Nasze projekty
Fresk Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej przedstawiający grzech pierworodny z Kaplicy Sykstyńskiej/ fot. Wikimedia Commons

7 największych pokus diabelskich

Już w rajskiej scenie opisu grzechu pierworodnego ukazana jest szatańska strategia kuszenia człowieka. Ale oczywiście strategii jest wiele, bo odkąd upadli aniołowie uznali za cel swojego istnienia systematyczne niszczenie relacji między Bogiem a człowiekiem, z pewnością powstało wiele wydziałów i specjalizacji w zwodzeniu istot ludzkich.

Reklama

Clive Staples Lewis ujawnił nawet prywatne listy (pisane przez starego doświadczonego diabła do młodego jeszcze adepta sztuki kuszenia), z których wiele możemy się dowiedzieć na ten temat. Ja chciałbym się skoncentrować na sposobach, jakimi posługiwał się zły duch próbując „podejść” świętych.

Ogólnie rzecz biorąc, święci to ci, którzy osiągnęli szczęście wiekuiste w Niebie, a więc zarówno ci kanonizowani (czyli uznani oficjalnie przez Kościół),  jak i ci anonimowi. Oczywiście, diabeł nie wie, kto będzie świętym w tym rozumieniu (bo dopóki człowiek żyje, jego życie może potoczyć się różnymi torami), ale dostrzega tych, którzy oddali swoje życie Bogu i poważnie potraktowali wezwanie: „Bądźcie święci, jak ja jestem święty”, próbując podążać drogami cnót ewangelicznych. Dostrzega też tych, których Bóg obdarzył szczególną łaską – objawieniami mistycznymi czy stygmatami.

Święci zawsze byli solą w oku upadłych aniołów. Szatan to przecież oskarżyciel ludzkości, a święci są dowodem, że myli się on w ocenie rodzaju ludzkiego. Dlatego ludzie święci byli zawsze przedmiotem szczególnego zainteresowania piekielnych służb specjalnych i pewnie na każdego była zakładana osobista „teczka”.

Reklama

Ukazując sposoby działania złego ducha, odwołam się między innymi do hagiograficznych relacji, aczkolwiek wiem, że należy je traktować z pewnym dystansem. Pierwsze trzy przytoczone sposoby można potraktować jako nadzwyczajne działanie Szatana i demonów. Pozostałe, to raczej wyrafinowane pułapki Kusiciela, jakie czyhają na ludzi pobożnych.

Sposób 1 – Fizyczne ataki

Z wielu relacji wiemy, że złe duchy atakowały świętych w fizycznych formach agresji. Najwcześniejszy opis takich ataków daje nam św. Paweł, kiedy pisze: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik Szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie” (2 Kor 12, 7 –8).

Święci (zwłaszcza dotyczy to mistyków) bywali napadani, maltretowani, bici i kopani przez niewidzialne siły.

Reklama

W historii sztuki szczególnie mocno zapisał się motyw kuszenia św. Antoniego, którego demony według przekazów hagiograficznych szarpały jako drapieżne wilki, tratowały jako szarżujące byki, uderzały potężnymi łapami i pazurami niedźwiedzia. Na licznych obrazach św. Antoni jest targany za włosy i brodę, a wokół latają fantastyczne stwory i demony.

Święta Franciszka Rzymianka miała kiedyś wrażenie, że diabeł chwycił ją za włosy i trzymał zawieszoną nad przepaścią.

Błogosławiony Rajmund z Kapui, spowiednik i biograf św. Katarzyny ze Sieny podaje, że diabeł uporczywie zrzucał ją z osła na ziemię, najczęściej tak, aby wpadała w błoto.

Reklama

Świety ojciec Pio w liście do ojca Agostino z 18 stycznia 1913 opisał jak rzuciła się na niego chmara demonów, które go przewróciły na podłogę i okrutnie zbiły, rzucając w powietrzu poduszkami, książkami i krzesłami. Podobnych ataków doświadczał przez całe życie.

Przykłady można by mnożyć, ale przytaczanie ich byłoby w sumie dość nudne. Oczywiście fizyczne ataki demonów to bardzo prymitywna metoda. Rozwiązania siłowe są dowodem kompletnej porażki i stanowią jakąś kompromitację złych duchów, bo tylko wtedy, gdy już nie ma się argumentów, pozostaje jeszcze mordobicie. Wielu świętych zresztą tak właśnie interpretowało te ataki.

Czytaj także >>> Święci. Patroni od wszystkiego

Sposób 2 – Uprzykrzanie życia

Diabeł uprzykrzał świętym życie smrodem, odrażającymi wizjami zwierząt, hałasami, stukami, przesuwanymi przedmiotami i nawiedzeniami. Właściwie trudno znaleźć jakiś sens tych działań poza zmęczeniem lub wystraszeniem świętego. Mogło też chodzić o rozproszenie jego uwagi i przeszkadzanie w modlitwach.

Demony próbowały to robić wywołując zjawiska przykre dla pięciu zmysłów. Już św. Antoniego diabeł usiłował przestraszyć szkaradnymi obrazami i wizjami. Demony krążyły koło niego w postaci dzikiego zwierza, jadowitych węży i jaszczurów.

Święta Koleta, reformatorka zakonu klarysek i założycielka ich odłamu, zwanego koletynkami, była dręczona wizjami ryczącego czarnego lwa  (zwłaszcza przed spowiedzią). Diabeł przybierał formę gadów, odrażających potworów, czasem kotów. Żmije, jaszczurki, robaki i inne ohydne pełzające stworzenia wypełniały jej celę. Czasami były to nietoperze, wstrętne ptaki, wilki itp.

Święta Teresa z Avila opisała niektóre z diabłów, które się jej ukazywały. Rzecz jasna wygląd ich był także potworny.

Świętej Małgorzacie Marii Alacoque diabeł miał się ukazywać jako przeraźliwy Maur z oczami jak żarzące się węgle, a św. Gerardowi z Majelli pod postacią ogromnego psa, warczącego i szykującego się do ataku. Pomysłowość złych duchów, czerpiąca z podświadomych ludzkich lęków, może zdumiewać kreatywnością.

Co jednak ciekawe, niektórzy święci przyzwyczajali się do dręczącego ich ducha, a nawet traktowali z pewną dozą pobłażliwości. Moja koleżanka, która bała się pająków, z przerażeniem zauważyła kiedyś, że w jej pokoju na stancji zamieszkał lokator – wielki krzyżak. Nie mogła go sama wynieść, głupio jej było kogoś o to prosić, więc – aby oswoić nieco swój strach nadała mu imię Helmut. I odtąd nie wydawał się już jej taki straszny, gdy wyłaził ze swej kryjówki. Otóż święci także czasami nadawali demonowi imię, które było śmieszne albo groteskowe.

7 największych pokus diabelskich
Kuchnia Proboszcza z Ars / fot. Herwig Reidlinger

Świety Jan Maria Vianney zwracał się do złego ducha imieniem: „Grappin” (tak nazywano małe widły do wyrywania młodych ziemniaków z ziemi). Kiedy proboszcz z Ars po godzinach spędzonych w konfesjonale chciał choćby na dwie godziny wyprostować swoje zmęczone ciało w łóżku, Grappin przeszkadzał mu w różnorodny sposób, a którejś nocy nawet podpalił  łóżko księdza (do dziś można je oglądać w Ars).

Ojciec Pio mówił o odwiedzających go demonach „złoczyńcy”, „dzikie bestie”, „szkaradne gęby”, o ich szefa nazywał  „nicponiem”, „brodaczem”, „bydlakiem”.  Tu warto wspomnieć, że Ojciec Pio miał bardziej gwałtowny charakter niż łagodny i cierpliwy Vianney, dlatego też nie patyczkował się w określaniu demonów. Natomiast Vianney potrafił zawstydzić nawet diabła. Kiedyś, gdy odmawiał brewiarz, diabeł ukazał się mu w cielesnej postaci i zwymiotował na podłogę coś, co wyglądało jak kukurydza. Proboszcz z Ars oznajmił wówczas, że opowie wszystkim o prostackim zachowaniu demona, a wówczas będą nim pogardzać. I demon natychmiast zniknął.

Sposób 3 – Mamienie fałszywymi objawieniami

Te historie mają nieco anegdotyczny charakter i być może nie wszystkie należy traktować jako kronikarski zapis wydarzeń. Hagiografowie starali się pewne rzeczy ukazywać bardzo plastycznie i być może ponosiła ich fantazja. Faktem jednak jest, że święci doświadczali różnorodnych ataków ze strony złego ducha i opowiadali o nich. Nie mamy podstaw, aby zarzucać im kłamstwo. Czasami jednak diabeł kamuflował się i mamił świętych fałszywymi objawieniami.

Według św. Pawła Szatan potrafi podawać się za anioła światłości, aby zwodzić ludzi (2 Kor 11, 14) i jak się okazuje nie tylko za anioła światłości…

Święty Marcin z Tours, gdy przebywał w swej celi, ujrzał nagle w oślepiającym świetle mężczyznę odzianego w królewski strój. Zjawa rzekła miłym głosem: „Jam jest Chrystus, który ma zstąpić na ziemię,  jednak chciałem pierwej pokazać się tobie”. Św. Marcin jednak nie dał się nabrać.

W przypadku św. Marii Magdaleny Pazzi demon czasem udawał Ojca Przedwiecznego, Pana Jezusa, Ducha Świętego lub jednego z aniołów.

Ojcu Pio ukazywał się diabeł jako jego kierownik duchowy, potrafił też przybrać postać prowincjała, papieża Piusa X, Anioła Stróża, św. Franciszka, albo Najświętszej Marii Panny.

Kiedy o. Pio miał wątpliwości, czy gość jest tym, za kogo się podaje, nakazywał mu powtórzyć słowa: „Pan Jezus jest moim Panem”. Wówczas demon rejterował. Znikał, aby pojawić się w innej postaci. Działania demonów podszywających się pod święte postaci miały na celu wbić w pychę i siać zamęt.

Sposób 4 – Zaatakowanie nudą

Fizyczne ataki diabła miały zastraszyć, ale zarazem utwierdzały w przekonaniu, że jest się kimś, kto odwala dobrą robotę w Winnicy Pańskiej, skoro Szatanowi tak bardzo zależy, aby ją utrudnić. To mogło nawet bardziej mobilizować. Diabeł jednak poważnie traktując swoje zadanie, przyjmował strategię bardziej wyrafinowaną. To znaczy, pozornie nic nie robił, tylko się przyglądał i czekał.

Jeden z Ojców Pustyni – Ewagriusz z Pontu, wyróżnił kilka demonów, z którymi musiał się zmagać podczas pustelniczego życia. Najbardziej uciążliwego z nich nazwał demonem południa, bo było to doświadczenie, które nasilało się najczęściej w najbardziej upalnej porze dnia. Człowieka ogarnia wtedy ociężałość, ospałość, przygnębienie.

Były to zwiastuny grzechu acedii – duchowej obojętności, zmęczenia, zniechęcenia, znużenia i melancholii, prowadzącej do stanu duchowego paraliżu. Rutyna i codzienność… Ciągle powtarzające się takie same czynności…

To rodziło uczucie pustki i nudy, niezdolność do skoncentrowania się na jednej czynności, wyczerpanie i niepokój duszy.

Nie ma człowieka, który zawsze byłby pełen entuzjazmu, zapału i energii. Z czasem każdy zapał wygasa, a w duszy pojawia się smutek i uporczywa myśl, aby zmienić swoje życie. Człowiek błąka się na drogach zniechęcenia, melancholii i duchowego smutku. Nie znajduje dość siły, aby czerpać ze źródeł Bożego błogosławieństwa, miłości i pokoju. Mnisi w stanie acedii porzucali swe duchowe powołanie, gdyż dochodzili do wniosku, że nie są szczęśliwi, a skoro nie są, to coś jest nie tak. Małżonkowie dochodzili do wniosku, że muszą… zmienić żonę.

Poczucie bezsensu życia i niepokoju, jakie dotyka człowieka w „południe” życia, czyli około czterdziestego roku życia, C. G. Jung nazwał „kryzysem wieku średniego”. Ci, którzy oglądali „Czterdziestolatka” wiedzą o co chodzi… Jak się okazuje nawet świętych można  doprowadzić do marazmu i zniechęcenia.

7 największych pokus diabelskich
„Kuszenie św. Antoniego” – obraz, który wywołał skandal na inauguracyjnej wystawie Les XX w 1884 roku (Félicien Rops, 1878, Biblioteka Królewska Belgii)

Sposób 5 – Poprzez sferę seksualną

Jeremi Przybora napisał piosenkę, w której znajdziemy słowa: „Więc rzuć, rzuć chuć i miast żyć chucią, ku uczuciom ty się zwróć”. Tak kiedyś rozumiano czystość. I próbowano wyrzucić chuć.

Myśli nieczyste rodzą się w wyobraźni najczęściej za pośrednictwem rzeczy widzialnych, dlatego pustelnicy starali się unikać niepotrzebnych spotkań z kobietami, dotykania ich i patrzenia na nie. Paradoksalnie jednak niejeden mnich, budząc się w nocy, widział wokół siebie dzikie bestie, które przemieniały się w bezwstydnie tańczące kobiety. I doświadczał pokus!

Święci mężowie uważali, że to Szatan zsyła takie fantazje. Hagiografie zawierają wiele opisów, jak to święci dzielnie odpierali erotyczne wizje zsyłane ponoć przez demonów. Nie będę rozstrzygał, czy je faktycznie zsyłały diabły, czy też raczej autorem była podświadomość. Kuszony mnich mógł czasem sam kompensować brak bliskości z kobietą przez sny i erotyczne fantazje, a tłumaczyć to działaniem Szatana. Tym niemniej, dla niektórych pustelników walka z pokusami cielesnymi stawała się treścią życia.

W walce z demonem nieczystości chodzi głównie o to, aby namiętność nie przejęła kontroli nad człowiekiem, aby nie został on zniewolony swymi pragnieniami. Mam jednak wrażenie, że strategia złych duchów niekoniecznie musi polegać tylko na doprowadzeniu do popełnienia grzechu nieczystości (np. do masturbacji). Otóż walcząc z lubieżnymi pokusami, łatwo popaść w inny grzech, a mianowicie zacząć traktować sferę erotyczną człowieka jako złą, tak jak robili to manichejczycy. Ludzie, odrzucający seks jako zły, z samej swej natury, także grzeszą wobec Boga-Stwórcy. Nie możemy się bowiem wyrzec własnej seksualności, która stanowi integralną część każdego człowieka.

Celibat wtedy zaczyna tak naprawdę stanowić problem, gdy człowiek od swojej seksualności ucieka, albo gdy zaczynamy ją uważać za złą. Obsesje i lęki seksualne potrafią zrujnować życie.

W średniowieczu autentycznie bano się, że nocne polucje to efekt działania sukubów (czyli demony przybierające postać nieziemsko pięknych kobiet), a demony porywają nasienie i za ich pomocą jako inkuby (czyli demony przybierające postać uwodzicielskich mężczyzn nawiedzających kobiety we śnie) zapładniają kobiety. Wierzył w to nawet taki intelektualista jak św. Tomasz z Akwinu.

Tak naprawdę dopiero od niedawna Kościół wprost głosi, że swoją seksualność powinniśmy przyjąć jako wielki dar od Pana Boga, który daje szczególny udział w Jego stwórczym dziele. Seksualność daje nam możliwość, aby kochać całym sobą, aby dać do końca siebie, całe swoje życie. Wybór celibatu, czyli bezżenności dla Królestwa, nie jest rezygnacją z seksualności, tylko z pewnych aspektów życia seksualnego. Oczywiście jest to wyrzeczenie, ale wyrzeczenie polega na wyrzekaniu się czegoś cennego, a nie złego i brudnego.

Akt seksualny może oczywiście zostać przez ludzi splugawiony (co niestety dzieje się bardzo często), ale Bóg wymyślił go pierwotnie jako coś pięknego, bo wszystko co stworzył było dobre (i piękne, jak interpretuje Septuaginta, używając greckiego słowa kalos). Niestety nie zawsze było to właściwie rozumiane i nawet święci mieli z tym problem, popadając w skrajność. Przejawem takiej skrajności było na przykład obwinianie kobiet – jako rzekomych narzędzi Szatana – o to że wzbudzają pożądanie.

Istnieje ogromna przepaść między tym jak kobiety traktował Jezus i tym, jak traktowali je jego uczniowie w późniejszych wiekach. To co niektórzy święci pisali o kobietach jest dość dobitnym świadectwem lęku przed nimi, a może nawet jakichś obsesji i nieuporządkowań w sferze seksualnej. Oczywiście nie można zapomnieć, że kobiety ogłaszano też Doktorami Kościoła, a niektóre nawet w średniowieczu pouczały papieży, jak św. Katarzyna ze Sieny.

Sposób 6 – Nakłanianie do nadmiernej ascezy

Z tym, co opisałem wyżej łączy się również kwestia ascezy. Post i wstrzemięźliwość są czymś wartościowym. Folgowanie namiętnościom z pewnością nie służy dobru człowieka, stąd zachęta do ascezy. Ewargiusz z Pontu doszedł jednak do wniosku, że istnieje również demon ascetycznego radykalizmu. Uległy mu mnich zaczyna pogardzać własnym ciałem, a przecież celem ascezy nie powinno być odrzucenie tego daru Bożego, ale oczyszczenie i scalenie w jedno z duszą. Mnich poszczący ponad miarę koncentruje się na swoim pseudodoskonaleniu i zapomina o potrzebach innych ludzi. Ewargiusz żył w IV wieku. Później było jeszcze gorzej.

W średniowieczu nastała moda na umartwianie ciała. Niektóre ówczesne praktyki ascetyczne wydają się nam dziś niezrozumiałe, szalone czy okrutne.

Święta Róża z Limy, modląc się w nocy, przywiązywała się za włosy do gwoździa, aby ją ból natychmiast obudził, w razie gdyby ją sen zmorzył.

Święta Maria Crucyfixa sypiała na poduszce wypchanej cierniami.

Święty Piotr z Alkantary sypiał tylko półtorej godziny, i to oparłszy głowę na gwoździu lub na murze, a w ramach ascezy chodził z gołą głową i bez obuwia wśród najsroższych mrozów. Mieszkając w górach, gdzie zima jest bardzo ostra i wieją silne wiatry, nigdy nie zamykał okna w swej celi, skutkiem czego totalnie zniszczył zdrowie. Na dodatek dzień i noc nosił rodzaj pancerza zrobionego z podziurawionej blachy, ostrzem ku ciału obróconej, która ciągle odnawiała rany zadane biczowaniem.

Święta Róża biczowała się często dyscypliną złożoną z ostrych łańcuszków.

Błogosławiony Henryk Suzo nosił przez osiem lat na gołym grzbiecie drewniany krzyż nabity gwoźdźmi, których ostrza były zwrócone do ciała.

Święty Franciszek Borgiasz kładł drobne kamyczki do trzewików, aby go kłuły podczas chodzenia.

Święty Piotr Klawer co piątek wstawał w nocy, a mając koronę cierniową na głowie i sznur na szyi, kładł na ramiona krzyż i tak chodził po korytarzach, odbywając drogę krzyżową.

Święta Weronika Giuliani wkładała szpilki do włosiennicy. Święta Róża nosiła na ciele potrójny łańcuch, a na głowie pod zasłoną koronę z dziewięćdziesięciu dziewięciu cierni.

Można by długo wymieniać podobne dziwaczne praktyki. Hagiografowie tłumaczyli, że były to czyny heroiczne, które pochodziły ze szczególnego natchnienia Bożego. Pan Bóg chciał rzekomo w nich objawić potęgę swej łaski oraz zawstydzić zniewieściałość tych, którzy ciężko grzeszą, ale nie chcą pokutować. Ja jednak jakoś nie potrafię uwierzyć, że coś takiego pochodziło od Boga. Można powiedzieć – no cóż, takie były czasy, taka mentalność… Nie znali dzieł Karola Wojtyły, ani jego teologii ciała. Nie czytali też książek kapucyna Ksawerego Knotza (bo się jeszcze nie urodził ani jeden ani drugi). Ale czy to, że Kościół przez wieki w dużej mierze dyskredytował ciało, nie jest jednak swoistym sukcesem Szatana, który chciał wmówić, że drogą do świętości jest na przykład skrajne wyniszczenie grzesznej ziemskiej powłoki?

Myślę, że ci ludzie osiągali świętość nie dzięki temu, ale pomimo… bo Bóg jest większy od naszego serca i rozumie, że wiele rzeczy „widzimy teraz niejasno, jakby w zwierciadle”, czy też jakby powiedział Sapkowski – łatwo „mylimy z Niebem gwiazdy odbite w kałuży”.  Nawet świeci błądzili, co może być dla nas pewną pociechą.

Sposób 7 – Zazdrość o miłość Bożą

Na koniec chciałbym ukazać pułapkę, w którą może wpaść wielu ludzi autentycznie pobożnych i zmierzających drogą świętości.  W sztuce teatralnej Jana Drdy pt. „Igraszki z diabłem” (Hrátky s čertem) pojawia się postać pustelnika Scholastyka. Jest to mąż świętobliwy, który żywi się korzonkami i chlebem anielskim zsyłanym codziennie z nieba. Czas spędza na modlitwach i medytacjach. Odporny jest na kuszenie ze strony czarta (który mami go bezskutecznie wizjami ponętnych niewiast tudzież pieczonymi kurczakami).

Pewnego razu anioł Teofil wyjawia mu, że spóźnił się z dostarczeniem anielskiego chleba, bo w niebie była wielka uroczystość – mianowicie uratowane zostały dwie dziewczęce dusze – królewny Disperandy i jej służącej Kasi, które przez głupotę podpisały cyrograf. Na szczęście udało się wyrwać je piekłu i jeśli same czegoś nie zepsują, bramy niebios są dla nich otwarte. Wiadomość tę pobożny Scholastyk przyjmuje z oburzeniem: „Coś takiego! Do nieba? Te rozpustnice! Bezwstydnice! Dziewki rozwiązłe! Do tego samego nieba, jak ja, święty ojciec Scholastyk! Chyba zwariuję! Trzydzieści lat żyję w samotni, modlę się, świeckich uciech się wyrzekłem, byle chwały niebieskiej dostąpić, i ja miałbym iść do  takiego samego nieba razem z wszetecznymi dziewczyniskami? O nie, Pan Bóg jest niesprawiedliwy!” (przekł. Jan Stachowski).

To oczywiście opowieść w konwencji ludowej baśni, ale przecież dokładnie o tym samym mówił Jezus w przypowieści o synu marnotrawnym. Ten drugi syn, który nie był utracjuszem, który wypełniał swe obowiązki i nigdy nie opuścił ojca, poczuł się pokrzywdzony, gdy ojciec wyprawił ucztę na cześć marnotrawnego syna, który powrócił. Jezus powiedział, że „w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15, 7).

Wielu ludziom najtrudniej zaakceptować te właśnie słowa. A Jezus uporczywie powraca do tej kwestii, zarówno w przypowieści o zaginionej owcy, jak i w przypowieści o zgubionej drachmie. Ostatecznym sprawdzianem świętości jest bowiem miłość. „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał”  (1 Kor 13, 1-3).

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę