Nasze projekty

Franciszek. Papież od A do Z

Papieża Franciszka cytuje się bardzo łatwo. Jest mówcą innego rodzaju, niż jego poprzednicy, których koniecznie trzeba przytaczać akapitami. Argentyńczyk to chodzący bon mot, człowiek-hasło

Reklama

I byłoby to plusem wyłącznie dodatnim, gdyby nie miało – jak niemal wszystko – swojej drugiej, ciemniejszej strony. Trudno tu obarczać jakąkolwiek winą papieża, ale ten styl wypowiedzi to woda na młyn mediów, które za punkt honoru przyjęły sobie dezinformowanie czytelników (swoją drogą brak słów komentarza na ten proceder). Warto zdawać sobie z tego sprawę.

Teksty internetowe „czyta się” najczęściej poprzestając na tytule. Właśnie dlatego ich przekaz rzadko jest w pełni zgodny z treścią tekstu. Zainteresowani tytułem czytają pierwszy, czasem ostatni akapit, ale tylko nieliczni zadają sobie trud przeczytania więcej niż 500 słów i inwestują w nieznaną treść cenne minuty swojego życia. Trudno szacować, jaki odsetek czytelników uległ już skrajnej manipulacji w sprawie nauczania papieża Franciszka na podstawie tytułów, ale to bardzo dobry temat na osobne badanie.

W każdym razie można bezpiecznie przyjąć, że ta metoda jest skuteczna. Przeinaczyć w artykule słowa Wikariusza Chrystusa i dodatkowo zniekształcić sam artykuł tytułem można bardzo łatwo.

Reklama

Wszyscy znamy słowa papieża mówiącego o bólu, jaki sprawia mu widok księdza w najnowszym modelu samochodu. Ten apel o świadome zubożenie i obniżenie rozbuchanych standardów życia wśród duchownych obiegł media w tempie ekspresowym i przez długie miesiące funkcjonował jako definicja nowego papieża. Papieża ubogiego. W równie błyskawicznym czasie (w tytułach aspirujących do poważnych, choć niektóre dawno przestały nimi być) dopisano do tych słów narrację, że księża mają przestać się wozić samochodami i powinni je oddać biednym. Gazeta Wyborcza przytoczyła nawet – dla wzmocnienia przekazu – papieski żart, że duchowni powinni poruszać się rowerem. Na podstawie jednego hasła, którego wcale nie trzeba było przekłamywać, zbudowano prawdziwą legendę.

 

Pope_Francis_Malacanang_7

Reklama

 

Problem w tym, że Franciszka – jak to zwykle – zacytowano tylko do połowy. Część wypowiedzi nadająca się do szczucia i utylitarnego wykorzystania została łatwo przemielona. O dalszej zapomniano.

A przecież kolejnym zdaniem papieża było jasne stwierdzenie, że samochody mieć można i że są potrzebne. Można by napisać, że media nie potrafią przytaczać słów w kontekście, gdyby nie to, że doskonale wiedzą, co robią. Świadomie cytują papieża od A do M, może w przypływie dobroci do O. Nigdy do Z.

Reklama

Dosłownie kilka dni temu papież zaapelował o przyjęcie rodzin uchodźców przez każdą z parafii. Gazety, które z przymiotnika parafialny czyniły przez lata synonim żenady i zaściankowości prześcigały się w owacjach, zaczęły rozliczać biskupów z dekalogu i znajomości dogmatu o papieskiej nieomylności. Słowa klucze, czyli rodzina i uchodźcy, zostały sprowadzone do postulatu niekontrolowanego otwarcia granic imigrantom i stworzenia im kulturowych i religijnych enklaw, co – jak można się domyśleć – stoi na antypodach intencji Franciszka. Ta manipulacja nie byłaby aż tak prosta, gdyby 10 miesięcy temu papież został przez niekatolickie media rzetelnie zacytowany po przemówieniu w Parlamencie Europejskim, w którym głosił transcendentalną godność człowieka i zaproponowanie imigrantom własnej tradycji kulturowej, a co za tym idzie chrześcijaństwa. Niestety z półgodzinnego przemówienia w mediach pozostało tylko hasło porównujące Europę do bezpłodnej babci. Papież znów godny cytowania tylko wyrywkowo, od A do K.

Ale gdyby apel o przyjęcie uchodźców przez parafie został przeczytany w kontekście tego przemówienia, szumu by nie było. A jak wiemy, nie chodzi o informację, a o szum.

Zresztą zupełnie podobną sytuację mieliśmy dosłownie chwilę później. Papież w Roku Miłosierdzia pozwolił – przepraszam za słowo – szeregowym duchownym na rozgrzeszanie winnych aborcji i ten wyjątkowy, ale prosty w interpretacji komunikat przerósł poziom rzetelności dziennikarzy piszących o reformie, prawdziwej bombie i bardziej ludzkiej twarzy Kościoła, co z rzeczywistością miało wspólnego – przyznajmy – niewiele.

Swoją drogą ciekawe, że bardziej ludzka twarz Kościoła zawsze okazuje się być twarzą relatywizującą wszelkie zło i skandującą niczym kibic: nic się nie stało! Jeżeli Kościół będzie bardziej ludzki tylko wtedy, gdy zacznie kibicować grzechowi, trzeba go koniecznie odczłowieczyć.

Papież swoją decyzją nie stworzył precedensu, nie zrewolucjonizował konfesjonałów, nie ominął przepisów, ale… zrealizował je. Podobnie jak proboszcz lub biskup udzielający dyspensy nie wyraża pogardy dla prawa kościelnego, ale je urzeczywistnia. Tymczasem decyzja Franciszka znów odczytana została tylko do losowo wybranej litery alfabetu, bez kontekstu, tworząc dezinformacyjną wydmuszkę. Celowo.

I tak dzień po dniu niczego nieświadomy papież jest coraz to większym rewolucjonistą. Historia będzie się kiedyś z tego śmiać.

Oby.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę