Nasze projekty
Fot. Unsplash

Dlaczego zaprosiliśmy na ślub 500 osób

Najbardziej zależało nam, by tego dnia jak najwięcej osób przyjęło w naszej intencji Komunię Świętą. Zapraszaliśmy wszystkich, z którymi chcieliśmy przeżyć te piękne chwile. Kiedy pod koniec mszy stanęliśmy na stopniach prezbiterium, by przekazać kilka ogłoszeń, mogliśmy zobaczyć ten tłum. Bo tak trzeba to nazwać – na naszym ślubie było niemal 500 osób.

Reklama

Przynajmniej kilka razy w tygodniu słucham nagrań śpiewów z naszej mszy ślubnej. Jest do czego wracać, a z każdym tym powrotem cieszę się, że właśnie Msza Święta była dla nas tego dnia najważniejsza. Wszystkie przygotowania zaczęliśmy od ustalenia terminu z proboszczem parafii, później szukaliśmy kursu przedmałżeńskiego. Na kilka miesięcy przed ślubem mieliśmy już wybrane pieśni i czytania. Postanowiliśmy też zaangażować w przygotowanie Liturgii rodzinę i przyjaciół.

Bardzo nam zależało, żeby zaprosić na tę mszę jak najwięcej osób. Osobiście, telefonicznie i pocztą szukaliśmy każdej okazji, by nawet daleko mieszkającym znajomym dać znać, że zapraszamy ich do uczestniczenia w tym ważnym dla nas dniu. Co ciekawe nikt nie pogniewał się, że nie zapraszamy osobiście, a raczej słyszeliśmy „cieszę się, że o mnie pomyśleliście”, „dziękuję za zaproszenie, bardzo chętnie się pojawię”.

Nieskromnie powiem, że była to chyba jedna z najliczniejszych ślubnych mszy, w których uczestniczyłam. Ku naszemu zaskoczeniu i ogromnej radości kościół był pełen. Wielu z naszych gości przyjechało naprawdę z daleka, nawet kilkaset kilometrów. Niektórzy bardzo mnie zaskoczyli, wiedziałam, że są zajęci, w trakcie służbowego wyjazdu albo trudno im o transport z maleńkim dzieckiem. A mimo to byli. Ich obecność i modlitwa były dla nas najlepszym prezentem. I trzeba przyznać, że to duchowe wsparcie czuliśmy bardzo mocno, bo spodziewaliśmy się stresu, a pierwsze, co nam zapadło w pamięć to niesamowity spokój. Stojąc przed ołtarzem czuliśmy, że mamy dobre plecy.

Reklama

Prosiliśmy naszych przyjaciół i znajomych o modlitwę jeszcze na długo przed ślubem. Było dla nas jasne, że choćbyśmy się prześcigali w najlepszych pomysłach organizacyjnych i choćbyśmy najlepiej wszystko zaplanowali, bez wsparcia „z góry”, tylko ludzkimi siłami po prostu tego nie dźwigniemy. Wzruszyli nas pewni nasi znajomi, którzy zrobili swego czasu listę narzeczonych, za których się modlą, od kiedy dowiedzą się o zaręczynach. Czy to nie piękne?

Do dziś jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy tego dnia byli z nami. Modlimy się za nich i dziękujemy Panu Bogu, że dał nam spotkać tak dobrych ludzi. To też dla nas nie lada motywacja, by o innych narzeczonych i świeżo zaślubionych pamiętać w modlitwie – jesteśmy przekonani, że to najlepsze, co można im podarować.


Reklama

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę