Jestem dzieckiem z gwałtu. Zasługuję na życie
Rebecca Kiessling - prawnik i mówca pro-life, jako 18-letnia dziewczyna dowiedziała się, że jej życie poczęło się w wyniku gwałtu. Przeżyła, bo jej matka ostatecznie nie zdecydowała się na aborcję. Przeczytaj mocne świadectwo Rebecci, która mimo okoliczności, jak sama mówi - zasługuje na życie.
Z Rebeccą Kiessling rozmawia Patrycja Michońska-Dynek.
Czy tak wygląda Twoje życie? Jeździsz po świecie opowiadając swoją historię?
No… dosyć często, ale przede wszystkim jestem żoną i mamą – mam pięcioro dzieci. Moja przeszłość jest trudną i piękną historią. Jako maleńkie dziecko zostałam adoptowana, a w wieku 18 lat dowiedziałam się, że zostałam poczęta wskutek gwałtu. Moja biologiczna mama została zgwałcona przez seryjnego gwałciciela. Proszę mi uwierzyć, że bardzo cieszyła się z naszego spotkania. Napisała do mnie nawet, że jest wzruszona, że urodziła tak piękną istotę jak ja. Ale kiedy zapytałam ją o aborcję, przyznała, że gdyby to było legalne – dokonałaby aborcji i mnie nie urodziła. Dwukrotnie była w nielegalnych klinikach aborcyjnych i niemal zdecydowała się mnie zabić. Ale wycofała się, bo nie chciała łamać prawa, a aborcja była wtedy nielegalna. Kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy – była za wolnym wyborem. Powiedziała, że powinna była mieć prawo wybrać, czy chce urodzić czy nie. 6 lat później zmieniła zdania. A teraz – kilka dziesięcioleci później – mamy wspaniałą relację i jesteśmy pełne wdzięczności, że obie zostałyśmy uchronione przed aborcją.
Mówisz o tym wszystkim tak spokojnie, delikatnie, bez agresji, złości, żalu…
Przeczytaj również
To jest moje życie. Przerabiam to od tylu lat. Ale… to wciąż boli. Boli, kiedy ludzie są okrutni. W wielu miejscach jestem witana bardzo serdecznie, ale tu w Polsce zdarzają się ludzie, którzy mówią albo piszą przykre rzeczy. Ktoś napisał, że chętnie połamałby mi nogi, bo przyjechałam dzielić się moim życiem, bo mam odwagę być za nie wdzięczna i mówić o tym głośno. Uwierzcie – są ludzie, którzy życzą mi śmierci i piszą, że nigdy nie powinnam się urodzić.
Czytaj także >>> Collette DiVitto – przedsiębiorcza 31-latka z Zespołem Downa, która założyła własną firmę
Kiedy zaczęłaś walczyć o nienarodzone życie? Kiedy stałaś się Pro-Life?
Kiedy miałam 18 lat i dowiedziałam się, jak przyszłam na świat. Przez całe życie chciałam być adwokatem. Pamiętam, że kiedy tylko mój ojciec ustalał jakieś reguły w naszym domu albo próbował mnie zdyscyplinować, zawsze z nim dyskutowałam. Tak się z nim spierałam, że od dzieciństwa mówił, że powinnam zostać prawnikiem. Zawsze podziwiałam prawników, którzy walczyli o słabych, pokrzywdzonych i bezbronnych. Zostałam adoptowana i wychowana przez żydowską rodzinę. Moi dziadkowie pochodzili z Polski, uciekli z kraju zanim pojawili się tu naziści, ale większość rodziny została i zginęła w Holokauście. Jestem bardzo empatyczna, więc wyrosłam czując tę rodzinną stratę. Nie mogłam zrozumieć okrucieństwa mordowania kogoś z powodu pochodzenia.
Od dziecka byłam po stronie dyskryminowanych i prześladowanych. Dzisiaj, według mnie, jedną z najbardziej dyskryminowanych i prześladowanych grup społecznych jesteśmy my – ludzie, którzy poczęli się wskutek gwałtu. Nazywają nas „dziećmi potworów”, „dziećmi gwałcicieli”. Nikt nie mówi o nas „dzieci ofiar gwałcicieli”. Ja jestem dzieckiem ofiary gwałtu! Gwałciciel nawet nie wie o moim istnieniu. Wyobraźcie sobie, co czuje kobieta wychowująca dziecko poczęte przez gwałt. Co czuje, kiedy widzi i słyszy, jak traktuje się jej dziecko. Mówią o nas „nasienie diabła”, „dzieło demona”. I to wszystko jest poprawne politycznie!!! Żadna inna grupa społeczna nie jest tak piętnowana. Mówię o tym głośno, rozmawiam z politykami, zmieniam ludzkie poglądy, zmieniam serca. Jestem adwokatem nienarodzonych dzieci i ofiar gwałtu. Walczę o to, żeby ofiary gwałtów były chronione przed gwałcicielami. Takich spraw bronię w sądzie za darmo. Moja historia to przesłanie nadziei, miłości, ciepła, troski, godności.
Czy Twoja postawa Pro-Life, czy walka o życie ma bezpośredni związek z Twoją wiarą?
Zostałam wychowana w świeckim żydowskim domu. Moja babcia była ateistką, ale wpoiła we mnie postawę ochrony życia. Miałam 14 lat kiedy zmarł mój dziadek. Babcia zdradziła mi wtedy, że kiedy była w ciąży i miała urodzić moją ciocię, dziadek polecił jej aborcję. Od tego momentu nie potrafiła go już kochać. Nigdy nie mogła zrozumieć, jak można zabić dziecko. Uwielbiałam moją ciocię i nie mogłam pogodzić się ze świadomością, że mogłoby jej nie być.
Losuj cytat z Pisma Świętego >>>
Wtedy jeszcze nie znałaś swojej prawdziwej historii?
Jeszcze nie. I nie przyszłoby mi do głowy, że aborcja mogłaby być czymś realnym w moim życiu. W liceum moi koledzy przygotowywali prezentacje poświęcone aborcji. Widziałam te przerażające zdjęcia małych, niewinnych ciałek. Dopiero po kilku latach dowiedziałam się, że to mogło spotkać także mnie. Ja przeżyłam i postanowiłam bronić innych, którzy także zasługują na życie. Kiedyś ksiądz zapytał mnie, co jest największą wartością mojego życia, a ja nie potrafiłam odpowiedzieć. Dzisiaj już wiem – moja wartość jest związana z Chrystusem. Kiedy chcę zrozumieć, kim jestem, spoglądam na krzyż. On zapłacił ogromną cenę za moje życie. I On stwierdził, że jestem tego warta. Wiem, że nie jestem produktem ubocznym gwałtu, tylko dzieckiem Boga. To On mnie stworzył i On jest moim prawdziwym Ojcem.
Przyjechałaś do Polski mówić o wartości życia, o godności życia osób poczętych przez gwałt. Niektóre z Twoich wystąpień zostały oprotestowane, a spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim – odwołane.
Przede wszystkim – bardzo dziękuję wszystkim, którzy oprotestowali moje wystąpienia. Bez nich pewnie dużo mniej osób dowiedziałoby się o moim istnieniu. Bądźmy szczerzy – ile osób przyjdzie na kampus uniwersytecki: czasem kilkadziesiąt, czasem 100, 200, 300. A dzięki odwołanemu spotkaniu w Warszawie obserwuję ogromne zainteresowanie mediów. Może powinnam komuś wysłać bukiet kwiatów albo kosz owoców, z karteczką „dziękuję”? Widzę to jeszcze w innej perspektywie – ludzie zrobili to, żeby coś zepsuć, zaszkodzić, a Pan Bóg wykorzystał to dla dobra. Na koniec powiem jeszcze, że na moim profilu na FB pojawiają się czasem okrutne komentarze dotyczące mojego życia i wartości, które wyznaję.
Kasuję je i banuję agresywne osoby. Nie chcę udostępniać im platformy promowania obraźliwych treści. Wiecie, co mi mówią? Że jestem nietolerancyjna! Naprawdę? Przecież to wy napisaliście petycję przeciwko mnie. To wy wyrzuciliście mnie z uniwersytetu z moim wykładem. To wy jesteście nietolerancyjni. Mogłoby to być zabawne, ale jest smutne, bo oni naprawdę są okrutni, są hipokrytami – mówią o tym, jak bardzo dbają o kobiety, a potrafią stanąć przede mną, spojrzeć mi prosto w oczy i powiedzieć, że nie powinnam się urodzić. Ja też jestem kobietą! Jestem człowiekiem, który wciąż słyszy, że nie powinien się urodzić, że nie zasługuje na życie… To niewyobrażalne okrucieństwo.