Nasze projekty

Ola Maciejewska zaśpiewała hymn ŚDM 2016

Gdy Bóg posyła nas do jakiegoś dzieła, to również uzdalnia do tego, żebyśmy wykonali je jak najlepiej. Daje wszelkie możliwe narzędzia i talenty, aby to co wydaje się niemożliwe, okazało się możliwe.

Reklama

O mnie?

Przede wszystkim jestem żoną i mamą. Do tego warto dodać, że z zamiłowania jestem wokalistką, z powołania liderem uwielbienia, a z zawodu finansistką.

Reklama

Dlaczego Pan Bóg wymyślił sobie, żebym zaśpiewała „Błogosławionych…”?

Nie wiem. Tak po ludzku, wydaje się to dziwne, albo wręcz niemożliwe. Nigdy nie kończyłam szkoły muzycznej. Moja przygoda ze śpiewaniem zaczęła się w chórze szkolnym, była kontynuowana w duszpasterstwie akademickim, a potem we wspólnocie, do której należałam. Zawsze podchodziłam do mojego śpiewania jako do służby. Nie marzyłam o wielkich scenach. Nie było dla mnie ważne czy na spotkaniu modlitewnym, na którym prowadzę uwielbienie jest pięć, czy pięćset osób.

Reklama

Jak to się stało?

Byłam bardzo zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że piosenka autorstwa Kuby Blycharza, którą wspólnie przygotowaliśmy, nie tylko wygrała konkurs na Hymn Światowych Dni Młodzieży 2016, ale że również zostaliśmy poproszeni o nagranie oficjalnej wersji. Pomyślałam wtedy – „Panie, mam nadzieję, że wiesz co robisz wybierając najmniejszych. Ufam, że mnie poprowadzisz”. Gdy potem okazało się, że mam śpiewać pierwszą zwrotkę, zaczynającą się od słów „Wznoszę swe oczy ku górom, skąd przyjdzie mi pomoc?” to już wiedziałam, że jestem „w domu”, że tak ma być, i w tej Bożej historii nie ma przypadków, a tam gdzie jesteśmy słabi przychodzi z pomocą Bóg Miłosierny.

Reklama

Z Danielem pod sercem…

Historia hymnu dla mnie osobiście bardzo mocno wiąże się z moim macierzyństwem. Gdy powstawała pierwsza wersja konkursowa (w maju 2014), to nasz synek Danielek był już pod moim sercem. Wersję oficjalną nagrywaliśmy, gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży. Ostatnie dogrywki wokali robiliśmy na cztery dni przed narodzinami Daniela. Szczerze mówiąc, do tamtej pory wydawało mi się, że kobiety na tym etapie ciąży nie są w ogóle zdolne do śpiewania, a co dopiero na nagrywania oficjalnej wersji hymnu. Zrozumiałam wtedy jednak, że gdy Bóg posyła nas do jakiegoś dzieła, to również uzdalnia do tego, żebyśmy wykonali je jak najlepiej. Daje wszelkie możliwe narzędzia i talenty, aby to co wydaje się niemożliwe, okazało się możliwe. No i daliśmy radę. Wspólnie z Danielem nagraliśmy nasze partie, aby po kilku dniach cieszyć się cudem narodzin.

Praca nad teledyskiem była tak naprawdę kontynuacją tej historii, bo zostałam poproszona aby wystąpić wspólnie z Danielem w scenach przedstawiających mamę opiekującą się swoim maleńkim dzieckiem. Pomysł był dość prosty, bo odniesienie miłosiernej miłości Boga do człowieka rzeczywiście bardzo dobrze obrazuje matczyna miłość do swego dziecka. Obawialiśmy się tej oczywistości, mimo to Marcin Jończyk (autor zdjęć) podjął się tego zadania i sądzę, że osiągnął bardzo dobry efekt. Sceny są bardzo subtelne i krótkie, a jednocześnie zapadające w pamięć. Bóg miłosierny jest bez wątpienia jak matka kochająca bezwarunkowo, podejmująca wszelki potrzebny trud dla swego dziecka, przytulająca i przebaczająca kiedy trzeba.

Czasem myślę sobie, że Bóg musi mieć przy nas wiele nieprzespanych nocy i jak dobrze wiem co to oznacza!

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę