Nasze projekty

Kompozycje papieża Franciszka

Co wynika z listy nowych kardynałów? Analiza

Niczym nowym jest nominacja kardynalska dla „zwykłego” księdza, choć Albańczyk to ksiądz niezwykły. Znaczący jest natomiast wybór nuncjusza apostolskiego w Syrii. Co wynika z ogłoszonej przez papieża listy nowych kardynałów? I dlaczego nie ma na niej Polaka?

Niespodzianka? Na pewno nie. Już kilka dni temu, w drodze powrotnej z Baku, Franciszek potwierdził pogłoski, że przed nami konsystorz: „Muszę przestudiować listę i wyznaczyć datę. Może być na końca roku, może to być na początku przyszłego roku. Co do końca roku, istnieje problem Roku Świętego, ale można go rozwiązać… Albo na początku przyszłego roku. Ale będzie to niebawem”.

Dziś wiemy, że papież rozwiązał dylemat związany z datą, i poznaliśmy już nazwiska nowych kardynałów. Konsystorz odbędzie się na zakończenie Jubileuszu Miłosierdzia, 19 listopada. Papież Franciszek ogłosił też nazwiska 17 nowych kardynałów, wśród których trzynastu będzie miało prawo udziału w konklawe.

Reklama

 Na nominacje kardynalskie zawsze należy patrzeć w kontekście całego grona kardynałów-elektorów. Jeszcze lepiej, gdy dodamy do tego proces „umiędzynaradawiania” Kolegium Kardynalskiego, który trwa właściwie od zakończenia II wojny światowej. W takiej perspektywie nie można mówić o żadnej rewolucji ani zaskoczeniu. Nominacja dla kardynałów z tych krajów, gdzie mieszka duża liczba katolików (Włochy, USA, Hiszpania, Brazylia, Meksyk) była całkowicie do przewidzenia. Pytanie dotyczyło tylko tego, jakie dokładnie to będą nazwiska, jakie stolice arcybiskupie.

W efekcie nominacji, kolegium kardynałów 19 listopada będzie liczyło 121 elektorów oraz 104 tych, którzy przekroczyli 80. rok życia. Najwięcej, 25 kardynałów-elektorów, to Włosi, dziesięciu pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, po 5 z Brazylii i Francji. Kolejną grupą z dużą reprezentacją są: Meksyk, Hiszpania, Indie i Polska. Pamiętajmy, że podstawowym czynnikiem decydującym o tym jest liczba katolików w danym kraju. Podstawowym, ale nie jedynym. Wiele krajów, chociażby Meksyk i Brazylia, jest wciąż – w zgodzie z tym tylko kryterium – niedoszacowanych. Poza tym Włosi zawsze są największą, uprzywilejowaną grupą.

 Nie można też nazywać rewolucją powołanie kardynałów z czterech krajów, które nie miały dotąd przedstawiciela w kolegium kardynalskim. Chodzi o arcybiskupów z Bangladeszu, Wysp Mauritius, Papui Nowej Gwinei i Republiki Środkowoafrykańskiej. Ich nominacja, w perspektywie poprzednich dwóch konsystorzy Franciszka, a nawet wcześniejszych pontyfikatów, wpisuje się proces umiędzynarodawiania kolegium kardynalskiego. Rozpoczął go papież Pius XII.

Reklama

Jeszcze w 1939 roku Piusa XII właśnie wybrało konklawe, które w 57% składało się z Włochów, w 32% z kardynałów z pozostałych krajów Europy (a więc z Europy było ich w sumie 89%!). Zaledwie 11% pochodziło spoza Europy. Nie powinno to dziwić. Konklawe w 1939 było pierwszym w historii Kościoła po tym, jak uruchomiono regularne pasażerskie transatlantyckie połączenia lotnicze. Innymi słowy, dopiero od tamtej pory była możliwość zdążenia z przybyciem na czas na konklawe z Ameryki. Podróż statkiem rejsowym nie zawsze dawała taką gwarancję.

Pius XII w trakcie swojego pontyfikatu „skomponował” kolegium kardynalskie w taki sposób, że po jego śmierci, podczas konklawe 1958, nowego papieża wybierali kardynałowie pochodzący dokładnie w 1/3 z Włoch, 1/3 z pozostałych krajów Europy i 1/3 z pozostałych kontynentów. Paweł VI skorygował jeszcze raz tę kompozycję i od 1978 roku następcę św. Piotra wybiera zawsze około 50% kardynałów spoza Europy, a w europejskiej połówce około połowę (plus minus kilka procent) stanowią Włosi.

Z roku na rok, z konklawe na konklawe, powiększa się wciąż liczba reprezentowanych krajów. Jeszcze w 1939 roku na konklawe byli obecni przedstawiciele zaledwie 16 krajów. w 1958 już 23, 1963 – 39. Największy krok ku umiędzynarodowieniu przeprowadził Paweł VI. Po zakończeniu jego pontyfikatu na konklawe przybyli kardynałowie z 50 krajów. Jan Paweł II i Benedykt XVI, komponując “święte kolegium”, starali się utrzymywać tę liczbę.

Reklama

Kardynał – najbliżej papieża

 Jak wygląda na tle poprzedników „geografia kardynalska” papieża Franciszka? Po wiosennym zeszłorocznym konsystorzu procent kardynałów spoza Europy zwiększył się do 54%, obecnie powiększy się do 55%. Franciszek podniósł takżę również liczbę reprezentowanych krajów jeszcze o dziesięć. W tej chwili jest ich już 60.

Dzieło Franciszka nie polega zatem tylko na umiędzynarodawianiu grona kardynałów, ale na uwidacznianiu w nim powszechności Kościoła. Takie kryteria ujawnił zresztą podczas ostatniej konferencji prasowej w samolocie: „Chcę, aby dostrzegano w Kolegium Kardynalskim powszechność Kościoła, nie tylko centrum, że tak powiem, europejskie”. Jak wtedy, tak i teraz, dzieje się to procentowym kosztem – „centrum europejskiego”. Reprezentacja Europy, choć wciąż znacząca, w perspektywie lat maleje. O ile wcześniej wynikało to z chęci włączenia do Kolegium reprezentantów całego świata, o tyle teraz, podczas pontyfikatu Franciszka, powód jest już inny: kryzys chrześcijaństwa w Europie. Centrum Kościoła coraz mniej jest Stary Kontynent, stają się nim peryferia świata.

 Niespodzianką jest nominacja kardynalska dla nuncjusza apostolskiego w Syrii, Włocha abp Mario Zenariego. Chyba nigdy w historii nie zdarzyło się jeszcze, by kardynałem został nuncjusz, który nadal będzie pełnił swoją funkcję. To niewątpliwy znak, palec papieża wskazujący na Syrię i na sytuację chrześcijan w tym umęczonym kraju. Dla kompozycji Kolegium Kardynalskiego oznacza to jeszcze jedno uszczegółowienie. Choć według pochodzenia abp Zenari reprezentuje Włochy, w rzeczywistości, w oczach świata i opinii międzynarodowej, reprezentować będzie Syrię, południowo – zachodnią Azję, a może i wszystkie kraje, w których trwa wojna. gdzie chrześcijanie ponoszą męczeńską śmierć i każdego dnia ryzykują życiem tylko dlatego, że wierzą w Chrystusa.

 Czy rzeczywiście niespodzianką i sporym zaskoczeniem jest nominacja dla księdza niebędącego biskupem? Absolutnie nie. W samym XXI wieku było już 6 takich nominacji. Ostatnio w 2012 roku Benedykt XVI wyniósł do godności kardynalskiej o. Karla Beckera, profesora teologii i jezuitę. Jan Paweł II na przykład w 2003 roku wyniósł do godności kardynalskiej ks. Stanisława Nagy’ego. Zasadą wówczas panującą było to, że każdy ksiądz wynoszony do godności kardynalskiej, musiał przyjąć sakrę biskupią. Dlatego ks. Nagy kilkanaście dni przed konsystorzem i przyjęciem kardynalatu przyjął święcenia biskupie. Benedykt XVI księży wynoszonych przez siebie do godności kardynalskiej zawsze dyspensował od tego obowiązku. Dlaczego? Nominacje dla księży dotyczą tych, którzy ukończyli 80 rok życia. Sens zmiany wprowadzonej przez Jana XXIII (wprowadził ją zanim został wprowadzony limit 80 lat dla elektorów) polega na tym, by wszyscy elektorzy byli biskupami. I ta zasada jest bez wyjątku zachowywana. Jednak wyniesienie do godności kardynalskiej Albańczyka, ks. Ernesta Simoniego zwraca uwagę z zupełnie innego powodu. 

 Przed dwoma laty, podczas jednodniowej wizyty papieża w Albanii (to była pierwsza pielgrzymka papieska do kraju europejskiego!), w katedrze w Tiranie papież Franciszek wysłuchał dwóch przejmujących świadectw osób, które przetrwały komunistyczne prześladowania. Jedną z nich była siostra zakonna Maria Kaleta, drugą – właśnie ks. Ernest Simoni. Niemal całe kapłańskie życie aż do 1990 roku, do upadku reżimu komunistycznego, spędził w więzieniach. Potajemnie ukończył seminarium duchowne, potajemnie został wyświęcony. Aresztowano go w Boże Narodzenie 1963 roku, torturowano po to, by opowiedział się przeciwko Kościołowi. Nie uległ. Trafił do więzień na 18 lat. Dwukrotnie był skazany na śmierć, przez 8 lat pracował w kopalni. Będąc w więzieniu, odprawiał mszę po łacinie z pamięci, potajemnie udzielał Komunii św. Więźniom. Gdy wyszedł na wolność, był zmuszony do pracy w kanalizacji. Normalną pracę duszpasterską rozpoczął w 1990 roku. Kto wie, czy dwa lata temu, gdy papież uściskał ks. Ernesta w katedrze w Tiranie, nie była to pierwsza zapowiedź nominacji kardynalskiej.

W ostatnich latach nominacje kardynalskie księży dotyczyły wybitnych teologów, naukowców, rektorów rzymskich uniwersytetów papieskich, misjonarzy, a nawet  kierownika chóru Kaplicy Sykstyńskiej. Mianując ks. Ernesta Simoniego papież Franciszek wskazał po raz kolejny na problem chrześcijan prześladowanych za wiarę. Godność kardynalska może należeć się i tym, którzy nie poddali i pozostali niezłomni i wierni Chrystusowi pomimo gróźb śmierci. Choć – prawdę mówiąc – czyż niezłomną nie jest też historia życia bp. Ignacego Jeża? Ten biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, więziony podczas wojny w Dachau, a po wojnie oddany dialogowi i pojednaniu polsko-niemieckiemu, zmarł w Rzymie na dwa dni przed rozpoczęciem konsystorza, w październiku 2007, na którym miał zostać ogłoszony kardynałem.

 Kilka tygodni temu prasa spekulowała o nominacji  kolejnego kardynała z Polski. Plotki mówiły nawet nie o jednym, a dwóch Polakach. Były to jednak spekulacje pozbawione podstaw. Przede wszystkim, nie odpowiadały logice żmudnego procesu komponowania Kolegium Kardynalskiego, którą – konsekwentnie, od lat – kierują się kolejni papieże. W tej chwili Polska należy do grupy krajów z największą reprezentacją, posiadając 4 kardynałów. Więcej mają tylko Włochy, Francja, Brazylia i USA. Czterech kardynałów-elektorów to liczba, która dokładnie odpowiada reprezentacji, jaką w Kolegium Kardynalskim Polska powinna stanowić, biorąc pod uwagę liczbę katolików. Kardynałami elektorami z Polski są: kard. Zenon Grocholewski, kard. Kazimierz Nycz, kard. Stanisław Dziwisz, kard. Stanisław Ryłko i. Kolejnej nominacji spodziewajmy się raczej wtedy, gdy pierwszy z nich przekroczy 80. rok życia.

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę