Nasze projekty

Dwie strony życia: Metoda małych kroków

Metoda małych kroków nie zmieniła się od wieków. Łatwiej powiedzieć „nie” na początku, niż na końcu - wielkopostne rozważania ojca Krzysztofa Pałysa, dominikanina.

Reklama

Po kolejnej nocy nie wiedziała, kim jest i jak właściwie ma na imię. Od lat była: „Marleną”, „Mariną”, „Mariką”. Nigdy sobą. Resztkami sił stanęła nad umywalką i przemyła wodą twarz. Spojrzała w lustro, tępo wpatrując się w swoje odbicie. Kilka minut później włączyła laptopa i na swoim profilu społecznościowego portalu napisała: „Ciągle żyję, choć nie mam pojęcia dlaczego”.

 

Miało być cudownie. Miała zawojować świat, pełną siłą wycisnąć życie.

Reklama

 

Cztery lata wcześniej zdała maturę. Poprzez agencję modelek odkryła świat luksusowych bankietów, modowych wybiegów, fotograficznych sesji. Szybko pojawiła się propozycja towarzyszenia przyjaciołom agencji podczas prestiżowych zagranicznych wyjazdów. Bez kłopotliwych zobowiązań. Potraktowała to jak wyraz uznania dla jej talentu i urody. Nie wszystkie koleżanki otrzymały taką szansę. Po kilku miesiącach staje się już cenioną dziewczyną do towarzystwa. Z jej usług korzystają aktorzy popularnych seriali, a nawet piłkarze pierwszoligowego zespołu. Na początku to jej nawet imponowało, teraz nie potrafi zrezygnować. Udaje twardą, ale w głębi serca przeżywa udrękę.

 

Reklama

Potężną pustkę, którą odczuwa w sobie po każdej nocy, zapija alkoholem. Kiedy jednak i on nie pomaga, w zapasie posiada także biały proszek, który otrzymała od swoich przyjaciół. Przywędrował dla niej z Bogoty. Na jakiś czas zabija emocjonalny ból.

 

Dwie strony życia: Metoda małych kroków

Reklama

Metoda małych kroków nie zmieniła się od wieków. Łatwiej powiedzieć „nie” na początku, niż na końcu. Człowiek wchodząc w ich towarzystwo ma być wspólnikiem, niespodziewanie jednak staje się ofiarą.

 

Któregoś wieczoru od jednego ze swoich klientów usłyszała, że dobro zawiera w sobie piękno. Zapamiętała te słowa i powtarza je sobie w takich momentach jak ten.

 

Czy jednak z nędzy może narodzić się absolutne piękno?

 

Chciałbym powiedzieć, że dziewczyna stanęła na nogi, zmieniła życie i środowisko. Kilkukrotnie podejmowane były takie próby, ale po kilku miesiącach stare życie wracało na nowo. Brakowało mocnych wrażeń i codziennej dawki emocjonalnej adrenaliny. Codzienność wydawała się nudna, przewidywalna i blada. Widocznie są takie blizny, których nie sposób się pozbyć…

 

Nie wiem jak skończy się ta historia, gdy o niej myślę wciąż towarzyszy mi poczucie bezsilności. To jakiś dramat generacji samotników szukających kontaktu, ale niezdolnych do jego nawiązania. Ludzi dążących do chwilowej ekstazy, a zarazem rozczarowanych, że nic poza nią nie ma.

 

Pragnienie doku­mentowania swej obecności w ekskluzywnych miejscach, znajomość z medialnymi ludźmi, to jedynie dowód na paraliżujący lęk, aby się nie ujawniło, że w głębi siebie mam poczucie bycia nikim. Ta pustka nie została wypełniona Bogiem, dlatego szuka się bóstw.

 

Chcę wierzyć, jakby na przekór, że Jezusowe słowa o utożsamianiu się z tymi, którzy nawet samych siebie uważają za nic, wciąż mają datę ważności. I że to właśnie tam, gdzie wszystko się załamuje i trzeszczy, najmocniej obecny jest Bóg.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę