Nasze projekty
Fot. Jacques-Louis David/Wikipedia

Najbardziej dramatyczne konklawe w historii. Dziś mijają 223 lata od tych wydarzeń

To jeden z najtragiczniejszych epizodów w historii papiestwa. Pius VI zmarł na wygnaniu, Rzym okupowany przez wojska francuskie. Rozpoczęte w grudniu konklawe dopiero w marcu wybiera papieża. Kościół bez papieża był aż 200 dni.

Reklama

Wszystko zapoczątkowała rewolucja francuska. W ciągu kilku miesięcy wszystkie dobra kościelne przeszły na własność państwa, zlikwidowano zakony, a stan duchowny jednym dekretem został przekształcony w opłacanych przez państwo urzędników państwowych, spośród których obywatele mieli wybierać biskupów i proboszczów. Obowiązek przysięgi na wierność konstytucji pogłębił podział i tak rozdartego duchowieństwa – na tych, którzy podporządkowali się prawu i tych, którzy tego odmówili.

Pius VI musiał w końcu zareagować. Potępił rewolucyjne ustawodawstwo, określając, że ta część duchownych, która złożyła przysięgę na konstytucję, pozostaje odtąd w schizmie. Ci, którzy się nie podporządkowali konstytucji – a była to większość – doświadczali tymczasem prześladowań: we wrześniu 1792 doszło w samym Paryżu do zabicia w wyniku samosądu 300 księży (część z nich potem wyniesiono na ołtarze), tysiące deportowano. Po zgilotynowaniu Ludwika XVI, dekrety Zgromadzenia oficjalnie obaliły chrześcijaństwo. Dekretami został za to ustanowiony kult rozumu i natury.

Ale to nie reakcja papieża ostatecznie pogłębiła kryzys, lecz sytuacja w Państwie Kościelnym. Nastroje antyrewolucyjne, tzn. rozruchy wymierzone we Francuzów, stały się pretekstem do zajęcia części państwa papieskiego przez Napoleona Bonaparte w 1796 roku. Pokój w Tolentino nakazywał Piusowi VI zrzec się części terenów państwa i oddania m. in. tysięcy manuskryptów z Biblioteki Watykańskiej.

Reklama

Jednak najgorsze miało dopiero nastąpić: 15 lutego 1798 roku wojska francuskie zajęły Rzym, który został ogłoszony Rzymską Republiką. Państwo Kościelne przestało istnieć. Papiestwo zostało zdetronizowane.

Pius VI miał już 80 lat. Miał się rozpocząć 24 rok jego pontyfikatu, gdy musiał opuścić Rzym. Schronił się najpierw w niepodległej Toskanii, dopóki sama nie została zdobyta. Tam, ujęty przez Francuzów, został przewieziony najpierw do Grenoble, potem do Walencji. Zmarł na wygnaniu, w lipcu 1799 roku. Pochowany został na miejskim cmentarzu.

Zawieszenie reguł czasu i miejsca

Regulaminy papieskie były jasne: miejscem wyborów papieskich musiał być Rzym albo to miejsce, gdzie zmarł papież. Tej twardej zasady nauczyło kardynałów historyczne doświadczenie. Tymczasem tak sformułowany przepis był teraz martwy: ani w jednym (w Rzymie), ani w drugim miejscu (w Walencji) nie było możliwości zorganizowania konklawe.

Reklama

Dwa lata przed śmiercią Pius VI przewidział trudności, jakie przyniosą po jego śmierci słuszne skądinąd przepisy. Dlatego w bulli Chrisi Ecclesiae regendae munus pozwolił, by w razie trudności większość kardynałów mogła wybrać miejsce konklawe bezpieczne dla przeprowadzenia wyborów. Jednak już po opuszczeniu Rzymu papież zdał sobie sprawę z kolejnej trudności: sytuacja tak bardzo stała się dramatyczna, że mogła uniemożliwić konieczne do realizacji przepisu poznanie głosu większości kardynałów. Niemożliwa stała się jakakolwiek forma komunikacji pomiędzy wszystkimi kardynałami. Dlatego jeszcze we Florencji zadbał o drugi przepis, zapisany w bulli Cum nos superiori anno: miejsce i czas konklawe miały być ustalone przez dziekana kolegium wraz z trzema czy czterema innymi kardynałami.

To oznaczało konieczność zawieszenia dwóch kardynalnych reguł konklawe: czasu i miejsca, których nauczyła Kościół groźba podwójnych elekcji. Aby uniknąć tego niebezpieczeństwa, papież dodał jeszcze jeden przepis: elektorami będą tylko ci kardynałowie, którzy zebraliby się w większej liczbie na obszarze jednego z państw katolickich. W ten sposób ewentualne drugie zgromadzenie byłoby nieważne.

Niemal wszystko było wtedy wyjątkowe. Zamiast przepisanych 15 dni od śmierci papieża, czas na zwołanie konklawe był tym razem w ogóle nieokreślony, a miejsce jeszcze nieznane. Obowiązek zorganizowania konklawe spoczął na dziekanie kolegium, kard. Giovanni Albanim.

Reklama

Kardynałowie rozproszeni

Po zajęciu Państwa Kościelnego przez Francuzów kard. Albani musiał zbiec najpierw do Neapolu, potem przeniósł się do Wenecji. To pewnie przesądziło o tym, które miasto stało się sceną ostatniego konklawe w historii poza Rzymem. Tymczasem misja odnalezienia jakiegokolwiek miejsca w Europie do przeprowadzenia w spokoju tajnych przecież wyborów papieża wydawała się niemożliwa do wykonania. Do czasu, gdy to cesarz Austro-Węgier złożył ofertę zorganizowania konklawe właśnie w Wenecji, która wtedy należała do cesarstwa.

Wenecja była wówczas częścią Cesarstwa Austriackiego. Cesarz miał być też gwarantem wolności wyboru papieża.

Konklawe udało się zwołać dopiero 30 listopada, trzy miesiące po śmierci papieża. Nie było to dokładnie: zwołanie konklawe. Kolejni kardynałowie, informowani o zamiarach przeprowadzenia wyboru, przybywali do Wenecji przez dwa miesiące.

W momencie śmierci Piusa VI było 46 kardynałów, w listopadzie żyło wciąż 45 – ale to liczba najniższa od 1513 roku. Przez ostatnie cztery lata Pius VI nie zwoływał konsystorzy, liczba kardynałów malała (maksymalną liczbę stanowiło 70 kardynałów, w rzeczywistości było ich około 60). Niepokoje wojenne często powodują taki efekt, co widać chociażby w przypadku XX-wiecznego, wojennego pontyfikatu Piusa XII, który zwołał zaledwie dwa konsystorze. Za 16 lat, w 1816 roku, liczba kardynałów będzie jeszcze niższa, bo z papież nie będzie miał możliwości zwoływania konsystorzy aż przez 9 lat: było wówczas tylko 31 kardynałów.

Wróćmy do Wenecji w roku 1799. Sytuacja znacznej części kardynałów była bardzo niestabilna. Wszyscy kardynałowie Państwa Kościelnego (19 na 45) tworzyli pewnego rodzaju „diasporę”, znajdując schronienie w Neapolu bądź właśnie w Austro-Węgrzech. Czterech kardynałów-Francuzów przebywało faktycznie poza Francją, bo byli zwolennikami dawnej monarchii, co eliminowało ich z grona publicznego.

12 października przybyło do Wenecji dopiero 23 kardynałów. W listopadzie, gdy liczba przekroczyła już 30, zgodnie z tradycją, odprawiono Msze św. żałobne, novendiali, za duszę śp. Piusa VI, w bazylice św. Marka również uroczystą Mszę żałobną, choć – co oczywiste – bez ciała zmarłego papieża. Władze Walencji odrzuciły prośbę kardynałów o możliwość przeniesienia doczesnych zwłok, by dokonać powtórnego zgodnego z ceremoniałem papieskim, pochówku.

Do Wenecji przybyło ostatecznie 35 spośród 45 kardynałów. To mimo wszystko dużo, zważywszy na dramatyczne okoliczności. Z czterech francuskich kardynałów przybył tylko jeden, siedmiu pozostałym nie pozwoliły przybyć nie tyle choroby, co atmosfera, którą wytworzyła w Europie najpierw rewolucja, a potem kampania napoleońska.

Mimo wszystko, 35 kardynałów to najniższa liczba uczestników konklawe od 1531 roku.

Fresk z herbem Piusa VII | Fot. LivioAndronico/Wikipedia

Konklawe na wyspie

W końcu, kardynałowie zamknęli się w benedyktyńskim klasztorze w Wenecji. Wyjątkową klauzurę, umożliwiającą zachowanie sekretu i spokoju, zapewniły tym razem wody Laguny Weneckiej, gdyż klasztor San Giorgio Maggiore znajduje się na wyspie, widoczny z placu przed Bazyliką św. Marka.

Zamknęli się aż na trzy i pół miesiąca. Trwające 105 dni konklawe nie było jednak żadnym ewenementem, skoro poprzednika 25 lat wcześnie wybierano w Rzymie przez 120 dni. Sede vacante – czas bez papieża – było najdłuższym od 1417 roku i trwało 197 dni.

Kościół, targany dramatami zewnętrznymi, tym bardziej nie potrafił sobie poradzić z problemem wewnętrznym – możliwością ingerowania władzy świeckiej poprzez weta i ekskluzywy. Poszukiwanie kandydata, na którego zgodziłyby się główne stolice, a przede wszystkim, w obecnej sytuacji – Austria, wydłużało wybory papieskie poza dopuszczone przez nasze dzisiejsze wyobrażenie ramy czasowe. Kardynałowie spędzili na wyspie cały Adwent, święta Bożego Narodzenia i nawet Środę Popielcową. Przedłużające się mediacje okazywały się nieskuteczne.

Dopiero wysunięcie na początku marca kandydatury młodego, 58-letniego kardynała Gregorio Chiaramonti przełamało impas. W kolegium kardynałów to był ktoś, kogo dziś byśmy nazwali intelektualistą i liberałem. W swojej bibliotece posiadał Wielką Encyklopedię Francuską, a 3 lata wcześniej podczas Bożego Narodzenia stwierdził – co wówczas było szokującą tezą – że Ewangelia jest zgodna z demokracją. „Forma rządów demokratycznych, które przyjęliśmy, moi ukochani bracia – mówił do wiernych w katedrze w Imoli, gdzie był biskupem – nie stoi w sprzeczności z przedstawionymi dotychczas zasadami ani nie jest sprzeczna z Ewangelią; wymaga wręcz tych sublimacyjnych cnót, które można poznać tylko w szkole Jezusa Chrystusa i które, jeśli będą przez was religijnie praktykowane, ukształtują wasze szczęście, chwałę i blask naszej Republiki”.

14 marca odbyło się ostatnie scrutinium. Jednogłośnie wybrano kard. Chiaramontiego. Przeciwko niemu odnotowano tylko jeden głos – jego samego.

Dopiero we lipcu zdołał wrócić do Rzymu, doprowadzając zresztą do zwrócenia zajętych ziem Państwa Kościelnego. Młody papież przywrócił niemal natychmiast autorytet papiestwa w całej Europie, choć jeszcze pół roku wcześniej – przewidując kres papiestwa – mówiono: „Pius VI i ostatni”.

Ale liberalne niegdyś poglądy Piusa VII, encyklopedia D’Alemberta na półce i otwartość na ustrój republikański tylko pozornie zwiastowała spokojny pontyfikat.


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę