Pewnie go w ogóle nie znał, pewnie nic o nim nie wiedział. Wystarczyło jedno zdanie, jedno spojrzenie.
W dziewiątym rozdziale Księgi Sędziów można znaleźć dosyć dziwną bajkę. Bajkę, w której drzewa wybierają spośród siebie króla. Jest tam opowieść o zebraniu drzew, które próbowały namaścić jedno, żeby zostało władcą między nimi.
Kiedy się poczyta prawo izraelskie, to trzeba by przypuszczać, że nie było to jakieś straszne wycie dlatego, że nie wolno było bardzo głośno opłakiwać skazańców, tych, którzy byli kryminalistami i byli godni śmierci – skazanych na śmierć. Nie wolno ich było głośno opłakiwać tak, jak normalnych zmarłych.
Pewnie się opierał, pewnie nie chciał, pewnie był bardzo zły, bo pewnie się spieszył do domu na święto, żeby wszystko przygotować, a tutaj musiał brać udział w tej egzekucji. To jest taka pomoc, której się nie chce, taka pomoc, na którą się nie ma ochoty, której się, broń Boże, nie chce udzielać.
Tuż przed swoją męką, w trakcie Ostatniej Wieczerzy, Pan Jezus zostawił swoim uczniom bardzo wiele słów. Wśród tych wszystkich słów, wśród tych myśli, które tam są podane, jest takie jedno zdanie, które zazwyczaj omijamy albo przechodzimy nad nim do porządku dziennego, bo ono brzmi tak pobożnie.
Pana Jezusa zaprowadzono na dziedziniec, gdzie Go przywiązano do słupa i gdzie, jak mówi Biblia, okrutnie Go ubiczowano i udręczono. Zazwyczaj w tym biczowaniu widzimy przede wszystkim bolesne, cierpiące upokorzenie ciała, ale jest tam coś więcej. Tam wydarzyło się coś znacznie poważniejszego i Jezus przyjął to biczowanie zupełnie z innego powodu.
W pewnym momencie Piłat pyta Pana Jezusa: „Skąd Ty jesteś?”, tak, jakby chciał się dowiedzieć: „Kim naprawdę jesteś? Mówią o Tobie bardzo wiele rzeczy. Żydzi mówią o Tobie jedno, Ty mi opowiadasz inne rzeczy o sobie. Nie mam pojęcia, kim tak naprawdę jesteś.”
Nie wystarczy wysłuchać rekolekcji. Trzeba zacząć zmieniać swoje życie. Publikujemy zadania, z którymi warto się zmierzyć.
W opisie Ewangelii jest pewnego rodzaju dziura w wydarzeniach, którą trzeba sobie jakoś domyślić, żeby zobaczyć cały ciąg wydarzeń, który był związany z aresztowaniem i potem sądem Pana Jezusa. Po tym, jak Go związano jak zbója w ogrodzie oliwnym, jak kryminalistę zaprowadzono na sąd do Annasza i Kajfasza, to tracimy z oczu uczniów Pana Jezusa. Byli w ogrodzie oliwnym, uciekli stamtąd, pewnie się rozproszyli we wszelkie możliwe strony, a potem dwóch z nich znajdujemy nagle na dziedzińcu arcykapłana.
Sądzili Go przez całą noc i potem jeszcze przez poranek. Wlekli Go od jednego sądu, od jednych oczu do drugich. Od Annasza do Kajfasza, do Heroda, do Piłata tak, jakby wszyscy bali się wydać wyrok i jednocześnie wszyscy bardzo chcieli ten wyrok wydać.
Nasz grzech – ten pierwszy grzech Adama i potem każdy następny grzech to nie jest przekroczenie prawa, to nie jest złamanie przykazań, to nie jest nieposłuszeństwo jakiemuś systemowi wartości, tylko to jest zawsze zdrada – mówi o. Adam Szustak.