Nasze projekty

Powiedz prawdę, a umrzesz

Ceną prawdy jest śmierć i krew. Nie ma innej. Za prawdę oddaje się życie. Mieliśmy dowód na to w Wielki Piątek. Kiedy fundamentaliści w Kenii pytali studentów: Jesteś chrześcijaninem? Każdy mógł odpowiedzieć, że nie. Co by się stało? Ksiądz nie dałby im rozgrzeszenia?...

Reklama

Z ojcem Szymon Hiżyckim OSB, opatem tynieckim o tym, czy zawsze powinniśmy mówić prawdę, rozmawia Judyta Syrek

 

Ma Ojciec czasem problem z mówieniem prawdy?

Reklama

 

Mam problemy z myśleniem prawdy, albo bardziej z modleniem.

 

Reklama

To znaczy?

 

Czasami jest tak, że serce czuje daną rzeczywistość, człowiek myśli o niej, ale nie potrafi, wstydzi się, nie ma siły stanąć z tą prawdą przed Bogiem. Ona dotyczy zazwyczaj siebie, ale też świata, braci we wspólnocie zakonnej, tego wszystkiego, co trzeba zrobić.

Reklama

 

A wyjdźmy poza rzeczywistość zakonną, modlitewną. Załóżmy, że przychodzi do Ojca najlepszy przyjaciel z dzieciństwa i mówi, że zdradził żonę. Co Ojciec z taką prawdą robi?

 

Nie będę odkrywał tutaj Ameryki, tylko przywołam słowa Wojtyły, które mi często pomagają w różnych sytuacjach: „Prawdę trzeba mówić z miłością”. Jeżeli człowiek poznaje trudną prawdę o kimś drugim, to nie po to, żeby go zniszczyć, tylko by pomóc mu dojrzeć. To chyba św. Jan Bosko opisał, że nasza twarda i zła wola – ja sam ją w sobie odnajduję – chce wszystko załatwić szybko. Łatwiej nam przychodzi na kogoś nakrzyczeć, niż zacząć przekonywać, rozkazywać niż prosić. Stajemy w wygodnej pozycji sędziego i władcy. Mamy informację i wydaje nam się, że można nią manipulować, zacząć szantażować drugiego. A nie tędy droga. Kiedy przychodzi ktoś z trudną prawdą, trzeba być towarzyszem, by ten człowiek podjął właściwą decyzję. Święty Augustyn pisał – powołując się zresztą na św. Pawła – że kochającemu Pana Boga wszystko służy ku dobremu, nawet grzech. Jeżeli więc ktoś mówi ci, że zdradził żonę i traktuje tę sytuację poważnie, to paradoksalnie może ona stać się punktem wyjścia do polepszenia małżeństwa.

 

Powiedz prawdę, a umrzesz

Jest prawda, która dotyczy nas samych i pomaga nam w samorozwoju – wspomniał o niej Ojciec na początku – i jest prawda, która dotyczy świata, ludzi z którymi żyjemy, popełnianych przez nich grzechów….

 

Nie podoba mi się słowo samorozwój i takie rozdzielanie, ponieważ prawda jest zakorzeniona w rzeczywistości, która nas otacza. Jezus w Ewangelii św. Jana mówi: Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli, czyli zobaczycie jaki jest świat, jakie jest wasze miejsce w świecie, jaki jest Bóg, jakie są wasze relacje. Poznajemy prawdę nie inaczej, jak żyjąc w świecie, a żyjąc ocieramy się o wszystko: o to co dobre, piękne, szlachetne, ale też o to co brudne, niskie i brzydkie. Człowiek ciągle pyta o sens, o miejsce Boga w świecie, o swoje miejsce, czyli o to, jak jest naprawdę. Nie można rozdzielać tych pytań i mówić, że to są różne prawdy. Prawda jest jedna.

Dla mnie takim mistrzem w stawianiu pytania o prawdę jest papież Benedykt XVI – człowiek, który miał odwagę mówić, że jeżeli dzisiaj wyrzekniemy się pytania o prawdę, to stracimy sens życia. Takie podejście może się wydawać górnolotne, ale jeśli pomyślimy, że całe nasze życie polega na porządkowaniu relacji z Bogiem, z drugim człowiekiem i ze światem, to zaczniemy widzieć, jak jest naprawdę. I o to właśnie chodzi. Pytanie o prawdę to fundament. A prawda nie jest abstrakcyjną definicją, ponieważ jej źródłem jest Bóg. Jezus mówi: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. To znaczy, że cała siatka relacji, którą mamy, musi się odnosić do osoby Jezusa Chrystusa.

 

Pytanie o prawdę można traktować filozoficznie, teologicznie…

 

Mądrościowo.

 

Dobrze, mądrościowo. I tak to Ojciec teraz opisuje. Ale dzisiaj mówi się też o prawdzie w kontekście psychologicznym, o prawdziwych emocjach, odczuciach. Jak się odnaleźć w świecie subiektywnych emocji, sądów?

Wyjdzie ze mnie teraz żyłka wykładowcy, ale ciekawy wydaje mi się model, jaki zaproponowali już mnisi egipscy, przede wszystkim Ewagriusz z Pontu, który mówił, że w życiu duchowym są dwa wymiary: kontemplacja Boga i kontemplacja świata. I jest rzeczą niemożliwą, żeby ktoś zaczął wpatrywać się w Boga, jeżeli najpierw nie zrozumiał świata. Nie można suchą stopą przyjść do poznania Prawdy absolutnej, jeżeli się nie poznało rzeczywistości, która nas otacza. U tego mnicha pojawia się ciekawa teoria złych myśli, demonów, z którymi musimy się uporać. Mówi, że najpierw trzeba zobaczyć, jak wszystko funkcjonuje we mnie, w innych ludziach i dopiero, kiedy to rozgryziemy, kiedy wszystko się w nas uporządkuje, wtedy po cichu zaczynamy rozumieć, kim jest Bóg. Czyli istotne jest, by najpierw uporządkować swoje życie wewnętrzne. Nasze prawdy partykularne, wszystko, co wydaje nam się być prawdą, jest przystankiem w drodze do poznania pełnej Prawdy. Na to też zwracał uwagę papież Benedykt XVI. Podkreślał, iż każdy z nas jest takim obserwatorem kawałka subiektywnej rzeczywistości. Jeden z moich wykładowców nazwał tę sytuację jeszcze bardziej dosadnie: każdy z nas jest jak strażnik na wieżyczce w obozie Auschwitz, obserwuje tylko kawałek świata i wydaje mu się, że wie wszystko, jaki jest papież, jacy są politycy, co powinien robić Kościół, co powinna robić żona… Wydaje mu się, że jest Panem Bogiem, a pierwszym krokiem w szukaniu prawdy absolutnej jest założenie przez pięć minut, że ten drugi też ma rację.

 

Powiedz prawdę, a umrzesz

W czym mogę przyznać rację, komuś, kto dopuścił się zdrady?

 

W pragnieniu, które nim kierowało. W takich sytuacjach wystarczą pytania: „Dlaczego zdradziłeś żonę? Co się naprawdę stało, że zrodziło się w tobie takie pragnienie? Dlaczego pozwoliłeś, żeby ono wzrosło w twoim sercu?”. I nie chodzi o to, by ten człowiek udzielił mi od razu odpowiedzi. Istotne jest, by on sam w sobie poznał, co się stało, że na moment ważniejsza stała się obca kobieta, niż matka jego dzieci, której ślubował miłość po wieczne czasy.

 

Wróćmy jeszcze do słów Jana Pawła II. Prawdę mam mówić z miłością, ale jeżeli wiem, że prawda nie pociągnie za sobą czegoś dobrego, to co? Mam za wszelką cenę milczeć?

 

Z miłości trzeba mówić i z miłości trzeba milczeć. Bo można też z nienawiści zamilczeć, albo z nienawiści wyznać prawdę tak, że zniszczy wszystko. Mogę powiedzieć swojemu koledze: słuchaj żona Cię zdradza. I to go zabije. Wróci do domu, zrobi awanturę, rozwali wszystko… Albo odwrotnie, jej powiem, że mąż ją zdradził. I złamię kobiecie życie. Prawda to nie jest kapitał, który posiadamy i przez który możemy mieć większą władzę nad światem. Prawda to wielka odpowiedzialność. Ponieważ ode mnie zależy, czy wykorzystam poznaną rzeczywistość do dobra czy do zła.

 

Ale jest w nas takie przekonanie, a może pokusa, żeby mówić prawdę bez względu na wszystko.

 

To jest trochę głupie. Prawda nie może być jak czołg.

Zajrzałam do waszej benedyktyńskiej reguły i tam św. Benedykt pisał, że prawdę trzeba wyznać sercem i ustami.

 

Dokładnie o tym mówiłem na początku. Zanim wyznam głośno współbraciom jakąś prawdę, muszę ją przemyśleć w sercu. Muszę poznać czy moje przemyślenia zgadzają się z rzeczywistością. Żeby mówić prawdę, trzeba poczuć, jaki jest Bóg, jaki jest człowiek. Na tym świecie mamy budować Królestwo Boże.

 

Jak w praktyce mnichów wygląda to budowanie i dochodzenie do prawdy w sercu?

 

Benedyktyni nie mają wielkich sekretów. Robimy to, co wszyscy chrześcijanie. Takim elementem dochodzenia do prawdy jest dobry rachunek sumienia, szczera spowiedź i element kierownictwa duchowego. Jest też szczera modlitwa. Człowiek żyje w stałej relacji do Pana Boga i staje przed nim takim, jaki jest na co dzień. Próbujemy współpracować ze sobą we wspólnocie, tak jak w rodzinie, wyznając swoje słabości, ale też mocne strony. Ważnym elementem jest również relacja z opatem, współbracia pytają o wiele spraw przełożonego, a on według reguły, musi wzywać członków wspólnoty na naradę. Wspólnie szukamy rozwiązań.

 

Czyli do prawdy dochodzimy poprzez dobrą relację i komunikację. Przywołany przez Ojca papież Benedykt XVI pisał w encyklice „Caritas in veritate”, że prawda to logos, który tworzy dialogos.

 

Prawda ujawnia się pomiędzy dwojgiem ludzi, czasami jednak ludzie są zakłamani i wtedy ciężko toczyć rozmowę, bo fakty są pokryte płaszczykiem dwuznaczności.

 

Co z taką rzeczywistością się robi?

 

Przede wszystkim trzeba sobie samemu powiedzieć: ten człowiek kłamie. Można próbować porozmawiać, ale wszystko zależy od sytuacji. Czasami spotyka się ludzi, którzy żyją w podwójnej rzeczywistości i nie potrafią wyjść poza swój schemat. Uważają, że kłamstwo jest kwestią przyzwoitości. A tak naprawdę zwalniają siebie z odpowiedzialności. Kłamstwo zawsze zwalnia z odpowiedzialności. Mówienie prawdy, przeciwnie.

Jaka jest cena prawdy?

 

Odpowiedź dają męczennicy. Ceną prawdy jest śmierć i krew. Nie ma innej. Za prawdę oddaje się życie. Mieliśmy dowód na to w Wielki Piątek (br), kiedy fundamentaliści w Nigerii pytali studentów: jesteś chrześcijaninem? Każdy mógł odpowiedzieć, że nie. Co by się stało? Ksiądz nie dałby im rozgrzeszenia? Dałby. Ludzie by się cieszyli, że przeżyli. Oni jednak powiedzieli, że są chrześcijanami, mimo, iż wiedzieli co ich czeka. Wszyscy zostali zgładzeni. Taka jest cena prawdy.

 

Ksiądz Jerzy Popiełuszko, też mógł się wycofać, wyjechać do Rzymu. Nie wyjechał i poniósł śmierć męczeńską.

 

Powiedz prawdę, a umrzesz

Jan Paweł II również mówił prawdę i usiłowano go zabić. Prawda zawsze pociąga śmierć?

 

Nie. Pytanie dotyczyło ceny prawdy, więc tu odpowiedź jest jedna: śmierć. Ale trzeba każdą sytuację rozważyć. Prawda pociąga za sobą wiele pięknych rzeczy. Jest takie zdanie ks. Józefa Tischnera, które w „Etyce solidarności” napisał, że prawdziwa solidarność jest solidarnością sumień. Fenomen solidarności narodził się właśnie z prawdy. Ludzie w pewnym momencie odkryli, że nie muszą kłamać, jak cały system. To co stało się wtedy w latach 80-tych jest fenomenem na skalę światową i to fenomenem, do którego wydaje mi się, że musimy dzisiaj wrócić. Solidarność to korzenie naszej wolności, może trochę zaniedbane. Wtedy ludzie obudzili się i zobaczyli, że mają wspólne idee, że mogą zrobić coś razem, tylko muszą mówić prawdę, bo nie może być solidarności pomiędzy złodziejami.

 

Prawda bardzo głęboko dotyka sumienia. I tu nie ma prostej recepty. Każdy musi wziąć odpowiedzialność za to co wie o drugim człowieku, o sobie samym, o Bogu. Nie ma prostych decyzji ani prostych wyborów.

W jakim dzisiaj jesteśmy punkcie? Jak jest z naszą solidarnością?

 

W pewnym sensie świat się zmienił. Nie ma już jednego wroga. I wydaje mi się, że bardzo na czasie są dzisiaj dla nas słowa Jana Pawła II z 1991 roku. To taka nasza utracona pielgrzymka, którą warto teraz odrobić, która może nam pomóc. Wcześniej solidarność powstawała jako opozycja do komunistycznego kłamstwa. W 1989 roku komunizm upadł. Jest demokracja, każdy musi dokonywać wyborów we własnym sumieniu, na jaką partię będzie głosował, na którego polityka. Ale trzeba budować społeczeństwo obywatelskie, a fundamentem takiego społeczeństwa jest dekalog. O tym Jan Paweł II nam przypomniał i nie został zrozumiany. Wydaje mi się, że powrót do takich prawd jest bardzo ważny na dzisiejsze czasy: Nie kłam, nie cudzołóż, nie mów fałszywych świadectw, nie zabijaj, nie pożądaj….

 

Jan Paweł II zostawił nam do odrobienia Dekalog?

 

Dekalog jest zawsze do dorobienia. Zmienia się sytuacja wokół nas, a przykazania zawsze są aktualne, stoją ciągle przed nami jako drogowskazy. Papież pisał w Veritate splendor, że przykazania są ujęte w formie negatywnej, to znaczy, że jest poziom, poniżej którego nie możesz zejść. Pisze też, że przykazania są wezwaniem. „Nie zabijaj” to znaczy promuj życie i żyj tak, żeby ludzie wokół ciebie mieli odwagę żyć. Chroń to, co prowadzi do życia. Nie kłam, czyli mów dobrze o ludziach, okazuj miłość, okaż szacunek drugiemu człowiekowi, uszanuj to, co zrobił.

 

Z tą promocją życia mamy problem.

 

Ale tu nie chodzi tylko o promocję życia nienarodzonych. Ona jest bardzo ważna i nie możemy zrezygnować z obrony życia, które jest w łonie matki, czy przestać się wypowiadać na temat in vitro. Ale mam na myśli także zwykłe gesty w autobusie. Jeżeli widzę starszą panią, która ledwo stoi, to – zabrzmi wzniośle – w imię przykazania „Nie zabijaj”, ustąpię jej miejsca. Jeżeli kolega mnie wnerwi, to w imię przykazania „Nie zabijaj”, nie będę nazywał go głupim durniem i nie będę podkręcał nerwowej atmosfery, tylko odejdę i przeczekam. Możemy jeszcze kolejne zilustrować: „Nie mówi fałszywego świadectwa”, to zadanie budowania takiej atmosfery w domu, w pracy, w której niedopuszczalna będzie sytuacja kłamstwa. W myśl tego przykazania zawsze będę czynił tak, żeby można było mówić prawdę bez lęku.

 

Sądzę, że przed każdym człowiekiem, na każdym etapie życia stoi pytanie, jak są zbudowane jego relacja do 10 przykazań. Tym bardziej, że dekalog to jest dziesięć prawd, które opisują rzeczywistość. Świat tak jest stworzony, żeby w nim nie zabijać, nie cudzołożyć, nie kłamać. Jeżeli ktoś lekceważy te prawa, dąży do autodestrukcji. Tak się nie da żyć.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę