Samolot lecący do Nowego Jorku wystartował z lotniska na Okęciu kilka minut po godzinie dziesiątej. Dwadzieścia minut po starcie zaczęły się kłopoty. Eksplodował jeden z silników, samolot stanął w płomieniach. Później uszkodzone zostały elementy potrzebne do sterowania samolotem. Po naradzie załoga zdecydowała o awaryjnym lądowaniu z powrotem na Okęciu.
Kilka kilometrów od lotniska wybuchł kolejny pożar – groźniejszy, było go widać z ziemi. Załoga „Tadeusza Kościuszko” próbowała jeszcze zapanować nad maszyną. Niestety, nie udało się. Niedługo potem samolot runął na ziemię – zabrakło niespełna minuty, aby dotarł z powrotem na lotnisko. Dzięki działaniu pilotów samolot nie spadł na pobliskie budynki mieszkalne.
Szykujący się do awaryjnego lądowania samolot zaczął ścinać pierwsze drzewa w kabackim lesie. O godzinie 11:12 piloci wypowiedzieli ostatnie słowa: „Dobranoc! Do Widzenia! Cześć! Giniemy!”.