Czy ksiądz powinien zajmować się nauką?
Ci, którzy znają i cenią twórczość ks. prof. Michała Hellera, zapewne już dawno sięgnęli po najnowszą książkę z jego udziałem pt. „Wierzę, żeby zrozumieć”. Warto jednak, by po tę publikację sięgnęły również osoby, które słyszą jego nazwisko pierwszy raz.
Chcę być księdzem dla inteligencji
Jednym z pierwszych wspomnień, które Michał Heller przywołuje była jego podróż, gdy miał zaledwie cztery lata. Wraz z rodziną i całym dobytkiem jechali pociągiem kilka tygodni, coraz bardziej w głąb Związku Radzieckiego. Mały Michał traktował całą wyprawę raczej jak dobrą zabawę, nie mogąc zrozumieć, dlaczego wszyscy współpasażerowie płaczą. Wtedy jeszcze nie wiedział, że są właśnie zsyłani na Sybir.
Jednym z najmocniej zapamiętanych obrazów z czasów wygnania były regularne, ogromne pożary tajgi. Jak mówi, wtedy wyobrażał sobie, że tak właśnie wygląda piekło. Wymownym symbolem biedy, która panowała w tamtym czasie w łagrze, była zupa z łupin z ziemniaków, będąca niecodziennym rarytasem. Dla dzieci natomiast największym przywilejem, było zjedzenie okruszyn pozostałych po głodowych porcjach chleba, które otrzymywali.
Jednym z ważnych, przytaczanych przez rozmówcę wątków, były nadzwyczajne interwencje Matki Bożej, która najpierw ochroniła rodzinę Hellerów przed aresztowaniem za odmowę przyjęcia rosyjskiego paszportu, a następnie uratowała cały pociąg powracających z Syberii Polaków przed wykolejeniem.
Michał Heller był zdolnym uczniem – mimo, że miał niepełne wykształcenie podstawowe, to świetnie sobie radził w szkole. Od zawsze był samoukiem i jak sam mówi: „Nauka na ogół mnie ciekawiła, natomiast nie za bardzo lubiłem szkołę. Nie lubiłem dyscypliny ani stadnych zachowań. Kolegów lubiłem, ale stada nie.”
Przeczytaj również
Ojciec – Kazimierz Heller – stawiał na intelektualny rozwój swoich dzieci. Często zapraszał do domu swoich przyjaciół i prowadził dysputy na tematy filozoficzne i społeczne. Zanim jeszcze Michał myślał o seminarium, ojciec mówił mu, że brakuje księży dla inteligencji. Ta myśl była później obecna w całym życiu przyszłego księdza-uczonego.
Ojciec mając już cztery córki, bardzo modlił się o syna. Gdy się już on pojawił, dał mu na imię Michał – żeby walczył ze złem. Kiedy jedyny syn, który mógł przedłużyć ród oświadczył, że idzie do seminarium, ojciec bardzo się sprzeciwiał. Dając w końcu za wygraną powiedział: „Dobrze, nie stawiam weta, modliłem się, żeby mieć syna, który będzie walczył ze złem, i Pan Bóg mnie chwycił za słowo”
Jestem księdzem i naukowcem, ale mam tylko jedno powołanie.
„Ja miałem zawsze za duże ambicje. Chciałem dać ludzkości dwie najważniejsze rzeczy – naukę i religię” – to zdanie chyba najtrafniej definiuje dążenia i główną oś zainteresowań Hellera. Już w seminarium, gdy z polecenia biskupa klerycy mieli napisać dlaczego chcą zostać księżmi, Michał napisał, że chce być księdzem dla inteligencji.
Opowiada też, że nieraz życie w seminarium było oderwane od rzeczywistości i nie dawało przygotowania do życia duszpasterskiego. Wspomina takie seminaryjne absurdy jak zakaz czytania powieści w roku akademickim (który to później zakaz zniósł natychmiast, gdy został prefektem) czy uznanie za zbytnią rewolucję… wyjazd z klerykami pod namioty.
Późniejsze lata były już skupione raczej na pracy naukowej. Jak sam mówi o obronie swojej pracy ze szczególnej teorii względności: „Egzamin magisterski był prosty, mało kto rozumiał, co ja tam napisałem.”
Ta część książki to dysputy filozoficzne przeplatane barwnymi historiami o naukowcach, organizowanych konferencjach czy przełomowych odkryciach. Z jednej strony naukowiec próbuje znaleźć relację nauki i wiary, filozofii i fizyki, teologii i matematyki, z drugiej zaś strony wykazuje się chęcią zrozumienia innych punktów widzenia, czy systemów filozoficznych. O ateistach mówił m.in.: „Według mnie, nie ma myślącego rozsądnie człowieka, który nie przyjmuje jakiegoś absolutu. Ateizm to nie jest pytanie, czy jest absolut, czy nie, tylko – jak go rozumieć.”
Daje do myślenia również to, w jakim środowisku się obracał ks. prof. Michał Heller. Spotykał się z Romanem Ingardenem, wielokrotnie dyskutował z Karolem Wojtyłą, także w czasie jego pontyfikatu, organizował konferencje z uczniem Heisenberga, mieszkał w Cambridge obok Stephena Hawkinga i polemizował z Richardem Dawkinsem. Myślę, że to, z jakimi wybitnymi ludźmi miał do czynienia, jest jednym z wielu potwierdzeń jego wielkości, która została doceniona w 2008 roku, kiedy jako pierwszy Polak, z rąk księcia Filipa, odebrał Nagrodę Templetona, przyznawaną corocznie za pokonywanie barier między nauką a religią.
Kończąc wywiad, Heller podkreśla, że rolą teologii nie jest ingerowanie w odkrycia naukowe, a interpretacja nauki w świetle wiary. Powołując się, za Galileuszem, na kardynała Baroniusza, mówi: „Pismo święte nie mówi o tym, jak się niebo kręci, ale jak się do niego dostać„.
Czy to książka dla każdego?
Wywiad-rzekę z ks. prof. Michałem Hellerem określiłbym jako bogatą rozmowę uczonych z uczonym. Główny bohater, mimo niewątpliwych osiągnięć i zasług dla wiary i nauki, zdaje się podchodzić do swoich dokonań ze sporym dystansem i jeszcze większą pokorą. Zamiast światowej klasy naukowca, jawi się bardziej jako stale poszukujący człowiek renesansu.
Samą książkę przyrównałbym do suto zastawionego stołu przeznaczonego dla wytrawnego konesera, który potrafi zrozumieć i docenić ogrom wyrafinowanych rozważań i dysput na pograniczu filozofii, teologii i nauki. Podczas gdy czytelnik obyty w świecie będzie smakował na tej intelektualnej uczcie, odbiorca pierwszy raz sięgający po tak dojrzałą pozycję, będzie miał problem porównywalny z dobraniem sztućców do nowo poznanej potrawy.
Konsumpcję ułatwiają jednak lekkostrawne przystawki w postaci zabawnych anegdot. Członkiem jakiego gangu był Michał Heller? Jak uratował samolot przed katastrofą? Czy jest możliwe zbudowanie kościoła w 3 dni? Na te i inne pytania odpowiedzi dostarcza garść barwnych zakąsek.
Powyższa lektura dostarczyła mi osobiście więcej pytań niż odpowiedzi, inspirując jednocześnie do ich poszukiwania. Jedyne czego mi zabrakło, to chyba większej ilości przykładów i zależności między wiarą a nauką. Jeśli miałbym jednak opisać jednym zdaniem moje wrażenie po przeczytaniu tej książki, mógłbym jedynie powtórzyć za Sokratesem: „Wiem, że nic nie wiem.”.
Dla każdego czytelnika Stacji7 został przygotowaliśmy specjalny rabat na książkę – 35%!