«Jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity» (J 12, 24). Stacja pierwsza Pan Jezus na śmierć skazany Rozważanie Sędzia świata, który przyjdzie ponownie osądzić nas wszystkich stoi tutaj, zbezczeszczony i bezbronny przed ziemskim sędzią. Piłat nie jest do cna zły. Wie, że skazany człowiek […]
Uwierzyliśmy miłości Boga — tak chrześcijanin może wyrazić podstawową opcję swego życia
Przed oczami miałam przejmujący obraz z Auschwitz, gdy Benedykt XVI mówił: „Nie mogłem tu nie przybyć!”, pytał: „Panie, dlaczego milczałeś?”, a na niebie pojawiła się przepiękna tęcza. Niemal słyszałam, jak Papież łamaną polszczyzną pozdrawia i błogosławi Polaków stojących na Palcu Świętego Piotra.
Może to w tym klasztorku w watykańskich ogrodach będzie się teraz dokonywał jeden z najbardziej wzruszających i najczystszych aktów jakie widział ostatnio Watykan i Kościół. Papież, który mówił, pisał, jeździł teraz będzie sam na sam z Bogiem, stanie na progu nieba.
Zwykle ważne i historyczne wydarzenia związane są z konkretnymi obrzędami, gestami czy rytami. Zakończenie pontyfikatu Benedykta XVI takie nie będzie. 28 lutego o godzinie 20. Papież złoży swój urząd. Na ten dzień nie są przewidziane żadne uroczystości. Wiadomo tylko, że głównego bohatera wydarzeń nie będzie już wtedy w Watykanie. Kilka godzin wcześniej Benedykt XVI wyjedzie do letniej rezydencji w Castel Gandolfo
W dziejach Kościoła mieliśmy zarówno papieży wielkich, jak i małych, świętych i grzesznych. Na Piotrowym tronie zasiadali mistycy, mnisi, wojownicy i politycy, ludzie ogarnięci pychą władzy i niezwykle pokorni.
„W modlitwie zawsze jesteśmy blisko siebie” – tymi słowami Benedykt XVI zakończył ostatnie spotkanie na Anioł Pański w swym pontyfikacie. Wcześniej dziękował za pamięć, dowody bliskości a szczególnie za modlitwę.
Decyzja papieża nabrała – przynajmniej dla mnie – nowego wymiaru. To już nie tylko po ludzku rozeznany wybór dla dobra Kościoła. Benedykt XVI dał dziś świadectwo, że to rozeznanie woli Bożej, że to pójście za Jego wezwaniem
Przyzwyczaiła nas wiara, że Duch Święty szczególnie strzeże papieża i daje mu łaskę mądrości. Przyzwyczaiła nas pewność, że jego decyzja jest w Kościele najważniejsza, a gdy chodzi o kwestię wiary i moralności – nawet nieomylna. I nagle teraz, gdy papież z tą samą asystencją Ducha, podejmuje decyzję o zrzeczeniu się urzędu, nie wiemy gdzie wiara, a gdzie przyzwyczajenia.
Po tym, jak papież Benedykt XVI zrzekł się urzędu, świat obiegło słowo „abdykacja”. A razem z nią mnóstwo nieporozumień, historycznych odniesień i fałszywych etykiet. Powstał mit o abdykacji.
Benedykt XVI to osoba niezwykle ciepła i serdeczna. Największe jednak wrażenie robi jego skromność.
To jest historia o zwycięstwie sumienności nad gwiazdorstwem. O sile tradycyjnych sposobów, które okazały się skuteczniejsze niż pogoń za nowościami. Newsa o zrzeczeniu się urzędu przez papieża zdobyli tylko ci dziennikarze, którzy odrobili swój codzienny obowiązek i przyszli do pracy do Sala Stampa, na nic nie znaczące medialnie niby wydarzenie: konsystorz kardynałów w sprawie kanonizacji.