Nasze projekty

Zmarł Norm Macdonald, kanadyjski komik i scenarzysta filmowo-telewizyjny. „Nie wahał się mówić o Bogu”

Przez ostatnich 9 lat Macdonald cierpiał na raka, co w końcu stało się przyczyną jego śmierci. Akceptacja tej choroby była dla artysty chyba najbardziej chrześcijańskim akcentem w całym jego życiu. Macdonald nie "walczył" z nią, ale potrafił się z niej nawet pośmiać: „Nie jestem lekarzem, ale wiem, że jeśli ktoś umiera na raka, to rak także umiera. To nie jest strata, to jest remis”.

Fot. @darkdiscord with @norm_mac after the Irvine Improv Show/Wikipedia

Norm Macdonald, pochodzący z Kanady artysta kabaretowy i scenarzysta filmowo-telewizyjny, który zrobił karierę w USA, zmarł w Los Angeles 14 września – na miesiąc przed swymi 62. urodzinami. Nie wahał się on mówić o Bogu, zwłaszcza pod koniec życia. Wyrażał także otwarcie swój sprzeciw wobec aborcji. Występował jako aktor w wielu filmach komediowych a następnie sam prowadził programy rozrywkowe, m.in. w 2011 „Sport Show„ będący satyrycznym podsumowaniem wydarzeń sportowych.

„Jak każdy, jestem na drodze do pogłębienia swojej wiary”

W wywiadzie telewizyjnym dla znanego redaktora Larry`ego Kinga kanadyjski komik zaznaczył wyraźnie: „Jestem chrześcijaninem” i potrafił to uzasadnić w sposób przypominający wypowiedzi S. Kierkegaarda czy św. Jana H. Newmana. Zapytany, czy wierzy w życie wieczne, odpowiedział: „To nie jest sprawa «wierzenia» – ja mam wiarę. To, czego ludzie nie rozumieją, to to, że trzeba ją po prostu wybrać”.

W swojej twórczości Kanadyjczyk podziwiał rosyjską literaturę piękną, m.in. Fiodora Dostojewskiego, do której nawiązywał, gdy mówił o problemach moralności i teologii.

Reklama

W jego życiu widać było, że cierpienie nie jest ostatecznym celem religii chrześcijańskiej, która czerpie swój sens z radości Zmartwychwstania Chrystusa. Kilka lat temu zapytano go, czy jest katolikiem. Odpowiedział, że nie, dodając, że „w Québecu, w którym się urodziłem, byłoby czymś dziwnym, że ktoś, kto nie ma francuskiego pochodzenia, miałby chodzić do kościoła (katolickiego)”. Ale zaraz wyjaśnił, że „jak każdy, jestem na drodze do pogłębienia swojej wiary” i dodał: „Dla mnie była to długa droga”.

„Komik chrześcijański”

W dzienniku „New York Times” 20 września ukazał się obszerny artykuł o artyście, który napisał Matthew Walther – redaktor katolickiego czasopisma literackiego „The Lamp”.

Zdaniem autora w XXI wieku coraz trudniej mówić o „chrześcijańskiej komedii”, której cechy charakterystyczne widoczne były jeszcze w latach 60. ub.wieku choćby w niektórych wystąpieniach abp. Fultona Sheena. Wraz z narastającym zeświecczeniem także ten temat jakby znikł z kultury amerykańskiej, o czym świadczą prawie nie poruszające tematu religii artykuły poświęcone zmarłemu komikowi. Walther jednak to podważa: „Lekceważenie roli religii w życiu Macdonalda to nie tylko biograficzne przeoczenie. Bez uznania go za wyjątkowego komika chrześcijańskiego (idiosyncratic Christian comedian) odbieramy mu to, co było najlepsze w jego dorobku artystycznym”.

Reklama

Komedie o… miłosierdziu i pokorze

Dziennikarz tak pisze o jego spuściźnie: „Jego komedie były znacząco wolne od złośliwości, a ostatnio widać było w nich coraz bardziej miłosierdzie i pokorę”. W 2008, w czasie występu z innym komikiem – Bobem Sagetem nie zawahał się wskazać na „grzechy” komików a może też wielu innych aktorów i w ogóle artystów: „Jedyną rzeczą, która łączy nas, komików, jest to, że zazdrościmy i nienawidzimy kogokolwiek, kto odniósł sukces”.

Chrześcijański wymiar jego wypowiedzi często bywał ukryty a zarazem był „bezceremonialny”. W jednej z dyskusji online ze znanym biologiem, ateistą Richardem Dawkinsem Macdonald zapytał go, „dlaczego organizmy, które istnieją tylko po to, aby powielać swój materiał genetyczny, miałyby w ogóle popełniać samobójstwo?”.

W innym występie z komikiem-ateistą Billem Maherem Macdonald zapytał widownię, czy „zastanawia się nad życiem po śmierci”. Następie sięgnął jakby na nowo do słynnego „zakładu Pascala”: są dwie możliwości – jedna, że nie można udowodnić istnienia Boga i druga – że nie można udowodnić, że Bóg nie istnieje. Co się więc stanie, jeśli umrzemy? Też są dwie możliwości: albo będziemy «grać na harfie w Niebie» (w planie Bożym) albo będziemy się trzymać tylko swojego (planu), a ludzie rzucą na nas tylko grudkę ziemi.

Reklama

KAI, zś/Stacja7

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę