Wiadomość: jest nadzieja
Znaleźli go przeszukujący zawalone wieże strażacy. Zaledwie trzy dni po 11 września. Nie tyle nawet znaleźli, co natknęli się na dwa połączone ze sobą metalowe przęsła, które od razu przywiodły im na myśl krzyż Jezusa Chrystusa. Spostrzeżenie to było na tyle silne, że od razu – wierzący i niewierzący – zaczęli się przy tych belkach modlić.
Gdy znajdujesz krzyż pośrodku takiego chaosu, zniszczenia i beznadziei, natychmiast odbierasz to jako wiadomość: jest nadzieja – mówi John Picarello, nowojorski strażak, który brał udział w akcji ratunkowej na terenie zawalonych wież i jeden ze świadków “odnalezienia” krzyża.
„To było dla nas jak wiadomość od Boga”
Praca w ruinach zawalonych 11 września 2001 nowojorskich wież dla wielu ratowników była albo śmiertelną pułapką, albo źródłem poważnej traumy na dalszą część życia. W dokumencie “Krzyż i Wieże”, poświęconym odnalezieniu “ukrzyżowanego” fragmentu jednej z wież, John Picarello opowiadał o swoim ocaleniu: centymetry dzieliły go od miejsca, na które waliła się wieża północna WTC.
Cud odnalezienia symbolu zwycięstwa życia nad śmiercią pomógł mu przetrwać chwile zwątpienia w akcji ratowniczej oraz poczucie przytłoczenia ogromem zniszczeń i cierpienia. Gdy znaleźliśmy ten krzyż było to dla nas jak wiadomość od Boga: jestem tutaj, jestem przy was, we Mnie znajdziecie ukojenie – opowiada John Picarello. Ta wiara pomogła mu później pokonać zespół stresu pourazowego, z którym się zmagał po wydarzeniach września 2001 r.
Gdy znaleźliśmy ten krzyż było to dla nas jak wiadomość od Boga: jestem tutaj, jestem przy was, we Mnie znajdziecie ukojenie.
Przeczytaj również
„Nigdy wcześniej nie czułem mocniejszej obecności Jezusa”
To właśnie strażacy zadbali wkrótce o to, by owych symbolicznych szyn, szybko nazwanych “Krzyżem z WTC”, nie traktować jak zwykłego elementu rumowiska i usunąć wraz z resztą zwalonej konstrukcji. W ten sposób, mierzący ponad 5 metrów wysokości krzyż stanął na specjalnym postumencie na granicy Ground Zero, jako punkt modlitwy dla rodzin ofiar na zawsze pogrzebanych pod gruzami.
Gdy zobaczyliśmy ten krzyż poczuliśmy się jakby to on przejął cały nasz żal i poczucie straty. Nigdy wcześniej nie czułem mocniejszej obecności Jezusa, niż wtedy – mówił anonimowy członek rodziny jednej z ofiar, cytowany później przez amerykańską prasę.
By 11 września nie powtórzyło się nigdy więcej
Dość szybko krzyżem zaopiekował się o. Brian Jordan, franciszkanin pracujący w sąsiadującej z Ground Zero parafii św. Piotra. Dzięki jego staraniom Krzyż z WTC trafił właśnie do tego kościoła i tam zaczął przez lata gromadzić ludzi wspominających tragedię, jaka spotkała Nowy Jork. Właśnie tutaj modlimy się o pokój; o to, by to co stało się 11 września nie powtórzyło się przenigdy więcej – mówił święcąc ukrzyżowane metalowe belki o. Brian.
Symbol uczuć i doświadczeń
W 2011 r. krzyż został przetransportowany do Muzeum – Narodowego Miejsca Pamięci 11 Września, jako jeden z artefaktów. Natychmiast też stało się to przedmiotem kontrowersji. Stowarzyszenie Ateistów Amerykańskich złożyło w sądzie pozew przeciw dyrekcji Muzeum, argumentując, że “wystawienie krzyża jako pamiątki po tragedii 11 Września jest łamaniem zapisanej w konstytucji zasady rozdziału Kościoła od państwa”. Sąd jednak nie podzielił tej argumentacji tłumacząc, że w tym kontekście krzyż nie jest symbolem konkretnej religii, ale uczuć i doświadczeń ratowników pracujących na ruinach WTC.
Krzyż z WTC ma kilka swoich replik. Jedna z nich znajduje się na grobie franciszkanina, o. Mychala Judge’a, kapelana nowojorskich strażaków, który ruszył do akcji ratunkowej 11 września 2001 razem z nimi i zginął w trakcie posługi w jednej z zawalonych wież.