Nie tylko przeczytałam, co dokładnie powiedział metropolita krakowski, ale mam też za sobą naprawdę niezły singielski staż. Wiele razy zdarzyło się, że ktoś patrząc na moje życie – wypełnione pracą, spotkaniami z przyjaciółmi, wyjazdami, kolejnymi randkami – powiedział mi karcącym tonem, że przecież trzeba się w końcu ustatkować. Napominający to zazwyczaj osoba żyjąca w szczęśliwym małżeństwie, wychowująca piękne, różowe bobasy, nie mająca czasu na to, by ugryźć się w język, zanim niesłusznie osądzi kogoś, kto chętnie „uwiązałby się” na całe życie i zajął zmienianiem pieluch. Ale uwaga! Słowa abp. Jędraszewskiego nie wpisują się w ten głos.
W czasie homilii, którą już wielokrotnie skomentowano, przekształcono i wyszydzono, abp Marek Jędraszewski cytuje św. Pawła „nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie”. Rozwijając tę myśl dodaje „pełnia życia, która sprawia, że żyjemy z innymi i dla innych to pełnia, którą osiąga się w życiu małżeńskim i rodzinnym. Wbrew temu co głoszą modne ideologie, człowiek nie żyje i nie umiera dla siebie. W społeczeństwie singli człowiek egzystuje jako samotna wyspa, przelotne związki z innymi są nietrwałe i zawierane bez zobowiązań.”
Singlizm to stan ducha, a nie status związku
Można trwać w wieloletniej relacji, można nawet powiedzieć sobie sakramentalne tak i z powodzeniem tworzyć społeczeństwo singli. Skupieni na sobie, zapatrzeni w siebie, w swoje potrzebny, rozwój, karmiący swój egoizm i nastawieni na wygodę, tworzymy społeczeństwo singli.
Na przeciwnym biegunie są ludzie, których życie jest służbą. To ci, którzy każdego dnia dają się połamać, na wzór eucharystycznego Chrystusa – współmałżonkowi, dzieciom, przyjaciołom, parafianom, innym ludziom.
Dlaczego „singlizm” jest taki zły? Czy biskup powinien o nim mówić z ambony?
Ten styl życia, wskazuje nam, by zawsze wybierać to, co dla nas dobre – w znaczeniu wygodne, przyjemne. Dlatego coraz łatwiej porzucić kogoś, komu przysięgało się miłość do końca życia. Łatwiej też uznać, że to, co widzimy na badaniu USG jest jednak zlepkiem komórek, a nie wyczekiwanym bobasem, bo dodatkowy chromosom nie pasuje do naszego wyobrażenia pachnącego fiołkami rodzicielstwa.
Przeczytaj również
Gdy myślę singlizm…
Nie widzę osoby siedzącej samotnie przy stoliku w restauracji, ani w kinowej sali. Symbolem tego są raczej zdjęcia pozycjonowane na Instagramie jako najpopularniejsze. Taki wielki album „ja, moja piękna twarz, moje nowe rzęsy, moja inwestycja w siebie”. Coś, o czym papież Franciszek – mając na myśli portale społecznościowe – pisał „to, co powinno być oknem na świat, staje się zatem witryną, w której eksponuje się własny narcyzm”. Od tego zapatrzenia i zachwytu sobą, przechodzimy do miłości, oczywiście do nas samych. Gdy nagle ktoś jasno i wprost mówi, że to relacja niezdrowa, niszcząca, że trzeba ją zakończyć, oburzamy się, denerwujemy i atakujemy tego, kto odważył się powiedzieć, że król jest nagi.
W Kościele wszyscy jesteśmy ważni. Świeccy i duchowni. Młodzi i starzy. Małżonkowie i żyjący w pojedynkę. Tworzymy wspólnotę, a nie samotne wyspy, dlatego też jeden drugiego brzemiona nosimy.
Czego sobie i Państwu życzę.