Moda na NPR. Wielki powrót?

Żyj w zgodzie ze sobą

W mediach społecznościowych pojawiają się kolejne osoby promujące zdrowy styl życia nie tylko w kontekście aktywności fizycznej czy żywienia, ale także pod kątem zdrowia hormonalnego i obserwacji kobiecego cyklu. Bez najmniejszego problemu znajdziemy blogi, podcasty i internetowe kursy o tym, jak kobiety mogą dbać o swój organizm, rozpoznawać płodność, ale i o tym, jak szkodliwa jest antykoncepcja hormonalna i jak łatwo wpadamy w pułapkę leczenia wszystkiego farmakologią. 

Wśród zalet używania metod obserwacji cyklu w czołówce wymienia się szacunek do natury i ekologię. Propagatorki metod naturalnych chętnie podkreślają, że osoby, które nie chcą “faszerować się chemią”, mogą z powodzeniem znaleźć to, czego potrzebują – także w celu uniknięcia ciąży – właśnie w metodach naturalnego planowania rodziny, choć nie zawsze nazywają je tymi słowami. 

Życie w zgodzie ze sobą, akceptacja własnego ciała i jego funkcjonowania – to jedne z pierwszych zalet, ale także i wyzwań, jakie podkreślają miłośniczki obserwacji kobiecego cyklu. Pokazują też, że orientując się w temacie swojego zdrowia hormonalnego i rozrodczego, kobieta może dopasować do konkretnej fazy cyklu nie tylko badania i współżycie, ale także swoją organizację pracy, spotkania z rodziną, aktywność fizyczną.

Ciało, psychika i oczywiście duch

Promotorki obserwowania kobiecego cyklu bardzo mocno osadzają swoje treści na wiedzy czysto naukowej – związanej przede wszystkim z funkcjonowaniem hormonów.

Zachęta do obserwacji sygnałów ciała jest też oczywiście uzasadniana ogromnymi zaletami dla psychiki kobiety. Budowanie pewności siebie, samoświadomość, samostanowienie o sobie, spokój o kształt zdrowia. To wszystko można znaleźć właśnie w metodach naturalnych. Ma to także znaczenie dla relacji z innymi osobami, zwłaszcza z mężem, który dzięki zrozumieniu zasad obserwacji lepiej rozumie kobietę.

Nie da się także ukryć warstwy duchowej. Wielu blogerów pokazuje otwarcie, jak osoby wierzące, które chcą postępować zgodnie z nauką Kościoła, mogą odnaleźć spokój sumienia dzięki stosowaniu właśnie metod naturalnych. Jest też natomiast gro influencerów, którzy z Kościołem mają nie za wiele wspólnego, ale duchowe zaplecze prowadzenia obserwacji ma dla nich ogromne znaczenie.

Korzystanie z metod naturalnych jest np. według nich krokiem do “życiem w harmonii z energią kosmosu”. Zachęcają, by odnosić swoje obserwacje i wnioski także do znaków zodiaku a jeśli nie – to chociażby do faz księżyca. Jak więc widać, w tym temacie odnajdzie się naprawdę każda kobieta i nie jest to absolutnie domena tylko katoliczek.

Skuteczność metod naturalnych 

Temat obserwacji cyklu w przypadku par starających się odłożyć poczęcie dziecka, stawia od razu pytanie o skuteczność metod naturalnych. W tej kwestii badania nie pozostawiają złudzeń. Tak naprawdę z metod antykoncepcji nie daje 100% pewności, że nie zajdzie się w ciążę – chyba że za taką “metodę” uzna się histerektomię, czyli operacyjne usunięcie macicy. Oczywiście można też z przekąsem stwierdzić, że taką pewność daje również abstynencja.

Osoby, które chcą skorzystać z innych metod odłożenia ciąży, muszą liczyć się z tym, że ani antykoncepcja hormonalna, ani wkładka wewnątrzmaciczna ani nawet podwiązanie jajników czy wazektomia nie dają całkowitej pewności. Podobnie jest z używaniem metod naturalnych – choć na tle innych sposobów wypadają one naprawdę świetnie.

Dla jasnego porównania różnych metod regulowania poczęć można użyć konkretnej miary, wskaźnika Pearla. Jest to wskaźnik, który informuje, ile ciąż w ciągu roku pojawia się na 100 par stosujących daną metodę. Przykładowo – wskaźnik 3 mówi, że na 100 par stosujących metodę o takim indeksie 3 pary w przeciągu roku zajdą w ciążę.

Wskaźnik Pearla dla wazektomii i wkładki wewnątrzmacicznej to 0,1. W przypadku jednofazowej tabletki antykoncepcyjnej to 0,2-0,5 a dwufazowej – 0,7. Prezerwatywy to już wskaźnik 3-7. Metody naturalne nie są w tych zestawieniach ujmowane pojedynczo – zbiorczo traktuje się metody jedno- i wielowskaźnikowe, a także np. “kalendarzyk” (metodę obserwacji sprzed niemal 100 lat) czy stosunek przerywany (to nie żart).

Tymczasem okazuje się, że np. objawowo-termiczna metoda Roetzera ma wskaźnik 0,1-0,9 (a więc porównywalny chociażby do antykoncepcji hormonalnej) dla fazy przedowulacyjnej (względnej), a w fazie poowulacyjnej, fazie niepłodności bezwzględnej wskaźnik ten może spaść nawet do zera. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że skuteczność metody w dużej mierze zależy od rzetelnego jej stosowania. Czynnik ludzki ma tu niebagatelne znaczenie – podobnie jak może być on zawodny właśnie w przypadku chociażby wazektomii.

Wybór między “łatwe” a “zdrowe”

Trudno nie zapytać więc, po co truć organizm hormonami w tabletce czy wkładce, skoro można tego nie robić i z podobną skutecznością uniknąć ciąży? Jedna z odpowiedzi na to pytanie na pewno związana jest z faktem, że stosowanie metod naturalnych kojarzy się z niebywałym trudem, bo trzeba się obserwować, pamiętać o pomiarach i zapisach dosłownie każdego dnia. Owszem – ale czy pamiętanie o tabletkach również tego nie wymaga?

Można powiedzieć, że tabletka czy wkładka mimo wszystko są metodami “łatwiejszymi” do stosowania, nawet za cenę – niestety – zaburzenia, nierzadko trwałego, pracy układu hormonalnego kobiety, nie mówiąc o kosztach finansowych. Pozostaje więc kwestia rozstrzygnięcia, czy zależy nam bardziej na wyborze łatwym, choć kosztownym, czy wymagającym, ale za to szalenie tanim i przede wszystkim – zdrowym.

Otylia Sałek, Stacja7