Nasze projekty

Spowiadam się. Bogu i Wam

Grzech w naturalny sposób łączy się ze wstydem. A ten chce się schować, ukryć, by nikt się o tym nie dowiedział. Dlatego przyznanie się do grzechu jest symbolicznym zdjęciem z siebie maski idealnego.

Reklama

Podczas mszy świętej w momencie „spowiedzi powszechnej” bardzo automatycznie wypowiadamy słowa: „Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu i wam bracia i siostry”. Następnie wymieniamy typy grzechów, które popełniliśmy: „że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”. Po co nam to?

Sakrament pokuty i pojednania przeżywa kryzys, choć precyzyjniej trzeba napisać, że to osoby wierzące przeżywają kryzys uczestniczenia w sakramentach. Na zachodzie Europy konfesjonały są puste, grzech to słowo tabu, do komunii podchodzą wszyscy. Znajomi księża, którzy wakacje spędzają za zachodnią granicą, czasem w szczerych rozmowach przyznają, że nie są tam już tak mile widziani, jak kiedyś. Na pytanie, dlaczego tak jest, odpowiadają ze smutkiem, że kiedy przyjeżdżają na parafię, słyszą, że w kazaniach mają nie straszyć wiernych piekłem ani grzechem. Przekaz ma być prosty, pozytywny, pełen miłosierdzia. Z polskiej perspektywy brzmi to nieprawdopodobnie. Jeśli jednak przyjmiemy, że są w Kościele miejsca, gdzie niemal nie sprawuje się sakramentu pokuty i pojednania, a cały ciężar odpuszczenia grzechów został przeniesiony na spowiedź powszechną, to tym bardziej warto rozróżnić akt pokuty od sakramentu pokuty.

Reklama

Rodzaje grzechów

Kościół w swojej długiej historii w różny sposób dzielił grzechy. Wydaje się, że ostatni głośny spór w tym temacie miał miejsce w czasie, gdy Jan Paweł II pisał encyklikę Veritatis splendor. To w niej w wyraźny sposób rozprawia się z błędnymi koncepcjami grzechów (również autorstwa teologów). Rozróżniamy grzechy śmiertelne (ciężkie) i powszednie (lekkie).

Grzech jest śmiertelny jeśli spełnione są trzy warunki: popełniony czyn jest zły o poważnej materii, naruszający porządek moralny, dokonany w pełni świadomie i w sposób wolny. Z kolei grzech powszedni nie został dokonany w pełni świadomie, w pełnej wolności albo nie dotyczył poważnej materii. O ile grzech śmiertelny zrywa jedność z Bogiem i oddziela nas od komunii sakramentalnej, o tyle grzechy powszednie tego nie robią. Grzechy śmiertelne gładzi w sposób zwykły sakramentalna spowiedź uszna (w wypadku zagrożenia śmierci znane są inne sposoby na zgładzenie tych grzechów – przez osobisty akt żalu albo absolucję; grzechy śmiertelne gładzi też chrzest i męczeństwo).

Reklama

Grzechy powszednie mogą być odpuszczone poprzez akt pokuty na początku mszy świętej, akty żalu, pobożne słuchanie Słowa Bożego, modlitwę, uczynki miłosierdzia, przyjęcie komunii. Zatem podczas Eucharystii wierni dostępują odpuszczenia grzechów powszednich. Nie jest to jednak możliwe, jeśli chodzi o grzechy śmiertelne.

Reklama

Prawo i miłość

Jeśli na grzech spojrzeć z punktu widzenia zasad i prawa to za złamanie przepisu, należy się kara. W zależności od tego jak dużej wagi był to przepis i jak wielkie było wykroczenie, tak wielka musi być kara. Takie spojrzenie jednak sprawia, że robimy z Boga formalistę, którego głównym zadaniem jest sprawdzanie, czy już przekroczyliśmy jakieś Jego prawo czy jeszcze nie. Na siebie wkładamy wtedy jarzmo strachu, lęku i stresu, drżenia o każdy krok, który może zakończyć się duchowym upadkiem. Jakkolwiek to prawda, że grzech jest przekroczeniem przykazań, to jego skutki są daleko głębsze. Grzech zrywa harmonię, burzy relację z Bogiem, z drugim człowiekiem, ze sobą i ze światem – z naturą. Grzech jest rzeczywistością, której skutki są widoczne we wszystkich płaszczyznach życia. Nawet grzech dokonany w ukryciu. Dlatego nauka Kościoła dotycząca grzechu zawsze szła w parze z nauką o zbawieniu i o odkupieniu. “Tam, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” powie św. Paweł w Liście do Rzymian. Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny. Nie “tylko sprawiedliwy” i nie “tylko miłosierny”. W sposób doskonały łączy w sobie oba te przymioty. Kiedy grzech rozumie się jako odrzucenie Miłości, a nie jedynie przekroczenie prawa i normy, to pragnienie nawrócenia, powrotu i przebaczenia staje się naturalnym krokiem. Widać wtedy personalistyczny wymiar grzechu i jego konsekwencje dla wspólnoty ludzi.

To (nie tylko) moja sprawa

Grzech w naturalny sposób łączy się ze wstydem. A ten chce się schować, ukryć, by nikt się o tym nie dowiedział. Tymczasem Kościół jest świętą wspólnotą grzeszników. I to jakoś piękne, że kiedy Lud Boży gromadzi się na Eucharystii, to już na początku przyznaje przed Bogiem i braćmi, że bardzo zgrzeszył. To takie symboliczne zdjęcie z siebie maski idealnego. To pokorne (czyli adekwatne) zobaczenie własnej sytuacji i kondycji. Tak, zgrzeszyłem: myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Najchętniej bym to schował i udawał, że tego nie ma, ale na głos wyjawię, że to zrobiłem (wcześniej w ciszy uzmysławiając sobie może jakieś konkretne sytuacje czy zdarzenia). Mówiąc o tym głośno, przyznaję, że to nie tylko moja sprawa (choć bardzo chciałoby się tak myśleć). To sprawa całego Kościoła. Właśnie wtedy, kiedy szczerze przeżywa się akt pokuty, dokonuje się przemiana – to, co wychodzi na światło, staje się światłem. Ciemność, od której chce się uciekać, przestaje mieć władzę nad człowiekiem, bo przestaje być ciemnością. Zostaje oddana Bogu, w miłości i ze względu na miłość. Można zauważyć tendencje, by z religijności i grzechu robić sprawę czysto prywatną. Moje życie, moja sprawa. Tymczasem każdy czyn (dobry i zły) implikuje konsekwencje społeczne.

Szukać szans dla dobra

W Psalmie 51. Dawid śpiewa, że grzech ma zawsze przed sobą. Można w tym widzieć świadomość własnych czynów i wolność. Grzech, który jest przede mną, już mnie nie zniewala, już nie jest we mnie i nie jest czymś, czym można mnie straszyć. Grzech, który jest przede mną, może być powodem do wdzięczności Bogu – może być okazją do realizacji słów z Pisma Świętego, gdzie jest mowa o błogosławionej winie albo wspomniane już zapewnienie św. Pawła, że gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. Nie jest to zaproszenie do grzechu, ale okazja do zanurzenia się w miłosierdzie Boga. Nie jestem wtedy zestresowanym katolikiem, lękającym się, że ktoś „złapie” mnie na czymś. Jestem wolny, jestem autentyczny, niczego nie ukrywam, mogę wszystko. Mogę zająć się czynieniem dobra, a nie uciekaniem przed złem. Mogę wtedy słyszeć o grzechu i o piekle, ale nie jest to forma straszenia ani nic, co zaprzeczałoby dobrej nowinie, ale prawda, która utwierdza mnie w dobru. Dzięki spowiedzi powszechnej może to być prawda głębiej uświadomiona, zachęcająca też do regularnej spowiedzi w konfesjonale.


Data pierwszej publikacja artykułu: 24 sierpnia 2018

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę