Nasze projekty
fot. Unsplash/ S Migaj

Nie bój się samotności

Nie ma ludzi, którzy nie doświadczaliby samotności. Nie oznacza to jednak, że trzeba od niej uciekać, bo doświadczenie samotności może pomóc lepiej zrozumieć siebie i drugiego człowieka.

Reklama

Z Urszulą Melą rozmawia Otylia Brendel


Czy są ludzie, którzy nie doświadczają samotności?

Wydaje mi się, że nie ma. Myślę, że każdy człowiek w jakiś sposób doświadcza samotności, chociaż czasem tego nie widać – bo to są pewne procesy wewnętrzne. Wiemy, że każdy z nas jest niepowtarzalny, wyjątkowy – i to jest oczywiście piękne, ale to też oznacza, że nikt z nas nie znajdzie nikogo tak bardzo podobnego do siebie, by być w pełni zrozumianym. Każdy doświadcza więc samotności w swojej wyjątkowości, inności, odrębności. Z jednej strony potrzebujemy się różnić, ale z drugiej to też powoduje w nas jakiś lęk tego, że nie ma nikogo takiego samego jak my.

Reklama

A czy samotność może być czymś rozwojowym?

Oczywiście, samotność pozwala lepiej poznać siebie samego. Skoro jest niejako naszym lękiem, to warto – gdy się pojawia – dotknąć jej, doświadczyć egzystencjalnie. Na tym poziomie często możemy poznać swoje własne, podstawowe potrzeby, szukać odpowiedzi na pytanie – kim jestem, czego naprawdę chcę od życia, jaki sens ma moje życie. To bardzo ważny moment. Ten wewnętrzny obszar samotności jest też miejscem, w którym możemy spotkać się z Bogiem. To On zna nas w naszej osobności.

Reklama

To znaczy, że nie warto uciekać od samotności?

Raczej warto rzeczywiście ją poczuć – to może być punkt, z którego bardziej przytomnie popatrzymy na swoje życie. Jeśli pojawia się doświadczenie samotności i od razu nas wyrywa, żeby biec gdzieś do ludzi i się przykleić, to bieda z nami. Ten lęk będzie nas gonił cały czas – tak z nim jest. W jednej z książek – wprawdzie nie jest to jakaś katolicka książka – „Czarnoksiężnik z Archipelagu” jest taka historia: jeden z czarowników popełnił jakieś zło, a potem przed skutkami tego nieustannie uciekał. Im bardziej starał się uciec, tym miał wrażenie, że to, co go goni, jest coraz większe. Pewnego razu zdecydował się odwrócić i stanąć twarzą w twarz z – jak się okazało – ciemną stroną jego samego.

Reklama

Trochę przypomina to porównanie do negatywnych emocji, które – kiedy nie da im się żadnego upustu – nadymają się jak balon. A balon musi w pewnym momencie pęknąć.

Dokładnie tak – a w dodatku z lękami jest tak, że się przekładają na wszystkie nasze życiowe sytuacje. Negatywne emocje są też dla nas sygnałem, że jakieś nasze potrzeby nie są zaspokojone – jeśli podejdziemy do tego w ten sposób, to możemy odnieść wielką korzyść. Tu przypomina się też Jung i jego teoria cienia. Każdy z nas ma swój cień i naprawdę nie jest bezpiecznie na niego nie patrzeć, bo on przejmie kontrolę. Trochę się to spotyka z koncepcją świętości – świętość nie polega na tym, że ktoś robi wyłącznie dobre rzeczy, to przecież niemożliwe. Chrześcijanin, który dąży do świętości, musi mieć świadomość swojego grzechu, świadomość, że jest zdolny do popełnienia absolutnie każdego grzechu – to zależy tylko od okoliczności – a miłosierdzie Boga po prostu do tego nie dopuszcza.

life-863037_1920

W jakich sytuacjach najbardziej doświadczamy samotności?

Można powiedzieć że są dwa rodzaje samotności – egzystencjalna, codzienna – że każdy z nas jest niepowtarzalny i u nikogo nie znajdziemy pełnego zrozumienia oraz samotność w cierpieniu. Jest taki wiersz Miłosza, „Campo di Fiori”. Opowiada w nim o śmierci Giordana Bruno (znany renesansowy myśliciel – przyp. red.) na jednym z rzymskich placów – został skazany. Wspomina też Miłosz sytuację z Warszawy – karuzela i bawiący się ludzie przy murze, za którym płonie getto. Są tam takie słowa „Ja jednak wtedy myślałem o samotności ginących”. Doświadczenie samotności w cierpieniu jest chyba najtrudniejsze – przeżywamy wtedy nierzadko rzeczy, które trudno jest nam nazwać. To sprawia też, że jeszcze bardziej czujemy się niezrozumiani.

Jak pomagać takim ludziom – samotnym w cierpieniu?

Taka pomoc polega na tym, by znaleźć w sobie podobną samotność. Chodzi o danie poczucia „wiem, gdzie jesteś, tam jest strasznie”. Taka solidarność w cierpieniu. Nie chodzi o jakieś wzajemne dołowanie się, ale zauważenie. Miłosz dostrzegł tych ludzi. Podobnie Jezus – przyszedł i wziął nasze cierpienie. W całym naszym poniżeniu, odrzuceniu – On jest. On to wszystko przeżył również jako człowiek – tak jak każdy z nas doświadcza.

Czyli najlepszą pomoc osobie samotnej może dać ktoś, kto przeżył coś podobnego?

Można tak powiedzieć, choć brzmi to okrutnie. Wiadomo też, że ja nie jestem w stanie doświadczyć wszystkich trudności tego świata. Są jednak pewne podobne mechanizmy np. uzależnień i w tych niejako kawałkach jakiegoś problemu mogę się z daną osobą realnie porozumieć – jakąś część naszych doświadczeń mamy wspólną.

Każdemu z nas trudno jest patrzeć na cierpienie. Dlaczego? Dlatego, że prawdopodobnie podobną trudność, podobne doświadczenie mamy w sobie nieprzepracowane. Czasami więc najlepszą pomocą dla takiej osoby jest przede wszystkim poradzenie sobie ze swoim cierpieniem. Wtedy mogę się spotkać na podobnej płaszczyźnie z kimś innym.

Dzisiaj na popularności zyskują bardzo media społecznościowe. Wydawałoby się, że to ma być pomoc w budowaniu znajomości, a jednak zdarza się częściej, że osoby coraz mocniej obecne w takich miejscach, mają coraz większe trudności z budowaniem relacji w rzeczywistym świecie. Z czego to wynika?

Myślę, że z kilku rzeczy. Przede wszystkim – to mogą być trudności z komunikacją. Wiemy, że mały procent, zaledwie 7% przekazu, to przekaz werbalny. Cała reszta to komunikacja niewerbalna – mowa ciała, ton głosu, mimika. Jeśli spotykam się z kimś twarzą w twarz, mogę lepiej, pełniej człowieka poznać. Zauważam wtedy więcej podobieństw między nami. Jeśli komunikacja idzie tylko za pomocą czatu – ogołacamy się z pełnego prawdziwego przekazu, nie możemy też do końca ufać temu, co ktoś do nas pisze. Nierzadko też mowa ciała mówi więcej, niż nasze słowa, bo w słowach jesteśmy w stanie przekazać tylko to, z czego sami zdajemy sobie sprawę. To, co widzimy w Internecie to tylko wycinek czyjegoś życia. W dodatku komputer można w każdej chwili wyłączyć, a człowiek potrzebuje realnej obecności, nawet milczącej.


Urszula Mela – z wykształcenia psycholog, mieszka z mężem i dwiema córkami w Malborku. Jej najstarszy syn, Jasiek, zdobył z Markiem Kamińskim dwa bieguny jako pierwsza osoba niepełnosprawna na świecie.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę