Nasze projekty

Studencka solidarność

Zawsze była w nich siła, o czym nie raz przekonała się polska historia. Dziś można myśleć o nich różnie, ale to tylko z tego powodu, że są niezwykle barwną i różnorodną grupą. Rzecz jasna, mowa o studentach, którzy solidarnie wypełniają biblioteki, puby i ulice dużych miast.

Reklama

Wspólne oswajanie wilka

 

Na pytanie o najbardziej szalony czas w roku akademickim zgodnie odpowiadają: „sesja!”. Słowo, które czasem budzi grozę, a niekiedy potrafi wpędzić bystrych z natury ludzi w intelektualną depresję. Cóż, przynajmniej nie jest nudno. Przecież trzeba się nieźle nagimnastykować, aby w dwa wieczory opanować 300 stronicowy materiał. Wspólnie sieją panikę na portalach społecznościowych, gdzie pod koniec stycznia można przeczytać wiele wpisów o iście apokaliptycznej wymowie: „moja głowa za chwilę eksploduje!”, „prędzej umrę niż to ogarnę!”, „it’s too late”… Razem też próbują znaleźć sposób, aby oswoić wilka, któremu na imię sesja. Tutaj gama możliwości jest ogromna. Ten, kto potrafił ubrać w słowa głębokie aczkolwiek czasem chaotyczne myśli profesora, może podzielić się swoimi notatkami. Niektóre uczelnie już na początku zwariowanego miesiąca organizują warsztaty technik pamięciowych, które doskonale zdają egzamin. Sesja bez ściągania? Niejeden przekonał się, że to możliwe. Dla mniej ambitnych funkcjonują również giełdy ze ściągami. Ponoć najwięcej można się nauczyć sporządzając ściągi. I nie raz zdarza się, że autor nie potrzebuje ich w trakcie egzaminu. Sesja oznacza również solidarność w niewyspaniu. Pewna pani w autobusie zgorszyła się na widok przysypiającej dziewczyny. Była przekonana, że siedzi koło niej nietrzeźwa imprezowiczka. Na uczelni przy automacie z kawą wszyscy rozumieją w czym rzecz i nikt nie zadaje głupich pytań. Na imprezowanie – również wspólne, a jakżeby inaczej – przyjdzie czas.

Reklama

Studencka solidarność

Studenci nie donoszą

 

Reklama

Studenci potrafią działać razem. I jak się okazuje, brać studencka potrafi wspólnie okiełznać nie tylko sesję. Liczne koła naukowe to dowód na to, że młodzi ludzie lubią – mimo powszechnie panującego przekonania o wtórnym analfabetyzmie i ubóstwie intelektualnym – gromadzić się wokół ciekawych zagadnień i odkrywać nowe lądy. Wspólnie stawiają czoła absurdom uczelnianej rzeczywistości. Kto z nich nie zna niekończących się kolejek do dziekanatu, gaszącej wszelki zapał „papierkologii” czy unoszącej się w powietrzu dezinformacji? Niewykluczone, że pewnego dnia gorąca krew młodych idealistów i buntowników przyczyni się do zamachu na administracyjne absurdy. Każdej rewolucji towarzyszy jednak humor, a dowcipów o uniwersyteckich realiach powstało już bardzo wiele. Grunt to umieć zachować dystans. Nie tylko do siebie, ale także i do tych, którzy z braku miejsca na twardym dysku swojej pamięci, ściągają na egzaminach. Studenci nie donoszą na siebie nawzajem, bo „donos” jest pojęciem, które znajduje się na czarnej liście studenckiego kodeksu etycznego. Zasady są jasne. Propagowanie innych metod niż ściągi na podeszwach czy etykietkach od wody mineralnej jest na porządku dziennym. Ale ktoś, kto niszczy innych będzie cieszył się złą sławą. Bo, solidarność studencka ocalała w prostych współczesnych formach, choć nikt dziś nie szykuje spektakularnych zrywów na miarę historycznej Solidarności. I może dobrze, że istnieje chociaż tutaj, skoro na tak wielu obszarach jest już reliktem…

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę