Nasze projekty

Tak, to naprawdę Franciszek. Socci nie ma racji

Analiza regulaminu konklawe pokazuje, że Socci nie ma racji

“Czy to naprawdę Franciszek?” to po prostu mało wiarygodna książka. Została wydana we Włoszech w 2014 roku, a dopiero teraz w Polsce, przez mało znane wydawnictwo. Opiera się na dwóch tezach. Pierwsza z nich dotyczy rezygnacji Benedykta XVI: autor Antonio Socci próbuje udowodnić, że Benedykt nadal jest papieżem, bo ustąpienie miało charakter tylko administracyjny. Druga – dotyczy wyboru Franciszka. Poznajemy tajemnice konklawe 13 marca 2013, czyli dnia wyboru papieża. Dowiadujemy się, iż wybór Franciszka miałby być nieważny.

Obie tezy przyłożone do siebie dają logiczny wynik, że papieżem w tej chwili jest Benedykt XVI, nie Franciszek, i czeka na odpowiednią chwilę, by wrócić na Tron Piotrowy.

Reklama

„Non e’ Francesco”

Polski tytuł nie oddaje dramaturgii i wieloznaczności zawartej we włoskim oryginale. „Non e’ Francesca” to włoski szlagier sprzed lat Lucciego Battisti, szlagier we właściwym tego słowa znaczeniu: nucony swego czasu przez każdego Włocha, zwłaszcza wtedy, gdy przeżywał on rozczarowanie melodyjnie opisywane w piosence. A ta opisuje dramat człowieka, który nie chce uwierzyć, że jego Franciszkę ktoś widział z innym mężczyzną. “To nie Franciszka – uparcie powtarza, choć pełen żalu i goryczy – ta, którą widziałeś to nie Franciszka” Z opisu podobna, ale to nie może być ona, moja Franciszka.

Reklama

“To nie Franciszek” – mówi Socci, pełen żalu i goryczy, rozczarowany obecnym pontyfikatem.

Reklama

W niemal 450 stronicowej książce najwięcej jest właśnie rozczarowania. Rozczarowania papieżem. Za jego “liberalizm”, poglądy, niespójne wypowiedzi, wizerunek daleki od pełnego powagi Benedykta XVI czy odpowiedzialnej dobroci Jana Pawła II. Mają rację ci, którzy mówią, że owo rozczarowanie podziela wielu wiernych. Tym bardziej Socci, bliski poglądom tradycjonalistycznym człowiek, którego “papieżem życia” był Benedykt XVI, silnie nakierowany na ten model Kościoła, w którym najmniej zmian soborowych, nowoczesności, a najwięcej “tradycji” pisanej przede wszystkim przez małe t.

Z tym rozczarowaniem polemizować również warto, ale nie teraz. Podobnie jak z tezą o “fasadowej” rezygnacji Benedykta XVI, która najkrócej mówiąc oparta jest na nieufności wobec słów jego samego, gdy kilka razy potwierdził ważność swojego wyboru, opisał motywy, podkreślając wolność i brak jakiejkolwiek presji. Wskazał, że jedynym papieżem jest Franciszek. Inna sprawa, że teza o trwającym pontyfikacie Benedykta oparta jest na nieuwzględnianiu prawa kanonicznego, które dopuszcza przecież zakończenie pontyfikatu z powodu rezygnacji – a nie tylko śmierci – papieża.

Historia spekulacji

Zajmijmy się naczelnym argumentem, czyli historią popołudnia 13 marca 2013 roku. Co się stało wtedy w Kaplicy Sykstyńskiej? Nie wie nikt poza gronem kardynałów elektorów wybierających papieża. A ich obowiązuje tajemnica. Jednak Socci wyważa drzwi Kaplicy Sykstyńskiej i ujawnia, co miałoby się stać.

Już kilka dni po zakończonych wyborach – nie tylko tych ostatnich, ale każdych poprzednich – publikowane są rekonstrukcje zdarzeń. Jaka jest ich wartość? Pod względem medialnym ogromna. Posiłkujemy się nimi często, opowiadając kulisy wyboru Jana Pawła II, Benedykta XVI, a teraz właśnie Franciszka. Za każdym razem, gdy wspominamy kardynała Wyszyńskiego, który na pytanie innego z purpuratów w kuluarach: “A może papież z Polski?” miał odpowiedzieć “Jestem już na to za stary”, zapominamy, że nie ma żadnych dowodów na prawdziwość tych często anegdotycznych historii. Nie ma właściwie możliwości udowodnienia, że było inaczej (z jednym wyjątkiem, o czym za chwilę). Ale nie ma też żadnego argumentu na ich wiarygodność. Ich jedyną siłą jest wyłącznie to, że w ogóle powstały i jako tako odwołują się do rzeczywistości.

Jak bardzo mogą okazać się one niewiarygodne, ilustruje jeden przykład. Przed wyborem papieża Franciszka powtarzana była w mediach teza o tym, iż był on faworytem już podczas konklawe w 2005 roku, przegrywając ostatecznie w ostatnim głosowaniu z kard. Ratzingerem. Pojawiła się późno, bo wcześniej “obowiązywała” spekulacja o pojedynku między kard. Ratzingerem a Tettamanzim (a jeszcze żeby skomplikować historię, jeszcze wcześniej konkurentem Benedykta XVI miał być kard. Martini). Pewnie ta nowa obowiązywałaby nadal, gdyby nie to, że… zdementował ją sam papież Franciszek. Papieże to bowiem jedyne osoby, które w myśl konstytucji o konklawe dysponują jego tajemnicą. Na pytanie dziennikarza meksykańskiej telewizji: “Czy to prawda, że na poprzednim konklawe Wasza Świątobliwość otrzymał około czterdziestu głosów?” papież odparł zdecydowanie: “Nie”.*

Nie zmienia to jednak faktu, że teza o 40 głosach kard. Bergoglio w 2005 roku znajduje swoje potwierdzenie w największej obecnie encyklopedii świata, czyli Wikipedii (co dla wielu moich adwersarzy do dziś jest najpoważniejszym, i niestety jedynym, argumentem w dyskusji)

Jednak żadnych spekulacji nie użyje w swojej pracy badawczej dojrzały publicysta. Nie zapominajmy zatem nigdy, że mamy do czynienia właśnie ze spekulacjami, o których prawdziwości nic nie możemy powiedzieć. Bardziej przypominają przepowiednie, które tracą swą ważność dokładnie wtedy, gdy tylko przepowiadane wydarzenie właśnie następuje. Kto wie, czy ta opisana przez Antonio Socciego nie zostanie zdementowana za kilka lat równie niespodziewanie.

Italy - Religion - Pope Francis leads extraordinary Consistory at the Vatican

Nieważne głosowanie?

Zagadka dość długiego oczekiwania na dym, biały czy czarny, we wtorek, 13 marca, u wielu wywołała pytania, co też mogło się stać, że czekamy tak długo – dłużej niż w 2005 roku, dłużej niż w roku 1978. U tych, którzy znają historię konklawe, w pierwszym odruchu na myśl przychodziła konieczność powtórnego głosowania. Ale równie dobrze można wyobrazić sobie przynajmniej kilka innych scenariuszy, na przykład taki, że popołudniowe głosowania po prostu później się zaczęły.

Antonio Socci, powołując się na relację Elisabetty Pique, uważa że nastąpiło właśnie powtórne głosowanie. Pique to dziennikarka, która jeszcze w 2013 roku opublikowała biografię “Franciszek. życie i rewolucja”. To tam znalazła się – szeroko komentowana w mediach – rekonstrukcja konklawe, w tym pewien zauważony przez Socciego szczegół:

Po głosowaniu, a przed odczytaniem kartek, kardynał-skutator, który najpierw miesza kartki znajdujące się w urnie, spostrzega, że jest o jedną za dużo. Jest ich 116, a nie 115, jak powinno być. Wygląda na to, że przez pomyłę któryś purpurat wrzucił dwie kartki… To głosowanie zostaje anulowane.

Antonio Socci przypomina punkt 69 “Universi Dominici Gregis”, konstytucji regulującej przebieg konklawe:

69. Skrutatorzy siadają za stołem ustawionym przed ołtarzem; pierwszy z nich bierze kartę, otwiera ją, spogląda na wypisane imię elekta i przekazuje drugiemu liczącemu; ten, sprawdziwszy ponownie imię elekta, przekazuje kartę trzeciemu, który czyta je głośno i zrozumiale, w ten sposób, aby wszyscy obecni elektorzy mogli zaznaczyć głos na specjalnie przygotowanym arkuszu papieru. On sam odnotowuje imię odczytane z karty. Jeśli przy otwieraniu głosów Skrutatorzy znaleźliby dwie karty do głosowania zgięte w taki sposób, że wydawałyby się wypełnione przez tego samego elektora i gdyby zawierały to samo imię, powinny być policzone tylko jako jeden głos, jeśli natomiast zawierają dwa różne imiona, żaden z dwóch głosów nie będzie ważny; jednak w żadnym z tych dwóch przypadków nie unieważnia się głosowania.

To doprowadza do konkluzji kluczowej dla książki, że wybór papieża był i jest nieważny, że “to nie Franciszek”, bo – znów zacytujmy konstytucję apostolską i jej punkt 76:

Jeśli wybór nastąpiłby w inny sposób niż jest to ustalone w niniejszej Konstytucji lub nie byłyby zachowane warunki tu ustalone, wybór jest przez to samo niebyły i nieważny, bez potrzeby wydawania jakiejkolwiek deklaracji w tym względzie, a więc nie daje on żadnego prawa osobie wybranej

Punkt 68

Tyle że… jest jeszcze punkt 68. Oto on:

68. Gdy wszyscy Kardynałowie elektorzy złożą swoje karty do urny, pierwszy Skrutator potrząsa nią kilka razy, by wymieszać karty i zaraz po tym ostatni ze Skrutatorów przystępuje do ich liczenia, wyjmując w sposób widoczny każdą z osobna z urny i kładąc ją do innego pustego naczynia, przygotowanego wcześniej w tym celu. Jeśli liczba kart nie odpowiada liczbie elektorów, należy spalić je wszystkie i bezpośrednio po tym przystąpić do drugiego głosowania; jeśli natomiast odpowiada liczbie elektorów, następuje obliczanie kart tak, jak wskazano poniżej.” W takim wypadku należy powtórzyć głosowanie.

W tej chwili każdy z czytelników dysponuje wystarczającą wiedzą, by ocenić, która sytuacja – w relacji Elisabetty Pique – nastąpiła: ta opisana w punkcie 68, czy też ta opisana w punkcie 69. Czy chodziło Pique o liczenie głosów, czyli stwierdzenie, czy liczba kartek zgadza się z liczbą obecnych kardynałów (68), czy też o ten etap procedury, kiedy to po przeliczeniu głosów przystępuje się do odczytywania nazwisk tam wpisanych i przypisywania głosów poszczególnym kardynałom (69).

Odpowiedź jest jedna – chodzi o ten wcześniejszy etap, obowiązuje zatem punkt 68 skutkujący powtórzeniem głosowania. Nie ma znaczenia szczegół uwzględniony w relacji Pique, iż druga kartka złączyła się z pierwszą. Ważne, że błąd został zauważony.

Gdyby we wcześniejszym etapie przeoczono zlepione kartki i zauważono dopiero w kolejnym – po tym jak skrutatorzy zasiadają za stołem ustawionym przed ołtarzem – wtedy, rzeczywiście, głosowania się nie powtarza.

Lightmatter_Sistine_Chapel_ceiling

Jak czy kiedy?

Sam Socci zauważa słabość swej argumentacji.  W kolejnych rozdziałach interpretuje jednak przepisy w taki sposób, by przekonać do swojej racji. Przyjmuje kryterium “jak” (problem dwóch złączonych kartek), zamiast kryterium “kiedy” (na którym etapie dostrzeżono wadę). Jednak nie ma racji – punkty literalnie odnoszą się do dwóch różnych etapów procedury. Wskazują na to szczegółowe określenia oraz opis postępowania, jak choćby słowa rozpoczynające punkt 69: Skrutatorzy siadają za stołem ustawionym przed ołtarzem… to od tego momentu, a nie wcześniej, rozpoczyna się szczegółowo opisana procedura, gdzie mowa o możliwości dwóch przyczepionych, wcześniej nie zauważonych, kartek, która jednak nie może być już przerwana koniecznością powtórnego głosowania.

Jeśli ktoś nadal podziela wątpliwości Socciego odnośnie obowiązywania kryterium “jak”, a nie kryterium “kiedy”, niech się zapozna z konstytucją Piusa X “Vacantis Apostolicae Sedis” z 1904 roku (przydatna znajomość łaciny). To z tamtego tekstu, tyle że uproszczonego i po uwzględnieniu zmian i reform, pochodzą przepisy w kolejnych regulaminach konklawe aż po “Universi Dominici Gregis” Jana Pawła II, które obowiązywało w 2013 roku. W tym łacińskim tekście – a pamiętajmy, że głosy wtedy nie były jeszcze anonimowe, lecz podpisywane – najlepiej widać szczegółowo omówioną zasadę krok po kroku, logikę “etapu” a nie “problemu”. Interesujący nas etap jest opisany w punktach 81-83. Innymi słowy, “złączone dwie kartki” zauważone podczas liczenia – skutkują unieważnieniem głosowania i jego powtórzeniem. Zauważone natomiast w następnym – nie przerywają go, wbrew temu, co sugeruje Socci

Dwa czy trzy?

Socci, argumentując niezgodność z regułami konklawe, powołuje się też na inny przepis, który mówi o liczbie głosowań przeprowadzonych o danej porze dnia. Regulamin mówi bowiem o dwóch głosowaniach rano i wieczorem. Jeśli głosowanie powtórzono – rozumuje Socci – głosowania popołudniowe były w rzeczywistości trzy, czyli pięć w ciągu dnia, a to przecież niezgodne z przepisami. Nieprawda. Reasumpcja głosowania nie jest liczona jako nowe, lecz powtórzone głosowanie. Co więcej, o powtórzeniu głosowania mówi wprost punkt 68, nie uzależniając tego od pytania, które to głosowanie w ciągu dnia. To “piąte” głosowanie w rzeczywistości nadal byłoby czwartym, tyle że powtórzonym.

Tyle teorii, tyle reguł konklawe i tyle spekulacji. Jak było w rzeczywistości? Czy były dwa popołudniowe głosowania, czy też trzy – w tym jedno powtórzone? Czy mamy szansę się tego kiedykolwiek dowiedzieć?

A może warto raz jeszcze przeczytać jedyne jak na razie historyczne i wiarygodne źródło mówiące o przebiegu konklawe z 2013 roku czyli słowa samego Franciszka z marca tego roku:

A kiedy wróciliśmy po południu, wszystko było dokonane. Po dwóch głosowaniach wszystko się zakończyło. To znaczy, także dla mnie było to zaskoczenie. Co mi się przydarzyło? Podczas pierwszego głosowania popołudniowego, kiedy widziałem, że sytuacja jest już nieodwracalna, miałem obok siebie – a chcę to opowiedzieć ze względu na przyjaźń – kard. Hummesa, który dla mnie jest wielkim człowiekiem. W jego wieku jest delegatem Konferencji Episkopatu ds. Amazonii. Tam wsiada na łódkę i jedzie odwiedzać kościoły. Był przy mnie i w połowie pierwszego głosowania popołudniowego – bowiem było też drugie – kiedy sprawa była już oczywista, podszedł do mnie i powiedział mi: «Nie przejmuj się, tak działa Duch Święty». Tym wywołał u mnie uśmiech. Następnie, w czasie drugiego głosowania, kiedy dochodzi się do dwóch trzecich, zawsze są oklaski. Na wszystkich konklawe się oklaskuje.

Wywiad z papieżem 

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę