Nasze projekty
Fot. Archiwum Archidiecezji Warszawskiej

Niesprawiedliwość kosztuje

Warto i trzeba szukać sprawiedliwości - wymagać jej i oczekiwać. Od rządzących, przyjaciół, polityków, od sędziów i od siebie wzajemnie

Reklama

O dążeniu do sprawiedliwości, w rozmowie z Patrycją Michońską-Dynek, mówi ks. prof. dr. hab. Piotr Mazurkiewicz z Instytutu Politologii UKSW      

Księże Profesorze, czy możemy liczyć na sprawiedliwość na tym świecie? Czy możemy jej oczekiwać i żądać?

 

Reklama

Możemy do niej dążyć. Mamy pewien ideał sprawiedliwości, wizję dobrze ułożonych relacji społecznych, którą możemy kierować się na co dzień. Nauka o grzechu pierworodnym przypomina nam jednak, że wszystko, co człowiek czyni jest niedoskonałe, zawsze obarczone słabością. Powodów do narzekania zatem nigdy nam nie zabraknie. Poczucie realizmu powinno chronić chrześcijan przed uleganiem pokusie utopizmu. Na ziemi nie da się zbudować Królestwa Bożego.

 

W takim razie może pojawić się pokusa odpuszczania sobie – skoro wiemy, że nic nie jest i nie będzie doskonałe – po co się starać, po co ciężko pracować – i tak nie dosięgniemy ideału.

Reklama

 

Do tego pytania możemy podejść z dwóch stron. Jeden aspekt jest ściśle religijny: to, co robimy na ziemi wyraża nasz stosunek do drugiego człowieka i do Pana Boga. Działanie motywowane jest naszą wiarą, a zarazem jest świadectwem jej szczerości. Można do tej kwestii podejść także od strony świeckiej. Na gruncie filozofii stawiano pytanie o definicję sprawiedliwości. Pytano także o kryteria oceny różnych ustrojów politycznych. Wprawdzie nic nie jest doskonałe, ale to nie znaczy, że pewne modele życia społecznego nie są lepsze od innych. Przecież ma dla nas znaczenie, czy żyjemy w państwie autorytarnym, czy w państwie, które – pomimo wszystkich kłopotów z wolnością i sprawiedliwością – nazywamy demokratycznym. Warto więc starać się, by świat wokół nas był możliwie bliski sprawiedliwości.

 

Reklama

Niesprawiedliwość kosztuje

Ostatnie dni w Polsce to wiele protestów – na przykład górników, którzy nie zgadzają się na zamykanie kopalni i utratę miejsc prawy albo frankowiczów, których coraz częściej nie stać na spłacanie kredytów. I tu wracają pytania o sprawiedliwość społeczną: Czy to sprawiedliwe, że mam dopłacać do górników? Czy to sprawiedliwe, że mam dopłacać do tych, co wzięli kredyt we frankach? Do mnie nikt nie dopłaca!

 

Działać sprawiedliwie oznacza oddać każdemu to, co się jemu się należy. W tym się zasadniczo zgadzamy. Problem zaczyna się, kiedy pytamy – co się komu należy… Na czym polega sprawiedliwość w konkretnej sytuacji?

 

W tym zakresie mamy różne teorie. I wyczucie sprawiedliwości bywa różne. Między innymi dlatego, że czasem mamy więcej, niż jeden racjonalnie uzasadniony sposób dążenia do sprawiedliwości.

 

Patrząc na sprawę z punktu widzenia teoretycznego, warto podkreślić, że niekiedy mamy skłonność do utożsamiania sprawiedliwości z jednym jej składnikiem – sprawiedliwością wymienną, która reguluje relacje między jednostkami tego samego rzędu: daję tyle, ile otrzymuję. Poczucie, że sprawiedliwie znaczy po równo jest słuszne, ale tylko wówczas, gdy chodzi o podmioty tego samego rzędu. Natomiast jeżeli chodzi o relację między jednostką, a państwem – to sprawiedliwość nie polega na tym, że państwo od każdego bierze i każdemu daje dokładnie tyle samo. Państwo ma sprawiedliwie traktować każdego człowieka, ale to nie oznacza, że ma wobec każdego dokładnie takie same obowiązki – nie każdemu człowiekowi należy się np. urlop macierzyński, nie każdemu wypłaca się zasiłki socjalne, a nawet ci, którzy je otrzymują, pobierają je w różnej wysokości. Oczywiście nie na zasadzie uznaniowości, lecz na podstawie jednoznacznie określonych w prawie kryteriów. Przykładów tego typu można by podać więcej. Sprawiedliwość legalna i rozdzielcza z zasady polegają na tym, że nie dzieli się i nie obciąża się obywateli po równo, to znaczy identycznie. Arystoteles wprowadza tu rozróżnienie między równością arytmetyczną i geometryczną. Równość arytmetyczna jest miarą sprawiedliwości wymiennej. Równość geometryczna, tzn. odmienne traktowanie zgodnie z zasadą proporcjonalności stanowi kryterium sprawiedliwości legalnej i rozdzielczej. Sprawiedliwie w relacjach między jednostką a wspólnotą znaczy proporcjonalnie do możliwości ponoszenia obciążeń przez jednostkę, proporcjonalnie do potrzeb jednostki i możliwości wspólnoty. Podatki ściągamy proporcjonalnie do możliwości danego obywatela. Zasiłki rozdzielamy proporcjonalnie do potrzeb konkretnych obywateli i zdolności finansowych państwa.

 

Niesprawiedliwość kosztuje

Można zapytać: dlaczego w ogóle płacimy podatki? Nie mamy tutaj do czynienia z wymianą świadczeń: państwo coś mi daje, dlatego ja daję coś państwu. Powodem jest poczucie przynależności do pewnej wspólnoty. W imię poczucia wspólnoty troszczymy się o nią jako całość. Dlaczego państwo daje coś obywatelom? Ponieważ w tej wspólnocie są ludzie, którzy potrzebują pomocy. Państwo ma obowiązek troszczenia się o zapewnienie przynajmniej minimalnych potrzeb każdej osoby, niezależnie od tego, czy płaci ona podatki czy też nie. Myślę tu na przykład o osobie ciężko i chronicznie chorej, która nigdy nie pracowała zarobkowo i nigdy nie płaciła podatku.

 

Jeśli w społeczeństwie są osoby, które przeżywają aktualnie poważne trudności – ich los powinien być przedmiotem troski całej wspólnoty. Niekoniecznie oznacza to, że powinna ona niejako wziąć tę grupę „na utrzymanie”. Trzeba z wyobraźnią szukać najlepszego rozwiązania. Ale poczucie solidarności, powiedzenie – TO JEST TAKŻE NASZA SPRAWA – wynika ze zmysłu przynależności do wspólnoty.

 

Księże Profesorze, wróćmy do gorącego ostatnio tematu – kredytów we frankach. Z jednej strony mamy oczekiwanie na pomoc, ale z drugiej – bunt: mi też jest ciężko, bo mam rodzinę na utrzymaniu, a nikt za mnie nie dopłaca… To jest argument wielu osób.

 

Tutaj trzeba się odwołać do zasady pomocniczności. Ludzie podejmują własne decyzje i na własną odpowiedzialność. Państwo odpowiada za zapewnienie, że generalnie w relacjach społecznych czy gospodarczych w szczególności, przestrzegane są zasady uczciwości. Jeśli jednak np. kilka milionów ludzi, którzy nie są analfabetami nie potrafi we właściwym miejscu postawić krzyżyka, czy nie rozumie warunków umowy, którą podpisują, to – być może – także administracja państwowa nie dopełniła właściwie swoich obowiązków. Generalnie jednak zasada pomocniczości mówi, że trzeba pozostawić kompetencję, możliwość podejmowania decyzji i ponoszenia za nie odpowiedzialności możliwie najbliżej jednostki. I interweniować z wyższego poziomu tylko wtedy, kiedy jest to rzeczywiście konieczne. Stąd można sobie wyobrazić sytuację, że duże grupy społeczne przeżywają poważne trudności z powodu na przykład turbulencji na rynkach walutowych. Pojawia się pytanie – czy są w stanie sobie poradzić czy też nie. Państwo nie powinno się nadmiernie spieszyć z bezpośrednią interwencją, ale nie powinno także dopuszczać do zaistnienia poważnego ryzyka, że ci, którzy dzisiaj z niewielką pomocą mogliby sobie poradzić i samodzielnie stanąć na nogach, jutro popadną w ruinę i przejdą „na garnuszek” państwa.

 

Niesprawiedliwość kosztuje

Bo w sumie wszystkich nas – całe społeczeństwo – będzie to kosztowało dużo więcej?

 

To kwestia roztropności w polityce – myśląc, jak konkretnie realizować zasadę solidarności trzeba przewidywać zarówno skutki działania, jak i braku działania. Trzeba jednak być kreatywnym. Kwestie takie, jak wspomniane przez Panią zadłużenie we frankach czy sprawa rentowności kilku kopalń zapewne mogą być rozwiązane na wiele sposobów. Bez ulegania egoizmom grupowym, ale i bez nadmiernego ryzykowania poważnego kryzysu społecznego.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę