Nasze projekty

Łowcy relikwii

Przenoszenie fragmentów kości i ciał świętych, odnajdywanie zaginionych relikwii. Średniowiecze obfituje w takie wydarzenia oraz relacje, które przypominają literaturę z gatunku płaszcza i szpady, gdzie podstępnie wykrada się szczątki świętych.

Reklama

Jednym z takich barwniejszych opisów średniowiecznych dotyczy pozyskania przez polską delegację relikwii św. Floriana męczennika:

 

„Papież przychylił ucha do jego nabożnych próśb i udał się potajemnie ze swymi kardynałami i z posłami polskimi do kościoła św. Wawrzyńca za murami Rzymu, a tam pomodliwszy się wraz z otoczeniem, kazał otworzyć grób św. Wawrzyńca. Następnie dotknął pastorałem biskupim jego ciała, ale św. Wawrzyniec odwrócił od nich swą twarz. Z kolei dotknął pastorałem św. Szczepana, ale ten uczynił to samo. Zasmucili się bardzo na ten widok Polacy, a papież chcąc już zamknąć grobowiec, powiedział do nich: Widzicie tedy, synowie, wolę Bożą mamy tu dwu znamienitych męczenników i chcieliśmy wam dać jednego z nich – ale żaden nie okazał ochoty. Jest pod nimi jeszcze trzeci, św. Florian, ale tego nie śmiemy ruszyć z obawy przed Rzymianami, bo on działa tu więcej cudów niż każdy z tamtych dwu. Gdy jednak Polacy smutnie spoglądali, św. Florian wyciągnął rękę przez tamtych dwu męczenników, a w ręce tej była karta ze złotym napisem: Ja chcę do Polski”.

Reklama

Relikwie te z Rzymu uroczyście w XII wieku sprowadzono do Polski. Ale czy zawsze postępowano tak „taktownie” w stosunku do świętych?

 

Warto zacytować tutaj pewne wydarzenie przytoczone przez Grzegorza z Tours, VI wiecznego kronikarza opisującego historię Franków:

Reklama

 

…jakiś król na Wschodzie przywłaszczył sobie kciuk świętego Sergiusza, męczennika i umocował go u swojej prawej ręki. A kiedy z konieczności musiał odpędzić nieprzyjaciół, ufając w pomoc świętego, uniósł prawą rękę i zaraz tłum nieprzyjaciół, jakby mocą męczennika pokonany rzucił się do ucieczki”.

 

Reklama

Skoro relikwie świętych miały tak wielkie znaczenie, to można założyć, że nikt dobrowolnie nie przekazywał ich, aby nie uszczuplić ich mocy. Czasy wczesnego średniowiecza obfitują w liczne opisy cudownego przenoszenia fragmentów kości i ciał świętych, odnajdywania zaginionych bądź porzuconych relikwii, można także odnaleźć relacje przypominające bardziej literaturę z gatunku płaszcza i szpady, kiedy to podstępnie wykrada się szczątki świętych.

 

Łowcy relikwii

Jak wykazały skrupulatne badania wybitnego mediewisty Patricka J. Geary w czasach panowania Karolingów jedynie na przestrzeni 300 lat miało miejsce ponad 100 kradzieży relikwii. Najczęściej powielano następujący schemat pozyskania relikwii. Zakonnik bądź biskup wędrując odnajdywał kościół, który był w niemal kompletnej ruinie. Pobożny członek Kościoła widząc w jak kiepskim stanie jest sanktuarium, w którym spoczywały relikwie świętego decydował się przenieść je w godniejsze miejsce, aby ów święty mógł w pełni cieszyć się należytym kultem wiernych. Tak zbudowano np. narrację objaśniającą w jaki sposób biskup Geylo z Langres wracając z pielgrzymki do Santiago de Compostella w 841 r. wykradł relikwie św. Prudencjusza.

 

Pozyskiwanie relikwii tą drogą rodziło liczne nadużycia, pojawiały się kulty, które przybierały niespotykane formy. Przykładowo w Dijon w IX wieku w kościele św. Benignusa miały miejsce niespotykane wydarzenia. Otóż kobiety, które udały się do świątyni padały na posadzkę i wiły się niczym w konwulsjach, a co ciekawe na ich ciałach nie było żadnych śladów obrażeń czy ran. Dzięki radzie biskupa Theodbolusa z Langres zagadkowe wydarzenia udało się szczęśliwie rozwikłać. Zwrócił on uwagę na fakt, że w tym czasie do świątyni sprowadzono nowe relikwie. Dokonało tego dwóch tajemniczych osobników podających się za zakonników, którzy relikwie bliżej niezidentyfikowanych świętych sprowadzili z Rzymu. W momencie, kiedy posłuchano rady biskupa i wyniesiono relikwie poza obszar świątyni, zaskakujące postępowanie niewiast natychmiast ustało.

 

Nie może więc dziwić, że w czasie panowania Karola Wielkiego postanowiono zaostrzyć przepisy weryfikujące prawdziwość kultu relikwii, a każda translacja wymagała uprzedniej zgody ordynariusza diecezji. Pomimo tych przepisów to właśnie na dworze Karola Wielkiego na szeroką skalę posługiwano się zawodowymi złodziejami relikwii.

Największą sławę zyskał niejaki Deusdona, który swą kryminalną działalnością obejmował obszar państwa Karola Wielkiego oraz Rzym. Z jego usług korzystał nawet słynny biograf Karola Wielkiego i współtwórca renesansu karolińskiego Einhard.

 

Deusdona pozyskał dla niego relikwie św. Piotra i Marcelina. Kradzież fragmentów świętych przypominała transakcję handlową. Einhard i Deusdona spisali umowę, w której znajdowała się klauzula mówiąca, że w podróż do Rzymu wyruszy także notariusz Einharda Ratlecus celem potwierdzenia wykonania usługi. Deusdona dostarczył licznych relikwii i tak dzięki jego niecnym uczynkom do katedry w Fuldzie trafiły części kości czyli partykuły św. Aleksandra, Sebastiana, Fabiana, Urbana, Feliksa i Felicyty. Ten dostawca relikwii pozyskiwał je grasując po rzymskich katakumbach. W trakcie corocznych wyjazdów do Wiecznego Miasta plądrował inną część miasta. Na ciekawy rys jego aktywności zwrócił uwagę Einhard, który wspomniał, że raz Deusdona nie mógł dostarczyć relikwii św. Piotra i Marcelina albowiem miał je jego brat, który akurat przebywał w Benewencie. Można więc założyć, że ten wyjątkowo rzutki kupiec prowadził prawdziwie „rodzinny interes”. Nie był on niestety jedynym przykładem łowcy relikwii. W tym samym czasie słynął z wyjątkowej skuteczności w realizacji zamówień także inny „dostawca”, niejaki Feliks. W przeciwieństwie to Deusdony nie zawężał on swej aktywności jedynie do Rzymu, a co warto podkreślić, często oferował dokładnie te same, co jego rzymski specjalista, relikwie.

 

Przykładów kradzieży można by mnożyć, ale jeden przypadek jest szczególnie spektakularny. Dwa klasztory we Francji rywalizowały o względy wiernych, między innymi nagłaśniano cuda jakie miały miejsce za sprawą relikwii świętych będących w ich posiadaniu. Jak informuje translacja św. Fides mnisi z Conques pragnęli pozyskać relikwie tej świętej. W tym celu jeden z braci postanowił wstąpić do „konkurencyjnego” klasztoru. Przez bez mała 10 lat starał się wkraść w łaski nowych współbraci, stopniowo awansował w hierarchii od furtiana aż po nadzorcę skarbca, gdzie przechowywano relikwie świętej.

 

Łowcy relikwii

Głód relikwii starano się zaspokoić nie tylko poprzez te kryminalne działania.

 

Przez niemalże całą epokę średniowiecza czerpano z nieskończonego skarbca relikwii jaką była Ziemia Święta. To z niej przecież przywożono piasek, po którym stąpał Chrystus, kamienie z Jerozolimy czy choćby wodę z Jordanu, która posłużyła do konsekracji jednego z ołtarzy w opactwie na Monte Cassino w 1071 r. Wędrujący szlakami Zbawiciela pątnicy mogli zaopatrzyć się w relikwie niewiniątek.

 

Jak informuje nas jeden z XV wiecznych pielgrzymów, Feliks Fabri, relikwie te nabywano od muzułmanów, którzy zajmowali się ich „produkcją”. Kupowali oni zwłoki niemowląt, które następnie okaleczano, aby uwiarygodnić je w oczach potencjalnych nabywców z Europy pragnących przywieźć autentyczne relikwie.

 

Duchowni sprawujący posługę duszpasterską w Ziemi Świętej niejednokrotnie musieli podejmować szeroko zakrojone działania prewencyjne w trosce, aby pątnicy nie naruszyli konstrukcji grobu Pańskiego. W tym celu przed wejściem do bazyliki odbierano im wszelkie łomy czy inne przedmioty, którymi mogliby posłużyć się starając pozyskać tak cenną chrystologiczną relikwię. Najlepszym podsumowaniem, ukazującym jak wielką rolę odgrywały relikwie w życiu wiernych epoki średniowiecza, jest relacja z pielgrzymki do Ziemi Świętej odbytej przez Egerię w IV wieku. Opisując liturgię Wielkiego Piątku znajdujemy tam następujący fragment:

 

„Biskup zasiada na tronie i ustawia się przed nim stół nakryty lnianą tkaniną. Diakoni stają dookoła. Przynoszą srebrną, pozłacaną skrzynkę, w której jest święte drzewo Krzyża, otwierają skrzynkę i kładą na nim tak drzewo jak i tabliczkę (titulus). Kiedy już położą je na stole, biskup siedząc bierze w ręce oba końce świętego drzewa, diakoni zaś, którzy stoją wokół, pilnują. Pilnuje się tak dlatego, że zgodnie ze zwyczajem każdy z całego ludu – wierny czy katechumen – podchodząc nachyla się nad stołem, całuje drzewo święte i odchodzi. A ponieważ kiedyś – nie wiem kiedy – jak mówią, ktoś odgryzł i skradł kawałek ze świętego drzewa, teraz diakoni, którzy stoją wokół, pilnują, by któryś z podchodzących nie ośmielił się znowu tak uczynić”.

 


Cytaty pochodzą z następujących źródeł:

 

– Legenda na dzień św. Floriana, [w:] Jakub de Voragine, Złota legenda wybór, tłum. z języka łacińskiego J. Pleziowa, wybór M. Plezia, Warszawa 2000, s. 596.

– Grzegorz z Tours, Historie. Historia franków, przekład K. Liman, T. Richter, wstęp D. A. Sikorski, Kraków 2002, s. 320.

– Egeria, Pielgrzymka do miejsc świętych, (przekład P. Iwaszkiewicz), [w:] Do Ziemi Świętej. Najstarsze opisy pielgrzymek do Ziemi Świętej (IV-VIII w.), wybór, wstęp, wprowadzenie i opracowanie P. Iwaszkiewicz, przedmowa M. Starowieyski, Kraków 1996, s. 211-212.

 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę