Kolęda, czyli inaczej czas wizyt duszpasterskich w naszych domach. Jedni wyczekują księdza z radością, inni wręcz przeciwnie – chcą jak najszybciej wypełnić przykry obowiązek… Szkoda, bo kolęda to przede wszystkim spotkanie modlitewne. Podziękowanie za otrzymane łaski oraz prośba o błogosławieństwo w nowym roku. – Prawie wszystkie parafie wywiesiły już plany kolęd – mówi ks. Krzysztof Nowak z gdańskiej parafii Bożego Ciała. – I jak zwykle wracają komentarze na temat sensowności czegoś, co nazywa się wizytą duszpasterską, a w rzeczywistości dla wielu rodzin jest wielkim stresem, a nawet emocjonalnym wstrząsem – dodaje kapłan.
Przygotowaliśmy więc trzy podstawowe wskazówki dla tych, którzy wierzą w Boga, chcą wspólnej modlitwy z kapłanem w swoim domu i rokrocznie drżą przed spotkaniem z nim, jak przed apokaliptycznym jeźdźcem.
Alicja Samolewicz-Jeglicka: Czy na kolędę powinniśmy się jakoś specjalnie przygotować?
Przeczytaj również
Ks. Krzysztof Nowak: Najpierw stół – postaw krzyżyk, zapaloną świecę, naczynie z wodą święconą i kropidłem. Połóż Pismo Święte i zajmij się jakąś pracą w domu. Gdy przyjdzie ksiądz – bądź sobą. Żadnych wyszukanych słów i mądrości. Nie udawaj wielkiego świętego lub buntownika, bo ksiądz i tak rozgryzie Cię po pierwszych wypowiedzianych zdaniach. Nie jest to trudne, bo w końcu jakąś praktykę ma. Kolęda to nie sąd ostateczny ani spowiedź, więc nie musisz się bać. Chyba, że… wpisu w kartę parafii. Jak zwykle, strach ma wielkie oczy – najczęściej w kartę ksiądz wpisuje Twoją obecność, więc nie traktuj go jak wroga. Gorzej mają nieobecni.
O czym rozmawiać?
Pamiętaj, że to Ty jesteś gospodarzem domu, masz rozpocząć i prowadzić dialog. Jeśli nie znasz księdza, warto krótko opowiedzieć o sobie i poczekać na informacje zwrotne. Przydałoby się parę słów o Twojej wierze, poszukiwaniach, rozterkach czy sukcesach. Takie poprowadzenie kolędy gwarantuje ominięcie wszelkich stresowych momentów. Pamiętaj jednak, żeby od refleksji nad Kościołem nie przejść do antyklerykalizmu. Bo niestety… my Polacy, mamy to w genach. Nie wdawaj się w politykę lub medialne dyskusje o Kościele – to ma być spotkanie rodzinne, a nie program telewizyjny. Jeśli już mogę porównać, to lepiej niech kolęda wygląda jak „Plebania”, niż jak „Co z tą Polską?”.
Ile dać na ofiarę?
Jeden Pan Bóg wie! Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Faktem jest, że w trakcie kolędy pieniądze nie mają większego znaczenia (tylko po jej zakończeniu). Ważniejsze jest w jakim nastroju ksiądz wychodzi, a nie z jaką ofiarą. Do koperty włóż, ile chcesz. Daj ją bez uwag i uszczypliwości. Przyrzekam Ci, że wielu z nas nie chodzi dla pieniędzy po domach. Naprawdę zostaliśmy księżmi nie dla pieniędzy, ale żeby pracować z ludźmi i dla nich się poświęcić. Zatroszcz się o to, żeby ministranci nie wyszli z niczym. Trochę słodyczy i kilka złotych to dla nich wielki skarb.
To jedyna taka wizyta w roku
– Jeśli wiara w rodakach się nie wzmocni, już niedługo słowiańska kolęda stanie się atrakcją turystyczną – podsumowuje ks. Nowak. Zachęca, by „ćwiczyć Bóg się rodzi zanim przyjdzie ksiądz, a nie drżeć ze strachu. Kościół epoki papieża Franciszka wraca do pierwotnej radości – bo w miłości nie ma lęku”.