prosił o tłumaczenie. Nie ukrywał tego, że jego przeżywanie spraw jest jednak zakorzenione w literaturze polskiej i Piśmie Świętym, które znał prawie na pamięć i to często w wersji Wujka, a nie tej nowoczesnej.

 

Jak duże było grono osób, z którymi Jan Paweł II konsultował swoje teksty, książki?

 

Bardzo szerokie. Papież nie bał się tego, że może być skrytykowany i przyjmował tę uwagi jako impuls, żeby powstało coś lepszego. Kiedy powstawały teksty – te, w których nie był ekspertem – szukał ludzi w różnych środowiskach, z którymi potem konsultował teksty.

 

Kardynał Zenon Grocholewski opowiadał, jak powstawał Kodeks Prawa Kanonicznego. Im się wydawało, że kiedy eksperci oddadzą papieżowi gotowy tekst, to on go tylko podpisze. Natomiast Jan Paweł II wezwał ich, całą grupę ekspertów z różnych środowisk i powiedział, że już dwa razy ten kodeks przeczytał, ale chce jeszcze raz go przestudiować, żeby mógł go odpowiedzialnie podpisać. I tak było z innymi tekstami. Włosi mają na przykład takie podejście, że to co zrobił papież jest nietykalne, natomiast Jan Paweł II naciskał, żeby dawać do szerokiej konsultacji wszystko, co miał podpisać.

 

Te teksty też pewnie Księdza formowały.

 

Tak, one przemawiały do mnie, bo musiałem się w nie zagłębić. Zwłaszcza przy tłumaczeniach trzeba było posiedzieć nad myślą papieża. Wiadomo, że język ma swoje bogactwo, czasem odcień słowa jest ważny. Wpływało to na mój pogląd, na moje spojrzenie na różne sprawy.

 

Zaczęło się od obiadu

Tej kanonizacji przygląda się także pokolenie, które jeszcze nie zdążyło sięgnąć po teksty Jana Pawła II, nie uczestniczyło w pielgrzymkach. Co by im Ksiądz zaproponował na dobry początek?

 

Poleciłbym raczej książki, począwszy od „Przekroczyć próg nadziei”, poprzez rozmowy z Andreą Forssardem, aż po „Dar i tajemnica”. I chyba na końcu „Pamięć i tożsamość”. Bo w tych książkach odsłania się duch Jana Pawła II. Potem proponowałbym homilie z pielgrzymek, a dopiero na końcu encykliki, chociaż te pierwsze trzy z nich to fundament, do którego Jan Paweł II wracał. Ich treść się powtarzała potem, bo myślę, że to był taki jego plan przygotowania się do Roku Jubileuszowego i wkroczenia w nowe tysiąclecie. Chciał, by oprzeć nauczanie o Trójcę Świętą: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty. Ostatnie lata katechez były znowu poświęcone tej tematyce.

 

Myślę, że dla młodych, którzy mają większe wyczucie literackie dobra byłaby wczesna twórczość Karola Wojtyły, gdzie jest wielkie wyczulenie na kulturę polską, na człowieka. Z tego właśnie wyrosło późniejsze spojrzenie Ojca Świętego na Boga i relację człowieka do Niego.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę