„Najgorszym dniem mojego życia był 13 sierpnia 1944 roku. Niedziela. Przebywałam wówczas na kwaterze przy ulicy Kilińskiego na Starówce.”
Najgorsza była bezradność. Na naszych oczach, w pierwszym powstańczym szturmie, zginęło tylu naszych kolegów. My zaś nie mogliśmy nic zrobić.
„Fred” pojękiwał cichutko i pytał się mnie, czy będzie żyć. A ja siedziałam przy nim, trzymałam go za rękę i zapewniałam go, że tak. Że przecież musi dorosnąć i się ze mną ożenić. Mieliśmy przecież naszą umowę…