Nasze projekty

Księża walczący

Śmiało można stwierdzić, że osoby stanu duchownego brały udział w niemalże wszystkich najważniejszych konfliktach zbrojnych toczonych w obronie ojczyzny. Począwszy od bitwy grunwaldzkiej, na działaniach wojennych w XX wieku kończąc. Gdyby nie postawa przeora Kordeckiego, los Rzeczypospolitej byłby zgoła odmienny.

Reklama

Kościół nie łaknie krwi,

Kościół brzydzi się krwią

 

Reklama

Te dwie maksymy najlepiej odzwierciedlają stosunek Kościoła do wojny i przemocy. Z tych względów zabraniano duchownym bezpośredniego udziału w działaniach zbrojnych. Stosowne zapisy w tej sprawie odnaleźć można już podczas obrad synodu z IV w. w Triburze.  Ludzie Kościoła nie mogli nosić broni, czego zakazywały synody merowińskie z VI czy VII wieku. Próbowano także ograniczyć możliwość wstępowania byłym rycerzom do klasztorów, jak również przyznawania diakonatu osobom uczestniczącym w działaniach wojennych. Ordynariusze diecezji, którzy uczestniczyli w bitwach, mieli zostać złożeni z urzędu, o czym informował papież Zachariasz w VIII wieku. W przypadku kiedy duchowni uczestniczyli w działaniach obronnych, wówczas przewidywano łagodniejszą, choć i tak surową pokutę. Stosunek Kościoła wobec stosowania przemocy najlepiej oddają postanowienia synodu z IX wieku, kiedy to zakazywano modlenia się za tych duchownych, którzy polegliby w czasie działań zbrojnych. Duchowni mogli pełnić jedynie posługę duszpasterską jako kapelani, co wyraźnie podkreślało np rozporządzenie z czasów Karola Wielkiego. Czy jednakże przestrzegano tych zapisów? Czy w momentach "wyższej konieczności" ludzie Kościoła nie decydowali się zaryzykować swego życia i stanąć z bronią w ręku w obronie wiernych, ojczyzny, swej diecezji czy macierzystego klasztoru?

 

Historia zna liczne przykłady świadczące o tym, iż niejednokrotnie osoby stanu duchownego odkładały na bok szaty liturgiczne, po czym sięgały po broń, aby gromić nieprzyjaciół.

Reklama
Księża walczący
Manuskrypt „Histoire d’Outremer”

Z epoki wczesnego średniowiecza, kiedy niemalże zewsząd czyhało zagrożenie, odnaleźć można najwięcej takich krewkich ludzi Kościoła.

 

Doskonałym przykładem wojowniczego duchownego był opat Saint-Germain-des Pres Gozlin, żyjący w IX wieku. Nie tylko walczył on z Normanami, notabene wraz z innym opatem, ale również uczestniczył w bojach z władcami świeckimi, co nie przeszkodziło mu w dalszej karierze duchownej – został bowiem biskupem Paryża.

Reklama

Już jako ordynariusz diecezji w 885 r. stał na czele oddziałów broniących miasta przed najazdem normańskim. Wówczas posługiwał się wyjątkowo śmiercionośnym narzędziem – toporem bojowym. Zamiłowanie do wojaczki było zapewne genetycznie zakodowane w jego rodzie – jego bratanek, który także był opatem otrzymał przydomek Mars, a zginął podczas obrony miasta rok później.

 

Zagrożenie napadami normańskimi sprawiało, że ludzie Kościoła zmuszeni byli sięgać po broń, część jednak czyniła to z nieco większą gorliwością niż wymagała tego sytuacja.

 

Opat Odon w 859 r. osobiście dowodził oddziałami broniąc klasztoru w Corbie przed wikingami. Kronikarze odnotowali jego bohaterstwo, aczkolwiek doradzano dostojnikowi, aby raczej skupił się na odpowiednim rozstawieniu oddziałów, a nie walce w pierwszym szeregu.

W jednej z najważniejszych bitew epoki średniowiecza także można odnaleźć wojowniczych ordynariuszy diecezji. W rozstrzygającym starciu pomiędzy dwoma możnymi rodami Welfów i Staufów, jakie miało miejsce pod Bouvines 27 lipca 1214 r., w której pokonano króla Anglii i cesarza niemieckiego, na polu bitwy zasłużył się biskup Beauvais. Nie tylko dotrzymywał on pola w walce rycerzom, ale i pojmał do niewoli brata króla Anglii.  Ówczesne źródła tak przedstawiły działania rycerskiego dostojnika Kościoła:

 

            Gdy zaś biskup Beauvais wśród walczących zobaczył

            Brata króla Anglików, męża mocarnego (…)

            Jak rozgramia oddziały z Dreux, w brata imieniu,

            Czyniąc wśród nich rzeź straszną – w gorzkim uniesieniu

            Jak niepomny godności, trzymał w dłoni pałkę,

            Tak cios w czoło wymierzył, iż hełm skruszył całkiem

           

Jak widać duchowni nie tylko brali udział w walkach, wybornie posługiwali się rycerskim rynsztunkiem, ale i odnosili tak spektakularne sukcesy jak pojmanie do niewoli członków rodziny królewskiej.

 

Czy w historii naszego kraju możemy odnaleźć równie wojownicze postacie?

 

Niemalże natychmiast nasuwa się postać przeora klasztoru jasnogórskiego Augustyna Kordeckiego. To on zagrzewał obrońców twierdzy do wytrwania. To dzięki jego patriotycznej postawie, połączonej z wyjątkową religijnością i ufnością w opiekę Matki Bożej, obrońcy powstrzymali ataki korpusu generała Burcharda Müllera. Po 40 dniach bezskutecznego oblężenia (18 XI-27 XII 1655 r.) oddziały najeźdźcy wycofały się. Wydarzenie to stanowiło punkt przełomowy w zmaganiach z potopem szwedzkim, zadecydowały o wyniku zmagań wojennych, a także o losie Rzeczypospolitej.

 

Śmiało można stwierdzić, że osoby stanu duchownego brały udział w niemalże wszystkich najważniejszych konfliktach zbrojnych toczonych w obronie ojczyzny. Począwszy od bitwy grunwaldzkiej, na działaniach wojennych w XX wieku kończąc. Gdyby nie postawa przeora Kordeckiego, los Rzeczypospolitej byłby zgoła odmienny.

 

Księża walczący

Natomiast gdyby nie Zbigniew Oleśnicki, późniejszy biskup krakowski i kardynał, to los największej polskiej bitwy epoki średniowiecza potoczyć mógłby się inaczej. Ocalił bowiem samego króla Władysława Jagiełłę.

 

Monarcha nie brał bezpośredniego udziału w bitwie grunwaldzkiej, dowodził oddziałami z pobliskiego wzgórza. W pewnym momencie starcia zbrojnego z Krzyżakami w bezpośredniej bliskości władcy znalazł się oddział nieprzyjacielski. W tym miejscu oddajmy głos wybitnemu XV wiecznemu kronikarzowi Janowi Długoszowi:

 

Tymczasem z pruskiego wojska wyskoczył na ryżym koniu rycerz, z pochodzenia Niemiec, Dypold Kökeritz z Ecber z Łużyc (…) wymachując kopią na oczach całego stojącego pod szesnastu chorągwiami wojska pruskiego zamierzał, zdaje się, zaatakować króla. Kiedy król polski Władysław Jagiełło usiłował podjąć z nim walkę, wywijając własną kopią, starł się z nim, osłaniając króla od ciosu pisarz królewski, Zbigniew Oleśnicki bez zbroi i broni, mający na pół złamaną kopię. Ugodził Niemca w bok i zwalił z konia na ziemię (…) Czy zdołał ktoś w tej bitwie dokonać czegoś pomyślniejszego? Ale, zaiste, nie było nic odważniejszego ani śmielszego od czynu Zbigniewa. Ten [człowiek] bez zbroi i broni odważył się stanąć do boju ze świetnie uzbrojonym rycerzem, młodzieniec, niemal chłopiec podjął walkę z dojrzałym mężem i weteranem.

 

Nawet uwzględniając fakt, że kronikarz był blisko związany z dworem późniejszego biskupa i starał się gloryfikować swego patrona, należy podkreślić odwagę jaką wykazał się Zbigniew Oleśnicki.

 

Równie przełomowe znaczenie w dziejach Polski ma inne starcie zbrojne, potocznie zwane cudem nad Wisłą. Bitwa, podczas której rodzącej się Rzeczypospolitej, udało się powstrzymać bolszewickie oddziały, uratowała istnienie nie tylko Polski, ale i ocaliła Europę przed eksportem rewolucji komunistycznej niesionej na bagnetach armii czerwonej. Fakt ten dostrzegają nie tylko polscy badacze, ale i historycy krajów Europy Zachodniej.

Księża walczący
„Śmierć Księdza Skorupki” Stanisław Zawadzki

W trakcie starć zbrojnych 14 sierpnia 1920 r. poległ młody kapelan Wojska Polskiego ks. Ignacy Jan Skorupka. Pochodził z rodziny, dla której patriotyzm i walka w obronie Ojczyzny nie były pustymi słowami. Prośba ks. Skorpuki o to, by mógł pełnić obowiązki kapelana wojskowego początkowo została odrzucona. Dzięki jego licznym staraniom, ostatecznie w lipcu 1920 r. powierzono mu to zadanie. Początkowo niósł posługę duszpasterską żołnierzom, spowiadając ich przed wyruszeniem na front, następnie został mianowany kapelanem lotnym 1 batalionu 236 pp. Armii Ochotniczej. Udział i jego postawa w czasie starć zbrojnych obrosła licznymi mitami. W ekranizacji cudu nad Wisłą w reżyserii Jana Hoffmana postać ks. Skorupki została przypomniana. Okoliczności jego śmierci budzą po dziś dzień liczne kontrowersje.

 

Wedle komunikatu Sztabu Generalnego Wojska Polskiego zginął idąc do boju z krzyżem w ręce, dowódca batalionu, w którym służył ks. Skorupka we wspomnieniach napisał, że zezwolił, aby młody duchowny uczestniczył w ataku. Istnieje także relacja mówiąca, że poległ udzielając ostatniego namaszczenia rannemu żołnierzowi.

 

Niezależnie od tego czy zginął w trakcie prowadzenia oddziału do boju w bitwie pod Ossowem, czy niosąc posługę duszpasterską rannym na polu bitwy, odegrał niezwykle ważną rolę w historii Polski. Po latach stał się symbolem walki o niepodległość.

 

Postać księdza Skorupki jest powszechnie znana, wielokrotnie do jego życia nawiązywali malarze i literaci. Warto jednakże wspomnieć o nieco mniej znanych duchownych zaangażowanych w działania w obronie naszego kraju.

 

Od dawna wzmiankowane jest zaangażowanie duchownych w bitwie wiedeńskiej, ks. Stanisława Papczyńskiego, Adama Przeborowskiego oraz błogosławionego Marka z Aviano, zwanego duchowym lekarzem Europy.

 

Pełnili oni wówczas obowiązki spowiedników i najbliższych doradców króla Jana III Sobieskiego. Natomiast w czasie insurekcji kościuszkowskiej z męstwa zasłynął jeden z kapelanów oddziału gen. Józefa Zajączka. Przedstawiciel zakonu braci mniejszych ojciec Karolkiewicz zamiast skromności słynął z odwagi, uczestniczył w zwiadach, ataku na baterię artylerii, uwielbiany przez żołnierzy.

Nader liczny był udział w szeregach oddziałów zbrojnych z czasów powstania listopadowego i styczniowego. W pierwszym romantycznym zrywie Polaków przeciwko rosyjskiemu zaborcy odnotować można udział w szeregach powstańczych zarówno księży jak i zakonników. Nie pełnili co prawda funkcji dowódczych, jak miało to miejsce w kolejnym powstaniu przeciwko moskalom. Dla przykładu można wspomnieć postać zakonnika Kamińskiego. Surowa reguła kartuzów nie powstrzymała go przed włączeniem się w szeregi powstańcze. Patriotyczną postawę okupił najwyższą ofiarą – życiem. Poległ w bitwie pod Niewsianami w powiecie pińskim.

 

Z kolei w Wilnie 11 kwietnia 1831 r. rozstrzelano zakonnika Hieronima Wojtkiewicza za organizowanie powstania. W walki angażował się nie tylko kler niższy, w Siemiatyczach do boju stanął przełożony Zgromadzenia Misjonarzy Kajetan Milewski. Wzorem męstwa i bohaterstwa dla żołnierzy był ks. Adam Loga. Walka z wrogami ojczyzny była dla niego niemalże rodzinną tradycją, gdyż ojciec jego został odznaczony za udział w insurekcji kościuszkowskiej. W momencie kiedy dowiedział się o wybuchu powstania, natychmiast porzucił wykłady z prawa kanonicznego, jakie głosił w poznańskim liceum. Ks. Loga brał udział w najcięższych walkach powstania listopadowego. Poznał pola bitewne Olszynki Grochowskiej, walczył także pod Dembem. Męstwo jakim się odznaczał zostało dostrzeżone przez zwierzchników i nagrodzone złotym krzyżem Virtuti Militari. Ten wielkopolski duchowny wyróżniał się w walkach kawaleryjskich pod Wilnem i Szawlami.

 

W ostatniej bitwie szedł do boju na czele batalionu, a kiedy zauważył wahanie wśród jednego z żołnierzy, zabrał mu karabin ze słowami tyś niegodzien być żołnierzem polskim, po czym ruszył w bój, w którym spotkała go zabójcza kula.

 

Księża walczący

Z czasów postania styczniowego warto wspomnieć o dokonaniach ks. Stanisława Brzóski. Sprawował nie tylko posługę duszpasterską jako kapelan, ale i bezpośrednio dowodził jednym z oddziałów partyzanckich, który najdłużej stawiał opór zaborcy. Jego oddział walczył na terenie Lubelszczyzny i Podlasia. Siły moskiewskie dwukrotnie rozbiły oddział, w którym Brzóska sprawował posługę duszpasterską. Ten niestrudzony ksiądz zebrał wówczas niedobitki żołnierzy, z których zorganizował nową formację, a za swą kwaterę obrał początkowo ziemię łukowską, skąd czynił liczne wypady przeciwko oddziałom moskali. Decyzją powstańczego Rządu Narodowego został mianowany nie tylko naczelnym kapelanem wojsk ale i generałem. Nie złożył broni aż do kwietnia 1865 r., kiedy to został otoczony przez przeważające siły rosyjskie we wsi Sypytki.

 

Początkowo studiował medycynę na uniwersytecie kijowskim, po czym wstąpił do seminarium w Janowie. Był ostatnim dowódcą oddziału partyzanckiego, który utrzymał się aż do 1865 r. Za swą działalność patriotyczną został przez zaborcę skazany na karę śmierci, wyrok wykonano 23 maja 1865 r. w Sokołowie Podlaskim.

 

Nie można również zapominać o bezimiennych bohaterach – licznych kapłanach, którzy niosąc posługę duszpasterską polegli w czasie I i II wojny światowej. O zaangażowaniu polskiego kleru w działalność niepodległościową najwymowniej świadczy długa lista duchownych odznaczonych najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym krzyżem Virtuti Militari.

           


Cytaty pochodzą z następujących źródeł:

G. Duby, Bitwa pod Bouvines niedziela, 27 lipca 1214, przekład M. Tournay-Kossakowska,

A. Falęcka, Warszawa 1988, dokument III Filipida s. 258

Polska Jana Długosza, red. H. Samsonowicz, Warszawa 1984, s. 236              

E. Nowak, Rys dziejów duszpasterstwa wojskowego w Polsce 968-1831, Warszawa 1932, s. 208

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę