Nasze projekty

Starałem się wiele wybaczać

Aby Bóg napełnił nas darem swojego nieskończonego miłosierdzia, musimy odczuwać jego potrzebę, widzieć naszą pustkę, naszą nędzę. Nie możemy być wyniośli.

Jakie rady na dobrą spowiedź dałby Ojciec Święty osobie przystępującej do tego sakramentu?

By myślała o prawdzie swojego życia, o tym, co czuje, co myśli, przed Bogiem. By potrafiła spojrzeć szczerze na samą siebie i swój grzech. I by czuła się grzesznikiem, by pozwoliła się zaskoczyć, zadziwić Bogu. Aby On napełnił nas darem swojego nieskończonego miłosierdzia, musimy odczuwać jego potrzebę, widzieć naszą pustkę, naszą nędzę. Nie możemy być wyniośli.

Przychodzi mi na myśl opowieść, którą usłyszałem kiedyś od pewnego argentyńskiego prezesa, mojego znajomego. Miał on kolegę, który wydawał się bardzo zaangażowany w życie wiary: odmawiał różaniec, czytał teksty religijne itp. Pewnego dnia wyznał mu, en passant, jakby nigdy nic, że ma romans ze swoją sprzątaczką. Dawał mu do zrozumienia, że to normalne, ponieważ – jak mówił – te osoby, czyli sprzątaczki, tak naprawdę są tu także „po to”. Mój przyjaciel był zszokowany, ponieważ jego kolega powiedział mu w zasadzie, że wierzy w istnienie istot ludzkich lepszych i gorszych: przeznaczeniem tych ostatnich jest bycie wykorzystanym i „użytym”, jak owa sprzątaczka. Uderzył mnie ten przykład: pomimo obiekcji, jakie mu przedstawiono, ten mężczyzna trwał przy swojej idei, nie mrugnąwszy nawet okiem. I wciąż uważał się za dobrego chrześcijanina, ponieważ modlił się, praktykował codzienną lekturę duchową, a w niedzielę chodził do kościoła. Oto przykład pychy, przeciwieństwo owego serca połamanego na kawałki, o którym mówią ojcowie Kościoła.

Reklama

Sean Mc Grath flickr

A jakie rady dałby Ojciec Święty kapłanowi, który pyta: jak mam być dobrym spowiednikiem?

Reklama

Sądzę, że po części już odpowiedziałem tym, o czym dotychczas rozmawialiśmy. Powiedziałbym, by myślał o swoich grzechach, by uważnie słuchał, by prosił Pana o serce tak miłosierne jak Jego, by nigdy nie podnosił jako pierwszy kamienia, ponieważ i on jest potrzebującym przebaczenia grzesznikiem. By starał się również upodabniać do Boga w Jego miłosierdziu.

Myślę, że tak bym powiedział. Musimy przenieść się myślą i sercem do przypowieści o synu marnotrawnym, młodszym z dwóch braci, który otrzymawszy od ojca swoją część majątku, roztrwonił wszystko, prowadząc życie rozwiązłe, a na koniec, by przeżyć, musiał zacząć pracować przy świniach. Uznawszy swój błąd, powrócił do domu poprosić ojca o pozwolenie, by mógł być choćby jednym z jego sług. Ojciec zaś, który na niego czekał, który wyczekująco wpatrywał się w horyzont, wyszedł mu naprzeciw i jeszcze zanim syn zdążył coś powiedzieć, zanim przyznał się do swoich grzechów, objął go i przytulił. Taka jest miłość Boża, takie jest Jego ogromne miłosierdzie.

Jest tu jeszcze coś do rozważenia, a mianowicie zachowanie starszego syna, tego, który pozostał w domu, by pracować z ojcem, tego, który zawsze postępował odpowiednio. On, kiedy zabiera głos, jest właściwie jedynym, który mówi prawdę: „Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu; ale mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę” (Łk 15, 29–30). Mówi prawdę, ale jednocześnie samego siebie wyklucza.

Reklama

Jorge Mario Bergolio był spowiednikiem surowym czy łagodnym?

Zawsze starałem się znaleźć sporo czasu na spowiadanie, również jako biskup i kardynał. Teraz mniej spowiadam, ale wciąż zdarza mi się to robić. Czasem chciałbym móc wejść do jakiegoś kościoła i znów usiąść w konfesjonale. W każdym razie, odpowiadając na pytanie: kiedy spowiadałem, zawsze myślałem o sobie samym, o moich grzechach, o mojej potrzebie miłosierdzia, starałem się więc wiele wybaczać.


Zamieszczone fragmenty wywiadu pochodzą z książki „Miłosierdzie to imię Boga”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.

franciszek_Milosierdzie_500pcxKsiążka „Miłosierdzie to imię Boga”
już w sprzedaży!

Papież Franciszek w prostych i bezpośrednich słowach zwraca się do każdego człowieka, budując z nim osobisty, braterski dialog. Na każdej stronie książki wyczuwalne jest jego pragnienie dotarcia do osób, które szukają sensu życia, uleczenia ran. Do niespokojnych i cierpiących, do tych, którzy proszą o przyjęcie, do biednych i wykluczonych, do więźniów i prostytutek, lecz również do zdezorientowanych i dalekich od wiary.

W rozmowie z watykanistą Andreą Torniellim Franciszek wyjaśnia – poprzez wspomnienia młodości i poruszające historie ze swojego doświadczenia duszpasterskiego – powody ogłoszenia Nadzwyczajnego Roku Świętego Miłosierdzia, którego tak pragnął.

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę