Nasze projekty

Nie chcemy prawosławnego Vaticanum II

Czy w 2016 roku odbędzie się sobór wszechprawosławny, jakie będą jego cele i czy zostanie wykorzystany do celów politycznych Rosji? Z dr. Pawłem Wróblewskim rozmawiał Dawid Gospodarek.

Reklama

Dawid Gospodarek: Na początku marca media poinformowały o zaplanowanym na 2016 r. soborze wszechprawosławnym. Jakie znaczenie może mieć to wydarzenie? Jaki jest jego cel? Chodzi o podkreślenie jedności prawosławnych Kościołów?

 

Dr Paweł Wróblewski: Idea zwołania soboru wszystkich kanonicznych Kościołów prawosławnych sięga 1923 roku, jednak nie odnajdywano dotychczas dostatecznych przesłanek, by zamysł ten zrealizować. Każdy z poprzednich soborów odnosił się bowiem do spraw jedności wiary – był aktem Bożej interwencji – w czasach, kiedy była ona zagrożona. Jest to niezbywalny warunek zwołania soboru, na jaki słusznie wskazał ostatnio m.in. gruziński patriarcha Eliasz II.

Reklama

 

Cele planowanego soboru nie zostały jeszcze ściśle zdefiniowane – ma o tym zdecydować dopiero komisja przygotowawcza. Brak jasnych motywacji i odejście od patrystycznej praktyki w tym względzie pozwala mieć wiele poważnych wątpliwości. Przyjęto, na przykład, że jeden głos stanowiący podczas soboru będzie odpowiadał delegacji każdej z czternastu Cerkwi lokalnych. Taka metoda jednak przeczy prawosławnej samoświadomości, gdzie nie pojedynczy biskup, a wszyscy poprzez uczestniczenie w jednym sakramencie są sobie równi i tak manifestuje się między nimi święta jedność z Chrystusem, potwierdzona nienaruszalnością i sukcesją wiary przebóstwionych Apostołów i Ojców. Liczenie głosów na soborze nie ma nic wspólnego z autentycznością wyznawania wiary w Chrystusa, bo jest przy Nim ten, kto – jak mówi św. Paweł (Ef 4, 15) – trzyma się prawdy w miłości. W prawosławiu jedność sakramentu stoi ponad jednością jurysdykcji – jest to zresztą jeden z powodów, dla którego obcy jest nam papieski uniwersalizm. W ocenie bieżącej sytuacji nie można także przeoczyć faktu, że dokumentu zwołującego sobór na 2016 rok nie podpisał starożytny patriarchat Antiochii, którego delegacja opuściła spotkanie w Istambule – postulowana w tym kontekście zgodność nie istnieje więc już w punkcie wyjścia i stawia pod realnym znakiem zapytania przyszłość tego wydarzenia.

 

Reklama

Istnieje niebezpieczeństwo, że sobór ten, zamiast umocnić prawosławnych w wierze, stanie się przyczyną dalszych rozłamów, a nawet schizm. Modlimy się, by było inaczej.

Nie chcemy prawosławnego Vaticanum II

Władimir Legojda, przedstawiciel Patriarchatu Moskiewskiego, zaznaczył, że sobór ten nie może być nazywany „powszechnym”, gdyż ostatni odbył się w VIII wieku w Nicei i od tego czasu żadnego soboru powszechnego nie zwołano. Czy prawosławni mają żal do katolików, że swoje sobory, mimo schizmy, tak właśnie określają i nadają im taką rangę?

Reklama

 

Trudno odmówić słuszności stwierdzeniu profesora Legojdy, lecz należałoby szerzej wyjaśnić, że powszechność, czyli ekumeniczność, definiowana jest w prawosławiu jako bezwarunkowe następstwo katolickości, czyli uczestniczenia w jedności wyznawanej wiary. W konsekwencji tego ortodoksja wyznacza granice powszechności chrześcijaństwa, a zatem przynajmniej dwa następujące po 787 roku i posiadające niekwestionowaną na Wschodzie wagę sobory należałoby uznać za powszechne. Chodzi o sobór konstantynopolitański z lat 869-870, kiedy to Wschód i Zachód po raz ostatni wspólnie przemówiły jednym głosem w sprawie Filioque i rehabilitacji św. Focjusza, oraz XIV-wieczne sobory hezychastyczne, łącznie uznawane za jeden. Podzielam tu obawy hierarchów z Grecji, że pominięcia tych niezwykle doniosłych orzeczeń doktrynalnych mogą wskazywać na prawdziwe intencje promotorów nowego soboru, idące w kierunku katolicyzacji i protestantyzacji prawosławia.

 

Trudno, by prawosławie mogło pozytywnie ocenić postępującą od XI wieku ewolucję rzymskokatolickiej doktryny, wyłożoną na poszczególnych soborach z roszczeniem uniwersalnej obowiązywalności, skoro oddala nas ona od siebie.

 

W mojej opinii jedyny pozytywny zwrot w tych relacjach może polegać na powrocie do wspólnej tradycji teologicznej pierwszego chrześcijańskiego tysiąclecia. Głos niepodzielonego wówczas Wschodu i Zachodu jest wyrazem jednej tożsamości. To  zachodniochrześcijański racjonalizm i esencjalizm, wyrażający się w pogoni za zdefiniowaniem tego, co niedefiniowalne, zamiast przybliżyć do tajemnicy Boga, nieuchronnie od niej oddalił.

 

Prawosławni poprzez udział w świętych Misteriach, szukają dowodów na istnienie Boga przede wszystkim we własnym życiu.

W organizacji soboru podkreśla się dużą rolę patriarchy Cyryla. Znając jego polityczne zaangażowanie, wielu obserwatorów zastanawia się, czy wydarzenie może być również wykorzystane do politycznych celów Rosji. Czy istnieje takie realne zagrożenie?

 

Rosyjskie prawosławie ma tragiczną historię: wpisany jest w nią zarówno proces istotnego oddziaływania teologii protestanckiej, wywodzącej się głównie z nurtu reformowanego, które oddaliło prawosławnych w tej części świata od patrystycznych źródeł. Następnie przyjęcie myśli filozoficznej oświecenia, w wyniku której, wbrew tradycji kanonicznej prawosławia, Cerkiew podporządkowano carowi. Demon komunizmu natomiast strawił miliony prawosławnych męczenników, inni zaś wybrali niechlubną drogę sergianizmu (współpracy z reżimem sowieckim; patrz też: Sergiusz (patriarcha Moskwy).

 

Wszystkie te elementy są historycznymi determinantami, które składają się na złożony obraz współczesnego prawosławia w Rosji. Wykluczałbym tu jednak wszystkie ekstremalne interpretacje, zarówno te optymistyczne, jak pesymistyczne.

 

Nie znajduję żadnych przesłanek, które miałyby wskazywać, że patriarcha Cyryl będzie podczas soboru mówił głosem użyczonym przez prezydenta Putina. Tak pewnie chciałyby widzieć te relacje środowiska samemu prawosławiu nieprzychylne.

 

Wręcz przeciwnie, ostatnie napięcia na Krymie wskazują, że rosyjskie prawosławie dysponuje również w sprawach politycznych niezależnym i silnym głosem, z którym Kreml musi się liczyć. Jeśli chodzi o sam sobór, Patriarchat Moskiewski staje się liderem konserwatywnie zorientowanych Cerkwi krytycznie ustosunkowanych do dążeń patriarchy Konstantynopola Bartłomieja I, który przypisuje sobie powszechny prymat jurysdykcyjny nad prawosławiem, co stoi w ewidentnej sprzeczności do tradycyjnej koncepcji autokefalii. Pozostaje również wątpliwość, czy arcybiskup Konstantynopola ma monopol na korzystanie z tytułu patriarchy ekumenicznego. Według św. Teofenesa Wyznawcy tytuł ten został przypisany głowom wszystkich kościołów starożytnej Pentarchii. Wcześniej, radykalne zastrzeżenia teologiczne do jego używania sformułowane zostały w wielu listach papieża Grzegorza Wielkiego, o czym winni przypomnieć sobie również katolicy.

 

Nie chcemy prawosławnego Vaticanum II

Czego można spodziewać się po soborze? Siłą rzeczy skojarzenia idą w stronę drugiego soboru watykańskiego – czy w przypadku prawosławnych również w grę wchodzą poważne zmiany liturgiczne? Jak prawosławni zapatrują się na kwestie podniesione na ostatnim soborze katolickim, np. związane z eklezjologią, na wolność religijną czy ekumenizm?

 

W półoficjalnym obiegu mówi się, że przedmiotem obrad przyszłego soboru mają być: ujednolicenie kalendarza liturgicznego, porządek dyptychów, rewizja dyscypliny postnej, regulacja statusu wspólnot niekanonicznych i związany z nim problem nadawania autokefalii i autonomii, rozstrzygnięcia odnośnie możliwości ponownego zawierania małżeństwa przez owdowiałych duchownych, stan dialogu ekumenicznego, upadek wartości rodzinnych, narastająca ateizacja, ekstremizacja życia politycznego, kryzys ekonomiczny i ekologiczny, a również prześladowania chrześcijan.

 

W ocenie teologicznego profilu powyższych postulatów tematycznych pomocne jest niezwykle aktualne stanowisko, jakie zabrał serbski święty prawosławny Justin Popović w 1977 roku. Zauważył on, że:

– po pierwsze, przedstawiane od lat 20-tych minionego stulecia katalogi problematyczne planowanego soboru były wielokrotnie modyfikowane przez Patriarchat Konstantynopola, co świadczy jedynie o silnej determinacji jego zwołania pod jakimkolwiek pretekstem;

– po drugie, proponowana tematyka jest przygodna, niespójna i nie uzasadniająca konieczności zwołania soboru;

– po trzecie, szczególnie niepokojące pozostaje wyeliminowanie zeń koniecznej perspektywy chrystologicznej, soteriologicznej i eklezjologicznej osadzonej w Tradycji Apostolskiej, stanowiącej kryterium autentyczności i ciągłości soborowego nauczania.

 

Nie chcemy prawosławnego Vaticanum II

Nie może więc dziwić, że także bieżący projekt budzi uzasadnione kontrowersje, a nawet głosy wyraźnego publicznego sprzeciwu, zwłaszcza w Grecji, Rosji, Gruzji czy Bułgarii. Grupa biskupów greckich wystąpiła nawet z inicjatywą potępienia na soborze panherezji ekumenizmu. O zmianach liturgicznych nie może być natomiast mowy, ponieważ porządek świętych Misteriów przynależy do bezpośredniego przekazu apostolskiego. Warto, już w bardziej optymistycznym duchu dodać, że wierni w Polsce przyjęli z radością niedawną decyzję Świętego Synodu o wycofaniu tzw. nowego stylu, czyli kalendarza liturgicznego wzorowanego na reformie gregoriańskiej.

 

Po prostu nie chcemy prawosławnego Vaticanum II, bo oznaczałoby to duchową zimę pod pretekstem wiosny.


Dawid Gospodarek – sekretarz redakcji miesięcznika „List” i redaktor „Biblia krok po kroku”.



Słowniczek pojęć:

 

Sobór

Kanoniczne Kościoły prawosławne

Patrystyka

Przebóstwienie

Uniwersalizm papieski

Autokefalia 

Pentarchia

Dyptych

Soteriologia

Eklezjologia

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę