Nasze projekty

Medale nie są najważniejsze

O sile rodziny, wierze, góralskim charakterze i skokach z Kamilem Stochem, mistrzem olimpijskim i jego rodzicami, Krystyną i Bronisławem, rozmawia ks. Jarosław Rodzik SAC

Reklama

Fragment wywiadu, który ukazał się w kwartalniku Apostoł Miłosierdzia Bożego


Jak starali się Państwo wychowywać Kamila? Jakie wartości chcieliście mu przekazać?

 

Reklama

Krystyna Stoch: Przede wszystkim szacunek do wszystkiego: do ludzi, zwierząt, do przyrody.

 

Bronisław Stoch: Okazywaliśmy też szacunek dla jego wyborów, dla jego dyscypliny –przecież niebezpiecznej. Nie podsycaliśmy jego ambicji, żeby wygrywał, raczej żeby poprawiał swoje umiejętności, żeby wygrywał sam ze sobą, a nie z innymi. Wydaje mi się, że potrafił to teraz przetworzyć i widać, że bardzo dobrze współpracuje z kolegami, że ta integracja w grupie jest widoczna, że nie ma dodatkowej rywalizacji, przepychanek: kto lepszy, kto ważniejszy itd. Ale do tego też trzeba było jego mądrości, żeby to przyjąć i wdrożyć w życie.

Reklama

 

 

Każdy sukces sportowca jest okupiony rozłąką z rodziną. Jaką rolę w Pana życiu odgrywają najbliżsi?

Reklama

 

Kamil Stoch: Zawsze powtarzam, że rodzina odgrywała i odgrywa bardzo ważną rolę w moim życiu. Począwszy od rodziców, którzy wspierali mnie od samego początku, dawali mi siłę do pracy, nigdy, co jest dla mnie bardzo ważne, nie wyrażali sprzeciwu dla tego co robię, dawali mi wolną rękę, szanowali mój wybór. Za to jestem im bardzo wdzięczny. Później pojawiła się kolejna osoba, która stała się najbliższa mojemu sercu, czyli moja żona Ewa, która daje mi ogromne wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To jest też dla mnie bardzo ważne.

Medale nie są najważniejsze

Jesteście Państwo dumni z Kamila? Czujecie się spełnieni jako rodzice?

 

Krystyna Stoch: Tak, mamy fantastyczne dzieci. Jesteśmy dumni z całej trójki naszych dzieci. One zresztą wszyscy do dzisiaj wzajemnie się wspierają, pomagają sobie.

 

Bronisław Stoch: Dzieci mamy naprawdę mądre, poukładane, wykształcone: jedna córka jest prawnikiem, druga pedagogiem. Trudno się nie cieszyć, gdy syn zdobywa medale, ale nie wiem, czy dla nas najważniejsze jest to, że on zdobywa te medale. Jesteśmy dumni przede wszystkim z tego, że sukces nie zawrócił mu w głowie, że konsekwentnie podąża cały czas tą drogą, którą sobie wyznaczył.

 

 

Czy Pan jako psycholog wspierał syna w jego karierze sportowej?

 

Bronisław Stoch: Przede wszystkim jestem ojcem. Psycholog to zawód, psychologiem się bywa w pracy. Staram się nie nadużywać tej wiedzy, bo to byłoby sztuczne – wprowadzanie na każdym polu tych zasad – i mało wiarygodne, ale ta wiedza też pomaga. Jestem klinicystą, więc wiem, jak sobie radzić z kryzysami, z depresją, wiem, w jaki sposób doradzać, kiedy człowiek jest w kłopotach, i to mi pomagało, potrafiłem coś przekazać Kamilowi, kiedy miał ciężkie chwile.

 

 

Jakie ma Pan marzenia?

 

Kamil Stoch: Moje marzenia właśnie się spełniają. Nie mam wygórowanych celów życiowych, staram się cieszyć z każdej pozytywnej rzeczy, która mnie spotyka, a spotkało mnie w życiu dużo dobrego. Spotkałem dużo dobrych i życzliwych mi ludzi i za to jestem wdzięczny Panu Bogu, który nade mną czuwa oraz mojej rodzinie, rodzicom, siostrom, żonie.


Fragment wywiadu, który ukazał się w kwartalniku Apostoł Miłosierdzia Bożego


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę