
„Nie” dla wypychania religii ze szkół
Uderzenie w religię jest stąpaniem po cienkim lodzie. Mądra władza korzysta z religii, która wychowuje dobrego obywatela. Mieliśmy już ideologie, które miały zwalczyć religię w XX wieku i strasznie to się skończyło – mówi Dariusz Kwiecień, katecheta z Warszawy, członek zarządu Stowarzyszenia Katechetów Świeckich.
Paulina Armatys: Jakie mogą być skutki ograniczania nauczania religii i etyki w polskiej szkole?
Dariusz Kwiecień: To będzie tąpnięcie frekwencyjne uczniów. Mam wrażenie, że obecne władze w Ministerstwie Edukacji robią wszystko, żeby to się dokonało. Po pierwsze, wprowadzają lekcje religii na pierwsze lub ostatnie godziny, czyli lekcje będą na tak zwane „zerówki”, czasami nawet do godziny 18:40. Ja już tak uczę od trzech lat i widzę po sobie, że mam tylko kilkanaście procent uczniów w szkole średniej, a parę lat temu miałem 75 procent.
Po drugie, zabiera się ocenę na świadectwie, a to też był rodzaj motywowania. Uczniowie pracują przez cały rok, chodzą na dodatkowe zajęcia i ocena z religii liczyła się do średniej. Teraz tego nie będzie.
Trzecia rzecz, skończyły się konsultacje społeczne do przygotowywanego rozporządzenia, w którym ministerstwo zaproponowało łączenie klas do 30 osób w grupy różnowiekowe. Czyli na przykład dzieci z pierwszej klasy będą w grupie z tymi uczącymi się w czwartej, piątoklasiści z ósmoklasistami, uczniowie z pierwszych klas średnich z uczniami z czwartych klas średnich. To jest wbrew wszelkim zasadom rozwoju psychoedukacyjnego dzieci. Jak uczyć czternastolatka z osiemnastolatkiem, czy dwunastolatka z ośmiolatkiem?
Łączenie uczniów uczęszczających na lekcje religii nie jest rozwiązaniem?
Przeczytaj również
Do tej pory można było utworzyć oddział, jeśli było siedmioro dzieci w klasie. Jednak teraz ma się to zmienić i podczas jednej lekcji ma być 30 uczniów. Jeżeli mam obecnie 18 godzin, w szkole jest 900 uczniów, z czego na religię zapisanych jest 120, to mam z tego etat, ponieważ mam po kilkanaście osób w klasie. Teraz, jeśli będę mieć w klasie 30 osób, to jednocześnie zostaje mi pół etatu. Dlatego muszę się liczyć ze zmniejszonym pensum. To jest skokowa dyskryminacja nauczycieli. Nie mamy czasu nawet na przekwalifikowanie, co część nauczycieli religii poważnie rozważa.
To dość nietypowa sytuacja, ponieważ biorąc pod uwagę inne przedmioty raczej dążono, żeby klasy nie były przeładowane.
Władze Ministerstwa Edukacji są poniekąd zakładnikami swoich wyborczych obietnic, a tak naprawdę te obietnice dotyczą do 10 proc. wyborców. Nie wierzę, że większość społeczeństwa jest tak radykalnie antykościelna. Religię ze szkół wypychano tak za komuny. Nie sądziliśmy, że jest to możliwe w wolnej Polsce.
Kiedy ktoś mi mówi, że to żadna dyskryminacja, przytaczam przykład lekcji wychowania fizycznego. Obecnie prowadzone są one w grupach dzielonych na chłopców i dziewczynki, w których jest około 15 osób. Gdyby nagle połączono te grupy, ograniczono lekcje o połowę i dano je na pierwsze lub ostatnie godziny oraz zlikwidowano wliczanie oceny do średniej – czy to nie będzie dyskryminacja przedmiotu, dzieci i nauczycieli? O każdym innym przedmiocie szkolnym w podobnej sytuacji moglibyśmy powiedzieć to samo.
Jednym z argumentów do zmian w nauczaniu religii jest twierdzenie, że uczniowie nie chodzą na te lekcje, że nie jest im to potrzebne. Czy faktycznie zauważalny jest ten proces rezygnacji uczniów?
Rzeczywiście, w dużych miastach jest ten trend, który ja dostrzegałem już 10 lat temu, kiedy zaczynałem pracę w swojej szkole. Wówczas na lekcje religii było zapisanych około 80 proc. uczniów. Teraz mam kilkanaście procent. Kwestia tak drastycznego spadku frekwencyjnego jest złożona i nie leży raczej po stronie nauczycieli religii, bo ja się za bardzo nie zmieniłem. Kiedyś było niepisaną umową chodzenie na religię, a jak nie, to na etykę. Od ogłoszenia dobrowolności uczestnictwa w obu tych przedmiotach bodajże w 2010 roku, frekwencja wśród uczniów zaczęła na tych przedmiotach maleć. Oczywiście procesy sekularyzacyjne w społeczeństwie mają duży wpływ. Obecna antykatolicka polityka prowadzona przez państwo, również zaniedbania ze strony Kościoła w różnych dziedzinach, zwłaszcza te gorszące społeczeństwo, fakty ukrywania afer obyczajowych przez instytucję, która ma stać na straży prawdy. Ale jednocześnie chcę zaznaczyć, że są miejsca w Polsce, gdzie nadal na religię chodzi od 80 do 100 proc. uczniów. Wiem, to jako członek Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, mam takie informacje od koleżanek i kolegów z całej Polski.
Wprowadzenie proponowanych przez ministerstwo zmian dotknie nie tylko katechetów, ale także nauczycieli etyki.
Proponowane zmiany dotkną w równym stopniu nauczycieli etyki. Jest około 3 tys. etyków. Dlaczego i z tego przedmiotu ma nie być ocen, skoro uczniowie uczą się podstaw filozofii, etyki?
Nikt o tym nie mówi głośno, ale ministerstwo obecnie zabija także etykę w szkole. Dlatego wraz ze środowiskiem nauczycieli etyki wystosowaliśmy na portalu „petycjeonline” petycję „Religia lub etyka w szkole dla każdego ucznia – opowiadamy się za wychowaniem do wartości”.
Pytamy dlaczego nie wprowadzić kompromisu w kwestii wychowania do wartości w szkołach? Tyle się mówiło przed tymi wyborami o zgodzie narodowej, że ludzie są zmęczeni konfliktem. Tymczasem powstaje nowy konflikt o religię w szkole. Potrzebny jest konsensus. Religia zamiennie z etyką, kształcenie do wartości na każdym poziomie nauczania. Pytamy ministerstwo, dlaczego w nas uderzacie, jakie są wasze intencje? Czy na pewno chodzi o dobro dzieci, o ich kształcenie do wartości? Żyjemy w czasach, kiedy 20 proc. młodzieży w wielkich miastach ma problemy psychiczne, depresje. 40 proc. odczuwa wypalenie zawodowe w szkole, mimo że jeszcze nigdy nie pracowało. Są przeciążeni nauką, gubią sens życia. Młody człowiek potrzebuje aksjologii, pewnego systemu wartości, a religia czy etyka to dają
Co słyszy pan na temat zmian organizacji lekcji religii podczas rozmów z uczniami? Czy oni chcą chodzić na katechezę?
Zrobiłem anonimową ankietę wśród moich uczniów. Wzięło w niej udział około 50 osób. Większość wskazała, że będą chodzić na religię, nawet jeśli byłaby przy parafii, choć oczywiście wolą w szkole. Zapytałem ich również o to, czy młodzi ludzie potrzebują kształcenia etycznego i moralnego w ramach religii i etyki. Większość odpowiedziała, że zdecydowanie tak.
Kiedy mam okazję porozmawiać z uczniami, którzy nie chodzą w ogóle na religię, pytam ich co by wybrali, gdyby religia lub etyka były obowiązkowymi przedmiotami, jedni wybierają religię, inni etykę, jednak nikt nie mówi, że nic, że nie chcą ani jednego ani drugiego. Wyczuwam, że uczniowie czekają, aż się ich zaprosi na te przedmioty, bo potrzebują znaleźć odpowiedzi na takie pytania, jak: skąd przychodzę, kim jestem, dokąd zmierzam, czy dlaczego cierpię. Szkoła nie jest tylko od nauki, jest według mnie przede wszystkim od wychowywania, od kształtowania człowieczeństwa, ducha człowieka, otwarcia na piękno i dobro. Ja coraz częściej dostrzegam, że jest dużo dzieci wrażliwych, zagubionych, poszukujących i one potrzebują od nas dorosłych zdecydowanego wsparcia.
Ale jeśli coś będzie dobrowolne dla ucznia, to wiadomo, że on sam nie przyjdzie do nas, nie będzie chodził na religię lub etykę. Z natury jesteśmy wszyscy leniwi, jak nie mamy obowiązku, to rzadko w czymś uczestniczymy regularnie.
Biorąc pod uwagę, że katecheci kształcą w kwestiach moralnych, poniekąd można uznać, że w jakiejś części to dopełnienie lekcji wychowawczych?
Nie tylko uczniowie potrzebują takiej przestrzeni aksjologicznej w szkole. Z każdego przedmiotu muszą się dużo uczyć, ale coraz częściej przeżywają wypalenie, nie wiedzą po co mają tą wiedzę zdobywać, nie wiedzą po co żyć. Również na religii zdobywają wiedzę, ale nam chodzi przede wszystkim o zbudowanie w uczniu systemu szlachetności w oparciu o wiarę chrześcijańską. Istotą katechizowania jest przede wszystkim wychować człowieka, przekazać mu właściwie wartości, żeby w życiu dokonywał dobrych wyborów, żeby był dobry, mądry, uczciwy.
Świeckich nauczycieli religii proponowane zmiany dotkną najbardziej – tysiące osób straci pracę. Czy ten temat jest w ogóle w jakiś sposób poruszany przez ministerstwo? Czy proponowane są jakieś alternatywy?
Niestety nic nie jest nam proponowane. Pani minister powiedziała ostatnio, że większość katechetów i tak uczy jeszcze innych przedmiotów. Nie wiem czy tak jest, ale ja uczę jedynie religii i chcę jej nadal uczyć. Uważam, że większość katechetów chce uczyć religii, ponieważ w tym są specjalistami, co więcej – widzą wielką potrzebę jej nauczania wśród dzieci i młodzieży. Religia chrześcijańska jest fundamentem naszej społecznej moralności i z niej wyrosła nasza unikatowa cywilizacja.
W ogóle nie jest to obecnie dostrzegane, że wszystkie cywilizacje wyrosły z religii. Uderzenie w religię jest stąpaniem po cienkim lodzie. Mieliśmy już ideologie, które miały zwalczyć religię w XX wieku i strasznie to się skończyło. Mądra władza korzysta z religii, która wychowuje dobrego obywatela.
Czy katecheci świeccy mają swoje konkretne propozycje, jak zmienić sposób nauczania katechezy w szkole?
Głównym postulatem Stowarzyszenia Katechetów Świeckich jest zawarcie porozumienia ponad podziałami. Zostawmy religię z etyką w szkole zamiennie. Można popracować nad możliwością zaliczania modułowego obu tych przedmiotów. Niech np. dziecko uczy się jeden semestr na religii, drugi na etyce, jeżeli tak życzą sobie rodzice. To jest rozwiązanie kompromisowe, które według mnie zostałoby przyjęte przez wszystkich: rodziców, środowiska nauczycielskie, wychowawców. W naszej petycji nawiązujemy do preambuły naszej Konstytucji, która mówi, że jedni wywodzą wartości uniwersalne z Boga, inni z innych źródeł, ale wszystkim nam przecież chodzi o kształcenie duchowe intelektualne i moralne nowego pokolenia.
rozmawiała Paulina Armatys