Nasze projekty
fot. z książki "Zróbmy raban!"

Anioł Stróż widziany na ŚDM!

Przenosimy się do Brazylii, gdzie Andrzej Pietrzyk wybiera się na nocne czuwanie w Rio de Janeiro. Jest przepełniony nadzieją, że trochę tego Pana Boga poadoruje, bo niedawno podjął decyzję o wyjeździe na misję do Limy.

Reklama

Fragment książki „Zróbmy Raban! Niezbędnik na Światowe Dni Młodzieży” autorstwa A. Salawy i K. Sarniewicz.


Niemal w podskokach wbiega na odpowiedni plac, biegnie do właściwej bramki, a tam… kiszka! Do ołtarza nie ma dostępu, bo po jakichś piątkowych zamieszkach ustawiono barierki i kontrolę. Na czuwanie mogą wejść tylko ściśle wyznaczeni wolontariusze. Andrzej jest zawiedziony. W myślach biadoli do Boga: „Znowu? Znowu to samo? Będę stał w bocznej ulicy i nie zobaczę nawet złamanego telebimu?”.

– Zmarnowany, prawie już się wycofałem, aż tu nagle podeszła do mnie niska Brazylijka. Wzrostu metr pięćdziesiąt, w okularach chyba minus trzydzieści dioptrii, w dodatku z czterema pakunkami. Andrzej patrzy na dziewczę, dziewczę patrzy na Andrzeja.

Reklama

W końcu ona, już chyba nieco speszona, zaczyna się tłumaczyć: – A, bo mnie grupa zostawiła, a, bo chciałam tu wejść… Czy to jest wejście dla niepełnosprawnych? Poruszony Pietrzyk chwyta za pakunki dziewczęcia i wprowadza je na czuwanie – wszak każdy niepełnosprawny może wejść z opiekunem, a Brazylijka jest sama.

– Przechodzimy, wszyscy otwierają nam bramy. Pierwsza bramka się otwiera, druga się otwiera, trzecia też, przechodzimy przez kontrolę bezpieczeństwa, która praktycznie się nami nie interesuje. Wszyscy zupełnie inni, przemili, mówią: „dobry wieczór, dobry wieczór”. Wszystko ładnie, pięknie. Szansa na zobaczenie Najświętszego Sakramentu jest coraz większa, ołtarz coraz bliżej, a Andrzej orientuje się nagle, że spiesząc z pomocą, zapomniał wziąć plecaka.

Biegnie po niego pędem, Brazylijka ma czekać, wszystkie plecaki są takie same, szybko, gdzie jest ten Andrzeja z boliwijską flagą? – Znalazłem w końcu ten plecak, wróciłem tam, gdzie rozstałem się z Brazylijką, ale jej już tam nie było. Wyparowała po prostu, zdematerializowała się, nie istnieje. Wtedy dotarło do mnie: to było spotkanie z Aniołem Stróżem!

Reklama

Ktoś przyszedł po mnie, wprowadził mnie gdzieś, gdzie nie miałem prawa się dostać. Usiadłem sobie potem na krawężniku i długo myślałem: o, ja nie mogę, to się nie dzieje naprawdę.

Do dziś Andrzej nie dowiedział się, czy dziewczyna w ogóle istniała, a jeżeli tak, to dlaczego miłe spotkanie trwało tak krótko. Niejeden mędrzec tego świata powiadał wszak, że Bóg buduje łaskę na naturze. Co jeśli natury braknie? Wtedy wysyła swoich pomocników. Nie zawsze skrzydlatych blondynów w powłóczystych szatach.

Reklama

POZNAJ WIĘCEJ ŚDM-owych HISTORII W KSIĄŻCE „ZRÓBMY RABAN”!

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę