Nasze projekty
Foto. Marion Wellmann/Pixabay

Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą

Sylwester i Nowy Rok to czas, kiedy symbolicznie żegnamy troski starego roku i z nadzieją wypatrujemy szans, jakie ma nam przynieść rok nowy. Dlatego właśnie ten czas chcemy przeżyć szczególnie intensywnie.

Reklama

Życzymy sobie pomyślności, spełnienia marzeń, tego, żeby nowy rok był lepszy od starego. Nawet Bóg się do tych życzeń przyłącza, bo jak inaczej interpretować czytania mszalne z 1 stycznia. W pierwszym mamy słowa: Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. W Psalmie śpiewamy: Niech się narody cieszą i weselą,/ że rządzisz ludami sprawiedliwie,/ i kierujesz narodami na ziemi./ Niechaj nam Bóg błogosławi. A z drugiego czytania dowiadujemy się, że każdy z nas jest synem Bożym.

 

Oczekiwanie z nadzieją na nowe i dobre oraz zostawianie za sobą tego, co nam się nie udało, co było przykre i bolesne, ma głęboki terapeutyczny sens.

Reklama

 

Nie można żyć błędami, wspomnieniami o niepowodzeniach, bo to odbiera nam siły, zatrzymuje nas i więzi w grzęzawisku niemocy. Ta prawda obecna jest też w duchowości.

Życie chrześcijańskie nie polega na walce ze złem, ale na wybieraniu i czynieniu dobra. Walka ze złem przypomina – jak kiedyś powiedział ks. Fedorowicz – wydeptywanie kałuży. Kałuża zostanie, a my się cali wybrudzimy. Mamy czynić dobro, spontanicznie, twórczo, a nie zatrzymywać się nad tym, co nam się nie udało. Inaczej w centrum naszego życia będą nasze błędy i zło, które wyrządziliśmy. A z tego żadne dobro nie wynika.

Reklama

 

To, co było, trzeba czasem za sobą zostawić, niejako zacząć od nowa.

Taki jest sens świętowania końca starego roku i nadejścia nowego.

Reklama

Niektórzy powiedzą, że nadejście Nowego Roku nie jest żadnym chrześcijańskim świętem. Owszem, ale to nie znaczy, że tylko w tym, co katolickie jest sens.

Kościół to rozumie i to od dość dawna. Wiele rzeczy, które uznajemy za katolickie, ma tak naprawdę pogańskie pochodzenie, ale Kościół je „ochrzcił”, zaadaptował. Mamy więc święto Wszystkich Świętych zamiast Dziadów, Noc Świętojańską zamiast Nocy Kupały, a Boże Narodzenie w dzień starożytnego święta ku czci solarnego boga Mitry. Podobnie jest z sylwestrem. Benedyktyni organizują więc antysylwestra w opozycji do hucznego świętowania końca starego roku, nie po to by zaprzeczyć idei otwarcia się na nowe, ale by bardziej świadomie przeżyć tę chwilę. Młodzi ludzie udają się na spotkania Taize, a w parafiach odprawiane są Msze św. dziękczynne za stary rok i przygotowujące do wejścia w nowy czas. Nie znaczy to, że katolicy nie mogą się w sylwestrową noc bawić i wszyscy jak jeden mąż powinni wtedy wziąć udział w rekolekcjach. Zabawa nie jest niczym złym, ale chyba warto ten czas przejścia przeżyć świadomie.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę