Nasze projekty

Najdziwniejszy ze światów. Recenzja „Dziennika watykańskiego”

Gdzie ukryto urządzenie zagłuszające podczas konklawe w 2005 roku? Co odkryto podczas budowy podziemnego parkingu w Watykanie? - na te i wiele innych pytań w swojej najnowszej książce odpowiada watykanista John Thavis

Reklama

Najdziwniejszy ze światów. Recenzja

Odpowiedzi tych udziela tonem eksperta, ale nie mentora – ma świadomość, że przygniatająca większość czytelników jego książki znaczną część nazw własnych, miejsc, nazwisk i wydarzeń dopiero poznaje, dlatego z cierpliwością dobrotliwego specjalisty pochyla się i przybliża tajemniczość Watykanu prostym ciekawskim. Po ponad trzech dekadach pracy w najdziwniejszym ze światów – jak sam określa Watykan – wie o nim wszystko i takie też sprawia wrażenie. Widać w tej książce mocne przekonanie o swojej racji.

 

Reklama

Opowieść Thavisa – jak sam twierdzi – jest w pełni autentyczna i nic nie jest w niej wytworem ludzkiej wyobraźni, a wszystko stanowi jedynie wypadkową ludzkich błędów i ambicji. W dużej mierze jest to jednak historia fabularyzowana. Ma się wrażenie jakby swada, poszukiwanie sensacji, lekka ironiczność Dana Browna, połączone zostały z dziennikarską rzetelnością autorów takich jak np. John Allen (skądinąd wspomniany w tekście kilkukrotnie jako uczestnik wydarzeń).

 

Narracja prowadzona jest bardzo szczegółowo – precyzyjny opis drogi pracownika Bazyliki Świętego Piotra, pedantyczna relacja z obiadu dla dziennikarzy podczas lotu z Benedyktem XVI do Brazylii, czy po prostu sama mnogość nazwisk mogą zawrócić w głowie i całej książce dodają autentyzmu. Podczas lektury łatwo zapomnieć o podstawowym dualizmie, który unosi się nad każdą pracą dziennikarską. Dualizmie faktów i interpretacji.

Reklama

Najdziwniejszy ze światów. Recenzja

Czytelnik, dla którego lektura Dziennika watykańskiego będzie pierwszą w temacie szczegółów życia za Spiżową Bramą, może mieć tendencję do odwieszania na kołek krytycznego spojrzenia i wciągnąć się w porywającą opowieść starego wyjadacza, dla którego nic już w Watykanie nie jest zaskoczeniem. Jest to proces spontaniczny, ale nie do końca rozsądny.

 

Reklama

By nie pozostać gołosłownym wystarczy przytoczyć, co o konklawe, na którym wybrano kard. Ratzingera, pisze Thavis i porównać to z dziełami innych, nie mniej doświadczonych autorów. Wg podawanych przez watykanistę z Minnesoty informacji, wybór ten był do tego stopnia naturalny i oczywisty, że zakrawał o dopełnienie formalności i spodziewali się go nawet szeregowi gwardziści szwajcarscy. Tymczasem wielu dziennikarzy udowadniało, że nim wskazano Benedykta XVI, silnym konkurentem (choć brzmi to wybitnie niestosownie) był… jego następca – kard. Bergoglio. Ze środowiska kardynałów elektorów wyszły nawet głosy, że argentyński duchowny po trzecim głosowaniu sam zrezygnował, aby dać pierwszeństwo niemieckiemu prefektowi Kongregacji.

 

A to tylko jeden z przykładów, który pokazuje, że część interpretacji Thavisa to zawsze jedna z hipotez specjalisty, który mimo wszystkich swoich zalet, nie posiada monopolu na prawdę, ale stara się zrozumieć wydarzenia i ułożyć ze strzępków informacji mozaikę. Szalenie wiarygodną, ale tylko jedną z możliwych.

 

Książka bywa tendencyjna – ze swoimi sympatiami i niechęcią do poszczególnych osób autor niespecjalnie się kryje, więc uważny czytelnik zwróci na to uwagę i prędko zrozumie, w których miejscach wzmocnić czujność lektury. To oczywiście spory minus, ale da się nad nim przejść do porządku dziennego. Głównie dzięki czytelności tej postawy, bo Thavis na kartach swojego dzieła nie próbuje się maskować.

 

Najdziwniejszy ze światów. Recenzja

Autor nie unika trudnych tematów, nie ucieka od tabu, ale próbuje się z nim zmierzyć. Z jednej strony należy go za dziennikarską odwagę podziwiać i docenić zniuansowanie spraw zawiłych, wymagających nakreślenia szerokiego kontekstu, z drugiej – można odnieść wrażenie, jakby w jego opinii tylko używana przez niego narracja była uprawomocniona. Niby nie stawia ostrych tez (choć są wyjątki), jest wyważony w ocenach, ale między wierszami czai się nieznoszący sprzeciwu ton charakterystyczny dla średniego sortu przewodników wycieczek.

 

Można jednak wierzyć w dobre intencje watykanisty. Nie potępia, nie strzela na oślep oskarżeniami, potrafi być umiarkowany. Negatywny ton wielu wypowiedzi raczej nie wynika z jawnej niechęci wobec Kościoła, do czego czytelnik polskiej prasy zdołał przywyknąć. Krytykę generuje zawód wobec zachowań poszczególnych osób, instytucji mających nierzadko wielki wpływ na Kościół powszechny. Jest to krytyka z zasady konstruktywna, dostrzegająca więcej odcieni niż typowa dla wielu medialnych ekspertów tendencyjna monochromatyczność.

 

Zresztą tył książki zdobi pochwała autora za to, że udowadnia, że rzeczywistość ma niewiele wspólnego z medialnymi doniesieniami. Z tą tezą nie sposób nie zgodzić się już od pierwszych chwil lektury.

 

W czasach licealnych marzyło mi się zostanie watykanistą. Książka Thavisa przypomniała mi dlaczego.

 


Książka "Dziennik watykański. Serce Kościoła Katolickiego od kuchni: władza, ludzie, polityka" autorstwa Johna Thavisa ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

 

 

Fragment wstępu:

„Niniejsza książka jest dokumentem, nie wytworem wyobraźni. Wydarzenia w niej opisane naprawdę miały miejsce. […] Wszystkie postaci, bardziej i mniej znaczące, są prawdziwe. I chociaż niektóre historie mogą się wydawać lekko surrealistyczne, zapewniam, że żadna nie zrodziła się w mojej wyobraźni – całość stanowi rzetelną kronikę pewnego wycinka czasów na tym najdziwniejszym ze światów.


 



Przeczytaj również:


Nowoczesne papiestwo

Wywiad z Johnem Thavisem



 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę