Nasze projekty
Sceny z życia św. Augustyna z Hippony/Wikimedia commons

Burzliwe życie i wybory św. Augustyna

Czy autobiografia niepoprawnie szczerego rozpustnika może stać się jednym z najpoczytniejszych dzieł duchowych chrześcijaństwa, źródłem pouczenia i wsparcia dla kilkudziesięciu pokoleń ludzi dążących do świętości? Może!

Reklama

Gdyby ktoś miał w tym względzie wątpliwości, gorąco poleca się sięgnąć po „Wyznania” Augustyna z Hippony (jeśli ktoś przypadkiem jeszcze tego nie uczynił).

Przeczytamy w nich o sile damsko – męskiej namiętności, ojcowskiej miłości przyszłego biskupa i Doktora Kościoła rzymsko – katolickiego względem jego nieślubnego syna, długich i poważnych rozmowach pomiędzy ojcem a nastolatkiem (elokwentnych na tyle, że posłużyły za pierwowzór innej książce Augustyna – „O nauczycielu”), bólu łagodzonym wiarą i nadzieją po jego przedwczesnej śmierci. Dowiemy się, na ile presja przyjaciół i pobożnej matki wpłynęła na decyzję o odprawieniu ukochanej kobiety po kilkunastu latach niesakramentalnego związku, o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie i o chronicznych kłopotach z akceptacją doktryny katolickiej..

W życiu Augustyna było kilka kroków milowych i zawsze ujawniały jego silną tendencję do unikania półśrodków i dróg na skróty. Także wtedy, gdy nie chodziło wcale o sprawy, które zdrowy rozsądek nakazywałby cenić.

Reklama

Nie planowano dla niego kapryśnej kariery nauczyciela

Kiedy nastolatka, urodzonego w 354 r. n.e. w Tagaście na terenie dzisiejszej Algierii, wyprawiono do Kartaginy na erudycyjne studia retoryczne, nie planowano dla niego kapryśnej kariery nauczyciela (na taką karierę zdecydował się po ukończeniu własnej nauki).

Dość szybko, bo już w drugim roku pobytu na studiach został ojcem, lecz dopiero lata później zrozumiał, „jaka jest różnica między prawdziwym małżeństwem, zawieranym w celu wydania na świat potomstwa, a związkiem skojarzonym tylko dla zaspokojenia namiętności, z którego rodzą się dzieci także niechciane – ale gdy się urodziły, to już się je kocha” (Wyznania, IV, 2) …

Jeśli przypadkiem ktoś chciałby wyciągnąć z powyższego pochopny wniosek, że ton jakim Augustyn tutaj przemawia jest tonem lekceważenia względem nieślubnego syna, niech odczyta wyznania Augustyna, chociażby te ze wstępu do dialogu „O życiu szczęśliwym”, które wobec rzymskiego męża stanu, Teodora, wypowiadane są z wyraźną czułością i dumą: „Był z nami także chłopiec, najmłodszy ze wszystkich, ale jego wrodzone zdolności rokują wielkie nadzieje, o ile tylko to nie miłość mnie tak zaślepia – bo był to syn mój Adeodatus” (O życiu szczęśliwym, I, 6).

Reklama

Nietypowa zachęta

Prawdziwą intelektualną przygodę, owocującą ostatecznie licznymi, kanonicznymi dziełami filozofii i teologii chrześcijańskiej, rozpoczął tutaj i w tym czasie za sprawą lektury niezachowanego do dzisiaj, Cycerońskiego dzieła „Hortensjusz”, które było zachętą do uprawiania filozofii – dla Augustyna: poruszającą zachętą do wędrówki duchowej, pełnej niełatwych pytań stawianych samemu sobie i innym, rozterek i poczucia niedosytu w przypadku niewystarczających lub nie dość rzetelnych odpowiedzi, niepokojów, wewnętrznych zmagań i drobnych sukcesów tylko na moment.

Pierwsze kroki na tej nowej, myślicielskiej drodze skierował w stronę sekty manichejskiej, z którą pozostawał we wspólnocie przez dziewięć lat. Zainteresowanie manichejskim nauczaniem o odwiecznym istnieniu zła i o zasługującej na potępienie materii (w tym ludzkiej cielesności) dzielił z uprawianiem astrologii (szanowanej wówczas dziedziny praktycznej i teoretycznej). Niektórzy twierdzą, że Augustynowi nigdy do końca nie udało się wydobyć spod wpływu manicheizmu, zarzucają mu konsekwentny strach i uprzedzenia wobec cielesności, a oczami wyobraźni wręcz skłonni są dostrzegać aż nadto wstydliwe rumieńce na twarzy Świętego, kiedy zdarza się mu pisać o intymnej bliskości fizycznej dwojga ludzi. Nie zwracają przy tym uwagi choćby na fakt, że z wcale nie mniejszym skrępowaniem Augustyn opisuje takie wydarzenia swojej przeszłości, jak młodzieńcza kradzież gruszek w sadzie…

Pytania o prawdę

W okresie zamieszkiwania w Kartaginie i w Rzymie do zaciętej dociekliwości i radykalizmu nie dołączała się jeszcze ta właśnie  wrażliwość, ani siła moralna, w które będąc uzbrojony mógłby – w jego głębokim przekonaniu, jakie zdobył już po nawróceniu na chrześcijaństwo – skuteczniej dopytywać się o prawdę.

Reklama

Tuż przed i po przeprowadzce do Rzymu w 383 roku, a więc gdy zbliżał się do trzydziestego roku życia, jego przywiązanie do manicheizmu traciło na sile wraz z krzepnięciem jeszcze do niedawna tak gorących nadziei pokładanych w nauczaniu sekty, a traciło na sile na rzecz narastających wątpliwości, czy prawda może być w ogóle, dla kogokolwiek osiągalna (sceptycyzm).

Kryzys udało mu się jednak przebrnąć i powrócił na trop prawdy za sprawą filozofii neoplatońskiej, z którą w postaci „Ennead” Plotyna zapoznał się już rok później w Mediolanie.

Do Rzymu przeniósł założoną przez siebie szkołę retoryki, gdyż kartagińscy studenci byli niezdyscyplinowani i źle wychowani, teraz – czyli zaledwie po roku – był zmuszony poświęcić Rzym dla Mediolanu i dla posady tamtejszego miejskiego nauczyciela retoryki, gdyż rzymscy studenci, choć bardzo kulturalni, ponoć mieli ciekawy zwyczaj rezygnowania z usług nauczyciela dopiero wtedy, gdy przychodził czas uiszczenia należnego honorarium za naukę.

Nie przewidywał wtedy, jak istotne dla niego wydarzenia rozegrają się w tym jeszcze nieznanym miejscu

Do Mediolanu, ówczesnego centrum Cesarstwa Rzymskiego, udał się w poszukiwania środków utrzymania. Nie przewidywał wtedy, jak istotne dla niego wydarzenia rozegrają się w tym jeszcze nieznanym miejscu. Medytacje w duchu neoplatońskim odżegnały go od manicheizmu i przygotowały do religijnego nawrócenia, zaś do chrześcijaństwa, od którego na długie lata odstąpił i którego nauczania nie poważał, zjednała osoba i dzieło miejscowego biskupa, późniejszego świętego, Ambrożego.

Między innymi pod wpływem jego kazań dostrzegł racjonalność chrześcijaństwa, ponownie chwycił w swoje dłonie Nowy Testament, zapalił się szczególnie do pism św. Pawła. Neoplatonizm dał mu mądre przekonanie, że Boga można widzieć, ale tylko wzrokiem innym niż zmysłowy, Pismo Święte uczyło, jak do Niego dotrzeć i jak mądrość praktykować. Opowieści znajomych chrześcijan o świętych Kościoła otworzyły mu oczy na stan moralny, w jakim się znajdował, który odtąd bardzo chciał porzucić, a mimo to nadal nie potrafił tego zrobić… 

Weź i czytaj!

„Tolle lege” czyli „Weź to i czytaj” to słowa usłyszane przez Augustyna w tzw. „Noc mediolańską”, noc decydującą o jego całkowitym poświęceniu się Bogu. Według świadectwa „Wyznań” zaśpiewało je dziecko na nieznaną Augustynowi melodię podczas gorliwej modlitwy Augustyna o łaskę, poprzedzonej dramatyczną walką z samym sobą.

Pod wpływem wewnętrznego natchnienia otworzył Pismo Święte na przypadkowo napotkanym fragmencie Listu do Rzymian 13, 13-14, na słowach, które odcisnęły się w nim na zawsze i znajdowały wielokrotnie swój wyraz w jego nauczaniu:  „…nie w ucztach i pijaństwie, nie w rozpuście i rozwiązłości, nie w zwadzie i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a nie ulegajcie staraniom o ciało i jego pożądliwości”.

W tym oto momencie zmianie uległo dla niego wszystko – nie po stronie świata, świat pozostał takim, jakim był. To Augustyn stał kimś innym, a znakiem i potwierdzeniem tej przemiany był trudny do opisania spokój, jakiego doznał po raz pierwszy w życiu.

Kiedy pisał dialog „O życiu szczęśliwym” i dużo później, gdy zapisuje znane słowa otwierające jego dzieło autobiograficzne: „Stworzyłeś nas (…) jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie” (Wyznania, I, 1), zdaje się niezmiennie wiedzieć, o czym mówi.

Słynne nawrócenie Augustyna, opisywane przez niego w VIII księdze „Wyznań”, nie było momentalne, lecz przypominało stopniowe narodziny w cierpieniu i z wysiłkiem, i miało swoją kosztowną dramaturgię. Doskonale rozumiał więc ból innego radykała – św. Pawła – który pisał, że łatwo przychodzi mu widzieć to, co jest dobre i chcieć tego, co jest dobre, ale wykonać już nie. Jak przyznał Augustyn: „Zamiast bać się, że tyle brzemion mnie przygniata i pęta, raczej bałem się, że będę od nich uwolniony” (Wyznania, VIII, 5). Nic więc dziwnego, że tematowi wolnej woli, jej istocie i jej obronie przed doktrynami popularnych wówczas sekt poświęcił sporo uwagi, zwłaszcza w dziele „O wolnej woli”, że walki swojej woli z własnymi namiętnościami opisał dość szczegółowo i wstydliwie w autobiograficznym dziele.

Na dystans

Augustyn nie jest postacią jednoznaczną. Ale nie chodzi przy tym o to, że Augustyn przed swoim nawróceniem trzymał się na dystans wobec chrześcijańskiej moralności. Owszem, przebywał daleko od ideału chrześcijańskiego – bądźmy jednak szczerzy – nie należał do ludzi najbardziej niepoprawnych, mierząc go zarówno według ówczesnych, jak i dzisiejszych standardów zachowań.

W tej „niejednoznaczności”, chodziłoby raczej o pewną fundamentalną  sprawę, którą należy podkreślić. Mianowicie Augustyn ma ambicje przemawiania w imieniu Prawdy (dostępnej każdemu, ale obowiązującej niezależnie od tego, co, kto i z jakim przekonaniem za prawdę uważa, w imieniu prawdy przekraczającej pojedynczego człowieka, prywatne okoliczności jego życia, prawdy zobowiązującej, zewnętrznej) – to zaś samo w sobie jest dzisiaj nieoczywiste i może brzmieć dziwnie, anachronicznie (bo czym ma być i gdzie jest prawda, kiedy szukamy odpowiedzi na pytania o źródła naszych moralnych sił czy obiektywne kryteria dobrych wyborów?).

Szukać Prawdy i znaleźć Prawdę w samym sobie? Rzecz w tym, że podczas gdy droga „do wnętrza” człowieka dla wielu jest drogą do subiektywizmu i relatywizmu, dla Augustyna jest drogą prowadzącą w kierunku Prawdy większej od niego samego. Ostatecznie będzie nią oczywiście Bóg.

Augustyn myśli Słowem Bożym, rozumie siebie i świat przez Słowo Boże, i w Słowie Bożym odnajduje najwłaściwsze i najwygodniejsze dla siebie środki wyrazu, zazwyczaj wtedy, kiedy przemawia najgłębiej. Jeśli usłyszał i przyjął autorytatywne pouczenie „przyobleczcie się w Jezusa Chrystusa”, to nigdzie bardziej nie widać realizacji tego pouczenia, jak wówczas, gdy myśli Słowem Bożym tak, jak gdyby było ono naturalnym środowiskiem jego życia. On nie zawsze cytuje Słowo Boże kiedy wypowiada się jego fragmentami. Te fragmenty, krótsze i dłuższe, biblijne parafrazy i odwołania, stają się jego własnymi słowami, a spontaniczne modlitwy niepostrzeżenie układają się w psalmy.

„Ja” i „ty”

Widzimy, że można mówić „ja” myśląc równocześnie, albo wyłącznie „Ty”. Kluczowe jest, w jaki sposób Augustyn osiąga taki efekt. Nie czyni tego poprzez nakaz, perswazję, dowodzenie, wyróżnionym środkiem przekazania Prawdy staje się dla niego świadectwo. To natomiast oznacza, że nikt nas w dążeniu do Prawdy i jej zobaczeniu nie wyręcza.

Stara się dać nam pełną wolność w dochodzeniu do wniosków i dokonaniu wyboru. Świadomy prawdopodobnie, że do Prawdy każdy dochodzi na odmiennych, w dużej mierze jednostkowych, unikalnych warunkach i w praktyce życia. Czy otrzymamy od niego receptę na nasze szczęśliwe życie, zbiór kazusów i konkretnych przepisów? Czy w oparciu o Augustyna nauczymy się stawiać czoła wymagającym sytuacjom i opanujemy sztukę dokonywania codziennych i niecodziennych dobrych wyborów?

Święty Augustyn stara się nie przekroczyć granicy, poza którą myślałby za nas i zamiast nas. Ale chce dać i daje do myślenia.


Data publikacji artykułu: 20 marca 2014

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę