
Krajobraz po bitwie
Na początku chciałem zatytułować ten list „Krajobraz po wojnie”, ale pomyślałem, że byłoby to nieadekwatne: żadnego zawieszenia broni, ani podpisania traktatu wojennego nie było… Tak więc końca wojny jeszcze nie ma, a do prawdziwego pokoju daleka droga. To, co mamy teraz, to cisza (na dodatek bardzo relatywna) po burzy, a mamy nadzieję (nie za bardzo solidną), że nie jest jednocześnie ciszą przed kolejną burzą… - pisze w depeszy z RCA o. Piotr Michalik.
Czytając różne artykuły, które pojawiały sie w massmediach na temat RCA zauważyłem, że czytelnicy mieli kłopoty z połapaniem sie w tym, co tu się dzieje. Np. czy to chrześcijanie mordują muzułmanów, czy muzułmanie chrześcijan? Nie mówiąc juz o tym, że to «muzułmanie» czy «chrześcijanie» nie za bardzo trafnie określa «linię podziału» i głębsze (dlatego prawdziwe) przyczyny konfliktu.
Problem tkwi w tym, że w RCA nie ma linii frontu, jak w klasycznej wojnie, gdzie można sprecyzować, w którym miejscu aktualnie odbywają sie walki, po której stronie frontu są tereny pod kontrolą «złych», a po której pod kontrolą «dobrych». Nadto, w regionie, który przez kilka miesięcy był w miarę spokojny, nagle przez kilka tygodni przeżywa się koszmar. Później to samo wybucha w zupełnie innym regionie itp.
Mapa ognisk zapalnych cały czas sie zmienia. Jaka jest aktualna mapa bezpieczeństwa RCA? Zaznaczam: dzisiejsza, jutro może być już inna. Można wydzielić kilka stref:
Przeczytaj również
1. Tam, gdzie są obecne siły Sangaris i Misca. Anty-balaka pochowali broń, są dyskretni, nie afiszują się i nie za bardzo rozrabiają. Ex-faca próbuje destabilizować sytuację (w nocy strzelają, mordują pojedynczych muzułmanów, robią prowokacje wobec sił pokojowych). Taką sytuację mamy w Bouar.
2. Tam, gdzie są obecni tylko i wyłącznie Anty-balaka. Wprowadzają swoje rządy: stawianie barier na drogach, dokańczanie plądrowania mienia porzuconego, okradanie domostw zamieszkanych, samosądy. Nie są to akty częste, ale z większym lub mniejszym nasileniem ma to miejsce tam, gdzie są sami. Taka sytuacja jest w Bocaranga, Ndim i od niedawna w Ngaoundaye.
3. Tam, gdzie są obecni Anty-balaka, ale w buszu grasują «wrogie siły» typu: ludzie Baba Ladé, eks-Séleka, agresywne podgrupy etniczne Mbororo (ich nazwa wyleciała mi z głowy). W tych regionach rolnicy nie mogą iść na pole (a jeśli już, to tylko kobiety), ich plony są niszczone lub kradzione, od czasu do czasu dochodzi do starć Anty-balaka z nimi. Ludzie Baba Ladé przenieśli sie z okolic Ngaoundaye w kierunku Paoua, do walk miedzy Anty-balaka i Mbororo dochodziło np. w okolicach Yaloké.
4. Tam, gdzie skoncentrowały sie siły eks-Séleka. To północny-wschód kraju. Czy jest tam obecna Misca – nie wiem, ale wątpię. Chcą zrobić secesję tej części kraju i utworzyć niezależne, muzułmańskie państwo. Np. dali ultimatum w Ndélé, by wszyscy mieszkańcy, którzy nie pochodzą z tego regionu, i wszystkie organizacje pozarządowe opuściły miasto.
5. Bangui – zupełnie osobny przypadek. Wszyscy tam są obecni. Na razie wydaje się, że sytuacja jest mniej więcej opanowana, ale obozy uchodźców nadal istnieją, w żadnej dzielnicy nie chcą przyjąć obozu skoszarowanych eks-Séleka i gwałtownie przeciw temu protestują (i w pełni ich rozumiem). Pierwsze, podstawowe zadanie sił międzynarodowych – rozbrojenie wszystkich milicji – nadal nie jest zrealizowane….
6. Do tego dochodzi fenomen znany tu z przeszłości, który już się zaczął pojawiać (np. na drodze Baboua-granica z Kamerunem) – zargina – dobrze uzbrojone bandy, grasujące w buszu, napadające na samochody, wioski itp. Znając życie – będzie ich coraz więcej.
7. W końcu muzułmanie, którzy wyemigrowali. Jakie są ich intencje? Niektórzy wyraźnie mówią: wrócą tu, ale nie pokojowo, z bronią w ręku…
Ponieważ handel załamał sie w tym kraju, ostatnio sporo podróżowałem jako zaopatrzeniowiec i transportowiec dla mojej misji, ale także dla innych. I miałem okazję obserwować «krajobraz po bitwie».
– Sterty manioku na skraju drogi, czekające na kupca, ale nikt nie kupuje, bo nie ma komu… To na drodze Bouar – granica państwowa z Kamerunem (najważniejsza arteria kraju…).
– Odwoziłem siostry do Ngaoundaye. 230 km drogi i nie mijałem ani jednego (dosłownie, nic z przesady) samochodu. Ledwie kilka motorów.
– Popalone domy, albo i całe wioski. W większości przez eks-Séleka, niekiedy przez Anty-balaka.
– Wioski bez jednego mieszkańca, albo z małą częścią mieszkańców. Widoki raczej smutne i deprymujące. Są jednak i jaskółki zapowiadające zbliżająca sie wiosnę (akurat ostatnio widziałem inne zwiastunów wiosny – bociany czarne).
– Dzieci (i dorośli) w wioskach już nie maja odruchu ucieczki, jak tylko usłyszą odgłos zbliżającego sie samochodu. Choć jak w ostatni weekend byłem w jednej z wiosek i wieczorem puszczałem film w plenerze, gdy nadjechała kolumna 3 samochodów, niektóre dzieci poderwały się i schowały za narożnikiem kaplicy…
– Szkoły zaczynają działać (fakt – nie wszystkie – we wioskach, które najbardziej ucierpiały, nie ma jeszcze ku temu warunków).
– Mnóstwo organizacji pozarządowych zaczyna z coraz większym rozmachem działać. A wiadomo – jak jest niebezpiecznie, to oni pierwsi o tym wiedzą i zwijają w większości wypadków żagle…
– Miasto zdaje się wracać do normalności (ludzie, którzy zostawili u nas rzeczy na przechowanie, przychodzą je zabrać – to znak, że jest już minimum poczucia bezpieczeństwa).
Oczywiście wiele jest jeszcze do zrobienia: jak na razie nie widać żadnej wizji politycznej kraju – są tylko militarne rozwiązania. Wiele instytucji państwowych nadal nie funkcjonuje – w tym policja i żandarmeria… Broń ukryta jest po domach.
Kościół jak może, stara sie pomóc ludziom przejść przez tę traumę. Serca ludzkie są poranione: gniew, żal, smutek, zniechęcenie… I chyba w tej dziedzinie będzie najwięcej pracy, i to długofalowej. Np. w ten weekend karmelici organizują w Baoro pojednanie całej społeczności miasta. A muszę tutaj zaznaczyć, że jeszcze 1,5 miesiąca temu były tu straszliwe walki, zginęło ponad 100 osob, w zasadzie wszystkie domostwa w mieście zostały zniszczone. Kolejne spotkania w rożnych miejscowościach na pewno też będą miały miejsce. Nie mówiąc o rozmowach prywatnych lub półprywatnych i kapłanów, i sióstr zakonnych, katechistów i zwykłych świeckich, np. przy wieczornym ognisku przed domem, gdzie Dobrą Nowinę przebaczenia i miłości będziemy próbowali sobie nawzajem przekazać…
Pozdrawiam serdecznie
o. Piotr Michalik