Nasze projekty
Italy, Sicily - May 25, 2016 6,100 migrant rescued from the Mediterranean in two days . At least five migrants have drowned off in shipwreck off Libyan coast / Here the rescuing operation by Italy Navy after the shipwtreck May 25, 2016 fot. Photoshot/REPORTER

Problem z migracją obnaża kryzys naszej cywilizacji

Problem z migracją obnaża interesy państw mocno konfrontowanych przez widoczny gołym okiem kryzys dzietności. W ich interesie jest przyjęcie “nowych ludzi” jako panaceum na wypełnienie demograficznej „dziury”. W ślad za takim podejściem podąża pokusa traktowania uchodźców jak nowych niewolników

Reklama

Autor artykułu jest przełożonym Prowincji Polskiej Zgromadzenia Księży Marianów.

Uchodźca, czyli “osoba, która musiała opuścić teren, na którym mieszkała ze względu na zagrożenie życia, zdrowia, bądź wolności. Zagrożenie to jest najczęściej związane z walkami zbrojnymi, klęskami żywiołowymi, prześladowaniami religijnymi bądź z powodu rasy lub przekonań politycznych”. To prosta definicja, którą można przeczytać w internecie korzystając z wolnej encyklopedii – Wikipedii.

Reklama

Nie chcemy jednak dogłębnie analizować zjawiska współczesnych uchodźctwa czy szerzej migracji, a jedynie zarysować zasadniczą postawę, która obowiązuje ucznia Chrystusa wobec “obcych przybyszów”. Chrystus był również uchodźcą, kiedy wraz z Maryją i Józefem uciekał do Egiptu przed zawiścią Heroda Józef wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda” (Mt 2,14). Ktoś bezbronny i niechciany, skazany na unicestwienie szuka schronienia. Niebezpieczeństwo czyhające w malutkim człowieku obezwładnia możnych tego świata.

Reklama

Tabuny obcych nam kulturowo i religijnie ludzi, wielu silnych mężczyzn, liczne kobiety, ale i dzieci stoją u naszych drzwi. Spoglądając na przekazy szeroko pojętych mediów wnioskujemy, że życie istotnie jest zagrożone, ale przy tej okazji spontanicznie narzuca się również refleksja, że zagrożone jest nie tylko życie uchodźców, ale i tych, którzy użyczą im gościny: strzelanina podobna do tej we Francji, Anglii, liczne incydenty w krajach jak Szwecja i Niemcy, które mają już u siebie pokaźne grupy mniej lub bardziej chcianych “gości”, zdają się potwierdzać te obawy. Nie da się ukryć, że migranci i uchodźcy są dla nas poważnym wyzwaniem.

Reklama

Jak przyjąć w tej kwestii odpowiednią postawę, aby nie rozminąć się z Ewangelią?

Rozwiązaniem jest miłosierdzie. W praktyce oznacza to jak najszerzej otwarte drzwi wszystkim, którzy z przyczyn ekonomicznych, politycznych lub religijnych cierpią wojnę, prześladowanie i terror, przez co zmuszeni są w poszukiwaniu bezpieczeństwa do opuszczenia swoich domów rodzinnych oraz ojczyzny. Chrystusowe “Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” (Mt 25,35), jest słowem nie pozostawiającym żadnych wątpliwości, co należy czynić. W Starym Testamencie również odnajdziemy wezwania do okazywania szacunku i zrozumienia dla obcych przybyszów, jak chociażby to z Księgi Wyjścia: “Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej” (Wj 22,20). To są poważne wskazówki do wypełniania przykazania miłości bliźniego. Miłość caritas nie zna tutaj kryteriów wyznaniowych, pochodzenia, koloru skóry i innych; opieką muszą być objęci wszyscy potrzebujący i nie tylko chrześcijanie.

W optyce miłosierdzia Chrystus ma rzeczywiście twarz każdego człowieka, także uchodźcy. Takie jest święte prawo obowiązujące chrześcijan, którzy siłę do tak wielkiej miłości czerpią z Eucharystii, sprawowanej w Kościele pamiątki krzyżowej męki, śmierci i chwalebnego zmartwychwstania Chrystusa Pana. Jesteśmy dumni z naszego pochodzenia od Chrystusa, bo to On daje nam w Duchu Świętym możliwość kochania bliźniego, a nawet nieprzyjaciela. Warto zwrócić uwagę na fakt, że przy okazji podejmowania problematyki uchodźców, środowiska, które w innym czasie coraz mocniej postulowały raczej ograniczanie, a wręcz eliminowanie roli Kościoła i wartości chrześcijańskich w szeroko rozumianym życiu społecznym, teraz się na nie powołują i czynią z nich podstawę oskarżenia o rzekomą hipokryzję wyznawców Chrystusa, sprzeciwiających się przyjmowaniu obcych.

Gdzie leży źródło problemu?

Zerknijmy do Katechizmu Kościoła Katolickiego, sprawdzając, czy przypadkiem nie znajdziemy w nim praktycznego sposobu na rozwiązanie nurtującego nas pytania. W punkcie 2241 KKK czytamy: “Narody bogate są obowiązane przyjmować, o ile to możliwe, obcokrajowców poszukujących bezpieczeństwa i środków do życia, których nie mogą znaleźć w kraju rodzinnym. Władze publiczne powinny czuwać nad poszanowaniem prawa naturalnego, powierzającego przybysza opiece tych, którzy go przyjmują”. I dalej: “Władze polityczne z uwagi na dobro wspólne, za które ponoszą odpowiedzialność, mogą poddać prawo do emigracji różnym warunkom prawnym, zwłaszcza poszanowaniu obowiązków migrantów względem kraju przyjmującego. Imigrant obowiązany jest z wdzięcznością szanować dziedzictwo materialne i duchowe kraju przyjmującego, być posłusznym jego prawom i wnosić swój wkład w jego wydatki”.

Kościół wskazuje na prawa, które obowiązują nie tylko gościnnych gospodarzy, ale i przybyszów.

Ulegając nie tyle sugestywnym korespondencjom i przesyconym wieloma negatywnymi emocjami dyskusjom o obcych – uchodźcach oraz imigrantach, ukazywanych również w ostrej konfrontacji na tle religijnym – islam kontra chrześcijaństwo, ile bardziej korzystając z doświadczeń konkretnych osób i społeczności mających okazję zderzyć się z pogardą wobec kultury i wartości, które umożliwiły otwarcie drzwi dla wspomnianych potrzebujących, inaczej trzeba rozumieć obawy tychże osób, społeczności, a nawet narodów. W takiej sytuacji rzeczą zrozumiałą jest, że czują się one zagrożone nie tylko w swojej tożsamości kulturowej, ale nawet w swojej egzystencji. Dlatego Kościół wskazuje na prawa, które obowiązują nie tylko gościnnych gospodarzy, ale i przybyszów.

Problemem staje się brak precyzyjnego określenia i egzekwowania tych praw. Tego wszystkiego nie ułatwiają interesy poszczególnych państw, najczęściej już bardzo mocno konfrontowanych przez widoczny gołym okiem kryzys dzietności, w których interesie jest przyjęcie określonej liczby nowych ludzi jako panaceum na wypełnienie demograficznej „dziury”. W ślad za takim podejściem podąża pokusa traktowania uchodźców jak nowych niewolników, o czym świadczyć mogą tzw. relokacje uchodźców, które w gruncie rzeczy nie liczą się z ich wolnościami i łatwo zamieniają się w swoisty przymus. To zaledwie niektóre punkty nakazujące ostrożność co do intencji i słuszności proponowanych rozwiązań dla wszystkich państw Unii Europejskiej.

Uchodźcy obnażają też obecny kryzys cywilizacji w której wyrastamy, ciągle jeszcze cywilizacji zachodniej, który polega na porzuceniu tego, co było u jej podstaw: filozofia grecka, prawo rzymskie i religia Judeo-chrześcijańska. Z tego trójnogu wyrastały wszystkie wartości, które pozwoliły nam ukształtować nasz dotychczasowy sposób życia i wzajemnych odniesień, którego istotnym osiągnięciem stała się wrażliwość na osobę, uznanie jej niezbywalnej godności i ustanowienie praw, które umożliwiają jej rozwój ku pełni człowieczeństwa. Dzięki nim mieliśmy szansę wzrastać w niełatwym poszukiwaniu prawdy i dobra oraz umiłowaniu piękna. W takiej atmosferze dojrzewała mentalność miłosierdzia i zyskiwaliśmy perspektywę nadziei sięgającej poza ziemską doczesność.

Obawiam się, że znaleźliśmy się na równi pochyłej w kierunku upadku, dla którego wyraźnym, ale nie jedynym sygnałem jest demografia. Ona określa dzisiejszą politykę w perspektywie na przyszłe lata, ale nie na tyle odległe, aby naszego pokolenia nie zastały. Kształtowane przez współczesną fasadową demokrację trendy kulturowe symbolicznie oddałbym przez zamknięte kobiece łono i mężczyznę pozbawionego silnych ramion, niezdolnego do ochrony jej i jej potomstwa. Trudno mi powiedzieć, czy jesteśmy w stanie temu przeciwdziałać, czy raczej należałoby się poddać nieuniknionym procesom rozkładu i dać miejsce czemuś nieznanemu, trudno nawet powiedzieć – nowemu. Pewien jednak jestem, że Kościół naprzeciw tego wszystkiego, nie tylko przetrwa, ale jeszcze bardziej rozkwitnie.

Kościół jest organizmem, latoroślą wszczepioną w serce Boga i nosi w sobie słowo obietnicy Chrystusa, że „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18). Kościół ma Chrystusa Zmartwychwstałego, ma życie w sobie, a towarzyszące mu świadectwo męczenników dobitnie potwierdza, że śmierć nie ma ostatniego słowa. Ostatnie słowo ma Chrystus żyjący na wieki, który ze śmierci zawsze wyprowadza życie. Ewangelia będzie głoszona wszelkiemu stworzeniu słowem i czynem; także uchodźcom niezależnie od ich pochodzenia i przynależności religijnej i będzie to zawsze Ewangelia miłosierdzia.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę