Praca nad tą książką mnie odmieniła. Napisałam ją w ciągu trzech najcięższych lat mojego życia. Gdy zasiadałam do pracy, myślałam, że jestem zbyt chora, by zaczynać kolejną książkę. Lecz dobry Bóg pomógł mi przejść tę próbę i obdarzył mnie łaską swej nieustającej obecności.
Na pytanie wydawcy, czego się dowiedziałam, pracując nad tą książką, do głowy przyszedł mi taki oto wstęp: Nadzieja rozświetla okopy niedoli. Pozwólcie, że opiszę „okopy”, w których się znalazłam.
Przeczytaj również
W 2008 roku postanowiłam od nowa przyjrzeć się mojej kondycji fizycznej. Było ku temu kilka powodów; ludzie coraz częściej podsuwali mi informacje na temat boreliozy, sugerując, że to ona może być źródłem moich dolegliwości. Nieco później, w październiku tego samego roku – dzień po tym, jak skończyłam pisać Jesus Lives – dostałam silnych zawrotów głowy. Atak był tak niespodziewany i gwałtowny, że obawiałam się, czy to nie wylew. Ostra faza minęła dość szybko i przeszła w formę łagodniejszą, która trwała jednak nieprzerwanie przez wiele dni. To oczywiście mocno mnie zaniepokoiło. Wtedy sobie przypomniałam, że gdy mieszkałam u rodziców w Tennessee od 1999 do 2001 roku, jakieś trzydzieści albo czterdzieści razy byłam kąsana przez kleszcze. I miałam nawet podobne, przypominające grypę objawy, których wówczas zupełnie nie łączyłam z ukąszeniami. Przypomniałam sobie również, że w okolicy gospodarstwa kręciło się sporo zwierzyny płowej, a z niej borelioza często przenosi się na ludzi.
W Australii leczenie boreliozy jest trudno dostępne, więc zaczęłam szukać lekarzy w Stanach. Sporo osób polecało mi specjalistkę od tej choroby na Środkowym Zachodzie. Pierwszy wolny termin, jaki udało mi się uzyskać na trzydniowe badanie diagnostyczne, był na kwiecień 2009 roku. Udałam się więc w samotną podróż samolotem przez całą Australię, bezkresne oceany, przekraczając granice stref czasowych i przemierzając połowę Stanów Zjednoczonych. Na wszystkich lotniskach musiałam korzystać z wózka inwalidzkiego, czego szczerze nienawidzę. Cały czas pamiętałam jednak o swojej misji(…).
Jestem przekonana, że gdyby nie choroba, nie byłabym w stanie napisać tej książki. Być może potrafiłabym napisać inną, ale na pewno nie tę. Jezus jest blisko to książka, która powstała w okopach. I ma nieść czytelnikom nadzieję. Wierzę, że przesłanie nadziei jest w obecnych czasach niesłychanie ważne – dla ludzi w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Wiele osób doświadcza niepewności i lęku z powodu kryzysów gospodarczych, kataklizmów, niestabilnych rządów w różnych częściach świata, zagrożenia atakami nuklearnymi i terrorystycznymi. Kiedy patrzymy na nasze życie i świat wokół nas, często nasze myśli zatruwa poczucie beznadziei. Ci, którzy stracili pracę, domy, zdrowie albo kogoś bliskiego, czują się bezradni. Tymczasem w Piśmie Świętym możemy znaleźć nadzieję – rzeczywistą i pewną, niezależną od tego, co się dzieje w naszym życiu albo w świecie wokół nas.
Dla nas, chrześcijan, źródłem nadziei jest Chrystusowy krzyż. Jezus zadośćuczynił za wszystkie nasze grzechy i to nam daje pewność, że w pełni nam wybaczono, a nasza historia zawsze kończy się dobrze – u wrót królestwa niebieskiego. I nawet dziś, choć żyjemy w okopach tego świata, możemy być spokojni, że Bóg nad wszystkim panuje, a On jest dobry.
W tej książce wielokrotnie wspominam o niebie. Chcę zatem wyjaśnić, że ta wspaniała przyszłość czeka nas wszystkich, jeśli tylko przyznamy, że jesteśmy grzesznikami i poprosimy o wybaczenie, które zapewnił nam Jezus, dokonując na krzyżu dzieła swego żywota.
Ta książka, podobnie jak Jezus mówi do Ciebie, napisana jest z perspektywy Jezusa przemawiającego do Ciebie, Czytelniku.
Polecamy książkę: Jezus jest blisko, Sarah Young, Esprit 2014 r.