Nasze projekty

Amoris Laetitia. Adhortacja mediów

Ogromna siła oddziaływania mediów na poszczególne społeczeństwa to niepodlegający dyskusji truizm. Nie jest to mechanizm całkowicie pozbawiony zalet, ale zdarza się, że owa siła wykorzystywana jest raczej w służbie dezinformacji niż rzetelnego dziennikarstwa. A wtedy konsekwencje bywają opłakane

Reklama

W kontekście Soboru Watykańskiego II głośnym echem długo rezonował komentarz Benedykta XVI, który zestawił ze sobą dwie rzeczywistości: Sobór Ojców, ilustrujący intencje uczestników soboru i jego ustalenia oraz Sobór Mediów, czyli wypadkową wszystkich stereotypów i doniesień komentatorów, która znacznie różniła się od tego, co postanowiono za Spiżową Bramą, a która – co w tym wszystkim najistotniejsze! – dla przeciętnego odbiorcy stanowiła niemal nowy dogmat. Ta papieska diagnoza naświetlała jeden z większych problemów, z jakimi mierzy się Kościół współcześnie – powszechność przekłamań co do autentycznej nauki Kościoła.

Słuszność tego komentarza i wciąż trwające skutki mechanizmu zakłamań łatwo dostrzec również dziś i to niekoniecznie w perspektywie dokumentów Soboru Watykańskiego II. Analogiczny proces widać bowiem np. w przypadku ostatniej adhortacji papieża Franciszka – Amoris Laetitia.

Reklama

Kard. Antonio Cañizares Llovera, arcybiskup metropolita Walencji, były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, w zeszłym miesiącu wygłosił kazanie broniące tradycyjnych wartości. Oprócz pochwały rodziny mówił także o zagrożeniu, jakie stanowi dla niej „ideologia gender”, co spowodowało w Hiszpanii reakcje medialne graniczące z furią. I nie byłaby to historia warta szczegółowego prześledzenia, gdyby nie argumentacja związana z kwietniowym dokumentem podsumowującym ostatnie synody o rodzinie.

Reklama

Okazuje się bowiem, że część hiszpańskich komentatorów w swojej krytyce kardynała odwołuje się do nauczania i „niepotępiającej” postawy papieża. Przesłanką jest tu nauczanie Kościoła za sprawą Franciszka rzekomo ewoluujące od hermetycznie zamkniętego, doktrynalnego formalizmu do troskliwej, duszpasterskiej wyrozumiałości, która z perspektywy tego, co Kościół głosi od zarania, przybiera formę raczej indyferentyzmu niż troski. Jak się okazuje, opinia publiczna przekonana jest o słuszności takiego postawienia sprawy i domaga się odwołania „kontrowersyjnego” – tak, na takie miano można zasłużyć prezentując jako biskup nauczanie Kościoła – hierarchy.

Pope Francis leads the morning session of the Synod

Reklama

Choć absurdalność tego zjawiska nie przestaje zadziwiać, dla człowieka obserwującego polską debatę nad sprawami okołokościelnymi nie jest to mechanizm nowy. Aby nie być gołosłownym wystarczy przypomnieć, że podobne głosy podnosiły się w Polsce przeciwko biskupom i księżom, tłumaczącym, że wystosowany we wrześniu papieski apel o przyjmowanie uchodźców przez parafie nie jest kategorycznym rozkazem i podlega dyskusji. Wtedy dla statystycznego odbiorcy medialnych komentarzy sprawa wydawała się prosta: papież Franciszek kierowany miłosierdziem apeluje do katolików, a polscy biskupi i konserwatywni politycy są mu nieposłuszni. Taka narracja funkcjonuje do dziś, mimo, że w zeszłym miesiącu papież Franciszek w wywiadzie dla francuskiej agencji La Croix dookreślił swoje stanowisko, przestrzegając przed „nierozważnym otwieraniem drzwi za szeroko”.

Podobnie jest zatem w sprawie kard. Llovery. Wystąpienie przeciwko dogmatyzowaniu kulturowości płci i prezentowanie tego zjawiska w charakterze zagrożenia dla współczesnej rodziny ściąga czarne chmury nad głowę hierarchy, którego chłosta się papieżem Franciszkiem, mającego na ten temat identyczne zdanie! „Inne wyzwanie wyłania się z różnych form ideologii, ogólnie zwanej „gender”, która „zaprzecza różnicy i naturalnej komplementarności mężczyzny i kobiety. Ukazuje ona społeczeństwo bez różnic płciowych i banalizuje podstawy antropologiczne rodziny” (AL 56) – pisze Wikariusz Chrystusa w dokumencie podsumowującym synodalne dyskusje.

Rzecz w tym, że dla zwykłego obserwatora, który ostatnie kościelne wydarzenia oraz prezentację adhortacji śledził za pośrednictwem mediów, temat „gender” nie pojawia się w dokumencie w tonie innym niż aprobujący. A jest tak dlatego, że wśród wszystkich treści, które pojawiają się w ramach wniosków po biskupich i eksperckich dyskusjach nagłaśniany był jedynie margines dotyczący sytuacji nieuregulowanych.

Trudno o większą skalę dezinformacji.

Problem, zasygnalizowany we wspomnianym już wyżej komentarzu Benedykta XVI, nie jest ani nowy, ani prosty do zażegnania. W życiu przeciętnego Kowalskiego na jedno niedzielne kazanie przypada bowiem kilka dni na lekturę nierzetelnych komentarzy, zakłamujących rzeczywistość. Jednak przypadek hiszpańskiego kardynała pokazuje, że warto znaleźć zaufane źródło informacji o Kościele – w przeciwnym wypadku można nieświadomie długo żyć w mydlanej bańce niedoinformowania.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę