Nasze projekty
fot. fot. Vittore Carpaccio/Wikimedia

Dzisiaj w Betlejem. A co potem?

Dzisiaj w Betlejem, Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina, że Panna czysta, że Panna czysta porodziła Syna! Tak Śpiewamy w kolędzie. Ale co było potem? Po nocy pełnej cudów, rozśpiewanych aniołów i oszołomionych pasterzy?

Reklama

Święta Rodzina przeprowadziła się oczywiście po jakimś czasie, gdy już nie było wokół nich takich tłumów, z niewygodnej stajni do domu, gdzie wynajęli izbę.

Ósmego dnia od narodzin mały Jezusek został obrzezany i (zgodnie ze zwyczajem) ofiarowany w świątyni Jerozolimskiej.

W sumie mogliby potem wracać do Nazaretu, ale pobyt w Betlejem jakoś dziwnie wydłużył się do około dwóch lat. Dopiero po upływie tego czasu przybyli bowiem Mędrcy ze Wschodu sprowadzeni przez dziwną gwiazdę. Ponieważ jednak okazało się, że Herod „spisek knuje”, nastąpiła przymusowa emigracja Świętej Rodziny do Egiptu (aby uniknąć śmierci w rzezi niewiniątek). O wydarzeniach tych pisze tylko Ewangelista Mateusz. Gdybyśmy poprzestali na Ewangelii według Łukasza, nie mielibyśmy pojęcia o pobycie małego Jezusa w Egipcie. Jednak o dalszych losach Jezusa – o tym, jak ta wędrówka wyglądała i co właściwie Jezus robił w kraju piramid – żadnych informacji w kanonicznych pismach Nowego Testamentu nie posiadamy. Musimy się zdać na tradycję ustną, starożytne źródła koptyjskie o dyskusyjnej wartości faktograficznej oraz apokryfy, które są oczywiście owocem fantazji, ale może zachowały się w nich jakieś okruchy prawdy (albo przynajmniej okruszki).

Reklama

Czytaj także >>> Bóg się rodzi, moc truchleje!

Rekonstrukcja etapów wędrówki

Pewnie większość Czytelników kojarzy piosenkę z musicalu „Metro”, której refren brzmi:

„Uciekali uciekali uciekali
Na osiołku przez pustyni żar
Jak najdalej, jak najdalej, jak najdalej.
Ukryć Dziecię, największy ich skarb
”.

Reklama

Faktycznie, do Egiptu było strasznie daleko, bo wędrowcy musieli pokonać aż dwa tysiące kilometrów. Żydom, których Mojżesz wyprowadził z Egiptu tą sama droga (tylko że w drugą stronę), zajęła 40 lat, ale oczywiście było tak dlatego, że miało najpierw wymrzeć pokolenie pamiętające niewolę. Natomiast wędrówka Świętej Rodziny z dwuletnim dzieckiem mogła potrwać nawet trzy lata. Trasa ucieczki nie jest nam oczywiście znana, ale starożytni chrześcijanie chętnie zakładali klasztory i świątynie w miejscach, które rzekomo odwiedziła Święta Rodzina. Domniemane ślady pobytu Jezusa są rozpowszechnione po całym Egipcie. W dużej mierze chodziło o prestiż, więc wiele miejscowości rozpowszechniało legendy, które mogły ożywić turystykę i podnieść rangę zabitej dechami mieściny.

Etapy podróży Jezusa i jego rodziny do Egiptu na podstawie takich właśnie lokalnych legend, opisane zostały najwcześniej w tekstach biskupów egipskich: „Wizji Teofila z Aleksandrii” (IV/V w.) oraz „Kazaniu św. Zachariasza z Sakhy” (VIII w.). Według tych tekstów wędrowcy nie wybrali drogi via maris (najkrótszej, ale usianej posterunkami policji Heroda), ale szlak karawan, biegnący przez Synaj do miejscowości Farma. Po postoju w Peluzjum, udali się do Tell Basta, czyli miasta kociogłowej bogini Bastet, gdzie mieszkańcy nie dość, że odmówili udzielenia gościny, to jeszcze okradli dzieciątko z bucików (cóż za upadek obyczajów!). Wówczas Maryja rozpłakała się, a Jezus sprawił, że w miejscu gdzie spadły jej łzy, wytrysnęło źródło. Do istniejącej tam obecnie studni pielgrzymują koptyjscy chrześcijanie, wierząc, że woda zrodzona z łez Matki Bożej, ma moc cudotwórczą.

Dzisiaj w Betlejem. A co potem?
fot. Ucieczka do Egiptu/Wikimedia

Mieszkańcy Belbeis pokazują drzewo, w cieniu którego odpoczywała Maryja, a w mieście Samanoud w Delcie Nilu atrakcją jest granitowe naczynie, w którym według legendy Maryja wyrabiała ciasto. W miejscowości o nazwie Sakha Jezus miał odcisnąć na kamieniu swoją stopę, a w Mostorad sprawił wytryśniecie kolejnego źródełka w grocie, aby Maryja mogła go w końcu umyć i wyprać mu ubranka (obecna nazwa Al-Mahamma oznacza po arabsku „kąpiel”).

Reklama

Dalsza podróż wieść miała przez tereny pustynne do Wadi El-Natrun. W końcu Jezus z mamą i Józefem przybyli do Heliopolis, miasta boga słońca Re. Legendy obwieszczają, że kiedy to nastąpiło, pogańskie posągi w świątyni upadły, rozbijając się na kawałki. Święta Rodzina zamieszkała potem na dłużej w Kairze (gdzie pokazuje się pielgrzymom różne „zabytki” związane z ich pobytem). Jednak w pewnym momencie, za pieniądze uzyskane po sprzedaniu złota, kadzidła i mirry (pamiątki pamiątkami, ale z czegoś trzeba żyć), Józef i Maryja wynajęli łódź i popłynęli Nilem do miasta Samalut. Niektórzy twierdzą, że ukrywali się przed szpiegami Heroda. W At-Tiru znajdował się kościół postawiony na pamiątkę tego, że w tym miejscu łódź o mało nie wpadła na występ skalny.

Czytaj także >>> W pewnym człowieku narodził się Chrystus…

Maryja, Józef i Jezus najpierw mieszkali w jaskini na Górze Palmowej, przez kolejne pół roku na Górze Qussqam, aż w końcu osiedlili się w okolicy Deir El-Maharraq, w pobliżu dzisiejszego miasta Assiut, odległego o 350 km od Kairu.

Oczywiście są to tylko legendy, wytworzone przez ludową pobożność, skłonną do fantazjowania i nie należy ich traktować jako rzeczywistej rekonstrukcji pobytu Jezusa w Egipcie. Ale pielgrzymom pokazuje się te miejsca, bo tego oczekują.

Palmy, lamparty, smoki i inne cuda

W łacińskim apokryfie z VI wieku, określanym jako Ewangelia Pseudo-Mateusza, możemy przeczytać zadziwiające, fantastyczne i obfitujące w cudowne wydarzenia epizody z podróży Świętej Rodziny do Egiptu.

Nagle z groty wyszło wiele smoków, na których widok dzieci zaczęły krzyczeć ze strachu. Wtedy Pan, który nie skończył jeszcze dwu lat, zsunąwszy się z kolan matki, stanął przed smokami, one zaś oddały Mu hołd i odeszły. I wtedy spełniło się to, co zostało powiedziane przez proroka psalmistę: Chwalcie Pana z ziemi, smoki i wszystkie głębiny morskie (PsMt 18, 1).

Podobnie lwy i lamparty z czcią padały przed Jezusem i towarzyszyły Mu na pustyni. Dokądkolwiek Maryja i Józef udali się, poprzedzały ich wskazując drogę. Swoją uległość okazywały pochyleniem głowy, a gotowość usługiwania zaznaczały merdaniem ogonem. Kiedy Maryja pierwszego dnia zobaczyła wokół siebie lwy, lamparty i różne gatunki dzikich zwierząt, bardzo się zlękła. Dziecię Jezus zaś z uśmiechem spoglądając na nią powiedziało: Nie bój się, matko, podążają bowiem one z nami nie dla zguby, lecz dla posługi twojej. Słowa te usunęły bojaźń z ich serc. Lwy zaś kroczyły razem z nimi wraz z wołami, osłami i bydlętami jucznymi, które niosły potrzebne im rzeczy, i nikogo nie atakowały, choć razem przebywały (PsMt 19, 1-2).

W innym miejscu Pseudo-Mateusz opowiada o drzewie palmowym, któremu Jezus nakazał pochylić gałęzie tak, aby Maryja mogła bez przeszkód zrywać owoce:

Kiedy Maryja spoczęła pod drzewem przyglądając się liściom palmy, dostrzegła wiele owoców i powiedziała do Józefa: Chciałabym, jeśli to możliwe, pokosztować owoców tej palmy. A Józef rzekł do niej: Dziwi mnie, że tak mówisz. Widzisz przecież, jak wysoka jest ta palma, a pragniesz jeść jej owoce (…) Wtedy dzieciątko Jezus spoczywając na łonie swej matki, dziewicy, zawołało do palmy: Pochyl się, drzewo, posil swoimi owocami moją matkę”. I na te słowa natychmiast palma nachyliła swój wierzchołek aż do stóp Maryi, i zebrano z niej owoce, którymi wszyscy się posilili” (Mt 20, 1-2).

Dzisiaj w Betlejem. A co potem?
fot. Carlo Dolci /Wikimedia

A zatem według apokryfów mały Jezus już w wieku ok. dwóch lat nie tylko dokonywał na egipskiej ziemi rzeczy bardziej niezwykłych od tych, które uczynił jako dorosły, w ciągu trzech lat swego publicznego życia, ale napotkał też przypadkiem dwóch łotrów, ukrzyżowanych razem z Nim na Golgocie.

Trochę Poezji

Świat apokryfów jest bogaty i barwny. W porównaniu do tego rodzaju dzieł, narracja opowiadań Ewangelii kanonicznych wydaje się pełna umiaru i prostoty. Ale w tych apokryficznych opowieściach, które wprowadzają baśniowy klimat, jest jednak coś urzekającego, podobnie jak w kolędach śpiewanych przy wigilijnej wieczerzy (także przecież naiwnych i mających niewiele wspólnego z historyczną prawdą). Rainer Maria Rilke, niezwykły poeta, który niezmiennie mnie zachwyca, jest autorem pięknego wiersza opartego na apokryfach, pod tytułem „Ucieczka do Egiptu”. Chciałbym ten wiersz przytoczyć w całości, bo należy on do ulubionych przeze mnie utworów:

Oni, którzy bez tchu uciekali
Z miejsc, gdzie była rzeź niewiniątek,
Ach jakże nagle urośli w tej dali
Nad wędrówki niepewny początek.

Ledwie w trwożnym za siebie spojrzeniu
Wzrok ich rozwiał się w niknącej dali,
A już egipskie bożki drżały w zagrożeniu
w nitach, plotąc piąte przez dziesiąte.

Czy możliwe, że od pierwszej chwili
lęk i strach otaczały ich wkoło?
W obcej ziemi więc czuli niepokój
Tylko dziecko spoglądało wesoło.

I patrz co się wtedy wydarzyło:
Drzewo się koroną pochyliło
ku nim, niby służący w ukłonie.
Drzewo to było tym drzewem co wcześniej
Okrywało wieńcami po zgonie
Faraonów potężnych skronie,
Pochyliło się i czuło w koronie
nowe kwiaty…

A oni siedzieli jak we śnie.

Czytaj także >>> Kolęda Warszawska w wykonaniu Margaret

Jak Jezus wspominał pobyt w Egipcie?

Anne Rice, pisarka znana na całym świecie głównie z cyklu bestsellerowych powieści o wampirach, po swoim nieoczekiwanym nawróceniu, postanowiła skończyć z mrocznymi historiami o krwiopijcach i dla odmiany napisała trylogię o Jezusie. Pierwszy tom, zatytułowany „Chrystus Pan. Wyjście z Egiptu”, dotyczy Jego dzieciństwa. Ze strony fanów wampirzego cyklu posypały się na autorkę gromy za to, że zaangażowała swój literacki talent do takiej tematyki, porzucając ukochanego przez nich wampira Lestata, ja jednak śmiem twierdzić, że dzięki jej decyzji powstała jedna z najciekawszych oraz najbardziej rzetelnych faktograficznie literackich wizji życia Jezusa, w której narratorem jest zresztą On sam, opowiadający jak wyglądał świat widziany oczami siedmioletniego chłopca, który wraz z rodziną powracał w rodzinne strony, znane tylko z opowieści.

Dzisiaj w Betlejem. A co potem?
fot. Vittore Carpaccio/Wikimedia

Nie spotkałem się jeszcze nigdy z tak nieszablonowym ujęciem dzieciństwa Jezusa. Anne Rice z jednej strony inspirowała się przekazami apokryficznymi (m.in. epizodem o wskrzeszeniu chłopca zabitego niechcący przez Jezusa oraz o ptaszkach ulepionych z gliny, które ożywił), a z drugiej strony spróbowała też pokazać realia epoki i wyjaśnić, co mogło znaczyć dla małego Jezusa mieszkanie w kraju faraonów i jaki mogło to mieć wpływ na ukształtowanie się jego mentalności. W Egipcie już od wielu lat istniała bardzo duża żydowska diaspora. Niektórzy twierdzą, że Żydzi stanowili nawet jedną trzecią mieszkańców Aleksandrii, która licząc około miliona ludzi, była jednym z największych miast cesarstwa rzymskiego. Paradoksalnie w Aleksandrii mieszkało więcej Żydów niż w Jerozolimie, choć wielu z nich nie znało już języka hebrajskiego. Nie wiemy, czy Jezus mieszkał w tym słynnym mieście na północy Egiptu, ale jeśli tak, to znalazł się w jednym z kulturowych centrów ówczesnego świata. W diasporze aleksandryjskiej Żydzi mówili po grecku i czytali Torę po grecku, bo dokonano tam przekładu Biblii Hebrajskiej, nazwanego Septuagintą. To właśnie w Septuagincie pojawiło się po raz pierwszy słowo Chrystus (Christos) na określenie Mesjasza i to Septuaginta stała się później Biblią pierwszych chrześcijan.

Żydowskie dzieci były uczone Tory już od 5 roku życia, niewykluczone więc, że pierwszy kontakt małego Jezusa ze świętymi księgami odbył się za pośrednictwem Septuaginty.

Co więcej, Anne Rice spekuluje, że mały Jezus mógł zetknąć się nawet ze słynnym żydowskim uczonym Filonem Aleksandryjskim, który pisał wiele o przedwiecznym Logosie (Słowie Bożym). Według powieści nauczyciel Jezusa zaprowadził go do Filona, aby przedstawić swego najlepszego ucznia, a Filon urzeczony bystrością dziecka, zaczął zlecać Józefowi różne prace, takie jak wykonanie drzwi, ławek, czy pulpitów na zwoje do biblioteki.

Co ciekawe, według Anne Rice do Egiptu przybył nie tylko Józef z Maryją i Jezusem, ale cały rodzinny klan, składający się z bliskich krewnych (tzn. wuja Kleofasa, wuja Alfeusza i ich rodzin).

Jest to bardzo odległe od naszych wyobrażeń, ale pomysł ten został przedstawiony w wiarygodny i przekonujący sposób. Oprócz rewelacyjnie oddanego ducha czasów, autorce udało się również znakomicie wejść w psychikę dziecka, stopniowo uświadamiającego sobie, kim jest i odkrywającego tajemnice związane ze swym narodzeniem i emigracją do Egiptu.

Nie wiemy, jak było naprawdę, ale polecam tę książkę, bo choć jako biblista zazwyczaj dość krytycznie patrzę na powieści biblijne i wychwytuję w nich z perwersyjną przyjemnością liczne błędy, przy lekturze powieści Anne Rice co chwila łapałem samego siebie na konstatacji, że tak naprawdę mogło być.

Przeczytaj więcej:

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę