Nasze projekty
fot. Sławomir Milejski / wikimedia commons

Gidle. Nie ma chorób nieuleczalnych

Osoby, które tu przybywają są pod wrażeniem – średniej wielkości wieś, tysiąc sześćset dusz, a trzy kościoły. I to jakie! Co tu się działo?

Reklama

Cudowne rzeczy się działy i dzieją nadal, a kościelne kroniki, ale też okoliczni malarze, z pietyzmem odnotowywali te wszystkie niezwykłości. A działo się to w czasach, gdy w Gidlach, wiosce położonej ponad trzydzieści kilometrów od Częstochowy, był tylko jeden kościół, drewniany, pod wezwaniem św. Marii Magdaleny, wybudowany na przełomie XV i XVI wieku. Mieszkający w okolicach rolnik Jan Czeczek orał tu, podobno w miejscu, w którym dziś stoi klasztor dominikanów, swoje pole. Nagle woły stanęły, nie chciały iść dalej, jasność wielka buchnęła z ziemi, a oracz wykopał maleńki posążek Matki Bożej z Dzieciątkiem na ręku, obrazek głazowy, tak mały, że można było ukryć go w dłoni. Posążek niezbyt piękny i pociągający dla oka, ale oto Czeczek uznał go za swoją własność i po powrocie do domu ukrył w skrzyni. Ale w tym momencie zaczęły się poważne kłopoty. Nie tylko on stracił wzrok, ale też wszyscy członkowie jego rodziny, zaś światło niezmiennie sączyło się ze skrzyni, w której spoczęła figurka. Cóż z tego, skoro ani znalazca, ani jego bliscy nie mogli się nim cieszyć. Dopiero bardziej rozumiejąca ukryte komunikaty niebieskie sąsiadka wyjaśniła rolnikowi, że figurkę trzeba wystawić na widok publiczny, bo łaski Bożej nie można ograniczać ani w cokolwiek zamykać. Obmyto figurkę, a wodą, w których dokonano ablucji, Czeczek z familią obmyli oczy i odzyskali wzrok. Wieść o cudzie rozeszła się po okolicy, ludzie zaczęli przybywać do Gidel. Tak się zaczęło.

Mijały lata, pielgrzymi przybywali, kronikarze notowali kolejne uzdrowienia. To dało do myślenia żyjącej ponad sto lat później dziedziczce Annie Dąbrowskiej, która zdecydowała się ściągnąć w to miejsce zakonników, którzy objęliby opieką duszpasterską wiernych. Zależało jej, aby należeli do zakonu, który szczególnie czci i wysławia Maryję, dlatego jej wybór padł na ojców dominikanów. Powstała fundacja i związane z nią darowizny i tak wieś miała kolejny kościół, pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, który znacznie później otrzymał tytuł bazyliki mniejszej i jest wybitnym arcydziełem architektury i sztuki sakralnej. Świątynia zaludniona figurami i obrazami dominikańskich świętych i aniołów, niezwłocznie wciągająca do modlitwy i budząca pragnienie czegoś nieziemskiego. Tu ulokowana jest figurka Matki Bożej i Jezusa, wzbogaconych o  papieskie korony w latach 20. ubiegłego wieku. Ale o tym za chwilę.

Trzeci kościół, pw. Matki Bożej Bolesnej, który jest dziś kościołem parafialnym, jest pamiątką po pobycie tutaj ojców kartuzów, którzy zostali zaproszeni później przez inną dziedziczkę, Zuzannę Oleską. Półgębkiem wspomina się, że pani Zuzanna nie darzyła nadmierną sympatią kustoszy sanktuarium, ale może nie warto sprawy głębiej drążyć. Faktem jest, był czas, gdy niewielkie Gidle miały trzy kościoły i dwa klasztory. Kartuzi zostali usunięci stąd na początku XIX w., zaś dominikanie się ostali, mimo carskich represji po Powstaniu Styczniowym, które polegały także na kasacji zakonów. Gidle szczęśliwie stały się miejscem zsyłki dominikanów z innych klasztorów – i tu dotrwali normalnych czasów.

Reklama
fot. Dr1000 / wikimedia commons

Niezależnie od burz i zakrętów dziejowych, których nie brakowało, wierny lud do Gidel przybywał, by błagać Mateńkę o łaski. Z biegiem lat i w tym sanktuarium nastąpiła swoista specjalizacji. Gidle słyną z uzdrowień, a ponieważ pielgrzymi, podążający na Jasną Górę wstępują tu regularnie, utrwaliła się opinia, że tu przychodzą po uzdrowienie ciała, dusze Maryja leczy zaś na Jasnej Górze. O tym, że opinia ta nie jest bezpodstawna, świadczą nie tylko kroniki, ale dziesiątki tabliczek wotywnych, wiszących na ścianach kaplicy, przypominających obrazy malarzy – prymitywistów. Każdy obrazek to odrębna historia. Oto Gertruda Trąbska z niedalekiego Radomska straciła wzrok, pół roku była kaleką, ale ofiarowała się „do obrazu N.S.P.M. Gidelskiej i wzrok otrzymała i wszystkim zeznała”. Dziewczynki, które utonęły w odmętach rzeki, zaniesione przed cudowną figurkę ożyły, ktoś spadł z drabiny, ale też uratowała Matka przed burzą, przed złymi prawnikami w zawiłej sprawie sądowej.

Co roku w maju odbywa się odpust i „kąpiółka” – uroczyste przeniesienie w feretronie na pobliską Kalwarię i zanurzenie cudownej figurki w winie. To wino uzdrawia. Kolejne strony kronik z opisami niezwykłych wydarzeń.

Cudowna figurka jest w bocznym ołtarzu. Artysta miał niezwykle trudne, niemal niewykonalne zadanie – umieszczenia w barokowym ołtarzu obiektu, tak niepozornego, ale też wykonanego przez nieporadnego rzemieślnika? Nie uląkł się mistrz. Po obu stronach ołtarza ustawił duże figury świętych Joachima i Anny, w otoczeniu usłużnych aniołów, jest to więc ołtarz „rodzinny”. Wszystko w złocie, w nieokiełznanym rokoko, przepychu, fundatorzy skąpi nie byli. W samej wnęce ołtarza mistrz wykonał kolumnadę, a tam, na srebrnej plakiecie, w miejscu, gdzie przecinają się linie perspektywy, umieścił Ją – ledwo widoczną, ale wzrok i tak widza biegnie ku Niej w naturalny sposób, został przyciągnięty, dzięki mistrzostwu wybitnego artysty. Złoto i pospolity metal, z którego została wykonana, tworzą kontrast, jam między ziemią a niebem. Mimo ubóstwa wykopana z ziemi podobizna moc. I mówi pielgrzymom, żeby byli jak Ona, Matka Boża Gidelska, mali i niepozorni jak dzieci. Ufni, że nie ma chorób nieuleczalnych.

Reklama

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę