Nasze projekty

Możesz więcej, niż ci się wydaje

O wychowaniu do dojrzałości, towarzyszeniu młodzieży oraz wyzwaniach, przed którymi stoją wychowawcy i rodzice, opowiada bp Janusz Mastalski, biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej.

Reklama

Przez lata pracował ksiądz biskup ze studentami i nastolatkami, poświęcił im nawet badania, które zawarł w książce profesorskiej. Co z nich wynika?

Zanegowałem kilka prawd, które są obecnie lansowane. Po pierwsze, że młodzież jest zła, nie ma żadnych ideałów. To nieprawda. Młodzież na pewno jest zagubiona, ale nie jest zła. Po drugie, nieprawdą jest, że młodzi wszystko sprowadzają do paru przyjemności: seksu, używek, portali społecznościowych. Jest wielu młodych ludzi, którzy mają pasję i szukają w tej pasji realizacji siebie. Na pewno nie jest też prawdą, że nie mają wewnętrznego imperatywu do uczenia się. To nie jest doświadczenie jednej czy pięciu rodzin, pięciu gimnazjalistów, tylko tysięcy, których spotkałem i z którymi rozmawiałem.

Do wspomnianego przez księdza biskupa zagubienia i samotności młodych ludzi coraz częściej przyczyniają się nowe technologie. Jak Kościół wychodzi lub powinien wychodzić do młodych poszukujących swojej drogi?

Reklama

Kościół musi mieć przede wszystkim jakąś propozycję. I tu z pomocą przychodzi nam nowa ewangelizacja. To jest ciągłe poszukiwanie dotarcia do młodego człowieka, niekoniecznie tego blisko Kościoła – czyli np. służby liturgicznej. Oczywiście można wykorzystywać tradycyjne środki czy metody, takie jak rekolekcje, chociaż one muszą być w pewnym momencie zmodyfikowane. Nie wiem, czy szansa duszpasterska jest w pełni wykorzystana, jeśli takie zbiorowe spotkanie sprowadza się tylko do konferencji. Młodzież uległa cyfryzacji, dlatego różnego rodzaju media czy środki multimedialne, mogą być jednocześnie znakomitym sposobem dotarcia do tych ludzi. Jest w tej chwili moda na różnego rodzaju warsztaty, które otwierają człowieka, pobudzają go do twórczego myślenia. To też są niezwykle ważne rzeczy. Pracując przez lata z młodzieżą, pisząc o niej, czy badając środowisko młodzieżowe, wydaje mi się, że w niektórych środowiskach trzeba mimo wszystko zacząć nie od klasycznej ewangelizacji, ale od pre-ewangelizacji. Od pokazania pewnych wartości, bez których nie można żyć. Te wartości tak naprawdę prowadzą do Boga, do Kościoła. Młody człowiek, który jest zbuntowany i wszystko neguje, nagle zobaczy, że rzeczywiście, bez tych wartości się nie da żyć, a źródłem, które może sprawić, że te wartości będą trwałe jest Jezus. I może wtedy spróbuje bardziej świadomie i dojrzale „wejść” w Kościół.

Jest ksiądz biskup teologiem i pedagogiem, wieloletnim wychowawcą młodzieży, ma ksiądz doświadczenie pracy jako wychowawca kleryków w Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie. Co z doświadczenia księdza biskupa jest najważniejsze w pracy wychowawcy?

Po pierwsze kompetencje, a w tych kompetencjach – mądrość życiowa. Ważna jest także autentyczność. A więc tak naprawdę chodzi o to, by być człowiekiem jednoznacznym. Ważna jest również – mówiąc bardzo górnolotnie – osobowość, a więc takie cechy charakteru, które umożliwiają dobrą komunikację, otwierają drugiego człowieka, dają poczucie bezpieczeństwa.

Reklama

Przed jakimi zagrożeniami i wyzwaniami obecnie stoją wychowawcy, pedagodzy, rodzice?

Wyzwaniem jest ogromny pośpiech, przez który budowanie relacji czy komunikacji, jest bardzo utrudnione. Nie mamy czasu dla siebie nawzajem.

Myślę, że przed wspomnianym już po części “niewidocznym wrogiem”, który nazywa się gadżety cywilizacyjne. Bardzo często rodzic czy wychowawca przegrywa z komórką. Ważniejsze jest to, czy jest zasięg, czy go nie ma, a nie to, czy z nim rozmawiam. Po drugie, wyzwaniem jest ogromny pośpiech, przez który budowanie relacji czy komunikacji, jest bardzo utrudnione. Dlatego, że nie mamy czasu dla siebie nawzajem, a jeśli już go mamy, to jesteśmy zmęczeni. Tak więc budowanie dojrzałych relacji to drugie ważne wyzwanie. Na pewno trzecim jest rodzina – jeżeli jestem wychowawcą czy pedagogiem w szkole, to ta relacja z rodziną układa się bardzo różnie. Jeśli jestem rodzicem, muszę wziąć pod uwagę, że nie tylko ja mam wpływ na swoje dziecko, ale także szkoła. A największy wpływ ma jednak grupa rówieśnicza.

W jednej z książek pisał ksiądz biskup, że “wychowawcy nie mogą dać się postawić pod ścianą, na której jest napisane: nie mogę, nie potrafię, nie mam już siły. Bo prawdziwy rodzic, wychowawca ostatni zamyka drzwi i nigdy się nie zniechęca.” Czy to klucz do dobrego wychowania?

Reklama

Tak, na pewno. Wytrwałość, cierpliwość jest ważna, ale jest jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz. Proszę zobaczyć, że my generalnie w Polsce wychowujemy intuicyjnie. To znaczy tak: „moja mama mnie tak wychowywała, więc ja też będę tak wychowywać moje dziecko”; „tak wychował mnie tata, więc teraz ja będę takim ojcem”. Natomiast nie sięgamy po fachową literaturę. I nie mówię tu o amerykańskich poradnikach pseudonaukowych, gdzie specyfika dziecka w Stanach Zjednoczonych jest zupełnie inna, niż polskiego dziecka. Intuicyjne wychowanie sprawia, że jestem człowiekiem, który jako wychowawca nie do końca ma pomysł na wychowanka. Gdyby zapytać rodzica: „jakie ma być pani/pana 8-letnie dziecko?”, usłyszymy odpowiedź: „ma być grzeczny”. Ale pytanie brzmi – co to znaczy, że ma być grzeczny? Ma się nie odzywać, nie oddychać, ma być posłuszny? Na czym ma polegać grzeczność? Tak naprawdę nie wiemy czym jest grzeczność. Pomysł na wychowanka to jest nie tylko wskazanie tego jaki ma być, ale przy pomocy czego to u niego wykształtować. Jak pomóc mu to wykształtować. Dzieci i młodzież nie lubią, kiedy ktoś je kształtuje, prowadzi; lepiej jak wspomaga. Współczesny wychowawca musi być przede wszystkim cierpliwy. I nie oczekiwać efektów od razu. To nie jest tak, że przyciśnie się guzik i coś wyskoczy. Praca z młodzieżą to praca na jutro, nie na dziś.

Od młodych wymaga się „Bożego teraz”, co podkreślał Papież Franciszek podczas ŚDM w Panamie. Młodzi mają działać teraz, nie jutro.

Działanie teraz, ale owoce będą jutro. Jak „teraz” zaniedbamy, nie będzie jutra.

Podczas jednej z homilii powiedział ksiądz biskup, że istnieje konieczność wychowywania do „samowychowania”. Czym jest samowychowanie?

Nie ma żadnych wątpliwości, że wychowanie wcześniej czy później musi dotrzeć do takiego momentu, w którym o wielu rzeczach decyduję już ja. To ja rzeźbię siebie osobowościowo i ja tworzę czy modyfikuję hierarchię wartości. Proszę zobaczyć, co się dzieje, kiedy mamy przykładowo mężczyznę 25. czy 35-letniego, który nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji bez konsultacji z rodzicami. Gdzieś ta pępowina jest dalej nie odcięta. I oczywiście mama doradzi fantastycznie, ale co będzie, kiedy jej zabraknie? W związku z tym jest potrzeba samokierowania sobą. Szczególnie, że człowiek dorosły to jest człowiek, który nie jest skłonny do tego, by ciągle być sterowanym z zewnątrz. Tak jak każdy chciałby być na swoim, tak każdy chciałby o sobie stanowić i preferować rzeczy, które według niego są ważne.

Czy istnieją metody wychowania do “samowychowania”?

Metodą samowychowania jest stawianie konkretnych wymagań. Ważne jest także, aby uczyć prostego podejścia do pewnych kwestii, np. że porażka wcale nie musi być końcem.

Wychowanie do samowychowania to temat rzeka. Natomiast na pewno niezwykle ważne jest, żeby po pierwsze wychowanka nie wyręczać. Po drugie, metodą samowychowania jest stawianie konkretnych wymagań. Po trzecie ważne jest, aby uczyć prostego podejścia do pewnych kwestii, np. że porażka wcale nie musi być końcem, lecz powinna mobilizować; że istnieją inne środki do celu, jeśli te założone okazały się nieskuteczne. O tym wielokrotnie mówił św. Jan Paweł II, to jest niesamowicie ważna sprawa. Mianowicie: możesz więcej, niż ci się wydaje. Kształtowanie prawidłowej samooceny, to jest podstawa. Mamy bardzo dużo dzieci i młodzieży, którzy mają zaniżoną samoocenę dlatego, że wychowywali się w fatalnej atmosferze w domu. I to dojście do samowychowania jest tak naprawdę leczeniem się z ran, które zostały zadane. W takich sytuacjach nie wiadomo czy to samowychowanie istnieje, czy to nie jest ciągle jakaś improwizacja. Najpierw trzeba zrobić jakiś detoks, zmienić sposób myślenia, patrzenia na siebie, a dopiero później stawiać sobie kolejne wymagania. Tak jak wychowanie, samowychowanie jest procesem, który trwa pewnie do końca życia.

Czyli „samowychowanie” to pewien etap dojrzałości człowieka?

Tak, na pewno. Czym bardziej skuteczne jest samowychowanie i czym bardziej tworzymy w sobie trwałe cechy osobowości, tym bardziej możemy mówić o wchodzeniu na drogę dojrzałości. Chociaż ciągle zastanawiam się nad tym, czy jest ktoś, kto jest absolutnie dojrzały. Kiedy dochodzi się do pewnego punktu dojrzałości, to ma się świadomość, że można iść dalej. I to jest piękne, bo to oznacza, że człowiek jest twórczy. Ciągle może mieć na siebie pomysł, nawet jak ma 80 lat.

Kiedy dochodzi się do pewnego punktu dojrzałości, to ma się świadomość, że można iść dalej. I to jest piękne, bo to oznacza, że człowiek jest twórczy. Ciągle może mieć na siebie pomysł, nawet jak ma 80 lat.

Czy istnieje dojrzałość duchowa?

Na pewno można nazwać dojrzałością duchową taką postawę, w której jesteśmy coraz bliżej Pana Boga; gdy integralnie rozwijamy naszą duchowość, czyli gdy są zaangażowane nie tylko wola i rozum, ale także i emocje. Dojrzałość duchowa jest wtedy, kiedy mam świadomość, że duchowość ma bardzo duży wpływ na moje wybory życiowe; kiedy wcześniej czy później, mam jakiś bardzo intymny kontakt z Panem Bogiem, chociażby na modlitwie, adoracji. Jako ksiądz spotkałem w swoim życiu wielu ludzi młodych, którzy nieraz zawstydzali mnie swoją dojrzałością duchową. Była w nich świeżość, entuzjazm. Była radość z tego, że jest się coraz bliżej Boga. I to jest niesamowicie piękne dla księdza, który „zawodowo” zajmuje się Panem Bogiem i prowadzeniem do Niego innych. Było to z jednej strony zawstydzające, z drugiej mobilizujące, ale przede wszystkim fascynujące, że można popatrzeć na człowieka, który jest 20 lat młodszy, a jest gorliwszy, piękniejszy wewnętrznie. To jest cudne.

Jak do tego dążyć?

To pewnie też temat na oddzielną rozmowę. Natomiast myślę, że wypadałoby zacząć od takiego środka, do którego coraz bardziej nie jest przekonany młody człowiek, ale chyba także i my wszyscy. Tym środkiem jest… cisza. Proszę zauważyć, że współczesna cywilizacja zabiła ciszę. Cisza jest przestrzenią, w której – jeśli człowiek się jej nie boi – ma czas na refleksję, warunki do tego, żeby dotrzeć do sacrum i pochylić się nad swoim życiem. Nie chodzi o ciszę rozumianą jako brak dźwięku, bo to można sobie łatwo zapewnić, ale ciszę będącą uspokojeniem swoich emocji. Jeśli docenimy tę ciszę, wtedy jest to czas dla Pana Boga, jest to też czas dla mnie. Czas, aby usiąść, dokonać bilansu: dnia, tygodnia, miesiąca. To jest dobre meblowanie pokoju pod tytułem „duchowość’. W tej ciszy można odnaleźć wiele kwestii, które należy poprawić. Tam jest też miejsce na rachunek sumienia, piękną, gorliwą modlitwę. To jest też miejsce, żeby się wypłakać, jeśli trzeba. We współczesnej pedagogice mówi się też o terapii ciszą, która nie zabija a buduje, uspokaja, wskazuje pewne kierunki. To czas, kiedy człowiek może pomyśleć: mam pomysł na następny miesiąc, czy go nie mam? Na moje bycie mężczyzną, kobietą, mężem, żoną, córką, synem?

Zawołanie księdza biskupa brzmi: „Dominus spes mea”, czyli „Pan moją nadzieją”. Nadzieja jest wpisana w “meblowanie” przyszłości człowieka?

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że nadzieja umiera ostatnia, bo nadzieja w ogóle nie umiera. Zawsze jest coś więcej za wydarzeniem, które miałoby tę nadzieję zabić. Nadzieja jest czymś, bez czego się nie da żyć. Dlatego, że po pierwsze pochodzi od Boga, który często przychodzi z tą nadzieją przez drugiego człowieka. Po drugie, nadzieja jest motywacją do tego, żeby ciągle walczyć, zwyciężać, cieszyć się „pomimo”. Chcieć żyć i najlepiej wykorzystać to życie. Dla mnie nadzieja, mówiąc językiem młodzieżowym, to jest „power”.

Rozmawiała Zofia Świerczyńska

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę